Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 854 855 [856] 857 858 ... 1100
12826
DyLEMaty / Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« dnia: Marca 09, 2010, 08:41:02 pm »
Chociaz Oscary nie sa wyznacznikiem dobrych filmow (a nawet wrecz przeciwnie) to a propos: Avatar i Dystrykt 9 walcza o miano najlepszego filmu.

Nie wywalczyły... Cóż.. Cameron przegrał z ex-żoną:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1002996-avatar-pobity-przez-saperow.html
http://film.interia.pl/raport/oscary-2010/wiadomosci/news/oscary-avatar-wielkim-przegranym,1448720,6 800

(Konopka - kuzyn detektywa? ;) - też przepadł.)

12827
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Marca 09, 2010, 06:58:31 pm »
Ergo -  rozmnażanie jest w odwrotnym stosunku do miłości erotycznej.

Jak tak dalej pójdzie to albo tak się będziemy kochać, że wyginiemy, albo ewolucja nam ten erotyzm skasuje ;).

ps. a'propos Rosjan i ludów pokrewnych ;)... przeczytałem dzisiaj, a raczej przerzuciłem ten ukraiński komiks inspirowany "Piknikiem..." Strugackich, co to był chyba na Forum wspominany (nosi toto wdzięczny tytuł "Suka"); arcydzieło to oczywiście nie jest (jak większość tworów zależnych), ale jest znacznie lepszy niż się spodziewałem tzn. można przeczytać w wolnej chwili, np. w pociągu czy na ustępie... ;); powiedziałbym, że na tle osadzanych w cudzych "światach" podobnych tworów zza Oceanu jest to wręcz majstersztyk.

12828
Prezentacje maturalne / Re: Matura 2010 - pytanie
« dnia: Marca 09, 2010, 06:51:05 pm »
Papaw, zamiast zadawać kuriozalne pytania postudiuj wątki z Forum, które mają oznaczenie [M] lub Matura (ew. Matura-) w tytule.

I wróć do dyskusji troche lepiej przygotowany merytorycznie, wtedy będzie łatwiej Ci pomóc.

12829
DyLEMaty / Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 07, 2010, 12:51:54 pm »
Te dwie ostatnie są niesamowite, bo pod lekko sensacyjnym lukrem okazują się niepokoić i drążyć.

Taak. "Żuk..." jest świetny. To zderzenie swojskości z Obcością, i - w finalnej części - sielanka, w której już czujemy kiełkujacy dramat. Doskonale napisany. No i to podstawowe pytanie: czy wszelka moralność nie jest aby bardziej wyrafinowaną i samozakłamaną wersją tzw. "moralności Kalego"? Bo jeśli wolno było Kammererowi, to czemu nie Abałkinowi...

Wierszyk "Ptaki, zwierzaki...", do dziś chodzi mi po głowie. Jest w nim klimat całej powieści, ale jakby w miniaturze.

A znów "Miliard...", to jest - poza fabularnym konceptem, podobnym trochę do tego ze "Śledztwa" - pytanie (b. lemowskie zresztą) o powinności geniusza wobec ludzkości i o to, czy warto poświęcać wszystko dla dokonania kolejnych odkryć.

(Przy czym w świecie utworu postawione tak pytanie jest jednak bardziej dwuznaczne, niz w świecie nam znanym, bo - czego Autorzy chyba nie zauważyli - powieściowy mechanizm utrudniajacy życie geniuszom, równie dobrze może być życzliwym, w intencji, zabezpieczeniem  utrudniającym ludzkości zrobienie krzywdy sobie lub Wszechświatowi; trochę podobnym do zabezpieczenia Wiadomości z "Głosu Pana". Co - w porównaniu do realnego świata - cokolwiek wypacza perspektywę.)

12830
Prezentacje maturalne / Re: matura - lektury
« dnia: Marca 07, 2010, 12:49:39 pm »
"Summa...", oczywiście. "Solaris" jakby mniej pasuje.

