Badań nie trza, wystarczy przepatrzeć statystyki na naszym podwórku.
Ja jednak twierdzę, że badań trza zawsze, bo
na oko to już jedni tacy chcieli ustrój szczęśliwości budować (co, pierwszy przyznasz, im nie wyszło). Nazwa
inżynieria społeczna jednak zobowiązuje. Jak już ją stosować (co postulujesz), to po inżyniersku właśnie, bazując na precyzyjnych danych, a nie
na czuja.
Zresztą, żeby z dystansem, żeby bez emocji, zamiast na Europę popatrzmy na Chiny. Panował tam kult przodków, ale nie wszystkie z tamtejszych tradycyjnych religii (będących religiami w trochę innym sensie niż do niedawna dominująca w Europie) obiecywały jakieś formy zaświatowej nieśmiertelności (doktryna reinkarnacji nie zakłada przecie ciągłości osobowości/wspomnień), oficjalny - sprowadzony z Zachodu - ateizm jeszcze wszystkie te wierzenia solidnie stłamsił (choć teraz trend się ponoć odwraca
*), aborcja była wprost wymuszana, a przyrost naturalny trudno im było latami opanować (teraz sprawy się skomplikowały - bo najpierw
ostro spadł - polityka jednego dziecka i wynikła liczebna przewaga mężczyzn się zemściła - i już kryzys wieszczono, potem
trochę ruszył, ale z poluzowaniem polityki demograficznej, nie z rosnącą religijnością, jest to wiązane).
*
https://sinosphere.blogs.nytimes.com/2015/07/01/a-problem-of-religion-and-polling-in-china/Jak mi przekonująco rozpiszesz co tam zachodziło (i dalej zachodzi), uwzględniając wszystkie istotne czynniki (nie musisz z głowy, może Gugla co recenzowanego podpowie
), to posłucham z uwagą Twoich diagnoz dla naszego zakątka globu
.