Nie, no oczywiście sprawę uogólniłem. Jednostkowo sprawa jest bardziej skomplikowana, ale statystycznie to zdaje mi się, że w większości jest tak jak to opisałem.
Masz rację
jacekmw pisząc, że na co dzień ludzie się nad tym nie zastanawiają i dla tego ich ta perspektywa nie stresuje
Problem, tak mi się wydaje na podstawie obserwacji, pojawia się gdy śmierć zaczyna nam zaglądać w oczy a my nic racjonalnego nie możemy zrobić. Często sprawdza się wówczas porzekadło: "Jak trwoga to do Boga"

Można by rzec, iż jeśli nie ma już rady oraz nic do stracenia to czemu się nie pomodlić

Hmm, zaryzykuję stwierdzenie, za które niektórzy mogą mnie w swych duszach potępić

, iż obecnie żyje nam się na tyle wygodnie, że możemy sobie pozwolić na ateistyczne podejście.
Chyba najuczciwiej było by gdyby każdy miał po śmierci to co sobie zażyczył. Mój Bóg umożliwia takie rozwiązanie, gdyż jest elastyczny

Może też dać lody

choć oczywiście nie jest to priorytetem.
Ogólnie wydaje mi się, że wiara w Boga bardzo pomaga w życiu - wzmacnia wewnętrznie nas samych. Chyba z nim więcej rzeczy jest dla nas możliwe. Bóg nie musi być absolutem (choć dla mnie jest nim także), ale może być kimś w rodzaju opiekuna. Tak jak my opiekujemy się np. chomikami

Poza tym co to w zasadzie jest śmierć? Co to jest życie? Co my o tym wiemy? Myślę, że o jednym jak i o drugim wiemy stosunkowo niewiele. Jak powstaje świadomość? W którym trymestrze? A kiedy już jesteśmy martwi? Po ilu minutach od ustania akcji serca ma nas opuścić świadomość? Jak dla mnie to sporo tu niewiadomych, ale mi właśnie się właśnie , że świat zawsze zatacza kręgi i nigdy się nie zatrzymuje. Jest nieskończony. Jest wieczny. Fizycznie ulega zmianom ale w istocie rzeczy nadal jest światem.
Zaryzykuję jeszcze większe "potępienie"

i ośmielę się postawić tezę, że sporej części ateistów wierzący są potrzebni aby właśnie mówić o Bogu i nieco ich w jakimś sensie uspokajać.
Rany, ale się rozpisałem. Jeszcze znowu wywołam burzę w szklance wody. Mam nadzieję, że mi wybaczycie me zdanie i nie będziecie się na mnie złościć. W końcu to stwierdzenie zaledwie 1/6000000000 ludzkości
