Autor Wątek: jak to jest z tymi cząstkami?  (Przeczytany 66146 razy)

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #15 dnia: Stycznia 05, 2009, 09:25:02 pm »
Dzieki piekne. Z na czym polega zjawisko kwantyfikacji energii wiedzialem, bo lekcje odrabiam i ksiazki czytuje (o ile nie probuja udowodnic zalozen matematycznie). Zastanowila mnie po prostu konkretna wartosc hipotetycznej czastki i sie zastanawialem skad mu sie to wzielo, nie ukrywam, ze o "chronomie" dowiedzialem sie dzisiaj od Was. Zrozumiec to sie pewnie da (analogizujac do odpowiedniego modelu), ale mowic nie za bardzo, masz racje, bo mowic o czasie w sposob stricte temporalny sie nie da. Zawsze jego uplyw jest miara zmiany w przestrzeni.
Kiedys Aniel-a wspomniala (troche mnie to rozlozylo na lopatki) o jakis badaniach, w ktorych wykryto, ze podejmujemy akcje zanim mozg zdaza wyslac impuls o jej podjeciu.
A co pogladow wielu fizykow, chetnie bym poczytal o tym w watku pt. "Deterministyczna rzeznia" :)

Tensor

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 3
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #16 dnia: Stycznia 05, 2009, 09:32:22 pm »
Adx, czym się zajmujesz na co dzień? Te posty są ciekawe. Masz plusa.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #17 dnia: Stycznia 05, 2009, 09:51:05 pm »
Kiedys Aniel-a wspomniala (troche mnie to rozlozylo na lopatki) o jakis badaniach, w ktorych wykryto, ze podejmujemy akcje zanim mozg zdaza wyslac impuls o jej podjeciu.
Poczytaj.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #18 dnia: Stycznia 05, 2009, 11:10:52 pm »
Jako polonistka z krwi i kości zastosowałam do wzorów technikę wspinaczkową, zwaną "śmiałe obejście trudnego miejsca" ;) Ale wydaje mi się, że część słowno-muzyczną rozumiem.


A propos czasu: tak sobie myślę, że jeżeli czas i przestrzeń są jednym "bytem" -> "czasoprzestrzenią", to czas powinien mieć takie same właściwości jak przestrzeń. Pamiętam ze szkoły, że nie ma czegoś takiego, jak najmniejszy kawałek przestrzeni, ergo: czas też powinien być ciągły...

A propos wywodu o "wróżkach" - adx, o ile generalnie przekonuje mnie Twój wywód, że możliwe dla danego elektronu jest w końcu odwiedzenie każdego miejsca w skończonym wszechświecie (choć Hoko ma rację, że w jednostce czasu, a nie sekundzie), to nie oznacza to chyba, że WSZYSTKO jest możliwe. Bo jeżeli coś jest absolutnie niezgodne z prawami fizyki, to nie powinno wystąpić nigdzie. To, że niektórzy mówią o mnie "wiedźma", to żaden dowód ;)

A propos mózgu: to, co pisałam nie miało dowodzić przekroczenia prędkości światła, jeno "podejmowania przez nas decyzji" albo w podświadomości, albo zupełnie "poza" mózgiem, czyli np. w rdzeniu...

A propos, które mi się skojarzyło:
Maziek, nie pisałeś kiedyś o takim doświadczeniu, które było potwierdzeniem dla telekinezy -> to znaczy, że jeden bliźniaczy kwant/foton/elektron zmieniał stan analogicznie do drugiego i równocześnie z nim, niezależnie od tego, w którym miejscu wszechświata się znajdują. Pamiętam, że miało to dowodzić możliwości przekroczenia prędkości światła...

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #19 dnia: Stycznia 05, 2009, 11:32:03 pm »
O telekinezie to raczej nie pisałem, może Draco... hm ;D. Tak, to jest zjawisko splątania. Z tym, że to nie łamie mechaniki kwantowej. Jest wiele zjawisk, które przekraczają prędkość światła. Chodzi o to, że nie można szybciej przekazać informacji od prędkości światła światła, a nie, że nie można się poruszać szybciej niż światło. Jeśli dwie cząstki są w stanie splątania i oddalą się na dowolna odległość, to mierząc (określając) stan jednej z nich dowiadujesz się automatycznie o stanie drugiej, choćby rozstały się na początku Wszechświata i obecnie były od siebie o 30 mld lat świetlnych. Jednak nie możesz w ten sposób przekazać żadnej informacji, ponieważ nie wiesz uprzednio, w jakim stanie będzie cząstka, którą zmierzysz.

