Nie przejmuj się... Któryś (
jeślimniepamięć...) Noblista wspominał, że gdy był na pierwszym roku dokonywał wciąż (nie on jeden, koledzy też) nowych odkryć, by grzebnąwszy w literaturze (albo i w podręcznikach) każdorazowo stwierdzać, że jednak ktoś na to wcześniej (czasem i przed wiekami) wpadł. (Przewertowałem co miałem w podręcznej biblioteczce Feynmana, Ledermana, Gamowa, Hawkinga, Penrose'a; a nawet Watsona i "Głos Pana" z "Topolnym..."
nawszelki, ale nie namierzyłem źródła tej anegdoty.) Więc to rzecz normalna, a po odkryciach na własny użytek może się przecież trafić w końcu
prawdziwe, czyli pierwsze, na które nikt przedtem... Czego i Tobie życzę

.