Naturalną ramą fabularną byłby wczesny "Obłok Magellana" (uwaga: sam Lem go - z perspektywy czasu - nie lubił) i późnie "Fiasko", bo to jest w sumie ten sam temat, ale w jakże różnych wydaniach.

A co po drodze? "Kongres futurologiczny" (z tym, że nie jest to wizja całkiem serio), "Powrót z gwiazd", "Pirx", "Cyberiada" (z tym, że mniej sama fabuła, a bardziej jej tło), "Pokój na Ziemi". ("Dzienniki gwiazdowe" i "Wizja lokalna" też mogą być, jeśli uznamy sprawy pozaziemskie za alegorię do spraw ziemskich).

Ogólnie chodzi o to (na co już na Forum uwagę zwracano), że poziom optymizmu Lema falował, przy czym obiegowo uważa się, że "Lem wczesny" to optymista, a "Lem późny" to pesymista.

Aha: jeśli interesuje Cię przyszłość ewolucji Rozumu wg Lema, to polecam "Summę...", "Cyberiadę" i - może nawet przede wszystkim - "GOLEMa XIV"; jeśłi przyszłość Człowieka - wszystkie pozostałe w/w.

To tak w skrócie.

12831
Hyde Park / Re: Konkret
« dnia: Marca 07, 2010, 12:23:39 pm »
Moim zdaniem - nie. Takie rzeczy nie istniały, nie istnieją i (zapewne) istnieć nigdy nie będą.

Zakładając zatem, że czytał Pan powieść graficzną (czyli komiks, ale zawsze lepiej brzmi ;)) "Strażnicy" (tyt. oryg. "Watchmen") Alana Moore'a (o którym - z uwzględnieniem różnicy klas pomiędzy autorami, i gatunkami - mawia się słusznie, że uczynił dla komiksu superbohaterskiego to samo, co Lem dla SF), rozumiem, że uważa Pan postępowanie występującego tam Ozymandiasza (że nie wspomnę już o tym co Doktor Manhattan zrobił Rorschachowi) za w pełni usprawiedliwione. No bo skoro etyczność czynu zależy tylko od kontekstu...

(Jeśli Pan nie czytał: ogólnie chodziło tam o spowodowanie masowej śmierci niewinnych połączone z oszustwem na globalną skalę, a wszystko w imię wyższego dobra.)

12832
Hyde Park / Re: Fotokawiarnia pod zardzewiałym robotem
« dnia: Marca 04, 2010, 09:57:37 pm »
Myślałem prostodusznie, że to aluzja do zboczonego ślimaka Strugackich, a tu... fiasko ;).

12833
DyLEMaty / Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 04, 2010, 09:49:51 pm »
Najniebardziej mi nie pasuje ta woda z sokiem ;) . Propaganda ;) .

I to jaka. Człowiek komunizmu miał być niepijący i wogóle nad- (o czym Kajtoch pisze).

Ale wzięli sobie bracia S. godny odwet za te propagandowe służby każąc - w "Ślimaku..." bohaterom drugoplanowym zalewać się kefirem aż miło.

A Pirx też myślał, że ma monetę w spodniach...

Pewnie Pirxa też Priwałow oszkapił, tłumacząc się pokrętnie, że to w ramach eksperymentu. Nie dziwota, że potem tego Priwałowa milicja ścigała.