Po prawdzie ostatnio zaproponowano przekaz oparty o cząstki splątane, i nawet jak czytałem to wydało mi się, że zrozumiałem, ale z pamięci nie powiem.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #20 dnia: Stycznia 06, 2009, 02:28:08 am »
Po prawdzie ostatnio zaproponowano przekaz oparty o cząstki splątane

Bawiła się tym konceptem SF już dawno temu (oczywiście szczegółów sprytnie nie doprecyzowując), i zwało się toto ansible, a Ursula LeGuin to wymyśliła.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

adx

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 17
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #21 dnia: Stycznia 06, 2009, 04:43:25 am »
OK, po kolei.
Na razie tylko pytania pomocnicze: skąd wzięła się hipoteza niedyskretnego czasu (pewnie z matematyki tak jak hipoteza niedyskretnej przestrzeni) oraz czy światło jest dyskretne czy nie?
Wzięła się z klasycznej fizyki deterministycznej (w której nie ma przeskoków, tylko jest ciągłość i różniczkowalność) - i następnie z teorii względności, która się tego nie wypiera. Mam przypuszczenia, że kwantowanie czasu i przestrzeni spowodowałoby problemy już w STW. Mianowicie macie coś takiego jak interwał czasoprzestrzenny i to ma się nie zmieniać. Popróbujcie z tym równaniem (t^2-x^2-y^2-z^2), zmieniając x, y, z (tutaj wszystkie podzbiory... mogło się zmienić samo x, x i y itp.) i jak to by się wtedy przekładało na czas, czy aby nie byłoby problemu z kwantowaniem.

Przez jakiś czas flirtowałem z indeterminizmem, ale teraz jakbym był w kropce (dlatego spieszy mi się, żeby się jeszcze douczyć tego i owego). Oczywiście nie chodzi mi o determinizm umysłu człowieka, bo to jest proste i oczywiste (tym bardziej, że i indeterminizm, ma się rozumieć, nie oznacza żadnej "wolności"... całą tę bajkę mam już dawno za sobą), ale o to, czym jest przyroda na dnie.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 06, 2009, 06:03:09 am wysłana przez adx »

adx

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 17
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #22 dnia: Stycznia 06, 2009, 04:45:44 am »
To nie jest pogląd filozoficzny, to wniosek eksperymentalny z mechaniki kwantów.
To jest jedna z interpretacji mechaniki kwantowej. Szczerze powiedziawszy nie da się dowieść, że coś jest chaosem, a tylko, że jest chaosem względem pewnych zmiennych (podkreślam!). W dodatku nawet i to trudno stwierdzić eksperymentalnie (właśnie dlatego, że skoro patrzymy, to zaburzamy... determinizm = broń obosieczna).

Czym się zajmuję na co dzień? Niby jestem informatykiem, ale studia dopiero muszę wznowić, obecnie siedzę w domu i się nudzę, robię biznes, filozofuję, czytam (teraz jakąś książkę o teorii chaosu, w poczekalni są podręczniki do OTW, MK, chaosu w sieciach neuronowych itp.). Oj dobra tam ciekawe, szukacie kogoś, kto wam będzie stukał na forum, przecież są mądrzejsi ode mnie co na te tematy myślą, a ja raczej powinienem się zająć nauką niż stukaniem

[edit] no tak, to była delikatna sugestia, że złe forum ;) zainteresowało mnie ostatnio, bo znalazłem tu, jak ktoś pisał o odwzorowaniu logistycznym i o indeterminizmie. No ale dają mi do zrozumienia, że powinienem gdzie indziej ;)

