4
« dnia: Marca 10, 2025, 10:39:39 pm »
Kim był Alan Greenspan, to ja doskonale pamiętam, bo studiowałem ekonomię, gdy jeszcze szefował FED i na wykładzie z finansów co pilniejsi zastanawiali się, czy gdy kichnął, to stopy* pójdą w górę, w dół, czy też pozostaną w tym samym miejscu.
Zaś trylogię "Illuminatus!" Shea i Willsona mam, znam i bardzo sobie cenię (może pora odświeżyć zresztą), podobnie zresztą jak i bliską jej księgę "Principia Discordia".
W każdym razie dzięki za obie opinie, bynajmniej nie zniechęciliście mnie - podejmę próbę zmierzenia się z tą materią, chociażby właśnie dlatego, że w dyskusji objawili się ww. dżentelmeni. Mam nadzieję, że mnie przy okazji - jak to ładnie zostało ujęte - nie "popieprzy libertarianizmem", bo tzw. wolnościowców omijam szerokim łukiem (być może zresztą dlatego, że najczęściej jest to wolność od rozumu).
Anyway, kończę OT, zanim mnie założyciel wątku zgniecie boldami.
*procentowe, rzecz jasna.