W temat wszedłem dosyć późno, więc odnoszenie się do poszczególnych postów pozbawione jest sensu. Przedstawię więc w skrócie jak zapatruję się na sprawę granicy rozwoju technologii.
Na wstępie uważam za stosowna doprecyzować, ze będę mówił o granicy rozwoju technologii, a nie o granicy technicznych rozwiązań, gdyż te zasadniczo można płodzić w nieskończoność (wszak nikt nikomu golarki na korbkę, albo latarki na ogniwa słoneczne. konstruować nie zabroni).
1. Czy istnieje granica rozwoju technologii?
Wszystko zależy od tego jaką koncepcję rzeczywistości przyjmiemy. Jeśli założymy, iż otaczający nas świat jest jednorodny pod względem rządzących nim praw i że istnieje ograniczona ilość tych praw, wówczas rozwój technologii jako zależny od skończonej ilości czynników, będzie musiał mieć kres.
2. Czy rozwój technologii jest za szybki?
Aby odpowiedzieć na to pytanie należałoby się zastanowić nad skutkami tego rozwoju. Każde nowe rozwiązanie poza korzyściami niesie oczywiście także nowe problemy. W tej sytuacji wymierną odpowiedź mógłby dać bilans zysków i strat. Osobiście odnoszę wrażenie, ze bilans taki wyjdzie zdecydowanie na plus, biorąc pod uwagę chociażby przeciętną długość życia, która w krajach rozwiniętych wciąż wzrasta (oczywiście to pobieżne do bólu). Jeśli bilans jest dodatni o zbyt szybkim rozwoju oczywiście nie ma mowy.
3. Czy granicą rozwoju będzie wyczerpanie możliwości, czy potrzeb?
Na to pytanie po prostu nie można udzielić sensownej odpowiedzi, a jedynie gdybać (futurolodzy nie są w stanie przewidzieć jak będzie wyglądał świat za 50 lat), a gdybać możemy również o zagładzie cywilizacji w skutek autodestrukcji, katastrofy kosmicznej, czy najazdu Marsjan i to też będzie koniec rozwoju technologii.
I to (parafrazując jednego z niezbyt bystrych bohaterów filmowych) wszystko co na ten temat chciałem powiedzieć