Tu już na starcie jest ciekawie, bo wylągł się "Pamiętnik..." z Zaczontku, co początkowo miał być o Tichym (można go więc uznać - w najogólniejszym sensie - za prekursora "Kongresu.. ", "Wizji..." i "Pokoju..."?),Tylko do tego - bo być może nie wszyscy wiedzą/pamiętają o co chodzi z tym "zaczontkiem" czyli samocytat:
Hm...ale ja chciałam jeszcze coś do "jedenastki" - a właściwie roku 1961. W tym roku powstaje też Pamiętnik znaleziony w wannie.
Czytam Listy Lem Mrożek - póki co moje obawy były bezpodstawne, ale to może po lekturze całości gdzieś tam...a tutaj chciałam wstawić mały cytat. Może to tylko dla mnie odkrycie, a dla Was oczywistość, ale w roku 1961 Lem wysłał Mrożkowi Pamiętnik...i w jednym z listów napisał:
Bo to na początku miała być jedna z podróży Ijona Tichego, taka krótsza - i był tylko Zaczontek odpowiedni, ale teraz , do druku przygotowując, wyrzuciłem ten Zaczontek i się ostało to, co wyszło, plus ten Konrad Wallenrod prozą na Poczontku.
Sobie myślę czy "jedenastka" to nie ów "Zaczontek"? Te przykrywki, zakrywki, temat itd...hmm...a wszystko w oparach absurdalnego starania się o paszporty;). Wygląda na to, ze miast jednej podróży dostaliśmy gratisową Wannę (jak pisał Lem).
Ale dostrzega też "parodię powieści szpiegowskiej stylu Johna Le Carre"
Ale dostrzega też "parodię powieści szpiegowskiej stylu Johna Le Carre"
(...) a JLC - praktyk wywiadowczej roboty - stawia na psychologię z obyczajowością i jawi się raczej spadkobiercą Grahama Greene'a, którego może warto z "Naszym człowiekiem w Hawanie" na listę odniesień wciągnąć? Zwł., że stężenie gorzkiego komizmu miejscami podobne.
ale w ten sposób skończymy na Arystofanesie.
ale w ten sposób skończymy na Arystofanesie.
Skoro omawiając "Dzienniki..." mogliśmy cofnąć się do Rebalais'go z "Gargantuą" i "Pantagruelem", to czemu nie (jeśli jesteś w stanie wykazać stosowne powiązanie ;), rzecz jasna).
(...) nieskończona jest ilość wymiarów przestrzeni konfiguracyjnej, w której można umiescić punkt oglądu tego, co zostało do tej pory powiedziane.
Że można - zgoda. Zatem zrób to. Lem przez pryzmat Arystofanesa - nieźle brzmi.
Ale to był żart.
Dzięki za przypomnienie, zwł. że tym sposobem dochodzi nam kontekst literacki w postaci "Wallenroda" i - awansującego na patrona rodzimej twórczości śpiegowskiej - Mickiewicza.Słowa napisane przez Lema do Mrożka: plus ten Konrad Wallenrod prozą na Poczontku - nabierają wg mnie innego znaczenia.
Wstęp zaś stanowi bezpardonową (lecz bardzo celną, w erze pieniądza fiducjarnego i kryptowalut nawet celniejszą) krytykę kapitalizmu, ale autodemaskuje się jako apokryf.To nie "Wstęp" zostaje zdemaskowany jako apokryf - tylko "pierwszych jedenaście stron" odnalezionego manuskryptu.
Słowa napisane przez Lema do Mrożka: plus ten Konrad Wallenrod prozą na Poczontku - nabierają wg mnie innego znaczenia.
To nie "Wstęp" zostaje zdemaskowany jako apokryf - tylko "pierwszych jedenaście stron" odnalezionego manuskryptu.
Na marginesie: papyroliza obecnie wydaje się mniej groźna dla istnienia państwa, niż w 1960 roku, ale elektroliza?;)
Może miał te 11 stron w pierwszym wydaniu (przypadkiem? specjalnie?).To nie "Wstęp" zostaje zdemaskowany jako apokryf - tylko "pierwszych jedenaście stron" odnalezionego manuskryptu.Technicznie racja, acz przez liva cytowane, plus J.J. spostrzeżenie, że "Wstęp" ma właśnie 11 stron sugeruje jak rzecz rozumieć.
