Istotnie. Takie sztuczne indywidualizowanie kwestii czyniłoby wszelkie statystyki populacji bezwartościowymi. A stwierdzenie, że, dajmy na to, więcej mężczyzn niż kobiet czyta/lubi SF, jest faktem (statystycznym), zaś jej przyczyn należy dochodzić indywidualnie po czym znowu przeprowadzić statystyki przyczyn. Dzięki temu na żadnym kroku nie popełnia się błędu takiego, że przypisuje się jednostce preferencje całej grupy, a analiza jest niepozbawiona wartości.
Przykładowo, można z łatwością dowieść, że większość oglądających sporty zespołowe w telewizji to mężczyźni (statystyka), że jest to dla nich substytut uczestniczenia w tych sportach samemu lub mają sentyment z dzieciństwa, kiedy to sami byli wybitnymi zawodnikami (w lidze podwórkowej każdy jest wybitny.). Nie oznacza to bynajmniej, że nie istnieje mężczyzna który nie lubi oglądać sportu lub kobieta, która lubi.
Wracając do książek, z przeprowadzonego ostatnio przeze mnie rozeznania okazało się że we 'w miarę reprezentatywnej' grupie kobiet 80% wcale nie czyta, zaś z 20% czytających trzy czwarte wybierają książki obyczajowe, thrillery lub romanse. Po SF sięga jedna dziesiąta.
Oczywiście, aby nie być posądzonym o seksizm, śpieszę dodać, że z mężczyzn współczesnych także ze 70% nic nie czyta. Z kolei ci, którzy czytają sięgają jednakże po SF częściej.