Komputerowe symulacje przeróżnych ewolucji pokazują, że eugenika nie jest optymalna. Przez eugenikę rozumiem tutaj takie zewnętrzne sterowanie doborem, by cechy uznane za wartościowe miały większą szansę pojawienia się (by statystycznie więcej potomstwa mieli posiadacze cech dobrych). Taki dobór bardzo szybko intensyfikuje poszukiwanie optymalnego zbioru cech, ale też ostro zawęża dziedzinę poszukiwań. Kilkanaście(-dziesiąt) generacji takiej selekcji i "optymalne" pokolenie wymiera przy niewielkiej zmianie środowiska.
W bioewolucji można znaleźć przypadki takiego zabrnięcia w ślepy zaułek. Okazuje się, że na w ewolucyjnej skali czasu, opłacalny jest kompromis między intensyfikacją i dywersyfikacją poszukiwań. Innymi słowy, bez pozostawienia potencjału do zmian i adaptacji (a tym jest de facto selekcja eugeniczna) nie ma mowy o długotrwałym sukcesie ewolucyjnym.
To tyle o eugenice XIX i XX wiecznej. Dziś mając taką wiedzę można by pokusić się o osłabienie postulatów np. by promować tylko cechy wybitnie najlepsze i piętnować te zdecydowanie i niewątpliwie najgorsze. Tylko nie mam pojęcia co oznaczają te słowa w przeniesieniu na konkretny przypadek naszego gatunku - chyba nikt nie zamierza "promocji" i "piętnowania" wprowadzać w życie po hitlerowsku... Zresztą już "słabsza" metoda zewnętrznie narzucanej kontroli urodzeń jest moim zdaniem niedopuszczalna ("Sex wars" się kłania, oby ludzkość znalazła jakiś sposób, by nie musieć takich metod używać).
Ale do lemowskiej autoewolucji jestem przekonany. Widzę to po prostu bardziej jako środek techniczny, który pozostawia dobór naturalny sobie, a tylko z chirurgiczną precyzją steruje genomem człowieka.
Fakty są jednak takie, że pytanie o przydatność cech jest rzadko kiedy rozsztrzygalne. Bo gdyby można było wyłączyć tendencję do alkoholizmu, to tutaj chyba wszystkie grupy interesu (jednostka, rodzina, ..., całe społeczeństwo) zyskałyby na tym. Ale po pierwsze, ile jest takich cech jednoznacznie dobrych lub jednoznacznie złych? I po drugie, ważniejsze, czy da się wyłączyć tę jedną tylko cechę z pozostawieniem całej reszty nienaruszonej? Obecny stan wiedzy raczej temu przeczy. Mam wrażenie, że łatwiej będzie "wynaleźć" nowe, prostsze i bardziej przejrzyste podstawy życia, w które uda nam się "przenieść" niż majstrować precyzyjnie przy genomie.