Jak nie głębiej...wystarczy godzinka/dwie bez prądu - już ślady paniki i efekta odstawienia...Na marginesie: papyroliza obecnie wydaje się mniej groźna dla istnienia państwa, niż w 1960 roku, ale elektroliza?;)Ta by nas z miejsca cofnęła w warunki +/- XIX-wieczne, w dodatku nieprzywykłych...
Może miał te 11 stron w pierwszym wydaniu (przypadkiem? specjalnie?).
W każdym razie, przyjmując, że J.J. się nie myli, należałoby chyba w dalszych wydaniach trzymać się jedenastostronicowej objętości (ew. traktować "jedenaście" jako liczbę objętościowo zmienną ;), a w najgorszym wypadku dawać przy niej każdorazowo stosowny przypis), inaczej "wallenrod" traci na wallenrodyczności nieco.Owszem. O ile nie był to pomysł interpretacyjny JJ, który przepadł w otchłani innych jego pism.
Minęło 200 lat i lądujemy w stechnicyzowanym świecie - do tego stopnia, że cywilizacja ta posiada chronosondy wsteczne umożliwiające podglądanie przeszłości.
Dlaczego więc ekonomia miałaby zostać sprowadzona do roli starożytnej religii (jakkolwiek bardzo pasowne to porównanie)?
Wystarczyło sprawdzić, podejrzeć jak wszystko działało.
nawet gdyby wiedzieli w szczegółach jak to działa(ło), to nie umieliby rzeczy inaczej sobie tłumaczyć, niż budując analogie do jeszcze starszych wiar, zabobonów*, więc zgrzytu nie widzę**.Przecież to nie jest cywilizacja z innej planety - tylko kontynuacja tej ziemskiej. Po 200 latach kompletnie nie potrafią zrozumieć podstawowej wymiany handlowej?
Przecież to nie jest cywilizacja z innej planety - tylko kontynuacja tej ziemskiej. Po 200 latach kompletnie nie potrafią zrozumieć podstawowej wymiany handlowej?
W Federacji "czy się stoi, czy się leży wszystko się należy"?
Doprawdy - wykonano 290 sondowań - można było wykonać 100 by zdobyć "niesamowite pokłady informacji";)
Czekaj, czekaj... 200 trwały czasy chaotyckie. Wewnątrzpowieściowego autora "Wstępu" dzielą od opisywanej przez niego epoki trzy tysiące lat.No dobra - ale czym są trzy tysiące lat w skali kosmicznej?;))
Biorąc pod uwagę, że miała się zrodzić z obozu pozostającego wobec Ammer-Ku w opozycji...Biorąc pod uwagę, że w tym systemie dobrze żyje tylko garstka zarządzających i ich właziantygłówków?
ps. Wspomnę jeszcze (choć może należało to na koniec zostawić) - trudno, podpierając się p. Rojtem (choć cokolwiek... skompromitowany) - o prawdopodobnym literackim potomstwie "Wstępu":Do takiej stylizacji uciekali się i po Lemie i zapewne przed Lemem. Lem zaś zrobił to po mistrzowsku - bo żaden z wymienionych panów takimi neologizmami nie może się pochwalić.
Poważniej - to mniejsza o ilość lat - a właściwie większa, bo jeśli minęło ich 3 tysiące, a ludzie są tacy sami...nic o transhumanie...to? To zostały ich zwykłe potrzeby fizjologiczne, psychiczne - ktoś je zaspokaja za darmo? Bo z napisanego widać, że biurokracja, że sprzeczki naukowców i próby udowodnienia swojego - jak zwykle.
Biorąc pod uwagę, że w tym systemie dobrze żyje tylko garstka zarządzających i ich właziantygłówków?
Do takiej stylizacji uciekali się i po Lemie i zapewne przed Lemem.
Tkwiąc jeszcze we "Wstępie"...tak sobie myślę, że coś tu nie gra;)Nic tam nie gra :D
Mamy rozwiniętą cywilizację, która lata już na...Marsa. Ba! Buduje tam bazę. Czyli to nie był świat z 1960 roku.
