Autor Wątek: Właśnie się dowiedziałem...  (Przeczytany 1922856 razy)

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4380 dnia: Czerwca 23, 2016, 10:47:37 pm »
...że Brexit się nie uda, i bardzom ciekaw, co Mistrz o jego ewentualności by sądził, zdaniem Państwa?
R.
pjes: jeśli okaże się, że różnica jest paroprocentowa, to tak straszny podział tak wielkiej nacji (prawie 50 milionów wyborców) będzie miał swoje bieżące skutki tak czy inaczej...
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4381 dnia: Czerwca 24, 2016, 12:32:21 pm »
Ale niespodziankę zrobili Brytole probukselskim mediom!
Mistrz by chyba też był zdziwiony...
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4382 dnia: Czerwca 24, 2016, 03:10:25 pm »
Uk referendum ma niewiazacy charakter, jedynie sugerujacy dla parlamentu, o czym nawet większość Brytoli nie wie. Oczywiście ma swoją siłę i pewnie tak sie stanie, ale to parlament musi przeglosowac brexit. Jeżeli głosowanie w parlamencie da wynik pozostania w Eu, to uk zostanie.
No cóż, muszę pilnie składać papiery o obywatelstwo. Myślałem, że wynik referendum będzie podobny, ale w drugą stronę. Szale przewazyla samobójcza polityka emigracyjna Makreli (może sobie teraz pogratulować własnej głupoty) i ostatnie zamachy.

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4383 dnia: Czerwca 24, 2016, 05:44:25 pm »
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,153009,20283456,polka-za-brexitem-anglia-dziala-jak-zegarek-nie-musi-sie-kurczowo.html

Na moje czucie, gdyby brytyjski parlament pokazał brytyjskiemu narodowi gest Kozakiewicza, to tak, jakby napluł na buty Elżbiecie II. Dlatego to jest formalnie i teoretycznie możliwe, ale w praktyce niemożliwe absolutnie i kategorycznie. Tak uważam.

R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4384 dnia: Czerwca 25, 2016, 08:20:01 pm »
...przed sekundą, że NIH zgodził się na terapię z wykorzystaniem techniki CRISP!
Osobliwość Kurzweila coraz bliżej?
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4386 dnia: Lipca 06, 2016, 03:20:56 am »
Co prawda "GW" linkuje w roli źródła "New Scientista", a ten oryginalną pracę, ale dla porządku dorzucę bezpośrednie linki (choćby dla tych bez dostępu do archiwum "Gazety"):
http://arxiv.org/abs/1606.08992
https://www.newscientist.com/article/2095785-impossible-vanishing-stars-could-be-signs-of-advanced-alien-life/

ps. Jeśli chodzi o szukanie rozumnych przyczyn za w/w zjawiskiem byłbym b. ostrożny, ale... sam pomysł inżynierii gwiazdowej na taką skalę zapachniał mi coś b. startrekową (startrekową tak bardzo, zresztą, że Obcy astrofizyk odnosi się do starych - z jego perspektywy - sporów w łonie ziemskiej nauki, co wypada... hmmm... naiwnie ;)) powieścią SyFy "Starplex" Roberta J. Sawyera:

