Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Hammerhead

Strony: [1]
1
DyLEMaty / Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« dnia: Października 30, 2005, 11:12:26 pm »
Witam Forumowiczów!

Na początku "wazelina" To jedno z niewielu rzeczowych i niechamskich forów w necie.
Fantastyką interesuje sie we wszelkim aspekcie od bardzo, bardzo dawna (z racji wieku :)) i z chęcią wypowiem sie w temcie dobrych i mniej dobrych filmów.

"Diuna" Lyncha, powszechnie wiadomo kosztowała kupę forsy, dekoracje i efekty specjalne są takie sobie, ale szczerze mówiąc jak na rok produkcji trzeba pochylić przed nimi czoła.Co razi mnie osobiście w "Diunie". Początek zapowiada się całkiem nieźle, ale w filmie widać moment kiedy Lynchowi przykręcono kurek z pieniążkami i drugi rzecz, jaką było ograniczenie długości filmu, który mógł byc wyświetlany w kinach. Dlatego można odnieść wrażenie, że początek jest rozciąnięty do granic możliwości, zaś końcówka wygląda jak dokręcony teledysk. "Diuna" w wersji serialowej to zupełnie inna historia -> to koprodukcja kilku państw, z góry nie miała wielkiego budżetu. Widać to szczególnie przy scenach na pustyniach Arrakis, gdzie dwie-trzy pierwsze wydny są z piasku, a reszta to namalowane tło. Kostiumy i wnętrza, są zrobione bardzo ciekawie i co da sie zauważyć wzorowane bardziej na grach z serii "Diuna" niż filmie Lyncha. Ja obejrzałem "Diunę" jednym ciągiem (trochę ponad 6h filmu) i potem "Diunę" Lyncha. Mnie bardziej podoba się serialowa -> jest bardziej rozbudowana, przedstawia więcej rzeczy, a efekty specjalne jak się spojrzy trzeźwym okiem ile na to poszło kasy (jak niewiele) okazują sie dobre. Ta wersja wg mnie dokładniej odpowiada książce i więcej rzeczy wyjaśnia.Bo chyba każdy się zgodzi, że na milionach wydanych na efekty specjalne nie da sie zbudować filmu legendy. Tu pewnie narażam się wielu, ale dokrętkowe epizody z GW to pokaz efektów specjalnych i w zasadzie tyle, sama fabuła trzyma się kupy i reszty części i w zasadzie tyle. Po prostu współczesne kino ma tendencje do pokazywania (w większości przypadków) masy efektów specjalnych i prostej, nieskomplikowanej fabuły, którą średnio-kumata gospodyni domowa rozszyfruje i obejrzy film do końca. Zauważcie jak ewaluował z biegiem czasu "Obcy". Od części pierwszej, gdzie jest raptem kilka scen gdzie go widać, mrocznej scenografii do "Obcego 2", gdzie widać go/je już wyraźniej. "Obcy 3", odbiega trochę od schematu poprzednich części (wylęgnięcie się obcego z psa, itp), ale już widać że powolutku historia się kończy czego efektem jest "Obcy 4", gdzie widzimy naszych milusińskich w całej krasie.O "Obcym kontra Predator" to nie ma sie chyba co wypowiadać, bo fabuła jaka jest każdy wie. To chyba nowy gatunek filmów powstaje, jaki są filmy na podstawie gier: "AvP", "Tomb Rider" , "Resident Evil" czy ostanio produkcja jaką jest "Doom", na "Doom" pójdę z chęcią, w końcu człowiek się wychował na tej grze :) rewelacja na pewno nie będzie pod względem fabuły, ale kto wie.

Każdy film ma swoje lepsze i gorsze momenty pod względem fabuły i efektów. Prostym przykładem jest "Wojna Światów", fabuła w kilku miejscach kuleje poważnie (autostrada z tłumem ludzi i spokojnie jadący Cruise czy alternator w jego wozie), ale samo przedstawienie obcych w formie istot nie majacych zdublowanych narządów a potrojone jest niezłe, scena w piwinicy też potrafi zachwycić. A końcówka wiadomo, złe obce zaatakowały USA i musiał zginąć, jak nie od dzielnej armii to od bakterii :)

Co do filmu "Kula" jest niezły, ale pod wyjątkiem, że ktoś czytał książkę Crichtona, ten kto nie czytał obejrzy, ale albo nie załapie o co chodziło, albo błędnie załapie.

"Equlibirium" jest dla mnie świetnym filmem, pięknie pokazane społeczeństwo gdzie syn z chęcią wkopie ojca, "wielki brat" czycha i wie o wszystkim. Film dobry i konsekwentny. A sceny walki są ciekawie oddane.

"Pitch Black" to jest tez rewelacja, choć "Kroniki Riddica" to już lekko trąca kichą, to "Pitch Black" jest świtny. Konsekwentna fabuła, niezłe efekty i ciekawość samego pomysłu. Oglądając ten film któryś raz z kolei z braciszkiem łapaliśmy potwory na stop-klatkach żeby je lepiej obejrzeć.

"Matrix" pierwsza część to rewelacyjny film, konsekwentny, dobrze zmontowany, ciekawy. A 2 i 3 część to już pokaz efektów specjalnych, pięknych oczywiście, ale nie potrafiących zamazać lichego scenariusza. Takie sztywne dokrętki z góry ustawione, na to że ludzie pójdą do kin i obejrzą.

"Planeta małp" mnie się bardziej podoba wersja niedawna, od tej sprzed hoho i trochę lat. Może dlatego, że popełniłem błąd i obejrzałem najpierw tę "współczesną" a potem klasykę.

"Łowca androidów" - klasyka i tyle.

"Piąty element" ma w sobie coś co powoduje że ten film chce sie obejrzeć za jakiś czas jeszcze raz - może to Milla Jovovich:), ale sam film jest całkiem niezły

Strony: [1]