A z jakiej wersji tekstu korzystacie?
Znaczy też zacząłem letnie czytanie pamiętnika.
Skoro kupiłam - to czytam - tę "Majewską".
A z jakiej wersji tekstu korzystacie? W tej najnowszej są liczne przypisy wyjaśniające od Majewskiego, np. neogen, astrogacja i tym tropem wyjaśniane kawa-na-ławę niektore neologizmy: papyroliza, Fri-sco, Ammer-Ku, Prognostor etc. - potrzebne?
jaki to strasznie zabójczy katoczynnik (neologizm zamierzony? - oryginalnie kataczynnik)Ależeco?:)
Ale jak występnie napisałem, chyba nie ma co robić takich analiz, skoro rzecz groteską.Desejmowo napisałam wyżej - o popisie i sednie.
Z dalszych skojarzeń - uparciuch Wid-Wiss przypomina oczywiście SchliemannaDlaczego "oczywiście" - Lem coś o tym wspominał? Mnie jakoś tak nie pokojarzył - po prostu taki typ upartego poszukiwacza - może nawet częsty wśród naukowców zafiksowanych na jakimś temacie?
Dlaczego "oczywiście" - Lem coś o tym wspominał?
I widzę raczej "Kapitał" - niż kapitał - wtedy i zakaz mówienia o nim - zasadniejszy;)
mam taką ogólną konstatację - nasz główny bohater zostaje wrzucony w świat gmachu, jakby z nicości - w sumie nie dokonuje porównań zewnętrza/aktualnego stanu świata - z wnętrzem, które go wezwało na misję.
Właściwie wyjście z gmachu to wyjście w nieznane - nikt tego wyjścia specjalnie nie pilnuje...ale o tym po tym;)
Gmach jako życie?
Przychodzisz, trochę się miotasz, nic z tego nie rozumiesz - nawet jeśli się starasz, grasz jakąś urojoną rolę, odchodzisz.
Ależeco?:)Moze być katalizujący, ten czynnik, a może też być zabójczy ;)
Objaśniać neo?;))
Jakoś gładko nad tym przeszłam: katalizujący czynnik - kataczynnik. O co Ci ?
Przechodząc powoli do pierwszego rozdziału - mam taką ogólną konstatację - nasz główny bohater zostaje wrzucony w świat gmachu, jakby z nicości - w sumie nie dokonuje porównań zewnętrza/aktualnego stanu świata - z wnętrzem, które go wezwało na misję.Na razie jestem ugrzęźnięty we wstępie, więc się nie wypowiadam, ale z tego co napisałaś poszła nitka skojarzeniowa do dawno oglądanego filmu, z którego zapamiętałem tyle, że bohater peęta się nie wiadomo po co, i na co, a dziwności przechodzą same w siebie.
Właściwie wyjście z gmachu to wyjście w nieznane - nikt tego wyjścia specjalnie nie pilnuje...ale o tym po tym;)
Nie wiem.Dlaczego "oczywiście" - Lem coś o tym wspominał?A ilu jeszcze było takich znanych co się uparli coś wykopać i - wbrew powszechnemu sceptycyzmowi - wykopali?* ;)
Bardzo kafkowska sytuacja (duch Franza K. będzie nam się do końca unosił nad niniejszym wątkiem), ale czy i "Solaris", "Maska", a może i "Powrót...", a zwłaszcza ich otwarcia, się nie kojarzą?Jasne - problemy z rozpoznaniem/poznaniem siebie i otoczenia. Takie quo vadis;)
Moze być katalizujący, ten czynnik, a może też być zabójczy ;)Odpisując (omalże) z miasta zabójczych dowcipów (tudzież ich mordowania przez nieumiejętne opowiadanie) - Katowitz - uprzejmie donoszę, że nie chodziło mi o niezrozumienie kato- tylko węszyłam jakiś błąd w druku, któren Waćpan odkrył, a ja byłam gotowa szukać w których to wydaniach wystąpiła oryginalna kata, a w których kato;)
Tym tropem
Na razie jestem ugrzęźnięty we wstępie, więc się nie wypowiadam, ale z tego co napisałaś poszła nitka skojarzeniowa do dawno oglądanego filmu, z którego zapamiętałem tyle, że bohater peęta się nie wiadomo po co, i na co, a dziwności przechodzą same w siebie.To i "Sklepy cynamonowe"...może to po prostu znany motyw literacki: labiryntu, zagubienia człowieka w sobie/w świecie?