"Rutynowy porządek przerwało wtargnięcie Jaga. Zamiast dumnie wkroczyć Waldahuden dosłownie wpadł na mostek jak burza.
- Znalazłem! - wrzasnął. Choć sądząc po wzburzonym falowaniu jego futra, trafniejszy byłby przekład: „Eureka!”
Lansingowie jak na komendę równocześnie obrócili się w jego stronę. Jag nie podszedł do stanowiska. Przemierzył salę i stanął na przedzie, mniej więcej dwa metry od konsoli Thora.
- Co znalazłeś?! - odkrzyknął Keith prosto z mostu.
- Odpowiedź! - wydyszał podniecony astrofizyk. - Znalazłem odpowiedź! - Wziął głębszy wdech. - Wysłuchajcie mnie przez moment. Ten fakt wymaga pewnych wyjaśnień. Lecz jedno ogłaszam na wstępie - to my kierujemy materią! Tworzymy jej różnorodność. Jesteśmy twórcami przemian. O, bogowie gór, rzek, dolin i równin! Twórcami wszelkich przemian! - Jego oczy rozbiegły się po zebranych. Jedno spoczęło na Liannie, drugie na Rombusie, trzecie na Rissie, a czwarte skierował na Thora i Keitha, siedzących przed nim w jednej linii.
- Teraz wiemy, że podróże w czasie z przyszłości w przeszłość są możliwe - mówił dalej. - Ujrzeliśmy na własne oczy, jak dokonały tego gwiazdy czwartej generacji i kapsuła, zbudowana przez Heka i Azmi. Lecz spróbujmy rozważyć wywołane tym skutki. Przypuśćmy, że jutro w południe użyłem maszyny czasu, by wysłać siebie samego z powrotem do dnia teraźniejszego. Co się wtedy stanie?
- Cóż... - mruknął Lansing. - Wtedy będziemy tu mieli dwóch Jagów: jednego z dzisiaj i jednego z jutra.
- Tak jest. A teraz zastanówmy się głębiej. Jeżeli będzie mnie dwóch, moja masa też się podwoi. Ważę sto dwadzieścia trzy kilogramy, a drugie tyle oznacza już dwieście czterdzieści sześć kilo masy Jaga na pokładzie statku.
- Sądziłam, że to niemożliwe - wtrąciła Rissa. - Zaprzecza temu prawo zachowania masy i energii. Skąd pochodzi to dodatkowe sto dwadzieścia trzy kilo?
Jag triumfował.
- Z przyszłości! - szczeknął. - Nie rozumiesz? Przemieszczenie w czasie to jedyna dopuszczalna metoda, aby pokonać to prawo. Jedyny sposób na przyrost całkowitej masy systemu. - Długa sierść falowała w nieustannym tańcu. - A gwiazdy z przyszłości? Wraz z przybyciem każdej następnej masa obecnego Wszechświata się powiększa. Ponadto nawet gwiazdy czwartej generacji są zbudowane z pierwotnych, odtworzonych cząsteczek subatomowych. Poprzez zawrócenie w czasie do przeszłości cząsteczki te zostają istotnie skopiowane, podwajając swoją masę całkowitą.
- Interesujący efekt uboczny, bez wątpienia... - zauważył Rombus. - Jednak nie tłumaczy, w jakim celu gwiazdy są wysyłane w przeszłość.
- Ależ oczywiście, że tłumaczy! Podwojenie masy to nie tylko efekt uboczny - absolutnie nie! To właśnie główny cel całego przedsięwzięcia.
 - Przedsięwzięcia? - Keith myślał, że się przesłyszał.
- Tak! Wielkiego przedsięwzięcia ocalenia Wszechświata! Gwiazdy zawraca się w czasie, aby powiększyć masę całego Wszechświata. Dyrektorowi opadła szczęka.
- Dobry Boże... - wyszeptał w przebłysku nagłego zrozumienia.
- Dokładnie. - Czworo oczu Waldahudena wpiło się w Lansinga. - Od przeszło wieku zdajemy sobie sprawę, że materia widzialna stanowi niespełna dziesięć procent wszelkiej materii, obecnej we wszechświecie. Resztę stanowią neutrina i ciemna materia, taka, jak nasi gigantyczni przyjaciele matmaci. Zrozumieliśmy już, jakie formy przybrała materia Wszechświata, lecz nie wiemy ile jej jest. A los Wszechświata zależy właśnie od ilości zawartej w nim masy. Od tego, czy jej suma lokuje się poniżej, powyżej czy akurat na poziomie gęstości krytycznej.
- Gęstości krytycznej? - podchwyciła Rissa.
- Otóż to. Wszechświat się rozszerza od chwili samego wielkiego wybuchu. Jednak - czy ekspansja będzie trwać wiecznie? To kwestia grawitacji. Zaś wartość grawitacji zależy od zgromadzonej masy. Jeżeli oscyluje poniżej gęstości krytycznej - ciążenie nigdy nie zdominuje siły pierwotnej eksplozji i Wszechświat będzie się rozszerzał w nieskończoność, rozrzucając cząstki materii coraz dalej i dalej. Zapanuje lodowata pustka, w której pojedyncze atomy rozdzieli przestrzeń wielu świetlnych lat.
