A ja widzę sprzeczność, ale niech i inni się wypowiedzą
Kopie świadomości istot zmarłych uruchamiały się i w Uniwersalnym Automacie Naprawczym Terminusie i w duszy nieśmiertelnej żony naukowca wynalazcy i wreszcie jako tak zwane " czyste monady Leibniza" u "boga"- którym, pod którym i nad którym, sami też ponoć jesteśmy.
A Bóg jeden wie KTO to był, bo na pewno nie ich TO SAMO istnienie, które byłoby naturalnie przed śmiercią.
Bez przesądów- to po prostu drugi niezależny równoprawny z nami byt.
Harey też nie była kontynuacją istnienia tej biednej dziewczyny, która popełniła samobójstwo, choć była kontynuacją jej życia i kopią świadomości- można było jej wmówić, że to ona sama kiedyś żyła i uczyniła to co uczyniła a Kris to jej ukochany i odżyłe uczucia są trafnie ulokowane.
Malapycy Chałos - zbrodniarz ekonomiczny i wojenny siedział w zaświatach i śmiał się z tego co nieświadomi tytułowego problemu zakonnicy wyprawiali z niewinnymi ludżmi- jego doskonałymi kopiami wykonując na nich krwawe egzekucje w majestacie prawa.
Najśmieszniejsze to , że za każdym razem cierpiał za niego ktoś nowy, kolejny , niewinny, kogo przed chwilą zupełnie jeszcze nigdy nie było, a rzekoma własna przeszłość, grzech i odpowiedzialność zostały mu narzucone siłą w materialny sposób- właśnie tylko przez skopiowanie tamtego.
Gdyby nie Trurl pod groźbą wycelowanej rury lasernej nie wytłumaczył sędziom i oprawcom
Paradoxon Antinomicum czyli Labyrinthum Lemianum, ginęłyby niewinnie kolejne identyczne istoty odkupiające grzech śmiertelny kogoś, i co dziwniejsze nie mające wątpliwości , że są właśnie nim jedynym.
Zakon opanowawszy Teorię Duplikacji wierzył święcie, ze ściąga to właściwe Istnienie z zaświatów do odtworzonych i ożywionych jego ciał i niepokoi ciągle jednego i tego samego grzesznego ducha.
Tymczasem płaciły za to życiem kolejne niewinne nieistniejące wcześniej byty a oryginał- niedostępnie już nieistnieje w naszej rzeczywistości...
Ale tak podobny i mający jego ciało, pamieć i uważający się nawet za niego, może być tylko on, więc może coś takiego zachodziło i u Malapucego Chałosa i przypadku Harey, którą po pierwszym od samobójstwa zmartwychwstaniu najpierw wyeksmitowano na orbitę, a jak ponownie uparcie jak sukkub zmartwychwstała,już za jej zgodą zdezintegrowano do stanu samego, abstrakcyjnego potencjalnego wiecznego rysopisu atomowego. Krisowi pozostało oczekiwanie na Prawdę materialną, bo nadziei nie miał. Wierzył tylko, że nie skończył sie czas okrutnych cudów. Ciekawe co miał na myśli.
Więc może to były TE SAME istnienia, co wcześniej? Ich prawdziwe kontynuacje?
Prawda, że ciekawe?
Ma znaczenie, czy istnieje Ten sam, czy tylko Taki sam.
Cytat z Cyberiady Stanisława Lema:
- Stało się to wszystko lat temu dwieście dwadzieścia i pięć. Jak się łatwo domyślisz, grubo przed wybuchem wojny wielkolegarskiej, przed nędzowiem powszechnym, Malapucyusz Chałos, co niemiara teoretycznych rozpraw napłodziwszy, w których łżywe swe bajędy jadowicie rozplatał, zmarł, z samego siebie do końca zadowolony, owszem, wręcz swą osobą zachwycon, bo w testamencie wyjawił, iż nadziewa się być mianowanym “Ultymatywnym Benefaktorem Legaryi”. Więc gdy przyszło co do czego, nie było się już z kim prawować, komu rachunków przedstawiać, z kogo blachy pomału pasami drzeć. Ja wszelako, Wasza Obcość, odkrywszy Teorię Duplikacji, poty pisma Malapucyuszowe studiowałem, ażem z nich jego algorytmum wyekstrahował, a owo, włożone do maszynki zwanej Recreator Atomarius, wytwarza ex atomis oriundutn - gemellum tożsamościowego dowolnego, w danym zaś wypadku - Malapucego Chałosa. To my czynim i każdego wieczoru w tym loszku sąd nad onym sprawujem, a gdy go w grób wtrącim, nazajutrz od nowa mścimy się za lud nasz, i tak będzie po wieczność!!
Zgrozą ogarnięty, tak mu zaraz odpowiedziałem:
- Chybaście od rozumu całkiem daleko waszmoście odeszli, jeżeli mniemacie, iż ten oto obywatel, ducha maszynie winien, którego co wieczór, jak słyszę, na zimno walcujecie z atomów, ma odpowiadać, mniejsza o to, za jakie, czyny pewnego uczeńca, który trzy wieki temu zmarł całkiem!
A na to profesor:
- Więc kimże oto jest ten klęczyciel nosaty, skoro sam siebie Malapucyuszem Chałosem mianuje?... Jak się zwiesz, plejado szubrawna?
- Ma... Malapucy... Cha... łos, Wasza Bezwzględność... - wystękał nosacz.
- Wszelako to nie ten sam jest - rzekłem.
- Jak to nie ten sam?
- Iste, samżeś rzekł, mości profesorze, że ów nie żyje!
- Więc my go wskrzesilim!
- Innego, podobniaka, bliźniowca, ale nie tożsamościowatego!
- Udowodnij to wasze!
- Nie będę niczego dowodził - rzekłem na to - gdyż mam tu rurę lazerną w garści, a nadto wiem dobrze, moiściewy uczeni, że zaproszenie do tego dowodu nie lada czym grozi, albowiem nietożsamość tożsamościowej recreatio ex atomis indwidui modo algorytmico jest słynne Paradoxon Antinomicum, czyli Labyrinthum Lemianum, opisane w księgach tego filoroba, także Advocarus Laboratoris zwanego. Więc bez dowodów, ale pod lufą zaraz onego tu nosistę puszczajcie wolno i ani mi się ważcie do maltretancji bisowych przystąpić!!
- Dzięki, Wasza Wspaniałomyślność!! - zakrzyknął ów w kubraku malinowym, z klęczek powstając. - Tu ototrzepnął się po kieszeni wzdętej - mam ci nowe formuły i wzory, którymi poprawnie już i całkowicie można uraić Legarczyków; jest to sprzężenie, czyli połączenie tylne, a nie szeregowe, które mi się jeno wskutek omyłki wkradło trzysta lat temu w rachunki!! Zaraz lecę w życie tę wielką nowość wcielać!!
I, faktycznie, już się brał do klamki na oczach nas wszystkich, osłupiałych. Wówczas zdrętwiałą opuściłem dłoń i odwracając oczy rzekłem do profesora:
- Wycofuję postulała moje - czyń waść swą powinność...