Jeśli Pani czuje się urażona, że używamy terminu Akademia Lemologiczna, to proszę nas upomnieć; nikt z nas nie uzurpuje sobie tytułu lemologa, proszę zwrócić uwagę że nikt nigdy się tak nie nazwał. Nazwę Akademii można zawsze zmienić. Ponadto jest to tylko półżartobliwa inicjatywa, a nie jakaś zorganizowana akcja.
Choć nie ukrywam, że gdyby Wydawnictwo Literackie podarowałoby nam 10 kompletów Lema zobowiązując do stworzenia na tej podstawie półprofesjonalnego omówienia jego twórczości pod hasłem "Lem oczami młodych 21 wieku", to śmignęlibyśmy to w półtorej roku torami jak najbardziej oficjalnymi.
Prędzej jednakże uwierzę w tezy von Danikena.
Także sama nazwa akademii była dyskutowana w odpowiednim temacie i jej aktualna nazwa została wybrana raczej głównie ze względu na elegancką zwięzłość.
Nikt z nas nie pisał prac naukowych nt. Lema. Jesteśmy w większości ścisłowcami. Przyzna Pani jednak, że liczba polskich forów internetowych założonych i z wysiłkiem prowadzonych przez ludzi mających na koncie prace naukowe nt. Lema jest niepokojąco mniejsza od jedności. Stąd też przyszedł nam głupawy pomysł, by niedostatki lekturowe nadrabiać entuzjazmem; śmiem twierdzić że nie załugujemy na krytykę.
Byłoby bowiem absurdem gdyby w kraju, w którym stan oświaty jest taki, jak u nas, piętnowano grupy ludzi którzy z własnej inicjatywy i dla przyjemności starają się czegokolwiek nauczyć.
Profilaktycznie unikamy pozowania na jakiekolwiek autorytety; dlatego też w stosunku do wszystkich osób mogących nas czegoś nauczyć łatwo nam przyjąć postawę usłużnego zaciekawienia. Pani, jak mniemam, do owych się zalicza. Jest mi zatem miło niezmiernie powitać Panią tutaj; proszę przyjąć zapewnienie że jakiekolwiek apozytywne treści, jakie mogą się tu pojawić są tyleż nieintencjonalne co żadkie, albowiem jesteśmy osobami wybitnie pokojowymi.
Pozdrawiam Serdecznie.