Autor Wątek: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...  (Przeczytany 1106453 razy)

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2963
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1410 dnia: Grudnia 08, 2011, 11:56:08 am »
trx,
jeśli jeszcze aktualne - przypomniał mi się, w związku z dyskusją w innym wątku, Dehnel i jego Lala. Jakieś bardzo wybitne to może i nie jest, ale pozostałe warunki spełnia i na prezent w sam raz  :)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13409
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1411 dnia: Grudnia 13, 2011, 08:38:09 pm »
Czyżby?
I jeszcze to.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 13, 2011, 08:46:59 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1412 dnia: Grudnia 13, 2011, 10:38:02 pm »
Piękne newsy (jak się potwierdzą).  A Angela Zhang zasługuje na hołd a'la pierwszy rozdział "Obłoku.." :

"Jakiś cień przepłynął mi po powiekach, za nim drugi i trzeci. Ktoś do nas przybywał; helikoptery siadały na trawnikach w głębi ogrodu. Unosząc się na łokciach, ujrzałem pierwszych wysiadających, a wysoko nad domem — klucz nowych maszyn świecących śmigłami. Po chwili od zachodu nadciągnęło kilkanaście; opuszczały się i dotykały niemal wierzchołków drzew. Przybysze utworzyli rosnącą grupę i dawali rękami znaki lądującym. Niektórzy kryli coś za plecami. Wstałem, coraz bardziej zdziwiony, a tymczasem na gazonach siadały helikoptery; ludzie poruszali się bezładnie, jakby w niezdecydowaniu, aż pociągnęli w stronę domu.
Wszystko to tak mnie ogłupiło, że kiedy się zbliżyli, zamiast odpowiedzieć na pozdrowienia, wybąkałem:
— Co… co to będzie?
— Przylecieliśmy na rocznicę — odpowiedziało kilka głosów naraz.
— Co?
— No, pięćdziesięciolecie pracy doktora…
— Jesteś jego synem? — spytała niska, siwa kobieta. Włosy jej płonęły w słońcu żywym srebrem. Miałem szaloną chęć czmychnąć w krzaki, ale nogi jakby mi w ziemię wrosły. Jak to, dziś przypadało pięćdziesięciolecie pracy ojca, a ja nic o tym nie wiedziałem?… A on? Chyba pamiętał…
Pod domem gromadził się tłum, a po ogrodzie wciąż przepływały cienie opadających helikopterów. Ten zjazd gwiaździsty nie ustawał i następne lądowały poza obrębem ogrodu, bo na trawnikach i ścieżkach stała maszyna przy maszynie. Powietrze wypełniał stłumiony gwar. Naraz drzwi się otwarły; na progu ukazał się ojciec. Odruchowo zaciągnął poły rozchełstanego szlafroka i znieruchomiał z gołą głową i rozwichrzonymi włosami; na policzku miał odgnieciony wzór tkaniny — widocznie zdrzemnął się z głową na oparciu fotela. Stał, patrząc na morze głów, i zrobiło się tak cicho, że słychać było zamierający furkot, z którym opuszczały się coraz to nowe maszyny. Nagle ojciec drgnął i ruszył w dół, jakby chciał iść naprzeciw wszystkim, ale zatrzymał się w połowie schodków. Podniósł ręce i opuścił je; rozchylił wargi i nic nie powiedział. W ciżbie zrodził się ruch; ludzie zaczęli podchodzić do schodków; podawali mu kwiaty — przeważnie cienkie wiązanki, ale wnet nie mógł ich już utrzymać, więc następni składali je na schodkach. Były tam maki i bławatki ze zbożowych rezerwatów australijskich, białe magnolie, afrykańskie storczyki, orchidee i bukieciki stokrotek, ukwiecone gałązki jabłoni z wchodzącej właśnie w wiosnę Antarktydy i wielkie, puszyste, blade róże rodzące się tylko w szklarniach Księżyca. Kto złożył swój dar, cofał się w milczeniu, a ojciec odprowadzał go wzrokiem, w którym czasem błyskało przypomnienie. Usta jego poruszały się wtedy bez głosu, ale już przystępował ktoś nowy, a nad drzewa ogrodu, jak ciężki ptak, wzbijał się helikopter odlatującego i w miarę jak tłum rzedniał, rósł stos kwiatów na schodach. Wtem w głębi ogrodu pojawiło się dziewięciu starych ludzi w błyszczących, białych skafandrach; szli z obnażonymi, siwymi głowami, z widocznym wysiłkiem przemagając ciężar próżniowego rynsztunku, od którego dawno odwykli. Z zamierającym sercem dostrzegłem na ich piersiach odznaki pilotów Neptuna. Prawda, ojciec był kiedyś, jeszcze nim poznał matkę, lekarzem rakietowym, ale nigdy o tym nie mówił. Piloci doszli z pustymi rękami do werandy, odpięli srebrne odznaki i jeden po drugim uderzeniem otwartej dłoni wbijali je ostrzami w drewno najniższego stopnia, tak że ta pociemniała i wytarta od tysięcy stąpnięć deska zalśniła nagle, jak wybita srebrnymi gwoździami. A potem zostaliśmy sami w pustym, słonecznym ogrodzie. Wtedy ojciec, wciąż stojący bez ruchu, zadrżał i cofnął się; kwiaty posypały mu się z ramion, a on, po omacku odnalazłszy drzwi, zniknął w głębi domu.
A ja wciąż nie ruszałem się, jakby zasłuchany w pobrzęk oddalających się maszyn; po chwili ukazała się jeszcze jedna, z miękkim szumem przeszybowała nad drzewami i upadła. Wyskoczył z niej człowiek w kombinezonie; rozejrzawszy się szybko, podbiegł ku werandzie, rzucił coś na stos kwiatów i równie prędko wrócił do samolotu.
Miałem dobry wzrok i dostrzegłem z dala osobliwy wygląd tego spóźnionego daru. Była to garść rdzawych, zeschłych i ostrych porostów areozy, jedynej zakwitającej rośliny Marsa."
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Zlatan