-> aniela: nie tylko możliwe, ale i konieczne. O możliwości jest sens mówić, gdy rzucasz kostką raz i masz dostać wynik. W dowolnie małej jednostce czasu każdy elektron spędzałby niezerowy czas w każdej "komórce wszechświata" (próbuję znaleźć błąd w moim rozumowaniu, np. że powinna być całka, ale tylko się utwierdzam w tym mniemaniu - nie widzę innego wyjścia niż powiedzieć, że co jakiś czas występuje losowanie, a pomiędzy... lecz wtedy... sami pomyślcie). Pytasz, czy to już psuje rzeczywistość? Hmm... bo jeśli on faktycznie ląduje w innej galaktyce, to dlaczego później miałby powrócić właśnie tu? Może powrócić w N innych miejsc, które wszystkie są zresztą supernieprawdopodobne z punktu widzenia jego nowej lokalizacji. A dlaczego mówiłem o wróżkach itp.? Bo pytanie idzie o to, co jest realne. Już i tak trudno jest ludziom wybić z głowy realność ich Ja, a więc tego, że biedaczek percypuje, myśli itd. (stąd później mówią o "życiu po śmierci"... tzn. o czym po czym?). Już i tak trudno im wbić do głowy, że byt = materia i wszystko inne, np. dusza, jest urojeniem/złudzeniem - na co po pierwsze jest skrajnie silny dowód probabilistyczny (jak z wszystkimi spekulacjami metafizycznymi stworzonymi przez człowieka; to, co ewoluuje, nie jest zaprogramowane z góry w warunkach początkowych kosmosu*), po drugie potężna baza argumentów empirycznych; no i wreszcie, jako informatyk z zacięciem kognitywistycznym, ja liczę na to, że dorobimy się tego sztucznego mózgu lub co najmniej części zamiennych. Załóżmy więc, że w końcu, po długich bojach, wytworzyliśmy ateistę wierzącego w cząstki i ich interakcje. Tymczasem indeterminiści właśnie tę ostatnią wiarę wyrywają, bo mówią "dzieje się WSZYSTKO, tylko dobrze przeszukaj ten odcinek czasu"... więc człowiek, nie wiedząc, co jest realne, najprawdopodobniej znowu wróci do absolutyzacji Ja i czegoś w rodzaju fichteanizmu.

Poza tym, no do diaska, przecież nic takiego nie ma, elektron nie wyparowuje.

____________________
* Można by pokazać, że tak, jak kosmiczna ewolucja ma skrajnie ujemny wykładnik Łapunowa względem większości procesów fizycznych (tzn. jest idealnie odporna na przypadki; prawo natury robi swoje), tak ma ona ów wykładnik skrajnie dodatni, gdy liczymy względem praw natury (np. jakichś stałych). Pomyślcie, co to oznacza: mała zmiana w prawach fizyki powoduje, że wszystko się sypie i jest skrajnie inaczej. Tu NIE MA ŻADNEGO MIEJSCA NA DOBIERANIE! Pomyślcie, chcielibyście (jako twórcy), by wyewoluował świat z ludzkością, która w końcu zacznie robić takie czy inne rzeczy w takim czy innym czasie (np. święta; np. napisanie waszej ulubionej powieści; np. śpiewanie waszych ulubionych piosenek), ale nic z tego! Ubezwłasnowolniony stwórca (a tu nasuwa się kolejne powiedzonko Einsteina). Co jest naturalne, to nie jest nadprzyrodzone. Kropka. A nawet gdyby ktoś był na tyle zuchwały, by przeczyć ewolucji (np. sugerując, że "to wszystko się rozciąga" i że w zasadzie w warunkach początkowych kosmosu było już wszystko, jak w ziarenku - a determinizm i brak chaosu sprzyja takiemu stanowisku), to i tak go to nie ratuje, bo usuwa tym tylko jedną nieskończoność, jeden wymiar (czasowy). Pozostawia przestrzenną współzależność. A to oznacza: zmień jedno, wszystko się posypie. Jest tu nieskończone rozciągnięcie praw (treść wszechświata jest i tak o przynajmniej jeden wymiar informacyjny pojemniejsza od praw przyrody). Więc mógłby być zaprogramowany pod najwyżej jeden jedyny detal - i to on natychmiast by przecież przeminął... Tymczasem, jak wiadomo, każda rzecz to mnóstwo detali...
« Ostatnia zmiana: Stycznia 06, 2009, 07:08:13 am wysłana przez adx »

