Nie, to nie da się do tego sprowadzić. Nawet nie o to chodzi, że Bóg jest przyczyną szczególną, więc nazwanie go ogólnie "przyczyną", o ile poprawne, niesie mniej informacji, niż nazwanie go Bogiem, a więc bytem, który może wszystko i działa świadomie "bo tak chce" a nie jest przyczyną w rozumieniu fizyki, czyli elementem łańcucha przyczynowo-skutkowego, który zadziać musi się zgodnie z prawami natury. Przede wszystkim przeniesienie przyczyny poza granice tego Wszechświata niczego nie zmienia, tak jak przyjęcie tezy o panspermii niczego nie zmienia w pytaniu o powstanie życia.
Do tego - a dlaczego "z dużym naciskiem na być może"? Wszystko co się dzieje ma jakąś przyczynę. Teza ta jest dobrze udowodniona i nie wydaje mi się, żeby któryś fizyk twierdził, że są rzeczy dziejące się bez przyczyny. Odróżniając "samorzutność" od "bez przyczyny". Są rzeczy, które dzieją się samorzutnie i przypadkowo, jak rozpad atomów - ale dzieją się tak z tej przyczyny, że konstrukcja atomów jest taka, a nie inna. Nie znam żadnej sensownej, naukowej próby określenia (poza Wszechświatem bez początku wiecznie pulsującym), co miałoby być przyczyną fizyczną Wszechświata, jaki naturalny proces miałby stać za jego powstaniem. Dlaczego więc z naciskiem na "być może", skoro powstanie Wszechświata bez przyczyny (jakiejkolwiek, naturalnej czy boskiej) byłoby jedynym znanym nauce przypadkiem, kiedy coś powstało bez przyczyny?