Z byznesowego punktu widzenia (którego duch unosi się nad "Tragedią...") nawet logiczne...
Duch... W duchy wierzysz.. i to jeszcze gdy mowa o prawie bezdusznym...
To jak jest?
Miałem napisać, że
widmo krąży?
(Za pierwszym razem.)
Tedy robot byłby lepszy, bo gorszy?
- Są lepsi ode mnie Towarzyszu Generale.
- Tak. Niestety są lepsi. To znaczy są lepsi, bo są gorsi. Rozumiecie?
- Nie bardzo.
- Wy jesteście dobrzy - jeden z najlepszych, dlatego jesteście nie najlepsi żeby takiego gnojka łapać. Najlepszy to będzie ktoś, kto będzie gorszy, bo będzie w sam raz.
W tym sęk chyba...
Gdyby jednak infiltracja środowisk ludzkich była tak głęboka, jak chce Lem w końcówce, to żadne eufemizmy nie pomogą;) I raczej tolerancja zachowań i żądań robocich nabierze rozpędu.
Taka infiltracja to nie musi być klasyczna infiltracja, może też być przekładańcowa cyborgizacja... (Powrócimy do tej zaraz przy sprawie Mattrasa.)
Może także zresztą być i tak - tu wracamy do "Jedenastej...", że ludzie się z robotami miejscami pozamieniali, w końcu:
"wypadek „Bożydara” nie był, niestety, izolowany", jak zapewnia nas sam Ijon, trochę głębiej w tekst
.
Idźmy jednak dalej... Skoro mówimy o perspektywach owego wysypu robociego, wobec którego ludzkość bezsilna, interesująca wydaje się kwestia, którą Mistrz ledwo sygnalizuje ale uznaje za ważną:
"Socjologowie dostrzegali dwa główne nurty rozwojowe w interesującej nas dziedzinie. Z jednej strony część kuchennych robotów ulegała powabom życia ludzkiego i w miarę możliwości starała się przysposobić do form zastanej cywilizacji; z drugiej — jednostki bardziej świadome i prężne wykazywały tendencję do zakładania podwalin pod nową, przyszłą, kompletnie zelektryzowaną cywilizację"Parę zdań i już problem nakreślony. Przy czym zdaje mi się, że choć nurt pierwszy owocować może emocjonującymi (melo)dramatami na miarę asimovowego "Dwustuletniego człowieka", nurt drugi musi wygrać, jako niosący większe możliwości (poniekąd powracamy do podziałów z "Wizji" i z Egano-Dukaja).
I to jeszcze istotne:
"Rewolty automatów pokładowych stały się w żegludze kosmicznej najokropniejszą plagą. Dochodziło do tego, że wystarczył jeden gest nie dość grzeczny, jedno zatrzaśnięcie drzwi nazbyt gwałtowne, aby pokładowa lodówka zbuntowała się — jak to się stało właśnie z osławionym Deep Freezerem transgalaktyku „Horda Tympani”. Nazwisko i imię Deep Freezera powtarzali przez całe lata ze zgrozą kapitanowie mlecznej żeglugi; pirat ów napadał na liczne statki, przerażając pasażerów swymi stalowymi barami i lodowatym tchem, porywał bekony, gromadził kosztowności i złoto, podobno miał cały harem maszyn do liczenia, zresztą nie wiadomo, ile w takich i podobnych pogłoskach tkwiło prawdy. Krwawą jego karierę korsarską zakończył wreszcie celny strzał policjanta patrolu kosmicznego. Policjant ów, Constablomatic XG-17, został w nagrodę wystawiony w witrynie nowojorskich biur Lloyda Towarzystw Gwiazdowych, gdzie stoi do dziś dnia."Fragment środkowy to jest taka urokliwa
spejsopera piracka, Weber by z tego ze 20 tomów wycisnął
, zwróćmy jednak uwagę na te, okalające go, które pozwoliłem sobie wytłuścić.
Pierwszy, bo pokazuje, że gdy tworzymy Rozum, ba choćby rozumek, to może on nam w dowolnym momencie rzec
non serviam, czyli pokazać to, co odcięta dłoń
nieboszczyka uczonym w "Pikniku na skraju drogi" (i gadatliwe dickowe drzwi oraz taksówki, do których aluzję tu widać, to doprawdy problemu wariant dobrotliwy).
Drugi, bo znów widać, że z Rozumem Maszynowym człowiek nie ma szans, no, chyba, że się człowiek za inną maszynę schowa
.