adx

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 17
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #23 dnia: Stycznia 06, 2009, 04:53:04 am »
Ale prawdopodobieństwo jest prawdopodobieństwem znalezienia elektronu w danym miejscu podczas przeprowadzania pomiaru. To jest wielkość ilościowa. Z tego nie wynika nic poza tym, że jeśli przeprowadzisz dostatecznie dużo pomiarów, to masz szansę znaleźć elektron w galaktyce Andromedy (o ile Twoja interpretacja jest słuszna, bo się nie znam). Wyciąganie jakichkolwiek wniosków na temat tego, gdzie był elektron przed wykonaniem tego pomiaru jest nieuprawnione - choćby dlatego, że pomiar wpływa na bycie elektronu, ale podejrzewam, że również ze względów bardziej zasadniczych.

Wiesz, ale sprawa idzie o to, co się tam na dnie dzieje. Dopóki twierdzisz, że nie możemy świata obliczyć i że mamy dane prawdopodobieństwa, to nazwałbym to "grzeczną interpretacją kopenhaską". W odróżnieniu od "niegrzecznej", która posuwa się poza granicę poznania i mówi nie tylko, że my świata obliczyć nie możemy, ale że on tam coś robi na dnie. "Niegrzeczna interpretacja kopenhaska", czyli ten słynny indeterminizm, mówi, że Bóg gra w kości. Nie, że my liczymy z prawdopodobieństwami itd., ale że przyroda realizuje losowanie z prawdopodobieństwami (pytamy o określenie procesu... co tam się dzieje). Bo stwierdzenie, że nie ma determinizmu jest równoznaczne ze stwierdzeniem przypadkowości, a stwierdzenie, że jest tzw. determinizm probabilistyczny (a jest), równoznaczne ze stwierdzeniem losowania z prawdopodobieństwami. Czyli Bóg gra w kości, przy czym np. 1-5 oznacza A (prawd.5/6), 6 oznacza B (prawd.1/6). I teraz jeśli masz nieskończoną, a tym bardziej nieprzeliczalną (to już w ogóle...), liczbę rzutów, to już wiadomo - jeśli faktycznie taki mechanizm (czyli brak mechanizmu, ślepe losowanie) działa na dnie - że na tę szóstkę (B) trafisz. No chyba że jednak nie ma takiego mechanizmu; ale właśnie losowanie (z prawdopodobieństwem lub bez) jest jedynym, co może dziać się na dnie, jeśli nie dzieje się determinizm (ta alternatywa wynika z samej logiki, ze słownika). A więc nie ma ucieczki od prawa wielkich liczb, jeśli w pewnym zakresie odrzucasz jakikolwiek determinizm. Bo prawo to jest zakodowane w samej definicji prawdopodobieństwa. Jeśli świat uznaje prawdopodobieństwa, nie znaczy to nic ponad fakt, że uznaje, iż przy rosnącej liczbie rzutów częstotliwość zbiega do prawdopodobieństwa. A właśnie "niegrzeczna interpretacja kopenhaska" zakłada, że on te prawdopodobieństwa uznaje i tylko tym się kieruje.

Jeśli odrzucasz determinizm, to tak jakbyś odrzucał definicję procesu. Ale pytanie "co tam się dzieje" pozostaje (np.: czy są ciągłe przejścia przestrzenne; a jeśli jest przypadkowość, to jaki jest zakres losowań i ile ich jest, itd.). Jeśli twierdzisz, że żaden ukryty determinizm tam nie działa, to na tobie spoczywa teraz odpowiedzialność powiedzieć, co w takim razie się dzieje*. Bo odpowiedź "zupełna przypadkowość i gra w kostki" chyba cię nie satysfakcjonuje, z powodów, które już opisałem.

Rzecz w tym, czy w każdej sekundzie (czy czymkolwiek) mamy do czynienia z nieskończoną ilością losowań, czy nie.

