Wydaje mi sie, ze tunele czasoprzestrzenne sa jedyna forma podrozowania w universum, ktora spelnialaby swoja role. Mysle, ze zupelnym przezytkiem (choc nie znamy alternatywy) sa wszystkie silniki, jakkolwiek by doskonale nie byly. Coz to za sens wyslac wyprawe zalogowa w stanie zahibernowanym (fajnie to wyglada w Niezwyciezonym i Alienie)? Przeciez dotarcie gdziekolwiek zajelo by pokolenia czasu. Mozna sobie wystrzeliwac rozne Cassini i Voyagery, bo daje sie z nimi nawiazac jakakolwiek interakcje, ale tak naprawde w skali kosmicznej, to wszystkie nasze silnikowe wyprawy, to wieksze lub mniejsze podskoki w kosmos i takimi pozostana, jesli nie zgodzimy sie na podrozowanie Bog wie jak dlugo.
Czas przestalby plynac, faktycznie, gdyby udalo sie rozpedzic pojazd do predkosci swiatla, ale wiadomo, ze masy do takiej predkosci rozpedzic nie mozna. Wiec chyba mosty Einsteina-Rosena pozostaja jedyna, hipotetyczna alternatywa.
Ciekawe sa faktycznie implikacje czasowe takich ewentualnych podrozy i chyba tylko w ten sposob mozna rozpatrywac ewentualne konsekwencje "podrozy w czasie". Jesli takim tunelem wyskoczylibysmy w drugi koniec galaktyki, to poniekad w przeszlosc, bo widzielibysmy Ziemie w stanie, jaki byl kiedys. Podrozowalibysmy szybciej, niz informacja z Ziemi dotarlaby do nas, szybciej niz czas. Ale odzywa sie fizyka kwantowa i cala masa probabilistycznych implikacji z takim zjawiskiem zwiazana. Czy funkcje falowe redukuja sie szybciej, niz taki czas? A tak naprawde, to na obecnym poziomie kontrolowania CERNowskiego zjawiska, to pozostaje tylko spytac jak zagiac czasoprzestrzen w kontrolowany sposob tak, zeby moc przeniesc sie tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie wyniesie? Poza tym jest napisane w artykule, ze to malenkie czarne dziury sie tworza i materia sie zapada, wiec watpie, by dalo sie przeniesc cokolwiek (a juz na pewno nie zywego) w srodowisku o tak gigantycznej grawitacji.