- uprzejmie donoszę, że nie chodziło mi o niezrozumienie kato- tylko węszyłam jakiś błąd w druku, któren Waćpan odkrył, a ja byłam gotowa szukać w których to wydaniach wystąpiła oryginalna kata, a w których kato;)Zatem nieporozumienie wyjaśnione, faktycznie mętnie tam napisałem.
Chociaż to pierwsze spotkanie z bohaterem "Pamiętnika..." jest z pogranicza groteski i dramatu.I właśnie dlatego otworzył mi się obraz z Hassa - wejście do Pentagonu (od 5 minuty)
I właśnie dlatego otworzył mi się obraz z Hassa - wejście do Pentagonu (od 5 minuty)Pasowny.
I właśnie dlatego otworzył mi się obraz z Hassa - wejście do Pentagonu (od 5 minuty)Pasowny.
Taki eksporemoncik ;)Wiadomo - w łazience;)
Notujcie w którym miejscu Alicja zobaczyła lusterko i się obudziła 8)
Ja chwilowo odpadłam od czytania (zaraz wracam), ale za to znalazłam zakamuflowane wejście do Gmachu - niektórzy próbowali przebić się na zewnątrz...Wejście pasuje jak ulał i lepiej nie wchodzić, bo nie wiadomo czy ono zwrotne?
A to już czas na podsumowania? :-\Coś wydajemisię, że Olicja nie zerknęła w lusterko. To nie podsumowanie a prowokacyjka, w duchu Gmachu.
W każdem bardzo trafne - skąd ten tekst?
To nie podsumowanie a prowokacyjka, w duchu Gmachu.
Zasadniczo tylko ostanie zdanie bez ingerencyjki. A zmiany drobne, właściwie tylko postać bohatera i miejsca zostały podmienione.
/.../
Jakie miejsce i człek występują w oryginale miast B. i Pentagonu?
Jakie miejsce i człek występują w oryginale miast B. i Pentagonu?Wiadomo, ze Kafka pasowny (ale że aż tak?!) - myślałam, że ktoś popełnił taki tekst o "Pamiętniku..."
Chyba najlepszą kwestią komenderała Kashenblade jest ta:
W dniu N o godzinie entej, w entym sektorze entego rejonu zostaniecie wyentowani z pokładu jednostki N. Kropka.
Odkrywca Wid-Wiss twierdził, że Ostatni Pentagon zbudowany został na kilkadziesiąt lat przed katastrofą papyrową.
Mam pytanka, może wiecie? Jak policzono czas odkrycia podawany tu i tam, choćby w wiki?
To powieść, której akcja osadzona jest w roku 3149 nowego kalendarza (ok. 5000 rok licząc według teraz obowiązującego), gdy odnaleziony zostaje tytułowy pamiętnik. Zasadnicze wydarzenia są opisane właśnie w pamiętniku i dotyczą wydarzeń sprzed 1680 lat.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99tnik_znaleziony_w_wannie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pami%C4%99tnik_znaleziony_w_wannie)
Bo coś mi ta data 3149 kojarzy (w duchu Gmachu)
Ola, czy z posiadanych przez Ciebie wspomnień Sz. da się ją wyliczyć?Zobaczę co się da zrobić - Szczepański chyba wspominał o pisanych z Lemem scenariuszach...
Czyli 1970 rok...Końcówka tego roku... ciekawe czy zawirowania gospodarcze, walki frakcyjne w partii i inne hocki zwieńczone grudniem 70-ąt miały wpływ na zmianę priorytetów telewizyjnych, nie tylko "gmachowych", bo czuć w tym wpisie, że coś się zmienia - Hubal już nie na czasie, V2 nazbyt londyńska, Gmach w ogóle bez szans jako rzecz aluzyjna.
