1
DyLEMaty / Odp: kłopoty z globalnym ociepleniem
« dnia: Dzisiaj o 01:52:44 am »
Ale skąd w ogóle tak konfrontacyjna optyka (my-oni; kto pierwszy pęknie - czyli kurs na zderzenie)?
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Niech se drą mordy ale nie utrudniając innym życia.
Respekt i szacun dla Twego dziadka. Ecce homo.
Nie sądzę, że robił coś złego, zabijając najeźdców na pęczki.
Nie rozumiem, dlaczego zabijanie uzbrojonego przeciwnika w walce miałoby być czymś złym, albo świadczyć o patologicznych skłonnościach. Zapewne radykalny pacyfista mógłby przeprowadzić takie utożsamienie, ale praktyczny skutek takiej filozofii to bezkarni bandyci strzelający "na ostro" do policji uzbrojonej w gaz pieprzowy. Dla ludzi pokolenia Twojego dziadka taki problem nie istniał. Był obowiązek i trzeba było go wykonać, jakkolwiek przykry by nie był, i własne życie też położyć na szali.
Tu chodzi raczej o to, po której stronie sporu o źródło zła opowiadał się Lem. Zasadniczo są dwa stanowiska:
1) optymistyczne (Wolniewicz i Okołowski powidzieliby "meliorystyczne"), zakorzenione w Oświeceniu i wyrażające się w przekonaniu, że człowiek jest z natury dobry, acz zepsuty przez czynniki incydentalne, takie jak historia, niesprawiedliwe stosunki społeczne, nieprawidłowe wychowanie itp. Innymi słowy, człowiek to "szlachetny dzikus" zdegenerowany przez cywilizację, i jeśli nad tą cywilizacją popracować i odpowiednio ją zmienić, to i człowiek nie będzie czynił zła.
2) pesymistyczne, wedle którego człowiek po prostu rodzi się ze skłonnością do zła, skłonność ta jest nieusuwalnym elementem jego natury, i można jedynie próbować ograniczać możliwości manifestowania się zła, ale nie da się go usunąć ze świata.
Według mnie Lem zdecydowanie stał na stanowisku 2). Ale trzeba tu zastrzec, że 2) nie oznacza, że człowiek jest predestynowany do czynienia tylko zła, tzn. zły z natury. W większości przypadków może czynić (i czyni) także dobro. Skłonność do zła jednak zawsze pozostanie, bo taka jest ludzka natura.
Lem, jak wiadomo, nie tylko przewidział ingerencję technologii w ciało człowieka, ale i uważał to za coś nieuchronnego. Inwazja technologii w ludzkie ciało oznacza możliwość zmiany natury człowieka (np. poprzez zmianę uposażenia genetycznego). W "Powrocie z gwiazd" mamy np. betryzację. Ale zdaje się, że Lem był co najmniej sceptyczny w stosunku do takiego typu rozwiązania, i to nie ze względu na ewentualne techniczne trudności w wykonaniu zadania, ale raczej ze względu na cenę - wraz ze skłonnością do zła zginie człowiek taki, jakim go znamy. Akurat ten wątek twórczości Lema jest mi mniej znany, więc może ktoś mógłby skomentować i ewentualnie wyprowadzić mnie z błędu...
Wg mnie należałoby jeszcze dodać, że zło - na poziomie jednostkowym - jest poniekąd następstwem głupoty. Co najmniej jest z nią związane. Często wynika z ignorancji, niewiedzy.
Zwłaszcza że dobry jest wyjątkowy. Gorzej gdy tego nie wie (i dla niego i dla ofiar).
Jestem dziś (w przededniu pełni?) w wyjątkowo podłym nastroju, więc gotowem zgodzić się z moim Suworowem i z Twoimi startrekowymi co do pożałowania godnej natury Ohydka...
zostanę zdemaskowany
Dopóki mamy dość żywności, ciepła i samic, dopóty stać nas na dobroć i współczucie. Ale gdy tylko natura i los stawiają sprawę na ostrzu noża – jeden ma przeżyć, drugi zdechnąć – bez wahania wpijamy się pożółkłymi kłami w gardło sąsiada, brata, matki.
(ibid.)
Już zaczynając od tych tytułów dla idiotów w stylu "mógł powstać w laboratorium" - znaczy to dokładnie tyle co "mógł nie powstać w laboratorium".
Wszystko to, jako argumenty, można sobie o wiadomy kant potłuc.
A patrząc na kolejne doniesienia o samym wirusie - wygląda na to, że zabawa dopiero się zaczyna...
Palma bije zasadniczo.
- Lem twierdził, że ludzie rodzą się ze skłonnością do zła - czyli rodzą się z gotowym wzorcem tego co jest, a co nie jest wartościowane pozytywnie/ negatywnie w danej kulturze? I Lem tak twierdził?
- Lem popierał kościół w stanowczy sposób
Prof. Okołowski:
...A druga teza Lema, no to bym ją tutaj nazwał jakimś pandeterminizmem, albo można powiedzieć: tychizmem, od "Tyche" - słowa greckiego, oznaczającego "los"...
Właśnie przyszło mi do głowy: czy nazwisko Ijona nie stanowi przypadkiem jakiejś aluzji do imienia bogini, greckiej odpowiedniczki Fortuny?
"właściwie powinien się był zwać Cichy, ale notariusz seplenił"...
cieszy wredną duszę amatora, że przyłapał profesjonalistę na lapsusie.
Wydaje mi się, że już gdzieś to przerabialiśmy...hm
Owszem, Piotr.
W sumie to trochę nieładnie, że się nie przywitałem w stosownym wątku, ale też i nie miałem pomysłu.
Mądrość etapu była taka, że beka z Rosji hehe. Potem był następny etap że nie mamy szans.