Swoją drogą zastanawiam się w ogóle, na ile możliwe (realne) jest coś takiego jak np. proces Wienera (czy też macie wrażenie, że ideologia za bardzo wdarła się do nauki?). "W każdej chwili przechodzi w prawo lub lewo, zupełnie losowo" (jest to przypadek graniczny tego: http://pl.wikipedia.org/wiki/Błądzenie_losowe przy teta->0). A jednocześnie twierdzą, że proces jest prawie zawsze ciągły i nieróżniczkowalny. No to moja pierwsza uwaga, że np. "poszło w lewo" oznacza już jakiś ruch, o długości różnej od zera (bo inaczej nie ma ruchu), w odpowiednim KIERUNKU. A więc, że na określonym podzbiorze chwil czasu (n>1) to coś jest funkcją kierunku. Tymczasem na żadnym przedziale to nie ma być funkcja, zaś wykonanie niezerowego ruchu w zerowym czasie byłoby nieciągłością (nie mówiąc już o tym, że w zerowym czasie nic się nie wykonuje - bo o tym za chwilę). Moja druga (ważniejsza) uwaga jest, że "wykonano ruch", "poszło w lewo" to zawsze jest relatywne: skąd poszło? Oczywiście to "skąd" musi być czymś wcześniejszym. Lecz jakiekolwiek byśmy je brali, zawsze przecież między tym "skąd" a "dokąd" będzie jakiś obszar, a to znaczy, że jesteśmy "nie na czasie", bo tak naprawdę idzie się skądinąd... Prawidłowy wniosek brzmiałby, że NIE MA takiego t i x(t), z którego i do którego się idzie: to jest prawidłowy wniosek dla procesu z czasem ciągłym. Ale skoro go nie ma, to nie ma też pójścia w lewo lub w prawo ani ciągłości. Moim zdaniem takie coś nie jest sprzeczne z żadnym zdrowym rozsądkiem, tylko po prostu z logiką - i właśnie dlatego jest nierealne (nawet jako konstrukt matematyczny wydaje mi się podejrzane): ale to już taka moja dygresja. Rozważcie sami te procesy

_______________________________
* Jest coś takiego jak zasada podstawy (ex nihilo nihil). Lem, jak widać na www.lem.pl, się jej nie wyrzekł. Ta zasada określoności jest prawdziwa, czego można dowieść nie wprost. Bo gdyby ją podważyć i coś jednak mogło powstać ex nihilo, to wówczas takie stwierdzenie samo staje się zasadą, a tym samym - podstawą. "Dzieje się tak, bo rzeczy mogą wyskakiwać znikąd; a więc na mocy indukowania par cząstka-antycząstka, na mocy zasady szumu kwantowego itp."
« Ostatnia zmiana: Stycznia 06, 2009, 09:35:46 am wysłana przez adx »

dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #24 dnia: Stycznia 06, 2009, 10:49:29 am »
Wczoraj wieczorem miałem "wyjście", dziś też nie mogę. Poproszę jednak w "międzyczasie" o definicję czasu stosowaną w fizyce. (Evangelos: Dokładna wartość trwania "kwantu czasu" jest zapewne wyliczona przez podzielenie "kwantu przestrzeni" przez prędkość światła. Obie wartości są znane.)

This user possesses the following skills:

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #25 dnia: Stycznia 06, 2009, 10:53:37 am »
A propos czasu: tak sobie myślę, że jeżeli czas i przestrzeń są jednym "bytem" -> "czasoprzestrzenią", to czas powinien mieć takie same właściwości jak przestrzeń. Pamiętam ze szkoły, że nie ma czegoś takiego, jak najmniejszy kawałek przestrzeni, ergo: czas też powinien być ciągły...
Hawking twierdzi, ze jest i nazywa to "dlugoscia Plancka".

A propos wywodu o "wróżkach" - adx, o ile generalnie przekonuje mnie Twój wywód, że możliwe dla danego elektronu jest w końcu odwiedzenie każdego miejsca w skończonym wszechświecie (choć Hoko ma rację, że w jednostce czasu, a nie sekundzie), to nie oznacza to chyba, że WSZYSTKO jest możliwe.
A czy nie jest tak, ze relatywnie dla czasteczek poruszajacych sie z predkoscia swiatla czas stoi w miejscu, wiec w tej samej jednostce czasu (czy tam kwancie czasowym, jak zwal tak zwal) moga byc wobec tego wszedzie?