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 253
  • Immanuel can't - Djenghis can
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1413 dnia: Grudnia 14, 2011, 08:16:29 pm »
Czyżby?
I jeszcze to.

Jeżeli panna Zhang odkryła tę nanocząskę (albo raczej nanorobota) to kto go zaprojektował i skonstruował? I dlaczego zrobił to w tajemnicy?
Eech ci dziennikarze...

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1414 dnia: Grudnia 15, 2011, 09:05:15 am »
Nie no nie wyjarzasz. Koleżanka Zhang użyła bozonu Higgsa do leczenia raka, i udało się!
Cytat z radia z wczoraj: "fizycy podejrzewają istnienie bozonu Higgsa od ..., ale nikt go jeszcze nie widział." O ja cię kręcę, a kwarki i leptony wszyscy "widzą" :) rotfl

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1415 dnia: Grudnia 21, 2011, 03:16:13 pm »
W ramach dochodzenia do siebie po pewnym Tłumaczeniu czytam oto te Listy...
*
Mistrz w 1969 roku o życiu umysłowym w Polsce: „Polska jest jednak o wiele gorsza od Rosji dla tego, komu się coś naprawdę chce robić w myślowym fachu. Już mamy wypchaną filozofię, naukę, literaturę (...) wypchaną w sensie: udająca coś, np. zaangażowanie albo udającą Europę (...).” (s. 682)

I dalej na ten sam temat, w 1978 roku, po dramatycznej przerwie w korespondencji: „Nie to, że przedwojennej, ale tej Polski z lat 57-59 już w ogóle nie ma. Kasza, mamałyga, ecie pecie, ryż na gęsto, a po powierzchni wyorderowane fekalia pływają.” (s. 700)