12834
Prezentacje maturalne / Re: [M] komizykozm językowy w utworach Lema
« dnia: Marca 04, 2010, 12:01:18 am »
dla Q. Nie chce się rozpisywać o wszystkich zabiegach, bo chyba braknie 15minut :)

15 minut? Czyli prezentacja, jak rozumiem? Za moich czasów to się elaboraty pisało... ::)

12835
DyLEMaty / Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 03, 2010, 11:53:52 pm »
Proszę, oto on ;):

"Postanowiłem napić się wody, złożyłem gazetę i wstałem. Z miedziaków babki pozostał mi w kieszeni tylko piątak. Przepiję go - pomyślałem i poprosiłem o szklankę wody z sokiem. Za kopiejkę, którą mi wydano, kupiłem w sąsiednim kiosku pudełko zapałek. Nie miałem już nic więcej do roboty w centrum miasta. Ruszyłem więc przed siebie, skręciwszy w niezbyt szeroką ulicę pomiędzy sklepem nr 2 a jadłodajnią nr 11.
Przechodniów prawie tu nie było. /.../ Niebawem ulica kończyła się u nadrzecznej skarpy. Posiedziałem trochę na skarpie, napawając się pięknym widokiem, a później przeszedłem na drugą stronę ulicy i powędrowałem z powrotem. /.../
Znalazłszy się na placu, zatrzymałem się przed kioskiem z wodą sodową. Pamiętając dobrze, że drobne już wydałem i że muszę rozmienić banknot, miałem już w pogotowiu czarujący uśmiech (sprzedawczynie wody sodowej nie cierpią rozmieniania banknotów), gdy nagle odkryłem w kieszeni dżinsów pięciokopiejkówkę. Zdziwiłem się i ucieszyłem zarazem, bardziej jednak to drugie. Napiłem się wody z sokiem, otrzymałem mokrą kopiejkę reszty, wymieniłem ze sprzedawczynią kilka uwag o pogodzie, po czym udałem się do domu z mocnym postanowieniem, aby prędzej skończyć z CP oraz OT i przystąpić do racjonalistyczno-dialektycznych wyjaśnień. Kopiejkę wsunąłem do kieszeni i stwierdziłem przy tym, że mam w niej jeszcze jedną piątkę. Wyjąłem monetę i obejrzałem. Była trochę wilgotna, miała wyryty napis “5 kopiejek 1961", a cyfra “6" była nieco wyszczerbiona. Być może to drobne zdarzenie z pięciokopiejkówką nie zwróciłoby nawet mojej uwagi, gdyby nie nagłe, trwające przez ułamek sekundy i znane mi już wrażenie, że stoję na środku ulicy i jednocześnie siedzę na kanapie, wpatrując się tępym wzrokiem w wieszak. I podobnie jak przedtem wrażenie to zniknęło, gdy potrząsnąłem głową.
Szedłem jeszcze chwilę wolnym krokiem, z roztargnieniem podrzucając i łapiąc pięciokopiejkówkę (za każdym razem spadała mi na dłoń reszką) i usiłowałem się skupić. Potem spostrzegłem sklep gastronomiczny, do którego niedawno ratowałem się ucieczką przed malcami, i wszedłem do środka. Trzymając piątkę w dwóch palcach skierowałem się wprost do stoiska, gdzie sprzedawano soki oraz wodę sodową i bez najmniejszej przyjemności wypiłem szklankę wody czystej. Następnie ściskając w garści resztę odszedłem na bok i sprawdziłem zawartość kieszeni.
