Przeglądając założone przez siebie wątki poświęcone czołowym autorom SF, uświadomiłem sobie, że pominąłem jednego ważnego autora (z tym, że jednego autora w dwóch osobach - taki funkcjonujący prototyp lemowych Dubeltów i startrekowych Binarów
).
A zatem - bracia (Arkadij i Borys) Strugaccy. Twórcy przez Lema cenieni, z Lemem (głównie za Zachodzie) porównywani, do Lema nawiązujący i podobnie jak Lem skazani na podejmowanie prób przechytrzenia cenzury. Twórcy, mający (ponownie: jak Lem) o tyle dobrze, że mogący na starcie nawiązać do chlubnych tradycji rodzimej literatury fantastycznej (w ich wypadku M. Bułhakowa, A. Tołstoja, także I. Jefremowa), a nie - jak Zachodniacy - do pulpowych pisemek p. Gernsbacka.
Twórcy, których dewizą było (wg. słów Borysa): "Pisz o tym, o czym masz dobre pojęcia, albo o tym o czym nikt nie ma pojęcia". Cenieni za "Piknik na skraju drogi", przez masową publiczność lubiani za wykreowany przez siebie "Wszechświat Południa" (zwany tak od dającej mu początek powieści "Południe, XXII wiek"), w którym osadzona jest akcja ich tak znanych utworów jak "Trudno być bogiem" (okazali się tu prekursorami LeGuin, Roddenberry'ego czy Zajdla) i trylogia o Maksymie Kammererze (z niepokojącym "Żukiem w mrowisku" na czele). Autorzy równie dobrze czujący się w klimatach klasycznej, poważnej SF ("Piknik...", sam Lem zazdrościł im tego utworu!), social fiction ("Trudno...", "Przenicowany świat"), uszlachetnionej space opery (większość utworów "południowych"), lemowskich "kryminałów" ("Miliard lat przed końcem świata" nawiązujący do "Śledztwa" czy "Kataru") jak i bułhakowowskich (kontrowersyjnie przyjęci "Niedoskonali") czy kafkowskich ("Ślimak na zboczu").
Do swojej dewizy stosowali się b. wiernie. Z jednej strony bowiem opisywali cuda pozaziemskich, czy futurystycznych technologii tak wykraczających poza stan współczesnej wiedzy, że nie da się ich egzaminować pod kątem zgodności z ustaleniami XXwiecznej (teraz już XXIwiecznej) Nauki, z drugiej zaś nasączający swe utwory atmosferą rosyjskiej swojskości (podmiejskie dacze, kwas chlebowy, rosyjska wylewność - wszystko to w ich utworach przetrwało do XXII wieku)
*.
Macie ochotę podyskutować ze mną o ich twórczości?
ps. oto - na zachętę - Strugaccy w wydaniu "politycznym":
"- Szpieg... - powtórzył Kiun. - Tak, oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód szpiega jest łatwy i intratny. Nasz orzeł, szlachetny don Reba, pragnie nade wszystko poznać, co myślą i mówią poddani króla. Chciałbym być szpiegiem. Zwykłym informatorem w tawernie "Szara Radość". Jakież to piękne, godne szacunku! O szóstej wieczorem wchodzę do piwiarni i siadam przy swoim stoliku. Właściciel w podskokach niesie mi pierwszy kufel. Mogę pić, ile wlezie, za piwo płaci don Reba, a raczej nikt nie płaci. Siedzę, popijam i słucham. Od czasu do czasu udaję, że notuję rozmowy, a przestraszony ludek bieży ku mnie, oferując mi przyjaźń i sakiewkę. W ich oczach dostrzegam tylko to, co chcę - psie oddanie, pełen szacunku strach i zachwycającą bezsilną nienawiść. Mogę bezkarnie obmacywać dziewczęta i ściskać żony na oczach ich mężów, chłopów jak dęby, a oni będą tylko służalczo chichotać... Cóż za wspaniała filozofia, prawda? Usłyszałem to z ust piętnastoletniego chłopaka, studenta Szkoły Patriotycznej...
- l coś mu na to powiedział? - spytał z ciekawością Rumata.
- A cóż mogłem powiedzieć? l tak nic by nie zrozumiał. Wspomniałem tylko, że ludzie Wagi Koła pochwyciwszy informatora rozpruwają mu brzuch i sypią pierze do wnętrzności... A pijani żołnierze pakują go do worka i topią w wychodku. Jest to święta prawda, ale on mi nie uwierzył. Odparł, że nie uczyli się o tym w szkole. Wyjąłem wówczas papier i zapisałem naszą rozmowę. Było mi to potrzebne do mojej książki, a ten biedaczysko sądził, że piszę donos i zsiusiał się ze strachu...""Trudno być bogiem"