Rissa zadrżała.
- W odwrotnym przypadku - ciągnął Jag - gdy całkowita masa Wszechświata przekroczy gęstość krytyczną - ciążenie przezwycięży siłę wielkiego wybuchu, spowalniając i, w efekcie, odwracając ekspansję. Wszystko zacznie zapadać się w sobie, kurczyć z chrzęstem w pojedynczą bryłę materii. W sprzyjających warunkach owa bryła eksploduje w następnym wielkim wybuchu, tworząc nowy Wszechświat, być może krańcowo różny od poprzedniego, lecz zbudowany z tych samych cząstek.
- To brzmi nieco lepiej - kobieta odetchnęła.
- Owszem - odparł Jag. - Ale jeżeli - powtarzam, jeżeli! - Wszechświat posiada idealną gęstość krytyczną, oraz właśnie dlatego zachowa na zawsze stan równowagi? Ekspansja, spowodowana wielkim wybuchem zostanie wstrzymana siłami grawitacji - czyli asymptotycznie jej wartość spadnie do zera. Kosmos uniknie śmierci w mroźnej otchłani. A także nie skurczy się w supergęsty praatom. Będzie trwać w stabilnej konfiguracji miliardy miliardów lat.
- A co mamy właśnie teraz? - dopytywała Rissa. - Nasz Wszechświat przekroczył gęstość krytyczną, czy nigdy jej nie osiągnie?
- Według obecnych prognoz łączna masa materii widzialnej i niewidzialnej, łącznie z ciemną materią wynosi niespełna pięć procent poniżej gęstości krytycznej.
- Czyli nasz Wszechświat będzie wiecznie się rozszerzał, mam rację?
- Oczywiście. Kosmos umrze śmiercią naturalną, gdy nastąpi kres wszelkiego ruchu w temperaturze absolutnego zera.
Rissa rozpaczliwie potrząsnęła głową.
- Lecz tak wcale nie musi być - dokończył Jag. - Jeśli oni powstrzymają ten proces...
- To znaczy kto go powstrzyma? - przerwał Keith.
- Istoty z przyszłości - odparł Waldahuden. - Potomkowie ras Wspólnoty. Sam to mówiłeś, Lansing: osiągniesz nieprawdopodobnie sędziwy wiek, żyjąc wiele miliardów lat. Innymi słowy - będziesz nieśmiertelny. Cóż, prawdziwie nieśmiertelne jednostki zapewne poruszy śmierć Wszechświata, jako faktycznie jedyne zagrożenie dla ich wiecznego istnienia.
- A co z entropią? - zagadnęła Lianna.
- Taak... owszem, drugie prawo termodynamiki przewiduje ostateczną śmierć cieplną każdego zamkniętego systemu. Jednak Wszechświat nie musi być całkowicie zamknięty. Istnieją uzasadnione hipotetyczne przesłanki, że nasz kosmos to tylko jeden z nieskończonej liczby Wszechświatów. Niewykluczone, że kiedyś uda się dostarczyć energię z innego kontinuum, lub po prostu zatrzymać ją w tym układzie, wywołując minimalną entropię, by nasze kontinuum zachowało wieczną stabilność. Tak czy inaczej upłyną niezliczone miliardy lat, zanim staną przed faktem realnego zagrożenia - miliardy lat, by znaleźć na nie antidotum.
- Ależ... to projekt na wprost niewyobrażalną skalę! - wykrzyknął Keith. - Pomyślcie, ile gwiazd musieliby przerzucić w przeszłość przy braku pięciu procent do gęstości krytycznej, aby ustabilizować poziom? Nawet po jednej na każdy skrót to za mało.
- O wiele za mało - przytaknął Jag. - Aktualne obliczenia wskazują na czterdzieści miliardów skrótów w naszej galaktyce. Przyjmijmy, że na każdą setkę słońc, nie tylko na obszarze Drogi Mlecznej, ale i we wszystkich galaktykach Wszechświata, przypada jeden zbudowany przez nich transfer. Gwiazdy stanowią w przybliżeniu dziesięć procent masy Wszechświata. Pozostałe dziewięćdziesiąt procent to ciemna materia. Gdy przez każdy portal ściągniesz tu jedną przeciętną gwiazdę, powiększysz masę kosmosu o jedną tysiączną jej aktualnej wartości. Aby masa całkowita wzrosła o jedną dwudziestą, czyli o pięć procent, musisz sprowadzić pięćdziesiąt gwiazd przez każdy skrót.
