W dodatku główny boh - Marek Deutsch - śladami rodziny czyli szkiców...jedzie do Bełżca...Lwowa...itd...
Nie skończyłam jeszcze tej książki, ale sądzę, że ów Marek D. to alter ego M. Hena - poniekąd? Pokąd?
W każdem pasowałoby z młodym Choynowskim i szkołą, w której mogliby się spotkać: Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie.
Chcieli założyć zespół:)
Psss...a jeśli to tylko płaszczyk, bez wymysłów, to Choynowski ojciec miał romans z sekretarką i teczkę:
z fotogramami (...), fotgramami autorstwa swojego ojca [ojca książkowego Szczepcia -Ol], powstałymi za okupacji. Wszystkie, bez wyjątku, były aktami - żeby to ładnie nazwać. (...) A zresztą mniejsza o poziom artystyczny fotgramów pana Lubicz-Powoyskiego, ale bawić się w fotografowanie gołych bab w c z a s i e o k u p a c j i? Wtedy wydawało mi się to czymś w najwyższym stopniu niestosownym. Dziś, oczywiście, patrzę na to inaczej. Ale Szczepek odwrotnie - wtedy pokazywał mi te akty z dumą, nie ze względu na ich walory artystyczne, co do których nie miał chyba wielkich złudzeń, ale właśnie dlatego że jego ojciec robił je za okupacji. Że taki był z niego ekscentryk.
Chyba, że to konfabulacje:)