Ale rok odnalezienia Zapisanego - 3149 - da się z łatwością przerobić na 1943. I co? 8)To właśnie ;)...czyli "i nic" .
Pss2 Może jednak omawianie scenariusza zostawić na poksiążce? Porównawczo? Chyba że równolegle ;DOki.
iCytujAle rok odnalezienia Zapisanego - 3149 - da się z łatwością przerobić na 1943. I co? 8)To właśnie ;)...czyli "i nic" .
A może jednak coś?
W końcu gwiazdy mrugają jak pod ową beczką w parczku ogrodu botanicznego. ;)
Lem akurat wtedy musiał się mocno maskować i krążyć w poszukiwaniu bezpiecznej "wanny". A i przypadek grał pierwsze skrzypce. Choć i w książkowej przypadkowości widać jakieś prawidłowości - wchodź tam gdzie raczej nie ma przejścia, i odwrotnie... nie wybieraj dróg oczywistych, chodź kręto...coś podobnego pisał o czasach okupacji.
Może w końcu coś normalnego?Na tym kończyłaby się normalność...gwiazdy do mnie mrugnęły;) - 1943 i Wydział Zbiorów (o którym zapomniałam i niedawno Q mi przypomniał - teraz już nie zapomnę), który kieruje w oczywisty sposób do Oświęcimia. Właśnie tak pamiętam moją pierwszą dziecięcą wizytę tam - stosy włosów, protez, butów, walizek...
...wszedłem do sekretariatu. Sekretarki malowały się i mieszały herbatę.
Czy też nazywał się może Kashlerblad? Alderklarsh? Dalderblarl? Baldaklash? Nie mogłem sobie w żaden sposób przypomnieć - chyba z głodu i złości.To anagramy?
A może wielce pasowny Balderdash? Bo tak mi one nazwiska składają: w brednię...
To anagramy?Typu Mr Mojo Risin?;)
O matko...czytałeś to? Może streścisz? :-\Zwariowałaś? Kawałek. Może jutro?
Nie wyglądają mi na anagramy - różnią się literkami...dlatego właśnie doprowadziły mnie do angielskiego "balderdash":Pasowne bzdury.
https://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/balderdash
Wydział Zbiorów (o którym zapomniałam i niedawno Q mi przypomniał - teraz już nie zapomnę)
Wygląda trochę jakby "co niosła ślina na język"
To te upały ;DCytujO matko...czytałeś to? Może streścisz? :-\Zwariowałaś? Kawałek. Może jutro?
Początek następnego wysnuty z końcówki poprzednika. Obrazujący emanację hierarchii?Na to wygląda - blad (ostrze) + dash (kropla).
I jeszcze dodam, że ten fragment jest... podstępny, bo najpierw budzi w czytelniku grozęTak, ta zmienność narracji i nastrojów jest charakterystyczna dla "Pamiętnika".
ja zwróciłem uwagę tylko na podobieństwo Kashenblade - Blanderdash (gdzie, owszem, wiedziałem, co znaczy* nazwisko tego drugiego)**Sęk w tym, że nazwisko drugiego nic nie oznacza:)
były to nazwiska nadane jeszcze w wersji roboczej (kłania się "Sknocony..."), nieznacznie tylko lub częściowo popoprawiane (właśnie dlatego, że groteska i wszystko kryptonimy)?Może być - Lem próbował wymówić "balderdash"...wyszło mu "blanderdash" a potem poooszło i zostało:))
odwołuje się wprost do doświadczeń okołowojennych
To mnie ów Blanderdash przerobił się na Balderdash czyli Bzdurę - takiego nazwiska nie ma w książce:)
To może - strzał w ciemności ;), pewnie mnie zaraz walcem dowodów rozjedziecie - były to nazwiska nadane jeszcze w wersji roboczej (kłania się "Sknocony..."), nieznacznie tylko lub częściowo popoprawiane (właśnie dlatego, że groteska i wszystko kryptonimy)?Zaraz walcem... :)
Blanderdash" to nic...no może...po namyśle...Rozmytek?;))Mydłek :)
Przeczytałam. Po pierwszym podejrzeniu o nadinterpretację doszłam do wniosku, że Lem świadomie lub też mniej świadomie mógł odwoływać się do tradycji żydowskiej - to, że sam nie identyfikował się z tą religią nie oznacza, że wychowanie w jej oparach nie zostawiło śladu.Zgoda, piszesz że logiczne, to przyjmuję.
