Zmęczyłem (tak, to właściwe słowo) tzw.
"Scecond Foundation Trilogy" autorstwa tercetu Benford, Bear, Brin dopisaną do wiadomego cyklu Asimova.
Z tego najbardziej wartościowy jest tom pierwszy autorstwa Benforda (pana z lewej na obrazku poniżej
). Pozostałe - choć wyszły spod pióra dość renomowanych autorów - są klasycznymi przgodówkami w standardzie +/- powieści
gwiezdnowojennych, natomiast Benford silił się na oryginalność, w efekcie czego wyprodukował powieść nierówną i nieco chaotyczną: przerobione fragmenty własnego starszego opowiadania, fragmenty sensacyjne w których matematyk Hari Seldon popisuje sie talentami godnymi Jamesa Bonda -
Term, czy wszyscy matematycy tak potrafią?
- i zwykłe dłużyzny przeplatają się z wątkiem głównym, który stanowią narodziny asimovowskiej psychohistorii. I jedno trzeba Benfordowi przyznać - ten wątek jest żywy, wciąga i czyni lekturę czasem nie we wszystkim straconym.
Autor bowiem całkiem sprytnie wywodzi wymyśloną (i chyba jednak niemożliwą) naukę od badań nam współczesnych (matematycznych, socjologicznych, historycznych, biologicznych)
* maksymalnie uprawdopodobniając i ją samą, i jej narodziny (po drodze dokładając jeszcze humanistycznym postmodernistom - tak, Benford nie kryje, że "imperialny" sztafaż robi mu tylko za kostium), a przy tym tworzy całkiem ciekawą (choć - jak wspomniałem - niespójną, widać ukłony w kierunku awanturniczej konwencji ostatnich powieści poprzednika) historię przygód - głównie intelektualnych, na zagrywki a'la 007 spuśćmy zasłonę łaskawego milczenia - niepospolitego umysłu, pozostającą, owszem, głęboko w cieniu "Głosu Pana" czy "Wydziedziczonych", ale mimo to - śmiem sądzić - wartą poznania w wolnej chwili
**.
(Aha: jest też wątek zerżnięty prawie na żywca - do ratowania wlaściwego ciała - "zdalnym", włącznie - w "Avatarze".)
Zabawne jest też to jak unosi się nad tym "Zagrożeniem Fundacji" (bo taki tytuł nosi powieść) duch Asimova, robiąc za duszącą zmorę
. Znaczy: bez Asimova nie byłoby ani psychohistorii, ani Seldona, ale też gdyby Benford nie musiał się naginać do asimovowskich konwencji rzecz byłaby znacznie lepsza, bo młodszy twórca pod wieloma względami góruje nad klasykiem, któremu dopisuje
. Co zresztą zauważył też hamerykański recenzent:
http://www.gregorybenford.com/rtf-freedman.phpps. Benford - jak wspominałem - zawodowy kosmolog i epigon clarke'owskiego stylu pisania,
wziął też sobie do serca uwagę Lema, że SF powinna znacznie bardziej uzględniać najnowsze odkrycia kosmologii, i napisał - o czym zresztą raz czy drugi wspominałem (a może nawet i znacznie więcej razy, po prawdzie zanudzałem Was chyba tym faktem na śmierć
) - cykl pod wdzięcznym tytułem "Centrum Galaktyki" (zupełnym przypadkiem
w/w centrum jest zresztą obiektem codziennej pracy badawczej Benforda); jak trochę odpocznę - czytadła, w przeciwieństwie do arcydzieł, na dłuższą metę b. męczą - wezmę się za powtórną lekturę wspomnianego "Centrum...", chcę sprawdzić czy po latach nadal będę skłonny rekomendować je Wam z czystym sumieniem...
(And one more thing: Benford, przez zachodnią krytykę SF jest postrzegany jako jeden z nie tylko najlepszych naukowo, ale i najmocniejszych literacko autorów fantastyki naukowej - zestawiają go tam pod tym drugim względem z Lemem, Le Guin, Delanym - fajno by było, gdyby osoba odpowiedzialna za dobór tłumaczy zajmujacych się jego powieściami to uwzlędniała, bo poki co Benforda tłumaczą ci sami ludzie co
konfekcję.)
* przy czym jednak ta benfordowa
scjentyficzna akuratność jest dość obosieczna - z jednej strony nadaje jego prozie walor popularyzatorski i posmak wysokiego prawdopodobieństwa, z drugiej jednak prawdopodobieństwo w tym stężeniu staje się nieprawdopodobieństwem
, słusznie bowiem zwracali krytycy uwagę, że myśl iż przyszłość zweryfikuje pozytywnie wszystkie współczesne teorie i hipotezy (przynajmniej te, z którymi sympatyzuje autor
) jest dość niedorzeczna...
** zwł, że poruszona tematyka jest jakby
znajoma: matematyzacja procesów społecznych, świadomość u zwierząt i ogólnie zoopsycholgia, AI, różnica między rozumem ludzkim, a maszynowym i szympansim, kwestia "rozum, a emocje", spór scjentyzm - irracjonalizm i ściślactwo - humanizm, trochę polityki; ogólnie wygląda to jakby facet nocami Lem.pl czytał