No. Zaś w oczekiwaniu na ów nowy kopernikański przewrót wrócę jeszcze do tematu sztuki - skąd mianowicie się ona ewolucji "przytrafiła"?(Tylko czy to aby na pewno było w tym wątku? a niech tam, nie chce mi się szukać) Czytałem bowiem ostatnio mądrą książkę i znalazłem akurat coś, co tu doskonale pasuje; a pasuje (mi) tym bardziej, że potwierdza poprzednie sugestie. Sprawa jest dwuaspektowa i trafiliśmy razem z Draco, twierdząc, że w ostatecznym rozrachunku chodzi o panienki, jak i trafiłem na osobności, że to jakiś skutek uboczny rozmaitych ewolucyjnych wyczynów.
W zasadzie to wypadałoby przytoczyć cały rozdział z rzeczonej książki, ale co mi się klawiatura zacina, to szczególnie zainteresowanych odsyłam do źródeł: D. M. Buss: Psychologia ewolucyjna GWP2001 s.429. Zaś tutaj tylko pokrótce owoż zrekapituluję.
Mamy więc dwa aspekty:
1.Hipoteza robienia kariery.
"Zgodnie z nią kultura jest wytworem seksualnej rywalizacji miedzy ludźmi (...) zwłaszcza mężczyźni zajmują się sztuką w celu przyciągnięcia wiekszej liczby kobiet." (Chodzi tu o strategie seksualne: mężczyźni preferują związki przelotne, zaś kobiety stałe - co wynika ze sposobu inwestowania w potomstwo (jest o tym we wcześniejszych rozdziałach)).
"Hipoteza robienia kariery tłumaczy kilka znanych faktów z dziejów kultury. Po pierwsze pozwala zrozumieć odmienne podejście mężczyzn i kobiet do twórczości. Meżczyźni stworzyli więcej dzieł sztuki niz kobiety, i ta prawidłowość utrzymuje się we wszystkich kulturac. Kobietom osiągnięcia kulturalne przynoszą znacznie mniej korzyści, ponieważ rzadko kiedy zależy im na przelotnych kontaktach seksualnych (...) starają się raczej zwrócić uwage jednego lub kilku mężczyzn upatrzonych jako kandydatów na stałych partnerów."
"Tłumaczy również, dlaczego dzieła sztuki wiążą sie z reguły z zasobnością i wysoką pozycją społeczną (...) Czyż może być lepszy dowód zamożności, niz wydawanie pieniędzy na przedmioty, które nie napychają żołądka ani nie chronią przed deszczem, ale wymagają zamożności, lat praktyki, umiejętności odczytywania tajemniczych tekstów, albo zażyłych kontaktów z elitą".
Hipoteza ta nie wszystko jednak tłumaczy. Nie tłumaczy zawartości dzieł sztuki, tzn. dlaczego jedne dzieła maja większe powodzenie niż inne. Nie tłumaczy również, "dlaczego niektórzy ludzie spędzają ogromną ilość czasu na samotnym rozkoszowaniu się [sztuką], choc bynajmniej się w ten sposób nie wybijają."
I tu przechodzimy do drugiego aspektu:
"(...) nie mamy do czynienia ze specjalnymi adaptacjami służącymi muzyce, sztukom plastycznym czy literaturze, lecz działaniem mechanizmów ukształtowanych w innych celach, pozwalającym ludziom czerpać przyjemność z kolorów, kształtów, dźwięków, opowieści (...) Tak jak środki farmakologiczne moga pobudzać nasze ośrodki przyjemności, tak dzieła sztuki mają zdolność pobudzania licznych mechanizmów psychicznych człowieka. (...) Ludzie nauczyli się, jak sztucznie pobudzać mechanizmy juz istniejące, tworząc dzieła sztuki naśladujące bodźce, na które dane mechanizmy zostały zgodnie ze swym pierwotnym przeznaczeniem wyczulone. (...) Zgodnie z ta hipotezą ludzie tworzą i odbieraja produkty kultury (...) nie dlatego że są one adaptacjami, lecz dlatego, że swoją formą i treścią pobudzają adaptcje, które ukształtowały się z zupełnie innych powodów."