Bardziej wykoncypowane te mnisie - Ammion i Perswazy.Ammion to taki Amon z anionem;)
Erms - duże możliwości przestawki Smer :D
Czy może nadużywam bateryjki? :-*Może uznajmy bez czytania, że boh zagubił się we własnej lub/i kosmicznej lub/i boskiej świadomości? Trochę wariat?;)
ps. Spróbuję się zrehabilitować kolejnym fonetycznym skojarzeniem:Miałam o tym napisać - szukając czegoś o tych nazwiskach trafiłam w tekst o Carrollu i nawet miałam zapytać czy to nie pierwowzór - uleciało, ale myślę, że to ciekawy trop.
https://en.wikipedia.org/wiki/Bandersnatch
Aha...Prandtl...:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Liczba_Prandtla (https://pl.wikipedia.org/wiki/Liczba_Prandtla)
Zaraz walcem... :)
Mnie pasuje.
A może to maszyna?
Tak tak...otworzył się Robot snergowy (późniejszy o 12 lat).
uleciało, ale myślę, że to ciekawy trop.
Z cyklu - kim jest anonimowy bohater i czy pozbawienie go nazwiska, które przecież ma (Wymieniłem moje nazwisko. Nieomal równocześnie nacisnął klawisze małej maszynki na swoim biurku), było zabiegiem celowym?Nazwisko wydaje się być czymś równie tajnym co cała misja...a nawet wygląda na to, że poddał Dashelblara próbie...jeśli zna nazwisko: swój, nie zna: nieswój;) I jeszcze cała paletka cieni szpiegowskich tego "znania":
A może to maszyna?Nie, raczej nie. Raczej biologiczny trybik w maszynie, która albo ma zewnętrznego operatora/obserwatora, którego nie dostrzega i nie pojmuje (próbuje zrozumieć - bezskutecznie) albo siłą bezwładu tę maszynę napędza rutyna trybików, a one pozostawione sobie.
Oprócz tego, że x-lat temu na pewno gdzieśtutaj napisałam o podobieństwie tego wiersza do Lemowego „Apentuła niewdziosek…” i Leśmiana, to do niczego nie zmierzałam – miałam tylko luźne skojarzenie – właśnie – w związku z neologizmami.uleciało, ale myślę, że to ciekawy trop.Chyba wiem do czego zmierzasz. Raz, że lemowska metoda tworzenia neologizmów podobna carrollowej. Dwa - "Jabberwocky", z którego wspominany zwierz pochodzi, bywa tłumaczony jako "Bełkotnik":
Nie, raczej nie. Raczej biologiczny trybik w maszynie, która albo ma zewnętrznego operatora/obserwatora,Mogą być roboty biologiczne. :-\
Podsłuchowy Bassenknack – z pękniętym bassem (wersja niemiecka), z drygiem do basów (wersja angielska) - w każdem zgrany z funkcją;)Dorzucam kolejne;
...przepraszam, jak pan się nazywa?
- Wciąż tak samo - odparłem z nieznacznym uśmiechem.
Oficer odpowiedział uśmiechem.
Mam wgrane tłumaczenie Słomczyńskiego...
Zresztą tutaj można porównać jak radzono sobie z tłumaczeniami:
Zresztą do Lema i Carrolla należałoby dopisać i innych neologików;)…wspomniany Leśmian, Białoszewski, Joyce….itd.
Zauważyliście nazwę instytucji?
Otóż to Dowództwo Okręgu kosmicznego.
Czyżby jednak...Gmach alternatywnym rozwinieciem tej sytuacji z jedenastki?
Mogą być roboty biologiczne. :-\
Z "Bladego..." wynika, że mogą. Takoż z "Appleseed" pana Shirowa, który potem "Ghost in the Shell"...No i z "Robota" Snerga.