Był to właśnie ten przypadek, kiedy szok psychiczny nie następuje. Raczej zdziwiłbym się, gdybym w kieszeni nie znalazł monety. Ale była tam, wilgotna, z roku 1961, z niewielką szczerbą na cyfrze “6". Ktoś mnie trącił pytając, czy śpię. Okazuje się, że stałem w kolejce do kasy. Odpowiedziałem, że nie śpię i wybiłem czek na trzy pudełka zapałek. Stojąc w kolejce po zapałki, stwierdziłem, że piątka dalej spoczywa w mojej kieszeni. Byłem absolutnie spokojny. Wziąłem zapałki i wyszedłszy ze sklepu na plac, przystąpiłem do eksperymentowania.
Eksperyment zajął mi około godziny. W ciągu tego czasu okrążyłem dziesięć razy plac, napęczniałem od wody, pudełek zapałek oraz gazet, zawarłem znajomość ze wszystkimi sprzedawcami i sprzedawczyniami, a także wyciągnąłem kilka interesujących wniosków. Pięciokopiejkówka wraca pod warunkiem, że się nią płaci. Jeżeli ją rzucić, upuścić, zgubić, zostanie tam, gdzie upadła. Powraca do kieszeni w momencie, gdy reszta przechodzi z rąk sprzedawcy do rąk nabywcy. Jeżeli trzymać przy tym rękę w jednej kieszeni, zjawia się w drugiej. W kieszeni zamkniętej na zamek błyskawiczny nie zjawia się nigdy. Jeżeli wsadzić ręce do obu kieszeni i resztę odbierać łokciem, pięciokopiejkówka może się zjawić w dowolnej części garderoby (ja, na przykład, znalazłem jaw bucie). Zniknięcie piątki z tacki na ladzie odbywa się niepostrzeżenie - gubi się ona natychmiast pośród innych miedziaków i w momencie przechodzenia do kieszeni nie powoduje żadnego ruchu na tacce.
Mieliśmy zatem do czynienia z tak zwaną pięciokopiejkówka nierozmienną w procesie jej funkcjonowania. Fakt nierozmienności sam w sobie niezbyt mnie interesował. Wyobraźnię moją szokowała przede wszystkim możliwość przemieszczania się ciała materialnego poza przestrzenią. Natomiast było dla mnie rzeczą niewątpliwą, że tajemnicze przejście pięciokopiejkówki od sprzedawcy do nabywcy jest niczym innym, jak szczególnym przypadkiem transportu zero, dobrze znanego miłośnikom literatury fantastycznonaukowej również pod nazwą: hiperprzejście, regularny skok, fenomen Tarantogi... Zatem otwierały się przede mną fascynujące perspektywy.
Nie miałem przy sobie żadnych przyrządów. Zwykły laboratoryjny termometr mógłby tu być bardzo przydatny, ale i jego nie miałem. Musiałem ograniczyć się do czysto wizualnych subiektywnych obserwacji. Rozpoczynając ostatnie okrążenie placu, postawiłem sobie następujące zadanie: “Położyć pięciokopiejkówkę obok tacki i starać się w miarę możności przeszkodzić sprzedawcy w zmieszaniu jej z innymi monetami przed wydaniem reszty; prześledzić wizualnie proces przemieszczania się pięciokopiejkówki w przestrzeni, próbując równocześnie określić przynajmniej jakościowo zmianę temperatury powietrza w pobliżu przypuszczalnej trajektorii ruchu". Niestety, eksperyment został przerwany na samym początku."