- Jeśli masz pod ręką maszynę czasu, nie musisz się bawić w zbawcę Wszechświata - odparł dyrektor. - Wystarczy, że przeżyjesz z dziesięć miliardów lat, wrócisz do przeszłości, pożyjesz sobie następne dziesięć miliardów, znów wrócisz - i tak dalej, w nieskończoność.
- A jakże. Ciekawe, ile takich cykli powtórzą nasi następcy, zanim stracą cierpliwość i wspólnym wysiłkiem opracują technikę, pozwalającą zrealizować ten projekt? Konieczność nieustannych skoków w czasie oferuje jedynie złudzenie wiecznego życia, nie tylko dlatego, że jakakolwiek budowla, czy inna konstrukcja nie przetrwa dłużej niż dziesięć miliardów lat. Pętla czasowa ogranicza nieśmiertelność. To sposób godny politowania w porównaniu z planem rzeczywistego przekształcenia Wszechświata i utrzymania go na zawsze w niezmiennej formie.
- Też tak myślę - mruknął Lansing z uznaniem. - To dopiero plan!
- O tak - przyznał Waldahuden. - Może nawet zakrojony na szerszą skalę, niż się z początku wydaje. Powiedz: ile wynosi aktualny wiek Wszechświata?
- Piętnaście miliardów lat - rzucił Keith bez namysłu. - To znaczy lat ziemskich, oczywiście.
Jag poruszył dolną parą ramion w geście dezaprobaty.
- Obecnie, choć to standardowo wymieniana liczba, żaden astrofizyk nie da jej wiary - zaszczekał. - Piętnaście miliardów to kompromis w obliczeniach egzystencji Wszechświata poprzez dwie drogi rozumowania. Kosmos istnieje albo krócej, czyli dziesięć miliardów lat, albo dłużej, czyli co najmniej dwadzieścia. Do połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku za aksjomat przyjmowano wartość stałej Hubble’a - określającą szybkość ekspansji Wszechświata - wynoszącą w przybliżeniu osiemdziesiąt pięć kilometrów na sekundę na megaparsek, co oznacza, że Wszechświat nadal rozprzestrzenia się z ogromną prędkością od momentu wielkiego wybuchu - choć grawitacja zdążyła już nieco spowolnić tempo ekspansji - zatem nie może mieć więcej, niż dziesięć miliardów lat.
Ale, jak wykazują badania widma najdalszych gwiazd pierwszej generacji, zwłaszcza tych zebranych w gromady kuliste, proces ich zespalania się przebiega niemal dwukrotnie dłużej. Do tej pory trwaliśmy w przeświadczeniu, że w którejś z tych hipotez tkwi błąd. Lecz być może obydwie są słuszne... Może właśnie teraz obserwujemy jedynie pewien etap projektu, zakrojonego na kosmiczną skalę. Może zbyt pochopnie odrzuciłem sugestię Magnora o możliwości przenoszenia transferem całych gromad kulistych. Może te gromady, złożone z dziesiątków tysięcy słońc, już zostały wypchnięte z przyszłości w przeszłość. Niewykluczone, że pierwotnie Wszechświat zawierał o wiele, wiele mniej niż dziewięćdziesiąt pięć procent materii w stosunku do gęstości krytycznej, więc kluczowa faza projektu jest prawie na ukończeniu.
- Przecież podwojenie masy to efekt tymczasowy - wtrąciła Lianna z niepokojem. - Aby stać się samym sobą, powracając z dnia jutrzejszego do teraźniejszości powinieneś się pojawić w dwóch osobach. Jednak jutro jedno z twoich „ja” zniknie, powracając w przeszłość.
- Owszem - odparł Waldahuden. - Lecz między wyjściem z przyszłości a punktem docelowym w przeszłości musisz podwoić swój ciężar. Jeśli przestrzeń, rozdzielająca te punkty liczy dziesięć miliardów lat - wystarczy na bazie dokładnych obliczeń wpłynąć na rozwój Wszechświata. Na dobrą sprawę wcale nie będziesz musiał ciągle powiększać jego masy. Niech siła grawitacji powstrzyma moc pierwotnej eksplozji - jeśli potrafisz tego dokonać, kosmos zachowa swą stabilność - miejmy nadzieję - na zawsze. - Jag przerwał, by zaczerpnąć oddechu. - To największy, znany mi projekt zachowania masy na tak wielką skalę... - wykrztusił. - Alternatywą dla niego jest tylko wyrok śmierci dla całego Wszechświata... - Potoczył wzrokiem po audytorium. - Właśnie my dokonamy cudu. Zwykłe, materialne istoty - lecz istoty posługujące się rękami! - wypełnimy - co ja mówię - odmienimy los Wszechświata... Jesteśmy niezastąpieni!"


