Hmm...ale niektórzy widzą to tak:
- Może mi pan po ludzku wyjaśni, co pana tak w tej piłce zachwyca?
- (..) W naszym soccerze zachwyca paradoksalna prostota. Nie można nie dostrzec geniuszu w pomyśle Anglików, by zagrać w grę, używając tych części ciała, których zwykle nie używa się do niczego innego poza przemieszczaniem się. Kończyny dolne nie służą poza tym żadnym czynnościom praktycznym; wyjąwszy wspomnienie dziadka Czyża, który przez pół dnia mył nogi, po czym podwinąwszy portki do kolan, udeptywał w beczce kapustę. To jest jedyna - co sobie po namyśle głębokim i długim uświadomiłem - znana mi czynność praktyczna wykonywana nogami. Grać też można głową, której praktyczne zastosowanie jest jeszcze mizerniejsze niż nóg. Rękami, którymi robi się wszystko - broń Boże! Tzw. ręka to jest surowo karane wykroczenie.
Piłka nożna nobilituje, że tak powiem, człowieczeństwo nóg w ogóle. Bo oto dzięki kończynom, które służą do marszu, artyści futbolu potrafią zakręcić obroną, przerzucić lobem..
Z piłką nożną jest jak z literaturą i ze wszelkimi pasjami. Musi cię ktoś w dzieciństwie trafić. A jak już trafi, to koniec. Mnie trafił ojciec. Był kibicem Ruchu Chorzów, który ma kibiców, rzekłbym, szczególnego pokroju. Dziś należą do nich Jan Miodek, Wojciech Kuczok, Jerzy Buzek.
Jerzy Pilch (a la Gombrowicz i jego Bosonóg;) wywiadowany w Książkach.
Chociaż zainteresowanie mam ograniczone, to jakoś nie żywię szczególnej pogardy dla wielbicieli piłki nożnej. Do otoczki finansowo - reklamowej - trochę tak.
Samo Euro: mamy u nas - źle; nie daliby nam zorganizować - porażka, też źle;) Coś jak z ceną benzyny: czy spada, czy rośnie - wiadomości dla kierowców muszą być złe;)