Ja się, z kolei, napatoczyłem na powieść "Władcy świtu" Zimniaka (który kiedyś robił za polskiego nowofalowca, a teraz - po etapie flirtu z fantasy - usiłuje robić za kontynuatora tradycji lemowskiej, tj. poważnej, SF). Początek taki sobie:
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6848Założenia... dziwne. Ale recenzje raczej pozytywne:
http://katedra.nast.pl/art.php5?id=6886https://www.fahrenheit.net.pl/ksiazki/recenzje/fantastyczne/kim-bedziemy-o-swicie/https://polter.pl/ksiazki/Wladcy-switu-c27519http://geek-woman.blogspot.com/2014/11/wadcy-switu-andrzej-zimniak-recenzja.htmlDlatego biorę się, by sprawdzić jak to smakuje.
Edit:
Przeczytałem. Autor stracił mnie na etapie zwanego antropicznym (choć wywiedzionego raczej z efektu obserwatora) krystalizowania się wszechświatów wokół bohaterów i
solarek (których nazwa ma je kojarzyć z tworami pewnego Oceanu, choć ich korzeni szukać należy raczej w smithowej "Grze w szczura i w smoka" i w cardowych "Dzieciach umysłu"), jednak potem częściowo odzyskał. Z tym, że nie jest to Lemowa powieść według Zimniaka, prędzej dukajowa. Taka sama techgnostycka droga od (teoretycznie)
nikogo do
tytana dyktującego reguły całemu Wszechświatowi, podobna magia przebrana za naukę (nawet dwie - bo i możliwości protagonisty, i cała zabawa z wyższymi wszechświatami i witerią - skądinąd ten podział materii na żywą, półżywą i martwą jest minimum podejrzany fizycznie, choć - na osłodę - da się przeprowadzać pewne analogie i do zbystrowania, i do Teorii Trzech Światów), identyczne neofeudalizmy i podniesienie kto-kogo do rangi reguły ostatecznej (co i w "Perfekcyjnej...", i w "Innych pieśniach" było). Zresztą nie tylko dukajowa, bo i paraleli do "Fenomenu Kosmosu" Chruszczewskiego można się doszukać - tu również ludzkość (czy postludzkość) robi za kosmiczny, a nawet multiversalny
constans i
koronę sworznia, czy jakoś tak
, a celem jej Gozmozu
przebóstwienie. Przy czym dość ciekawy (choć nie do końca przemyślany - co z magazynowaniem wspomnień?) jest - zasadniczo podebrany od bakterii - patent na osobniczą prawie-nieśmiertelność i seks nie służący prokreacji, a innym celom.
(Skądinąd, w świetle tego, jak A.Z. podejście J.D. - i Huberatha - do SF krytykował, zastanawiam się czy nie mamy do czynienia z wyrafinowanym żartem.)