I jeszcze, o swoich rozterkach: „[P]owstaje zagrożenie bardzo dla mnie aktualne teraz: moge dostać się czy też wślizgnąć albo zostać łagodnie wessany do klubu współwłaścicieli PRL, jeśli nie do klubu samego, to pod stół, gdzie smaczne okruszyny spadają. Mógłbym niechcący podjechać nawet kapkę wyżej niż sam Wojtunio (to o pewnym Literacie, znanym bardzo - .ch.), gdyż on wszak wykonuje najstarszy zawód świata na stojąco w bramie za 1 zł 50 gr. (...) Jednym słowem, uważasz, znajduję się w dziwacznym zawieszeniu, mniej więcej jakbyś gości (...) przyjmował wprawdzie z niejakim towarzyskim namaszczeniem i godnością, lecz tkwiąc od pasa, od piersi w muszli klozetowej, wsłuchany w jej ssące poszumy. Niezręczne położenie.” (s. 702-704). 

I jeszcze, z emigracją w tle: "Co bowiem paskudniejsze: iść precz, ku twardej walucie czy tańczyć między skorupami, udając, że ich nie ma, doprawdy nie wiem. Tracić, poza niewygodami, coś cenniejszego w kraju jest coraz trudniej, gdyż intensywna doszmatyzacja wszystkiego i wszystkich postępuje, a grupki oporu są maleńkie, przez ogół nielubiane - myślę, że dlatego, bo są tzwanym wyrzutem sumienia ('gdy narodu duch zatruty, to największy bólow ból' - tak widać bywało już)." (s. 705)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 21, 2011, 06:47:37 pm wysłana przez .chmura »

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1416 dnia: Grudnia 22, 2011, 03:41:46 am »
Jest w tych Listach uroda Języka i nie-prostacki Humor. Bynajmniej nie chodzi mi o tak eksponowaną przez recenzentów konfekcję, czyli te wszystkie, podszyte Witkacym, orgiastycznie barokowe, nagłówki („Mrogi Drożku”, „Syr!” (to od ‘Sir!” – .ch.)) i zakończenia („With emeralds”, „Truly & esoterically yours”).
*
O ptaku, leczonym w domu, na Klinach:  „A synogarlica podchowana w pudle, ta, co miała skrzydło dzieciarnią naderwane, wypuszczona do ogrodu, sobie gdzies pieszo (...) wyszła i już czwarty tydzień nie ma jej, pewno kotem zjedzona” (podkreślenia moje - .ch.) (s. 434). To echo staropolszczyzny (np. w "Cyberiadzie") Mistrzem, :), z cybernetyką żenionej...   

O sztuce produkcji pomników itp.: „Geniusz mógłby być gumowy i na uroczystościach (...) mocniej nadmuchiwany; tu i relikwie rewolucyjne, różnych męczenników śtych kawałki, kości (...)" (s. 666). Jakżeż przydatna innowacja w - rozkochanej w wiadomych pomnikach - dzisiejszej Polsce! 
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2011, 02:14:18 am wysłana przez .chmura »

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1417 dnia: Grudnia 28, 2011, 05:56:00 pm »
Teraz się dokopałem.
Bardzo to urocze.
Synogarlica kotem zjedzona... :)
Zaraz zaległy się w głowie na podobieństwo.
No, ziemia szpadlem skopana, plastuś palcami ulepiony, nie dziwią.
Ale już, ziemia ogrodnikiem skopana, but szewcem zrobiony, pierogi Józkiem ulepione...
I jest zabawa.
Prawie jak talentów minami mienianie.
I min szeklowanie.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1418 dnia: Grudnia 28, 2011, 05:56:33 pm »
Napisałbym "TruRly (and erotically)" yours...