(Zwracam uwagę na wytłuszczone nazwisko.)

12836
Prezentacje maturalne / Re: [M] komizykozm językowy w utworach Lema
« dnia: Marca 03, 2010, 07:49:01 pm »
Trochę się nie zrozumieliśmy. O użytych zabiegach pisz jak najbardziej.

12837
DyLEMaty / Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 03, 2010, 07:32:49 pm »
a tu próbka ich talentu do generowania pozaziemskiej niezwykłości wrzuconej w ziemskie realia:

     "Poprzedniego dnia wieczorem stoimy sobie z nim w przechowalni. Wystarczy zrzucić Kombinezony i można iść w miasto, zajrzeć do "Barge" i wypić coś stosownego dla wzmocnienia duszy i ciała. Ja stoję ot, tak sobie, podpieram ścianę, swoje zrobiłem i już trzymam w pogotowiu papierosa, palić mi się chce wściekle - od dwóch godzin nie miałem papierosa w ustach. A on jakoś nie może rozstać się ze swoimi skarbami. Załadował jeden sejf, zamknął, opieczętował, teraz załadowuje drugi: zdejmuje z transportera "pustaki", ogląda każdy ze wszystkich stron (a ciężkie są ścierwa jak wielkie nieszczęście, każdy waży sześć i pół kilo) i starannie ustawia na półkach.
     Okropnie długo już wojuje z tymi "pustakami" i moim skromnym zdaniem bez żadnego pożytku dla ludzkości. Na jego miejscu ja bym już dawno olał sprawę i za te same pieniądze zająłbym się czymś innym. Chociaż z drugiej strony, jeśli się zastanowić, taki "pustak" rzeczywiście jest niezmiernie zagadkowy, i można powiedzieć - szemrany. Ile to ja się ich nadźwigałem, a wszystko jedno, za każdym razem jak je  zobaczę, od nowa nie mogę się nadziwić. Dwie miedziane okrągłe płytki wielkości spodeczka, grube na pięć milimetrów, odległość między płytkami czterysta milimetrów, i oprócz tej odległości niczego między płytkami nie ma. Można tam wsadzić rękę, można i głowę, jeżeli kompletnie zgłupiałeś ze zdziwienia - pustka, pustka, powietrze. Pomimo to coś miedzy nimi oczywiście być musi, siła jakaś, tak ja to rozumiem, ponieważ ani ścisnąć tych płytek, ani rozerwać  nikomu się jeszcze nie udało.
     No chłopaki, trudno opisać coś podobnego komuś, kto tego nie widział. Jakoś to zbyt proste, szczególnie jeśli się dobrze przyjrzeć i uwierzyć wreszcie własnym oczom. To zupełnie tak samo, jakby komuś opisywać szklankę, albo nie daj Boże kieliszek - tylko palcami wodzisz i klniesz w poczuciu absolutnej bezsilności. Dobra, zakładamy, żeście wszystko zrozumieli, a jeżeli  ktoś nie zrozumiał, niech weźmie "Biuletyn" naszego instytutu - w każdym numerze znajdzie artykuły o "pustakach" z fotografiami...
     Jednym słowem Kirył już prawie od roku wojuje z tymi "pustakami". Jestem u niego od samego początku i skarz mnie Bóg, jeżeli rozumiem, czego on się  po nich spodziewa, zresztą, jeśli mam być szczery, nadmiernie nie wysilam swego umysłu. Niech najpierw on sam zrozumie, niech sam rozwiąże tę łamigłówkę, a wtedy, być może, posłucham, co będzie miał do powiedzenia. Na razie natomiast jasne jest dla mnie jedno - Kirył musi za wszelką cenę chociaż jednego "pustaka" wypatroszyć, nadgryźć kwasami, zgnieść pod prasą, stopić w piecu. I wtedy wszystko stanie się dla niego jasne, zdobędzie sławę i chwałę, a cała światowa nauka zapłacze z zachwytu rzewnymi łzami. Ale chwilowo, o ile się orientuję, do tego bardzo jeszcze daleko."

"Piknik na skraju drogi"

tak zaś wygląda groteska wg braci S.:

"Podniosłem słuchawkę.
     - Halo...
     - Kto mówi? - zapytał metaliczny głos kobiecy.
     - A o kogo pani chodzi?
     - Czy to Chatnakurnóż?
     - Co?
     - Pytam, czy to chatka na kurzych nóżkach, tak czy nie? Kto mówi?
     - Tak. Chatka. O kogo pani chodzi?
     - Do diabła - rzekł głos kobiecy. - Proszę przyjąć telefonogram.
     - Proszę bardzo.
     - Niech pan pisze.
     - Chwileczkę. Wezmę tylko ołówek i papier.
     - Do diabła - zabrzmiało znów w słuchawce. Przyniosłem notes i automatyczny ołówek.
     - Słucham panią.
     - Telefonogram numer dwieście sześć. Obywatelka Naina Kijewna Horynycz...
     - Nie tak prędko... Kijewna... Co dalej?
     - “Niniejszym... prosimy... o przybycie w dniu dzisiejszym... dwudziestego siódmego lipca... bieżącego roku... o północy... na doroczny zlot republikański..." Napisał pan?
     - Tak.
     - “Pierwsze spotkanie... odbędzie się... na Łysej Górze. Stroje wieczorowe. Środki lokomocji... na własny koszt. Podpis... szef kancelarii... Cha... Em... Wij".
     - Kto?
     - Wij! Cha Em Wij.
     - Nie rozumiem.
     - Wij! Chronos Monadowicz! Nie zna pan szefa kancelarii?
     - Nie znam - powiedziałem. - Niech pani przeliteruje.
     - Do diabła! Dobrze, literuję: Wilkołak, Inkub, Jaga... Napisał pan?"