Skądinąd ten trop roboci jest niegłupi, jesli nie mamy zwalić wszystkiego na karb niezgodności między resztą a "Wstępem", (:) skądś zaś bohater musiał się w trakcie siedemdziesięciu dwu lat odcięcia od świata w tym Gmachu wziąć skoro nie wygląda na doświadczonego starcaFaktyczne, jest tu spory zgrzyt ze wstępem. Właściwie sprzeczność.
ps. Skoro przy kwestii zamykania Pentagonu jesteśmy - w pierwszym pokoleniu mogli tam faktycznie przeniknąć szpiedzy Antygmachu, jak praktyka życiowa pokazuje:Trzymając się realiów czasowych bardziej inspirujący byliby ci:
https://wiadomosci.wp.pl/agent-kgb-w-amerykanskiej-armii-poslugiwal-sie-tozsamoscia-zmarlego-dziecka-6795039974079328a
Czyżby jednak...Gmach stał się alternatywnym rozwinięciem poniższej sytuacji z jedenastki?Zapewne. Stąd też to stylowe pomieszanie: groteska, tragedia, dramat.
Mogą być roboty biologiczne. :-\Mogą. Zgadzam się z Wami, że pasowne te wszystkie porównania, ale jednak nie sądzę by końcowo była to książka o robotach i problemach z tym związanych.
A może miał być wystylizowany na robota? Wtedy znów w tropie podroży 11. Cały czas oglądają go jakby był sztuczny (takimi czasem jawią się tubylcy) i widzą w nim imitację.
A komenderał pyta wprost - Plastykowy? - rzucił mi nagle w twarz..
Ale ten nie znając misji zaprzecza?
A teraz "wątek poboczny" - herbata, zauważyliście?Tajest...ta herbata to stała kosmiczna urzędów w PRL-u...mam przed oczami scenę z Barei, ale nie mogę znaleźć więc inny herbaciany klasyk:))
To drugi, cichy bohater tej powiastki.
Dorzucam kolejne;Bo ja wiem? Ganzmirst - Zbrodzień?
Ganzmirst –płk dypl.
Gloubl – archiwariusz
Kappril Anteusz - janitor
Ba, musiał wejść przed zamknięciem Gmachu, boć on z zewnątrz i na przepustkę.Mógł wyjść. Brama była uchylona. Ale Gmach jest wszędzie - może dobrniemy do końcówki;)
Bo ja wiem? Ganzmirst - Zbrodzień?Nie wiem dlaczego, ale ten "mirst" kojarzy mi się z niemieckim mären - zwlekać, ale też pleść bzdury, bajdurzyć.
"Mirst" wyskakuje jako umrzeć, morderstwo - tak po "ganz" całości? To zbrodniarz?
O! Liczyłam na to, że pojawisz się w tym lingwistycznym wątku :DBo ja wiem? Ganzmirst - Zbrodzień?Nie wiem dlaczego, ale ten "mirst" kojarzy mi się z niemieckim mären - zwlekać, ale też pleść bzdury, bajdurzyć.
"Mirst" wyskakuje jako umrzeć, morderstwo - tak po "ganz" całości? To zbrodniarz?
"Normalna", że tak powiem, współczesna odmiana czasownika: ich märe, du märst, er/sie/es märt, itd. Lecz w konjugacji słabej, dość powszechnej w języku staroniemieckim, całkiem na miejscu mogłaby być forma du mirst - ty bajdurzysz.
Więc co? (Arcy)pleciuga?
Klituś-bajduś? :)
Klituś-bajduś? :)Taa...
Ale Gmach jest wszędzie
Wg mnie nie ma ma sensu dociekać realiów w tej książce - to poetyka snu, abstrakcji, która przemyca elementy znanego świata, ale doprowadza je do absurdu, wywraca na nice. Obłęd czai się za każdym biurkiem.
Ale też pewna infantylność. Ci starzy wyjadacze szpiegostwa są zdziecinniałymi głupkami, odgrywają tylko powierzone role - bez specjalnej finezji.
Więc praktyki religijne nie były nawet zajęciem ubocznym, dodatkowym, rodzajem konika, lecz stanowiły jedynie skorupę normalnej działalności urzędowej?