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13409
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1419 dnia: Grudnia 28, 2011, 06:49:52 pm »
Teraz czytam "Kościół a faszyzm" z biblioteczki Racjonalisty.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1420 dnia: Grudnia 29, 2011, 01:51:23 pm »
Właśnie przeczytałem ten tekst z "Acta Astronautica" co to goniące za senacją media nim ostatnio żyją:
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0094576511003249
Nic sensacyjnego tam nie ma. Ot, konkluzja, że jeśli Rozum Obcy istnieje, a sondy jakiekolwiek w nasz region wysyłał, to jeśli przypadkim na Księżyc spadły, powinno dać się je tam relatywnie łatwo znajść. Wnioski na poziomie szkolnym...

ps. liczą, że monolit trafią? ::)


Edit: o to już ciekawsze - kobita (z Łodzi!) pracuje nad linką do windy:
http://wyborcza.pl/1,75248,10882373,Wynalazek_z_Lodzi__kosmiczna_lina_do_windy_na_orbite.html
(Tytuł - jak zwykle - przesadny.)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2011, 06:16:30 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

trx

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 246
  • wytwór ponowoczesny
    • Zobacz profil

tzok

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 409
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1422 dnia: Stycznia 08, 2012, 12:42:09 pm »
trx, ciekawy tekst, dzięki za podlinkowanie! Niedawno odświeżałem sobie "Solaris" i zastanawia mnie interpretacja relacji Kris-Harey z tekstu:
Cytat: Miłość to fikcja – ujęcia tematyki erotycznej w Doskonałej próżni Stanisława Lema
Przyjmując jednak, że tak rzeczywiście było [że Kris kocha Harey] (co jest oczywiście również umotywowane przez tekst), scena badania krwi Harley pod mikroskopem bardzo wiele mówi o ujęciu tematu miłości w twórczości Lema
(...)
Miłość w takim ujęciu staje się twórczością, uczuciem skierowanym ku wytworom własnego umysłu, z bardzo wątpliwym tylko odniesieniem do zewnętrznej wobec kochającego rzeczywistości
Ja odniosłem wrażenie, że Kris przedstawia sobą typ osoby, dla której to wątpliwe odniesienie do rzeczywistości Harey jest totalną blokadą, nie do przejścia. Czyli przeciwnie do tekstu, zrozumiałem "Solaris" tak, że jeśli miłość jest tylko wytworem własnego umysłu to znaczy, że nie jest prawdziwa (albo mniej ogólnie to ujmując - dla osób jak Kris, jest to życiowy dramat, bo ich racjonalizm nie pozwala przyjąć takiej miłości, mimo najszczerszych chęci).

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13409
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1423 dnia: Stycznia 08, 2012, 05:15:55 pm »
Tzoku, my ściślaki rozumiemy tak jak mówisz, a luźniacy może tak jak pisze autorka - ale ja nie widzę w ogóle sensownego wynikania pomiędzy:

Powiększając obraz składu krwi, Kris dochodzi bowiem do momentu, kiedy w miejscu spodziewanych atomów, z których zbudowana jest ludzka krew, widzi mgłę, nicość. Kris, tak jak bohaterowie powieści recenzowanych w Doskonałej próżni, pokochał zatem zmaterializowaną przez Solaris ideę swojego umysłu, której rzeczywiste istnienie w świecie zewnętrznym zostaje zakwestionowane. (Dlaczego zakwestionowanie istnienia - przecież ona istnieje realnie a Kris nie jest głupkiem i od początku rozważa tylko taką alternatywę: albo zwariował, albo to jest jakaś "sztuczna" ona).

a tym:

Jednak wszystkie te trzy ujęcia tematu miłości mają wspólny mianownik: a jest nim prymat umysłu kochającego nad istnieniem przedmiotu miłości.

Trudno tu mówić o prymacie - jest osoba postawiona w sprzeczności, którą aby rozwiązać (i nie zwariować) musi dokonać czegoś nieodwracalnie niszczącego ową alternatywę.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

trx

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 246
  • wytwór ponowoczesny
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #1424 dnia: Stycznia 11, 2012, 02:12:25 am »
NOWOŚĆ POLECAMY Powieść. Modny ciotowski autor z Warszawki Michał Witkowski ucieka na Pomorze Zachodnie, by w leśnej głuszy odreagować stresy miejskiego życia oraz zebrać możliwie krwawy materiał do nowej książki.

http://wyborcza.pl/1,75475,10934995,Lista_bestsellerow__apos__apos_Gazety_Wyborczej_apos__apos_.html

 ;)