"Poniedziałek zaczyna się w sobotę"



* Muszę przyznać, że bardzo lubię tą "swojskość", która jest zresztą dla literatury rosyjskiej, nie tylko fantastycznej, b. typowa. Zresztą nie tylko dla rosyjskiej - odnajduję ją też w "Dzienniku północnym" zafascynowanego Rosją M. Wilka. (I nie tylko dla literatury - vide wstawki w "Solaris" Tarkowskiego.)

12838
DyLEMaty / Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 03, 2010, 01:47:40 pm »
Przeglądając założone przez siebie wątki poświęcone czołowym autorom SF, uświadomiłem sobie, że pominąłem jednego ważnego autora (z tym, że jednego autora w dwóch osobach - taki funkcjonujący prototyp lemowych Dubeltów i startrekowych Binarów ;D).

A zatem - bracia (Arkadij i Borys) Strugaccy. Twórcy przez Lema cenieni, z Lemem (głównie za Zachodzie) porównywani, do Lema nawiązujący i podobnie jak Lem skazani na podejmowanie prób przechytrzenia cenzury. Twórcy, mający (ponownie: jak Lem) o tyle dobrze, że mogący na starcie nawiązać do chlubnych tradycji rodzimej literatury fantastycznej (w ich wypadku M. Bułhakowa, A. Tołstoja, także I. Jefremowa), a nie - jak Zachodniacy - do pulpowych pisemek p. Gernsbacka.

Twórcy, których dewizą było (wg. słów Borysa): "Pisz o tym, o czym masz dobre pojęcia, albo o tym o czym nikt nie ma pojęcia". Cenieni za "Piknik na skraju drogi", przez masową publiczność lubiani za wykreowany przez siebie "Wszechświat Południa" (zwany tak od dającej mu początek powieści "Południe, XXII wiek"), w którym osadzona jest akcja ich tak znanych utworów jak "Trudno być bogiem" (okazali się tu prekursorami LeGuin, Roddenberry'ego czy Zajdla) i trylogia o Maksymie Kammererze (z niepokojącym "Żukiem w mrowisku" na czele). Autorzy równie dobrze czujący się w klimatach klasycznej, poważnej SF ("Piknik...", sam Lem zazdrościł im tego utworu!), social fiction ("Trudno...", "Przenicowany świat"), uszlachetnionej space opery (większość utworów "południowych"), lemowskich "kryminałów" ("Miliard lat przed końcem świata" nawiązujący do "Śledztwa" czy "Kataru") jak i bułhakowowskich (kontrowersyjnie przyjęci "Niedoskonali") czy kafkowskich ("Ślimak na zboczu").

Do swojej dewizy stosowali się b. wiernie. Z jednej strony bowiem opisywali cuda pozaziemskich, czy futurystycznych technologii tak wykraczających poza stan współczesnej wiedzy, że nie da się ich egzaminować pod kątem zgodności z ustaleniami XXwiecznej (teraz już XXIwiecznej) Nauki, z drugiej zaś nasączający swe utwory atmosferą rosyjskiej swojskości (podmiejskie dacze, kwas chlebowy, rosyjska wylewność - wszystko to w ich utworach przetrwało do XXII wieku)*.

