Gadaliśmy tu kiedyś z
olką o "Maus" i "Watchmen", to i odważę się tu wspomnieć, że fundnąłem sobie w międzyczasie komiksowo-superbohaterski (głównie powtórkowy) maraton.
"Planetary" (główna seria wraz z tzw. Elseworldami) - w swej klasie wybitne. Ciekawa trójka bohaterów (choć tylko Drummer - stanowiący zarazem odpowiednik Demona Drugiego Rodzaju i staroWODowych
Wirtualnych Adeptów - ma warte analiz moce, Jakita to taka Lara Croft - równie uzależniona od adrenaliny - wystrojona jak Trinity, Elijah dysponuje możliwościami a la
mortalkombatowy Sub-Zero, Ambrose, wielki nieobecny
, może stosować sztuczkę z
bullet time, jednak styl i psychologia o wszystkim decydują), szczypta magii (choć Ellisowi daleko do - ledwo przywoływanych - okultystycznych fascynacji Morrisona i Moore'a), mnóstwo popkulturowych smaczków (od Fantastycznej Czwórki w roli głównych złych, po trupa Godzilli, Draculę i odpowiedniki Tarzana i Doc'a Savage'a), od niechcenia wrzucone elementy naukowe (nie, żeby z przesadną powagą traktowane, ale niezłe) - szczypta teorii informacji, Multiversum opisywane w kategoriach fizycznego odpowiednika (również niedawno wspominanej) grupy monstrum. Bardzo smakowite połączenie, jeśli kto konwencję lubi.
"All-Star Superman" - gdzie Morrison funduje czytelnikom unowocześniający powrót do korzeni Supka - bez szału
* (acz nadal są to stany górne gatunku).
Za to "Marvels" i "Kingdom Come" wciąż mi smakują (z czego ten pierwszy, statystycznie niżej ceniony, tytuł bardziej), zasadniczo uważam je teraz za ścisłą czołówkę gatunku wraz z wiadomymi historiami Moore'a, Millera i Claremonta z Byrne'm (i "Planetary" rzecz jasna). A odnotować przy tym trzeba, że udatnie rozgrywają różnicę pomiędzy - z lubością czyniącym aluzje do świata za oknem i do własnej bogatej historii - Marvelem a - świadomie stawiającym na mitologiczny ahistoryzm - DC. I pochwalić je za ukazanie superherosów tak potężnymi (i groźnymi!), jak gdy świat był młody, a my nastoletni
, bo z perspektywy Jedermannów.
"Crisis on Infinite Earths" - poległem na tym. Widać wyrosłem z superbohaterskiej masówki, nawet jak to jej klasyka najklasyczniejsza.
"The Invisibles" i "PaxAmericana" (znów Morrison) - również zacząłem i odłożyłem, ale nie dlatego, że złe. Po prostu uznałem, że zasługują na lekturę w niejakim (no, mniejszym niż np. "Summa..."
) skupieniu, na które (po zakończeniu "Planetary") niezbyt mogłem sobie pozwolić.
* choć fani Morrisona, jak to fani Morrisona, szukają tam drugiego, a może i trzeciego z czwartym
, dna (przypominając w tym miłośników "Primerów", "Incepcji" i "Westworldów" z "Battlestarami..."):
http://funnybookbabylon.com/2008/09/17/requiem-for-a-sun-god-looking-back-on-all-star-superman/http://mountainofjudgment.blogspot.com/2008/09/all-star-superman-xs-and-os.htmlhttp://neilshyminsky.blogspot.com/2008/09/leo-quintum-is-lex-luthor.html