Rekordowa w tym względzie, czy z kimś (ze światka SF) Mistrz więcej epistoł wymienił?
Opublikowano 177 listów do Michaela Kandla (Sława i Fortuna, WL, 2013, 736 s.).
Jeszcze więcej listów było do Franca Rottensteinera (redaktor, wydawca, tłumacz (w tym Lema z niemieckiego na angielski), agent literacki Lema na świecie (bez Niemiec, ZSRR, potem Rosji)
i Wolfganga Thadewalda (redaktor, wydawca, agent literacki Lema w Niemcach).
Fragmenty listów do Rottensteinera i Thadewalda są w książkach W. Orlińskiego (Lem. Życie nie z tej ziemi, 2017, 2021) i A. Gajewskiej (Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku. Biografia, 2021, 2024).
W książce Gajewskiej, w pierwszym wydaniu z 2021 roku, Franz Rottensteiner jest wymieniony w indeksie tylko raz (z odsyłaczem do strony nr 500), a odpowiedni fragment brzmi tak:
„Pobyt w Wiedniu wspominał w liście do Władysława Kapuścińskiego: „Mieszkaliśmy u mego agenta [Franza Rottensteinera] i oglądaliśmy to austriackie miasto trochę podobne do powiększonego Lwowa, i nawet dwukonką, czyli fiakrem się jeździło”. Potem pojechali do Salzburga, gdzie Lemowi podobało się to, że mógł samochodem dojechać do schronisk, przypuszczalnie piesze wędrówki były już poza jego zasięgiem.”O ile dobrze pamiętam, na 99,99% w pierwszym wydaniu nie było żadnych cytatów z Rottensteinera (nawet gdyby nie trafiły do indeksu).
W okolicach premiery książki obejrzałem wywiad z Gajewską, w którym powiedziała, że po zakończeniu pracy odwiozła do biblioteki sto dwadzieścia książek.
Imponująca pracowitość … ale wśród tych książek najwyraźniej nie było pozycji „Bogowie Lema” Marka Oramusa.
Oramus opublikował tam długi, dwudziestostronicowy (str. 221-241) wywiad z Rottensteinerem.
Kluczowe fragmenty:
Oramus: -
Czy to prawda, że jako agent sprzedał pan 7 milionów książek Lema w Europie i Ameryce?Rottensteiner: - Jako agent Lema nie sprzedałem żadnych egzemplarzy. Zawarłem dla niego jakieś 300-350 kontraktów, które opiewały na jakieś 2 miliony egzemplarzy, gdyż nakłady były niskie, a dodruki rzadkie. Niemieckie wydania, które zaaranżowałem jako agent/doradca dla Suhrkamp/Insel wyniosły drugie tyle, albo trochę więcej. Nie ma więc mowy o 7 milionach. Kto tak powiedział?
Oramus: -
Co stało się powodem konfliktu między wami, który zakończył się przed sądem w Wiedniu?(…)
Rottensteiner: - Wtedy to prawnik Lema przysłał mi list żądaniem, bym zapłacił 500 000 austriackich szylingów (jakieś 35 000 euro czy 140 000 zł), gdyż „obraziłem go w jakikolwiek sposób” i podobne głupie żądania W przeciwnym razie groził procesem. Oczywiście nie brałem pod uwagę podpisania takiego dokumentu i Lem mnie pozwał. Twierdził, że nie jest mi nic winien za umowę z Harcourt Brace, że nasza umowa wzajemna wygasła rok wcześniej niż w rzeczywistości, plus jeszcze kilka drobiazgów nie popartych dowodami. Zażądał też kolejnych 500 tysięcy szylingów za to, że w jednym z listów wspomniałem, iż zamierzam sprezentować jego listy Bibliotece Zakładu Narodowego im Ossolińskich we Wrocławiu, bo już ich nie potrzebuję. W sumie gra toczyła się o 700 tysięcy szylingów, czyli około 100 000 DM.
Po pięciu latach przegrał we wszystkich punktach, musiał zapłacić koszty mojego prawnika, swojego prawnika, tłumacza i koszty sądowe. Niektóre z jego argumentów były śmieszniejsze niż „Dzienniki gwiazdowe”.
Oramus: -
Na przykład?Rottensteiner: - Cóż, Lem twierdził, że działałem jako jego „nieprawny” agent przez ostatni rok obowiązywania naszej umowy, bo umowa wygasła rok wcześniej niż w rzeczywistości. To śmieszne: czemu w takim razie podpisywał w tym czasie negocjowane przeze mnie umowy? Dlaczego brał za nie pieniądze, jeśli podszywałem się pod jego agenta przez cały ten czas? Czemu nie protestował? Zdobył się na to dopiero w trakcie procesu!
Oramus: -
Podaje pan, że Lem żądał 500 tysięcy szylingów „za obrazę” i dodatkowych 500 000 za zdeponowanie jego listów w bibliotece Ossolińskich. To razem daje okrągły milion, a nie 700 tysięcy szylingów.Rottensteiner: - Lem chciał bym podpisał list, że zapłacę 500 000 ATS w razie gdybym obraził go w jakikolwiek sposób albo użył jego listów. To była zbiorcza suma do zapłacenia w przypadku, gdybym zrobił jedną z kilku rzeczy obraźliwych dla pana Lema.
Sądowa kwota 700 000 ATS to całkiem osobna sprawa, nie pieniądze, o które Lem dosłownie się zwrócił, ale Streitwert, czyli „wartość spornej kwestii” - mniej czy bardziej arbitralna wycena, od wysokości której zależą koszty sądowe i honoraria prawników. Co oznacza, że im wyższy Streitwert, tym wyższe koszty sprawy, które musi pokryć strona wnosząca pozew. To oznacza też, że można zawyżyć wartość sprawy, jeśli się wierzy, że przeciwnik nie będzie w stanie zapłacić kosztów. W tej konkretnej sprawie Streitwert został potem zredukowany przez sędziego chyba o połowę.
(...)
Gdybym przegrał, musiałbym opłacić wszystko, koszty sądowe, moich prawników i prawników Lema, ale skoro wygrałem, nie wiem ile Lem musiał zapłacić sądowi i swoim prawnikom. Ale i tak nie musiałbym płacić 700 tysięcy szylingów, prawdopodobnie mniej więcej 300 000, czyli pieniądze wpłacone przez Lema na koszty sądowe i jego prawników - plus koszty mojego prawnika.
*
Dziwne przeoczenie …
**
A przy okazji, czy coś wiadomo o wydaniu korespondencji Lema z Władysławem Kapuścińskim?