To tylko tak subiektywnie,jak masz cytat jakiegoś "autorytetu" potwierdzającego twoje zdanie tom gotów przeprosić.
W tej działce nie mam autorytetów. Przepraszać zaś, za odmienny gust...? Nie widzę potrzeby. Nie ma za co i nie ma kogo. Liv jest bytem wirtualnym, którego raczej obrazić nie można. Ja, który nim steruję, nie biorę do siebie polemik z nim. Inna sprawa, że gamoń sam od siebie, nic nie wyduka i ciągle trzeba za niego myśleć.
A nawet pisać. Jakby jakim prezydentem był...
W temacie konkretnym zaś - rzeczywiście porównywanie PF i Q, nie ma sensu. To dwie różne kategorie. Pierwsza, zwana rockiem symfonicznym, lub (często na wyrost) progresywnym. Druga hard rockiem. Queen można porównywać z Zeppelinami z których wyrośli i ciekawie rozwinęli.
Z komercjalizacją ciężka sprawa. Znam fanów PF, którzy uznali, że kapela stoczyła się w nią wydając pierwszą dużą płytę. Osobiście uważam, że progresywni byli do 1979. Potem już tylko regres. Miłe dla ucha powielanie starych form. Myślę, że sami to wiedzą i wydają płyty jak zabraknie kasy lub się nudzą.
I tego dotyczyło porównanie.
U Q widzę mniejszy zjazd. Więcej poszukiwań, kombinowania na ostatnich płytach. Nawet, jeśli przyszło użyć syntetyzatorów. Do 1980 wszystkie dźwięki, (co jest niesamowite) z gitarki Maya. Aranże, harmonie, tło - zawsze z najwyższej półki. Wokalnie i instrumentalnie, biją PF na głowę. Ale też siła PF tkwi zupełnie w czym innym.
Specjalnie z tej okazji posłuchałem pierwszej płytki Queen. Nagranej w warunkach "na szybko i po nocy".
Z niej taka komercha
Pokój z Tobą
Queen - Jesus