Maziek, nie pisałeś kiedyś o takim doświadczeniu, które było potwierdzeniem dla telekinezy -> to znaczy, że jeden bliźniaczy kwant/foton/elektron zmieniał stan analogicznie do drugiego i równocześnie z nim, niezależnie od tego, w którym miejscu wszechświata się znajdują. Pamiętam, że miało to dowodzić możliwości przekroczenia prędkości światła...
Przypomina mi to eksperyment myslowy z kotem Schroedingera (albo wysylaniem potomstwa kota do dwoch roznych galaktyk) - czy nie zarzucono juz pogladu, ze stan prawdopodobienstwa musi byc zaobserwowany, zeby jego skutek zaszedl?

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #26 dnia: Stycznia 06, 2009, 10:58:56 am »
Dokładna wartość trwania "kwantu czasu" jest zapewne wyliczona przez podzielenie "kwantu przestrzeni" przez prędkość światła. Obie wartości są znane.)
A Aniel-e uczyli w szkole, ze tego drugiego nie ma  ???

Z tego co wiem, ale ja w ogole wiem malutko, Hawking z tym kwantem przestrzeni tylko przypuszczal. Hmmm. Pewnie mam jak zwykle braki w "updacie softwarowym". Jakos intuicyjnie wydaje mi sie to rozsadne, z ta kwantyfikacja.

dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #27 dnia: Stycznia 06, 2009, 11:11:53 am »
Ja myślałem że długość Plancka jest aktualnie normalnie "obowiązującą" rzeczą. Ale mogę się mylić bo fizyka na tym poziomie to już nie na moją głowę.

This user possesses the following skills:

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #28 dnia: Stycznia 06, 2009, 11:49:34 am »
Jest długość Plancka i jest czas Plancka, i jest masa Plancka, i pewnie jest jeszcze cośtam Plancka - tyle że czas Plancka to nie to samo co kwant czasu, więc pewnie i długość Plancka niekoniecznie musi być kwantem przestrzeni, musiałby sie tu jakiś specjalista wypowiedzieć.

adx,
w kwestii zdrowego rozsądku i "tego co się na dnie dzieje", przytoczę fragment z Lema:

Czymże jest zdrowy rozsądek? Jest tym, co ogarnia intelekt stojący na zmysłach takich samych, jak zmysły małp. Ów intelekt chce poznawać świat zgodnie z regułami ukształtowanymi przez jego ziemską niszę życiową. Ale świat, poza tą niszą, tą wylęgarnią inteligentnych małpoludów, ma własności, których nie można wziąć do ręki, zobaczyć, ugryźć, usłyszeć, opukać, i w ten sposób zawłaszczyć.

Kontekstem tego cytatu też jest fizyka (Fiasko), więc pasuje jak ulał. Pytania, które dyktuje zdrowy rozsądek, to w odniesieniu do fizyki bardzo często tzw. "złe pytania", pytania uwikłane w nasz biologizm i psychologizm.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: jak to jest z tymi cząstkami?
« Odpowiedź #29 dnia: Stycznia 06, 2009, 12:20:01 pm »
IMO najmniejsze wartości wywiedzione z długości Plancka to są najmniejsze linijki, jakimi fizycznie dysponujemy. IMO jak Hoko pisze nie jest to tożsame z kwantyfikacją. To jak z mierzeniem materiału na łokcie. Jest to mocno przenośnie kwantyfikacja linijek a nie materiału. Zaś sama kwantyfikacja energii też na ogół jest źle rozumiana ponieważ zwykle się sądzi, że energia jest paczkowana w jakieś jednostkowe pojemniki a tymczasem pojemność kwantu jest zalezna od jego częstości. Im krótsza fala światła tym pojemniejszy jest kwant i vice versa. Czyli nie ma jakiejś "elementarnej" porcji energii a tylko przy danej długości fali energia jest wypromieniowana w konkretnych porcjach. Kiedy fala sie wydłuża (ciało stygnie) porcje te maleją i w niższych temperaturach nie można tego porcjowania w ogóle wykryć doświadczalnie.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).