maziek,
to też nie ma znaczenia w ww. sprawie.
Nex,
Sąd nie zajmuje się tym, co by być mogło, gdyby to lub owo. Sąd ocenia tylko co jest/było. Pomijam już mieszanie napojów, jak np. zestawianie razem jako paralelnych sytuacji podchodzących pod rozmaite i niezależne przepisy.
Poza tym nie bardzo rozumiem te wszystkie wycieczki do "pieniacza" itp. Sądu nie interesuje, czy ktoś jest pieniaczem, w co wierzy ani jaki nosi rozmiar butów. Rozpatruje tylko, jak jego skarga ma się do przepisów. Dalej, odnoszę wrażenie, że zapominacie albo nie wiecie, że to skarga kasacyjna, a nie zwykła rozprawa. SN nie orzeka o winie lub niewinności, a tylko sprawdza, czy w trakcie procesu nie doszło do uchybień. A uchybieniem może być nie sama treść wyroku, ale tylko jego uzasadnienie.
I co do meritum.
Art. 36.
Pacjent przebywający w podmiocie leczniczym wykonującym działalność leczniczą w
rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne w rozumieniu przepisów o
działalności leczniczej ma prawo do opieki duszpasterskiej.
Art. 37.
W sytuacji pogorszenia się stanu zdrowia lub zagrożenia życia podmiot, o którym mowa w art. 33 ust. 1, jest
obowiązany umożliwić pacjentowi kontakt z duchownym jego wyznania.
Przepisy mówią o prawach pacjenta, nie o prawach duchownych. "Prawo do" sprowadza się do tego, że jak chcę, to mogę. "prawo do" przewiduje inicjatywę po stronie tego, komu to prawo przysługuje. Jeżeli pacjent nie wyrazi takiej woli wprost, to nie ma żadnych podstaw prawnych, by duchowny go tykał.
I jeszcze w kwestii pieniędzy
Art. 38.
Podmiot leczniczy ponosi koszty realizacji praw pacjenta, o których mowa w
art. 36 i 37, chyba że przepisy odrębne stanowią inaczej