Macie ochotę podyskutować ze mną o ich twórczości?

ps. oto - na zachętę - Strugaccy w wydaniu "politycznym":

    "- Szpieg... - powtórzył Kiun. - Tak, oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód szpiega jest łatwy i intratny. Nasz orzeł, szlachetny don Reba, pragnie nade wszystko poznać, co myślą i mówią poddani króla. Chciałbym być szpiegiem. Zwykłym informatorem w tawernie "Szara Radość". Jakież to piękne, godne szacunku! O szóstej wieczorem wchodzę do piwiarni i siadam przy swoim stoliku. Właściciel w podskokach niesie mi pierwszy kufel. Mogę pić, ile wlezie, za piwo płaci don Reba, a raczej nikt nie płaci. Siedzę, popijam i słucham. Od czasu do czasu udaję, że notuję rozmowy, a przestraszony ludek bieży ku mnie, oferując mi przyjaźń i sakiewkę. W ich oczach dostrzegam tylko to, co chcę - psie oddanie, pełen szacunku strach i zachwycającą bezsilną nienawiść. Mogę bezkarnie obmacywać dziewczęta i ściskać żony na oczach ich mężów, chłopów jak dęby, a oni będą tylko służalczo chichotać... Cóż za wspaniała filozofia, prawda? Usłyszałem to z ust piętnastoletniego chłopaka, studenta Szkoły Patriotycznej...
     - l coś mu na to powiedział? - spytał z ciekawością Rumata.
     - A cóż mogłem powiedzieć? l tak nic by nie zrozumiał. Wspomniałem tylko, że ludzie Wagi Koła pochwyciwszy informatora rozpruwają mu brzuch i sypią pierze do wnętrzności... A pijani żołnierze pakują go do worka i topią w wychodku. Jest to święta prawda, ale on mi nie uwierzył. Odparł, że nie uczyli się o tym w szkole. Wyjąłem wówczas papier i zapisałem naszą rozmowę. Było mi to potrzebne do mojej książki, a ten biedaczysko sądził, że piszę donos i zsiusiał się ze strachu..."

"Trudno być bogiem"

12839
Prezentacje maturalne / Re: [M] komizykozm językowy w utworach Lema
« dnia: Marca 03, 2010, 11:27:27 am »
Zasadniczo wyjaśnienie dlaczego coś nas śmieszy jest na chwilę obecną niewykonalne, więc skupiłbym się raczej na wyliczaniu przykładów tegoż komizmu z dodaniem środków zastosowanych dla śmiechu wywołania (czyli wspomnianych przez maźka skojarzeń, czyli neologizmów, czyli gier słów i innych zabaw językiem - np. celowego stosowania "feudalnego" czy baśniowego słownictwa do rzeczywistości technologicznej).

Polecam Ci zresztą zapoznanie się z pracą "Gry w języku, literaturze i kulturze" pod redakcją pań Ewy Jędrzejko Urszuli Żydek-Bednarczuk a konkretnie z zamieszczonym w niej tekstem "Gra w science fiction. O językowych środkach komicznych i ich funkcji w Cyberiadzie Stanisława Lema" dr Krystyny Warchał. Oraz z tym tekstem: http://www.tygodnik.com.pl/apokryf/17/jarzebski.html

ps. natomiast największym - dla mnie - źródłem lemowskiego komizmu była "Wizja lokalna", czytajac ją po raz pierwszy zwijałem się ze śmiechu w miejscu publicznym, może więc i parę cytatów z "Wizji.." byś uwzględnił?

12840
Hyde Park / Re: Życie astronautów to nie jest bajka...
« dnia: Marca 03, 2010, 11:11:30 am »
Opisanie, mniey lub bardziey udane, codziennych trudów w próżni bytowania (+ fajne obrazki):
http://odkrywcy.pl/gid,12020086,title,Smiertelna-proznia,galeriazdjecie.html

Strony: 1 ... 854 855 [856] 857 858 ... 1100