No, to to do konia niepodobne...
A jaki jest koń...?
Sorry najmocniej, ale nie mam ochoty grzebać się w tamtych absolutnie niezrozumiałych literkach. Nie jestem przecież pracoholikiem, ani masochistą
Nie ma za co, jakoś nie jestem zaskoczony reakcją.

Tylko nie mów, że niezrozumiałe...hmm, aż tak się różnią?
Wracając do meritum: tych kronik pskowskich jest do licha i trochę. Czyli co najmniej trzy. Oto odpowiedni fragment z drugiej:
Czyli sprawa przesądzona, autentyk. Pytanie tylko, skąd one tam, żartownisie.
Brały opłatę za przejazd ?
To ja skończę swoją kronikę - set nieszczęść ustani. Trochę powtarzam, bo ta "czarna śmierć" już była, choć co ciekawe - opis zarazy kilka lat późniejszej, z 1360, znacznie sroższy. Niestety - nietypowych stworów brak.
7. Roku zaś 1334, dnia 23 kwietnia prosto na św. Wojciech wielki śnieg spadł w Polszcze, który gdy przez pięć dni na posianych rolach wysoko leżał, nad nadzieję strwożonych oraczów wielka tego roku z łaski Bożej zboża wszelakiego obfitość była. Drugiego roku potem 1335 moc wielka szarańczej prawie we żniwa ufcami przyszła, że gdy gęstymi gromadami leciała, słońca ludzie widzieć przed nią nie mogli, a gdy na ziemię padła, do puł goleni końskich na zbożu leżała, a stądże gdy zboże wszystko dojźrzałe wygryzła, głód wielki i drogość nastała.
8. Roku 1349 uspokoiwszy ziemie ruskie Kazimierz król z szcześliwego powodzenia podnioswszy się w pychę, rozkoszy tylko a lubości cielesnych patrzał i jawnie miłośnice w Opocznie, w Krzeczowie, we Czhowie sobie chował, z czego gdy był od Bodzęty biskupa krakowskiego z powinności napomniany, nic na to nie dbał, ale owszem gorszy był, bo poddane biskupie niezwykłymi podatkami i zaciągami trapił. Dali o tym znać polscy biskupi papieżowi, rozkazał, aby imieniem jego był napominany, na które gdyby nie dbał, aby był klęty. Nie kożdy się tego śmiał ważyć, ale Marcin Baryczka, wikary kościoła krakowskiego na zamku, gdy to z powinności swej uczynił, kazał go król Kazimierz w Wiśle utopić. Bodzęta biskup krakowski widząc być króla nieukaranego i zatwardziałego, wydał nań klątwę. Pan Bóg też pomstę swą pokazał nad nim, bo przez dwie lecie srogie powietrze morowe Polskę tak barzo splundrowało, że miasta i wsi bez ludzi puste stały. A bywać to, że quidquid delirant reges, plectuntur Achivi, ale i z nas kożdemu trzeba się czuć. Król potem, widząc kaźń słuszną na sobie Bożą, żądał rozgrzeszenia, które potem od Klemensa VI papieża otrzymał, a za pokutę wiele kościołów w Polszcze pobudował.
9. Roku Pańskiego 1353 gdy w marcu, w kwietniu i w maju zboża wszelakie i dni gorące tak barto się rozkochały, że już kłosy kwitnęły, uderzyły potem zimna srogie, a śnieg gwałtowny na dwa łokcie wzwyż spadł. Frasowity oracz Bogu to poruczał, a prace swej pożytku mało się spodziewał, ale Pan Bóg po onym śniegu żyznością niesłychaną Polskę opatrzyć raczył, ci lepak co śnieg z zboża zmiatali, żadnego pożytku nie wzięli. Iście się ci na Boga nie spuszczali.
10. Nie mniejsza domowa porażka drugiego roku 1360 była, gdy srogie powietrze przez sześć miesięcy Polskę plundrowało, że po wsiach i miasteczkach połowica prawie ludu była v wymarła, w Krakowie samym 20 000 ich obliczono.
11. Roku 1473 w Polszcze, w Prusiech wielka suchość panowała, tak iż Niemen rzekę bystrą u Bagnety na koniu brodem przejeżdżano, u Torunia także Wisłę i pieszki przechodzono. A zboża, jarzyny, lasy, na koniec i bory z wielkiej suszy poschły i wygorzały, ogniemm też miast wiele wygorzało.