Ot, i cała duchowość...
Mlassgrack – brygandierOch, coś mi podpowiada, że brygandier to bynajmniej nie brygadier. Tak samo jak krętyn (pokrętny robot) nigdy nie jest kretynem :)
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków:A co? Pirat nie może być profesorem? ;)
Zgadzam się z Wami, że pasowne te wszystkie porównania, ale jednak nie sądzę by końcowo była to książka o robotach i problemach z tym związanych.Tak, zdecydowanie nie jest o robotach. Ciekawa, ale jednak ślepa ta uliczka.
Wg mnie nie ma sensu dociekać realiów w tej książce - to poetyka snu, abstrakcji, która przemyca elementy znanego świata, ale doprowadza je do absurdu, wywraca na nice. Obłęd czai się za każdym biurkiem.Tak właśnie.
w każdem N trafia do wanny a z niej do kaplicy - i wkraczamy w świat inkwizycji;)A w wydziale teologicznym, którego częścią jest kaplica, trafia do dziwnej celi pustelnika Marfeona.
Na to wygląda - dorobili łazienkę i gotowe;)Ale Gmach jest wszędzie
I zrobiło się borgesowato. Gmach jako inna forma Biblioteki?
"Wszechświat (który inni nazywają Biblioteką) składa się z nieokreślonej, i być może nieskończonej, liczby sześciobocznych galerii, z obszernymi studniami wentylacyjnymi w środku, ogrodzonymi bardzo niskimi balustradami. Z każdej galerii widać piętra niższe i wyższe: nieskończenie. Układ galerii jest niezmienny." - "Biblioteka Babel"
Układ niezmienny tylko ścianki działowe powstawiali? ;)
Ogólniej, to mam wrażenie że rzecz była pisana „kompulsywnie”. Jakby pisarz podchodził do niej w różnych nastrojach i „wylewało się z niego”....nie pomaga. Też mam takie wrażenie - kompulsywności. Kreowany świat raz jest poważny, raz absurdalny, groteskowy do przesady...samo życie?:)
Raz długie opisy, innym razem makarony dialogów.
Gdy wpadał w fazę nelogizmów, to leciał bez kontroli i wtedy nawet miałem przesyt (w archiwum- bibliotece). W każdym razie silnie czuję spontaniczność pisanego, ale też pewną surowość materiału.
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków:To ciekawe, że Lem dwukrotnie użył tego nazwiska - w końcu to nie Kowalski...
- To oni mają i opozycję.
- Tak, ale na jej czele też stoi Kalkulator. Profesor Mlassgrack przypuszcza, że on ma, oprócz elektrycznego, także polityczne rozdwojenie jaźni. Słuchaj pan dalej...
Notabene, u Lema jest dwóch Mlassgracków
dorobili łazienkę i gotowe;)
W sumie to łączy się z obrazem wojny - którą przywołał liv - wojna to nie zwykły, "normalny" czas. Człowiek próbuje egzystować, pracować, żyć, ale świat zaczyna rządzić się odmiennymi prawami, nie można uzyskać odpowiedzi na podstawowe pytania, nawet najbliższa przyszłość...nadchodzące godziny...pozostają niewiadomą. Kolejne działania są podejmowane ad hoc.
Orfini - ksiądz-oficer...mnie kojarzy się z orfizmem:
N stara się podejść do zastanego świata gmachu racjonalnie.No niech tam - że N. Warto ujednolicić pisownię bezimiennego.
Stąd próba rozgryzienia ich wydaje się niemożliwa, ale...:Tak, skoro nazwiska też są szyfrem, może by i warto... jednak mam wrażenie, że jeśli był nawet taki zamysł - dopracować też ten poziom, to został zarzucony, zaś to co mamy jest efektem doraźnych skojarzeń.
Pan Majewski ładnie to łączy (w przypisach) z próbami analizy dzieła literackiego, nadinterpretacjami (Gigamesh?).Ożeszsz... dopiero teraz zerknąłem. Jednak czytam z innych wersji, bo "majewska" ma za małą czcionkę. Ostro poszedł w przypisie 33...oraz następnych.