Przemogałem się z powodu, że T. powiedział że p. P.
Jest dobra, cokolwiek zbereźna. Coś jak Ubik względem reszty s-f, inna przestrzeń. Lepsza IMO od Morfiny. Morfina jak dla mnie to jakoś pod koniec rozlazła się w szwach i nie wiadomo, o co w zasadzie chodziło.
Nawiasem mówiąc kończę właśnie zebrane Himilsbacha i to są wszystko opowiadania, które w ogóle nie mają zakończenia w sensie jakiegoś wniosku, który się nasuwa po przeczytaniu, do niczego nie prowadzą. Tzn. nie wiadomo osochozi. Właśnie jakoś tak (dla mnie) Morfina się skończyła. Nie wiem na ile to prawda, że Himilsbach nadużywał, ale jego proza wygląda, jakby nie zdążył nigdy zakończyć opowiadania przed utratą wątku, a na drugi dzień dopisywał jedno zdanie lewą ręką na odwal, bo sam nie pamiętał, o co w gruncie rzeczy chodziło.