(Choć tam podejrzewają "tylko" Sfery Dysona*, drobiazg na tle sawyerowego pomysłu ;).)

* A tak znów narodziny tejże Sfery opisuje Stephen Baxter, każąc je podziwiać wellsowskiemu Podróżnikowi po Krainie Czasu:

"uświadomiłem sobie, że na niebie ciągle zachodzą zmiany - jak gdyby burzenie naturalnego porządku rzeczy jeszcze nie zaszło dość daleko! Słońce robiło się coraz jaśniejsze. I - trudno było stwierdzić to na pewno, gdyż blask był tak oślepiający - wydało mi się, że ulega teraz zmianie sam kształt gwiazdy. Słońce rozmazywało się na niebie, tworząc eliptyczną plamę światła. Zastanawiałem się, czy jakimś cudem nie wiruje szybciej i tym samym nie zostało spłaszczone przez rotację...
A potem - całkiem niespodziewanie - Słońce eksplodowało.
/.../
Kule światła wybuchnęły z biegunów gwiazdy niczym olbrzymie flary. W ciągu kilku uderzeń serca Słońce otoczyło się jaskrawym płaszczem światła. Żar i blask znów zalały zmaltretowaną Ziemię.
Krzyknąłem i ukryłem twarz w dłoniach, nadal jednak docierało do moich oczu światło powiększonego Słońca, przedzierając się nawet przez moje palce i odbijając od niklowych oraz mosiężnych części wehikułu czasu.
A potem, tak szybko jak się zaczęła, burza świetlna ustała - jakaś skorupa zamknęła się wokół Słońca, jak gdyby olbrzymie usta połykały gwiazdę - i zanurzyłem się w ciemności!
Opuściłem ręce i znalazłem się w kompletnej czerni, niezdolny nic zobaczyć, choć plamki świetlne nadal tańczyły mi w oczach. Czułem pod sobą twarde siodełko wehikułu czasu i kiedy wyciągnąłem rękę, znalazłem powierzchnie czołowe małych tarcz; machina nadal się kołysała, brnąc przez czas. Zacząłem się zastanawiać - obawiać! - czy nie utraciłem wzroku."


"Omówiłem z Nebogipfelem konstrukcję Sfery.
- Wyobrażam sobie wielkie projekty inżynieryjne, które pozwoliły rozbić olbrzymie planety... Jowisz, Saturn... i...
- Nie - zaprzeczył Nebogipfel. - Nie było żadnego takiego projektu, pierwotne planety, od Ziemi na zewnątrz, nadal krążą po orbicie wokół jądra Słońca. Wszystkie planety razem wzięte nie zapewniłyby dostatecznej ilości materiału, by nawet rozpocząć konstrukcję takiego tworu jak ta Sfera.
- A zatem jak...?
Nebogipfel opisał mi, jak Słońce zostało okrążone przez wielką flotę statków kosmicznych dźwigających olbrzymie magnesy, których konstrukcji - obejmującej obwody elektryczne, których oporność w jakiś nie znany sposób zmniejszono do zera - nie potrafiłem zgłębić. Statki okrążały Słońce z coraz większą prędkością i pas magnetyczny zacieśnił się wokół mierzącej milion mil “przepony” Słońca. I - jakby ta wielka gwiazda była miękkim owocem pochwyconym w miażdżący uścisk dłoni - ogromne strumienie materii słonecznej, która już sama w sobie jest namagnesowana, zostały oderwane od równika, by trysnąć z biegunów gwiazdy.
Potem kolejne floty statków kosmicznych zajęły się tą olbrzymią chmurą uniesionej materii, formując ją wreszcie w otaczającą Słońce skorupę; następnie skorupa ta została ścieśniona - ponownie przy użyciu ukształtowanych pól magnetycznych - i przekształcona w lite struktury, które widziałem wokół siebie.
Otoczone skorupą Słońce nadal świeciło, gdyż nawet ogromne, oderwane masy niezbędne do konstrukcji tego wielkiego tworu, były zaledwie niewidocznym ułamkiem całkowitej masy Słońca; i wewnątrz Sfery Słońce świeciło wiecznie nad ogromnymi kontynentami, z których każdy mógłby połknąć miliony rozpłaszczonych Ziemi.
- Planeta taka jak Ziemia - powiedział Nebogipfel - może przechwycić jedynie znikomy ułamek energii Słońca, podczas gdy reszta marnuje się i znika w otchłani kosmosu. Teraz cała energia słoneczna jest wychwytywana przez otaczającą Sferę. I jest to główne uzasadnienie konstrukcji Sfery: wykorzystaliśmy gwiazdę...
Nebogipfel powiedział mi, że za milion lat Sfera przechwyci dość dodatkowej materii słonecznej, by uzyskać pogrubienie swojej warstwy o jedną dwudziestopiątą cala - znikomo małą warstwę, ale obejmującą zdumiewająco duży obszar! Przetworzoną materię słoneczną wykorzystywano do dalszej budowy Sfery. Tymczasem część energii słonecznej wykorzystywana była do tego, aby zapewnić funkcjonowanie Wnętrza Sfery i dać Morlokom energię, której potrzebowali do rozmaitych projektów.
Z pewnym podnieceniem opisałem Nebogipfelowi, co widziałem podczas mojej podróży przez przyszłość: rozjaśnienie Słońca i te strumienie przy biegunach i jak Słońce potem zniknęło w czerni, gdy okryła je Sfera.
Zdawało mi się, że Nebogipfel spojrzał na mnie z pewną dozą zazdrości.
- A więc - odezwał się - faktycznie obserwowałeś budowę Sfery. Trwało to dziesięć tysięcy lat...
- Dla mnie jednak, gdy siedziałem w wehikule, minęło zaledwie kilka chwil."


"Statki Czasu"
« Ostatnia zmiana: Lipca 06, 2016, 05:14:34 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4387 dnia: Lipca 11, 2016, 11:45:37 am »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4388 dnia: Lipca 11, 2016, 09:14:14 pm »
Kurde PolOń!
R.
pjes: a Tzok był w Kioto w Pałacu Cesarskim!!!
« Ostatnia zmiana: Lipca 11, 2016, 09:24:31 pm wysłana przez Stanisław Remuszko »
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4390 dnia: Lipca 12, 2016, 10:57:50 pm »
Nie wiem, jaką rangę ma ta nagroda, lecz byłbym zaszczycony, gdybym kiedyś miał okazję uścisnąć dłoń Laureata - z wielki respektem i wdzięcznością!
Nie znam lepszego autora fantastyki.
R
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4391 dnia: Lipca 12, 2016, 11:18:21 pm »
Andrzej-Sapkowski-nagrodzony-World-Fantasy-Award

Hohoho... :) Są co najmniej dwa utwory, za które mu się należy jak nic - "Maladie" i "Złote popołudnie". W klasie fantasy to są majstersztyki.

A ja niedawno wpadłem na ten tekst:
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114528,19851465,nie-tylko-wiedzmin-czyli-slowo-o-husyckim-majstersztyku.html

Nie wiem, jaką rangę ma ta nagroda

W fantastyce światowej wysoką. Są Hugo i Nebula. WFA jest trzecia.

Zobaczmy tylko jakich ma kolegów w tej kategorii nagrody:
http://en.wikipedia.org/wiki/World_Fantasy_Award_for_Life_Achievement


Nie znam lepszego autora fantastyki.

Bo do Lema pasuje już czas przeszły?
« Ostatnia zmiana: Lipca 13, 2016, 12:00:04 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4392 dnia: Lipca 12, 2016, 11:26:06 pm »
Nie, no skądże. Mistrz zajmował się fantastyką naukową, a pan Sapkowski nienaukową. Rozłączne zakresy :-)
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1602
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4393 dnia: Lipca 22, 2016, 04:50:37 pm »
nie do końca. Lem pisywał fantasy a Sapkowski sci-fi :)
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie się dowiedziałem...
« Odpowiedź #4394 dnia: Lipca 22, 2016, 04:54:29 pm »
@Q&SmokLatający
Byłbym wdzięczny za konkretną wskazówkę (Lem jako autor fantasy).
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )