Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]  (Przeczytany 516807 razy)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #60 dnia: Listopada 22, 2011, 02:03:12 pm »
Czyżbyśmy próbowali zastąpić zbiorowo etat Q? ;)

Napiszę tedy lepiej sam za się o tej "... trzynastej", by wam zaoszczędzić fatygi, a sobie... bycia zastąpionym ;).

Tichego wstępnie okazana ambiwalencja.
Mistrza nazwisko po ziemsku niewymawialne (hehe, podobnie było z imieniem niejakiego Spocka).
Odbieranie tytułów za zasługi - zaiste im kto mądrzejszy i szacunku godny, tym mniej musi się nimi podpierać.
Proteta - w "Die Kulthur.." było o protetycznej roli tejże kultury - zatem kulturotwórca?
Europijczycy - czy u nas samo przeniesienie agresji by starczyło?
Echa procesu Galileusza.
Hamulec planetarny - taki z niego Antysupernik. (Byłby tak w realiach hard SF zahamował... ;D.)
Metoda klucza a'posteriori, bardzo gorzkie odkrycia.
Węgorze elektryczne zamiast atomu.
Wyrzucał dzieła filozofów i... kulki z chleba.
O filozofii: począłem się lękać, że czasu nie starczy mi na zgłębienie wszystkiego, aliści wnet przekonałem się, iż motywy się powtarzają, różne jedynie ujęciem. To co jedni, obrazowo mówiąc, stawiali na nogach, inni odwracali na głowę; tak więc niejedno mogłem pominąć.
Oraz: nie mogąc się nadziwić, jak każdy z owych mędrców wiele miał do powiedzenia o duszy ludzkiej, a przy tym każdy coś wręcz przeciwnego temu, co głosili inni.
Zdarzenie gdy czytał o harmonii przedustawnej (nie tylko Voltaire z niej kpił). Echo legend o górach magnesowych.
Prostego ratunku musiał szukać w poradniku... Tak go oduczyła praktycyzmu lektura filozofów?
Rybicja. Gwiezdny pył na skafandrach.
Pinta i Panta odradzane.
Humanoidy powykręcane.
Wszystko pięknie, tylko pod wodą.
Rybie motywy.
Uznany za szpiega (czym to pachnie?).
Wszycy się krztuszą.
Suche więzienie.
Szproty jako aluzja.
Pod jesień dowody mej winy obejmowały już osiemdziesiąt dużych tomów, a dowody rzeczowe wypełniały trzy szafy w gabinecie z rybią łuską. Na koniec przyznałem się do wszystkiego, co mi zarzucono, a w szczególności do perforowania chondrytów i do rzęsistej trybieży wielokrotnej na rzecz Panty. Do dziś dnia nie wiem, co by to mogło znaczyć.
Mimo to wypuszczony.
Poznaje podwodne obyczaje.
Radaktor zaaferowany, potem znikł.
Podpowiadające głośniki (śmiech z puszki to początek?).
Tajemnica baldurów i badubinów. Ewolucja perswazyjna (Łysenko?).
Trzynastu wodników bohaterów (stachanowcy ichni?).
Odwieszony wyrok. Swobodne rzeźbienie (kamieniołomy tamtejsze).
Tak zimno, że dygotali... z entuzjazmu.
Wielki Rybon, który kaszlał tak przeraźliwie, aż mi się go żal zrobiło.
Przyczyna powykręcania - zwykły reumatyzm.
Geneza ustroju - komitety antysuszowe się zagalopawały (i nie bój się tu walki ze zmianą klimatu).
Odwilż, czy raczej susza, chwilowa.
Oddychanie podwodne - nie wszyscy dali radę.
Ucieczka Tichego. (Pintyjczycy pływać nie umieją.)
Ponowne stukanie.
Niewłaściwy okrzyk.
Szproty znów ważnym dowodem.
Twarze identyczne. (Okazuje się, że maski.)
Anielicja. Anielici.
Dożywotnia identyfikacja.
Jednostka słabym punktem społeczności.
Zamienialność ról ("karuzela stołków" tak daleko poszła? ;)).
Ojciec może rodzić dzieci.
Śmierć - z nią też sobie poradzili?
Etat oskarżonego tylko dla obcych.
Ustrój wymyślił Mistrz Oh.
Tichy skazany jak chciał.
Wsiadł w rakietę i wrócił na Ziemię (Nie wiem, czy przyjdzie mi jeszcze kiedyś ochota spotkania Dobroczyńcy Kosmosu.)
« Ostatnia zmiana: Listopada 22, 2011, 02:32:00 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #61 dnia: Listopada 26, 2011, 11:54:33 am »
Dożywotnia identyfikacja.
Tak mi jeszcze przyszło: dożywotnia identyfikacja. A właściwie :
skazany zostałem na dożywotnią identyfikację.

Dożywotnia inwigilacja? Wraz z postępem technologii taki wyrok nabiera mocy. Może taka przyszłość karania za przestępstwa w sieci? Dożywotnia identyfikacja w internecie? Żadne tam anonimowości...Dobroczyńcy Kosmosu;)
P.S. Eco pewnie przeczytam...chociaż wydaje mi się, że od pewnego czasu pisze lepsze teksty poza beletrystyką...
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #62 dnia: Grudnia 01, 2011, 02:43:38 pm »
I lecimy dalej... "Podróż czternasta", ta najsłynniejsza.

Oho, pierwszy fragment "Dzienników..." w formie dziennika ;).
Rakiety lakierują w warsztatach - rakieta tak mała czy warstat tak wielki?
W futrach pozaziemskich zwierząt też się lęgną mole... (Nie było aby u Dicka równolegle?)
Śpiewali pieśni marsjańskie... Co pili?
O! Kurdle i ośmioły
Mózg elektryczny o mocy dwunastu dusz parowych (dwunastu żelazek, znaczy? ::)).
Ja też nie widziałem kurdla (obrazka nie liczę).
Pięć lat dowcipów po takim czasie to chyba nudne by było to dowcipolejstwo...
Mózg + poduszka - nie tylko w telezakupach takie numery ;).
Z orbity schodzi się pieszo i to dla zaoszczędzenia na cle (!). Strasznie ziemski ten kosmos ;).
Przemalowal stery na żółto, bo mu się nie podobały, a sam kazał na czerwono.
O Enteropii:
Mieszkańcy:
a) rasa panująca - Ardryci, istoty rozumne wieloprzejrzystościenne symetryczne nieparzystoodnogowe (3), należące do typu Siliconoidea, rząd Połytheria, klasa Luminifera. Jak wszystkie Połytheria (ob.) Ardryci podlegają okresowemu rozszczepieniu dowolnemu. Zakładają rodziny typu kulistego. System rządów: gradarchia II B, z wprowadzonym przed 340 laty Transmem Penitencjarnym (ob. TRANSM). Przemysł wysoko rozwinięty, głównie środków spożywczych. Podstawowe pozycje eksportu: manubne fosforyzowane, sercoklety i laupanie w kilkudziesięciu gatunkach, żebrowane i wolno opalane. Stolica: Tentotam, l 400 000 mieszk. Gł. ośrodki przemysłowe: Haupr, Drur, Arbagellar. Kultura luminama z oznakami zgrzybienia, wskutek przesiąknięcia reliktami cywilizacji wytrzebionych przez Ardrytów Fytogozjan (Grzyboniów, ob.). W ostatnich latach coraz większą rolę odgrywają w życiu kult. społecznym sepulki (ob.). Wierzenia: religia panująca - Monodrumizm. Według M. świat stworzony został przez Mnogiego Drumę pod postacią Plątwi Pierwotnej, z kt. narodziły się słońca i planety z Enteropią na czele. Ardryci budują świątynie platerowe stałe i składane. Poza Mondrumizmem działa kilkanaście sekt, z tych najważniejsza - Plakotrałów. Plakotratowie (ob.) nie wierzą w nic poza Emfezą (ob. EMFEZA), a i to nie wszyscy. Sztuka: taniec (toczny), radioakty, sepulenie, dramat bajonowy. Architektura: w zw. ze strumami - wdmuchowotłoczona, gmaziowa. Gmaziowce kielichowe osiągają 130 pięter. Na szt. księżycach przeważnie budowle owicellarne (jajowate).
b) Zwierzęta. Fauna typu silikonoidalnego, gt. przedstawiciele: mierzawce, dendrogi autumalne, asmamty, kurdle i ośmioły skowytne. Dla człowieka zwierzęta te są niejadalne, z wyjątkiem kurdli (tylko okolica zardu, ob. ZARD). Fauna wodna: stanowi surowiec przemysłu spożywczego. Gł. przedstawiciele: inf emalia (piekluchy), bliskwy, pszywięta i śmędzie. Osobliwością Enteropii jest ściorg z jego fauną i florą mętlinową. W naszej Galaktyce jedynym jego odpowiednikiem są ały w bezpiennych ulasach Jupitera. Całe życie Enteropii rozwinęło się, jak wykazują badania szkoły prof. Tarantogi, w obrębie ściorgu ze złoży balbazylowych. W zw. z masową zabudową lądową i wodną należy liczyć się z rychłym zniknięciem resztek ściorgu. Podpadając pod 6 paragr. ustawy o ochr. zabytków planetarnych (Codex Galacticus t. MDDDVII, vol. XXXII, pag. 4670), ściorg podlega ochronie; w szczególności wzbronione jest tąpanie go w ciemno.
W artykule tym wszystko jest dla mnie jasne, z wyjątkiem wzmianek o sepulkach, transmie i strumie.
- dla mnie tam prawie nic nie jest jasne.
Wydana Encyklopedia kończy się na sosie grzybowym.
SEPULKI - odgrywający doniosłą rolę element cywilizacji Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.) Ob. SEPULKARIA.
Poszedłem za tą radą i przeczytałem:
SEPULKARIA - obiekty służące do sepulenia (ob.).
Poszukałem pod “Sepulenie”, było tam:
SEPULENIE - czynność Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.). Ob. SEPULKI.

Ruszył na Enteropię.
Przeziębił się w cieniu Księżyca.
Rakiety towarowe z Plutona i pospieszna z Marsa. Chusteczkami machali.
Przepona bolała od dowcipów.
Złapal sygnał Popowa.
Kawały z brodą.
Kartofle gotował w stosie (atomowym).
Dylatacja czasu swoista - sierpień i sierpień.
Droga Mleczna? Nie, lakier się łuszczy. (Skojarzenie czarnohumorystyczne: czy to te same warsztaty gdzie Space Shuttle serwisowali?)
Stacja obsługi bezludna (miała być automatyczna?).
Życie pozagrobowe maszyn parowych.
Dowcipy coraz starsze. Atak ziewania dla szczęki groźny.
Warsztaty równie uczciwe co te w naszych czasach, widać.
Napis "Nie wychylać się" planetarnej wielkości.
Hamując przeleciał wrzesień.
Pieszo z blaszankami - i jeszcze wrócił - cztery tysiące kilometrów pieszo (ani chybi mocny silniczek EVA ;)).
Szybkość tak wielka, że gwiazdy zamieniły się w ogniste smużki. (Han Solo też oglądął takie widoki ;).)
Mózg gada bez przerwy.
Teraz sylabizuje.
Siedzi na zewnątrz, tylko nogi wpuszcza do rakiety, bo porządnie zimno.
Dotarł, na sztucznym księżycu już.
Saturnijczyk.
Urzędnik. Ardryci wyrażają uczucia zmianą zabarwienia; zieleń jest odpowiednikiem uśmiechu.
Kolejny urzędnik.
Strum, Wytwórnia rezerw. Tabletki przeciw radioaktywności (jak w "BattleStar Galactica") mają.
Czy życzy sobie świecić?
- /.../ Pan jest ssakiem, prawda?
- Tak.
- A więc pomyślnego ssania!

Lampa na suficie? Nie, kolejny Ardryta.
Pączek Tichego.
Nie zrozumiał o co chodzi, ale nauczył się dyskrecji.
Tuż za księżycem rozpoczyna się kosmotrasa, porządnie utrzymana, z wielkimi napisami reklamowymi po obu stronach. Litery ich oddalone są od siebie o parę tysięcy kilometrów, ale przy normalnej szybkości jazdy składa się słowa tak szybko, jakby sieje miało wydrukowane w gazecie.
Chcesz być wesoły - poluj na ośmioły!
Lotnisko totentamskie.
Słońca czerwone i niebieski.
Majestatycznie opuścił się krążownik galaktyczny. (Ciekawe której klasy? ;D)
Ardryci padali sobie w objęcia z okrzykami zachwytu, po czym wszyscy, ojcowie, matki, dzieci, łącząc się czułym uściskiem w kule, błyskające rumieńcami w promieniach słonecznych, pośpieszali ku wyjściu.
Glambus - pojazd podobny do sera szwajcarskiego.
Pasta co sama poluje.
Tomik Bedeckera, niestety o Enteuropii (odległej o trzy miliony lat świetlnych).
Biuro GALAX.
Ardryci nie stosuja sztucznego oświetlenia, bo sami świecą.
jakaś młoda Ardrytka, mijając mnie, zalotnie rozbłysła wewnątrz swego abażurka w złociste prążki, lecz poznawszy widać cudzoziemca, skromnie przygasła.
Uroczy widok Totentamu.
Dział prowincjonalny. Niestety, jest to smutna, lecz nieodwracalna prawda: Ziemia znajduje się w mało znanej, zabitej deskami głuszy Kosmosu!
Galax nie dysponuje niestety przewodnikami ani planem zwiedzania dla Ziemian, gdyż bywają oni na Enteropii nie częściej niż raz w stuleciu.
Poradnik dla Jowiszan (mackowatych i metanodysznych).
Eboret (taksówka ichnia?)
Gmaziowce.
Będzie się pęził.
Wszechobecne sepulki.
Nabyć chciał bez żony.
Uciekł.
Znajomy komiwojażer - Ardryta.
Na miłosć Drumy!
Pytał o sepulki. Żona zemdlała.
Wyrzucony z lokalu.
Pościelono mu azbestem.
Urzędnik Galaxu do polowania namawia.
Ubranie natryskowe.
Kurdel jako zwierzyna łowna stawia najwyższe wymagania tak walorom osobistym, jak i sprzętowi myśliwego. Ponieważ zwierzę to w trakcie ewolucji przysposobiło się do opadów meteorytowych, wytworzywszy pancerz nie do przebicia, na kurdle poluje się od środka.
Do polowania na kurdle niezbędne są:
A) w fazie wstępnej - pasta podkładowa, sos grzybowy, szczypiorek, sól i pieprz; B) w fazie właściwej - miotełka ryżowa, bomba zegarowa.

Mało który myśliwy przeżył kichnięcie kurdla
Piękny eufemizm: oddala się możliwie szybko w stronę przeciwną tej, z której przybył.
Kłusownictwo - w sumie logiczniejsze od polowania.
Wawur, nader grzeczny i gościnny.
Są w ściorgu.
Tropy kurdli, podobne do dołów pięciometrowej średnicy.
Kurdel. Bobczy.
Ośmioły. Kląskają.
W jego przejrzystym wnętrzu wyraźnie widziałem resztki wielu myśliwych, którym się nie powiodło.
Spotkanie z mysliwym w kurdlu. Kurtuazja pełna.
Cztery dni zajęty.
Nadchodzi strum.
Ma się widzieć z profesorem Zazulem (tym?!?).
Rano w hotelu zbudził mnie okropny huk. Wyskoczyłem z łóżka i zobaczyłem wznoszące się nad miastem słupy dymu i ognia. - To tylko strum(ień meteorów).
Ma się nie bać, w koncu ma rezerwę.
Zoo. Dyrektor go oprowadza. Mają i zwierzęta ziemskie: muchy.
Zagroda kurdli, same ładne sztuki, mierzące koło trzech hektarów.
Piękny widok z kurdla.
Ongiś, przed tysiącleciami, nie mieliśmy ani miast, ani wspaniałych domów, ani techniki, ani rezerw... Wtedy te łagodne, potężne istoty wypiastowały nas, ratowały w ciężkich okresach strumów. Bez kurdli ani jeden Ardryta nie dożyłby dzisiejszych pięknych dni i oto teraz poluje się na nie, niszczy je i tępi - cóż za potworna, czarna niewdzięczność!/.../ Jak to - pan nie wiedział? Ależ kurdle wynosiły nas w swym łonie przez dwadzieścia tysięcy lat! Żyjąc w nich, osłonięci ich potężnymi pancerzami przed gradem zabójczych meteorów, przodkowie nasi stali się tym, czym my dzisiaj jesteśmy; istotami rozumnymi, pięknymi, świecącymi w ciemnościach. Pan o tym nie wiedział?
Tichy zawstydzony.
Bilety na przedstawienie popołudniowe.
Urzędnik. Po chwili odtworzony z rezerwy.
Trzydzieści tysięcy lat, przyzwyczaili się.
Nie zobaczą tu trwogi Ziemianina!
Teatr odbudowany na czas. Słynna gmaź ardrycka.
Przedstawienie symbolicznohistoryczne (dobrze, że nie opera ;)).
Gdy o sepulkach było, to go zabiło.
Tichy z rezerwy. Skandal, bo z opóźnieniem.
Wybiegł.
Ubierali go bez znajomości ziemskiej mody.
Profesor Zazul go szukał.
Tak przejęty byciem kopią, że uderzenie w hotel wrażenia nie robi.
Dom profesora ucierpiał.
W jednym miejscu papier był naderwany; patrzało stamtąd żywe oko. - Pan do mnie... a... a to pan do mnie... - zaskrzeczał starczy głos z wnętrza paczki - ja zaraz... to ja zaraz... niech pan pozwoli do altanki...
Nie wytrzymał, uciekł: przeskoczyłem płot i ze wszystkich sił pognałem na lotnisko. Po godzinie mknąłem już wśród rozgwieżdżonych przestworzy. Mam nadzieję, że profesor Zazul nie wziął mi tego za złe. (Te finalne ucieczki to powracający motyw.)

ps. pamiętam jak - gdy byłem b. młody - "Podróż..." ta mnie zniechęcała swoja groteskowością, bo przyzwyczajony byłem do serioznej, aż nazbyt czasem, powagi w stylu Clarke'a (moja pierwsza milość w SF), "Pirxa" i opowiadań z "Młodych Techników", dziś widzę w tym kapitalne studium Obcości i prawzór utworów postcyberpunkowych (z ich kopiowaniem dowolnym).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 02, 2011, 01:44:37 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #63 dnia: Grudnia 19, 2011, 11:16:55 pm »
Hm...robię prawie 26 podejście do "czternastki" i szczerze powiedziawszy nie wiem co można dodać do powyższego streszczenia?
Że "Wizja lokalna" ? Że sepulkowate: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sepulkowate? Że świadomość bycia - nawet własną - kopią uwiera...bo może to ja-nie-ja...może niekompletnie przywołany?
Mikro i oczywisto...
Może ktoś...coś albo inaczej jakoś?:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #64 dnia: Grudnia 21, 2011, 04:13:32 am »
Hm...robię prawie 26 podejście do "czternastki" i szczerze powiedziawszy nie wiem co można dodać do powyższego streszczenia?

W następnym streszczeniu postaram się tedy zostawić luki ;).

Że świadomość bycia - nawet własną - kopią uwiera...bo może to ja-nie-ja...może niekompletnie przywołany?

Tu trzeba chyba dodać, że choć ".. czternasta" ukazała się przed "Dialogami" (które maja zresztą piękny pełny tytuł: "Dialogi o zmartwychwstaniu atomowym, teorii niemożności, filozoficznych korzyściach ludożerstwa, smutku w probówce, psychoanalizie cybernetycznej, elektrycznej metempsychozie, sprzężeniach zwrotnych ewolucji, eschatologii cybernetycznej, osobowości sieci elektrycznych, przewrotności elektromózgów, życiu wiecznym w skrzyni, konstruowaniu geniuszów, epilepsji kapitalizmu, maszynach do rządzenia, projektowaniu systemów społecznych"), bo w roku 1956, w "Przekroju" (podczas gdy one rok później, w WL), to jednak - jeśl iwierzyć Wikipedii ;):
"Pierwszy rozdział dzieła - "Dialogów", przyp. Q  - narodził się z dyskusji, jakie w latach 1948–1950 prowadził Lem z mgr. Oświęcimskim na temat możliwości odtwarzania człowieka z atomów podczas pracy w Konwersatorium Naukoznawczym Asystentów Uniwersytetu Jagiellońskiego kierowanego przez dr. Mieczysława Choynowskiego.

Znaczy: temat był feblikiem Lema od młodości, zanim się o takich rzeczach głośno stało... (Co prawda w w/w "Podróży..." to kopiowanie dokonywane jest inną, niż atom-po-atomie, metodą; technik-Ardryta wspomina coś o pączku...)



Tymczasem skaczemy o lat -naście (1956-1971) i o cztery Tichego wojaże, bo otóż "Podróż osiemnasta".

Największe dzieło jego życia.
Chciał dobrze, ale mu pokrzyżowali (autoteodycea? ;)). Nasi politycy też się tak tłumaczą.
Nie wszystko co stworzył, było dobre, że sparafrazuję. I ma tego świadomość, Od dwudziestego października zeszłego roku.
Solon Razgłaz (uczony z Bombaju o słowiańskich korzeniach).
Stan stacjonarny vs Wielki Wybuch, wtedy (w '71 znaczy) to było modne.
Skąd Praatom?
Tichego takie problemy zawsze pasjonowały (na Forum by pasował jak nic) ;).
I w Nauce zamiatanie pod dywan (pytania o początki).
"Nie należy spychać wszystkiego na Pana Boga. A już astrofizyk na pewno nie powinien być takim spychaczem..."
Mezony, cząstki wirtualne.
Kosmos jest zabronioną fluktuacją. Stanowi on wybryk chwilowy, momentalne odstępstwo od właściwego zachowania, tyle że ta chwila i ten moment mają rozmiary monumentalne. Wszechświat jest takim samym odstępstwem od praw fizyki, jakim bywa w najmniejszej skali mezon!
i
Kosmos istnieje bowiem na kredyt. Jest on ze wszystkimi gwiazdozbiorami i galaktykami jednym potwornym zadłużeniem, jest jakby listem zastawnym, jest obligiem, który musi w końcu zostać spłacony. Wszechświat to nielegalna pożyczka, to dług materialnoenergetyczny, jego pozorne “M a” w istocie przedstawia gołe “W i n i e n”. Tak więc Kosmos, będąc Wyskokiem Bezprawnym, pryśnie jednego pięknego dnia niczym bańka mydlana. Jako anomalia, zapadnie się z powrotem w ten sam Niebyt, z którego wychynął. Dopiero ten moment będzie przywróceniem Porządku Rzeczy!
Nie da się przewidzieć daty końca (Wszech)świata: ogłoszenie stanu rzeczy wtrąciłoby nasz świat w duchowy chaos i w przerażenie, których skutki mogą cywilizację zrujnować. Któż będzie jeszcze chciał cokolwiek robić, niechby ruszyć małym palcem, z wiedzą, że w każdej sekundzie wszystko może sczeznąć razem z nim samym?
Razgłaz więc nie ogłosił (a'propos tych okołogrypowych sensacji bardzo), za to wyjścia szukał (już go lubię).
Tichy szukał z nim.
hipoteza Feynmana, że istnieją cząsteczki, które się poruszają “pod włos” strumienia czasu
Wpadł na pomysł, jak nogi moczył, pognał do profesora boso, ale nie krzyczał "Eureka!".
Teraz trzeba już było jedynie myśleć o praktycznej stronie przedsięwzięcia.
Skromność;) Tichego: koncepcja Kreacji Universumjest moją zasługą i /.../ to mnie w istocie /.../ przysługuje miano zarówno Stwórcy, jak i Zbawiciela Świata.
Wyrazy uznania w głowie stwórcy zawróciły.
ustalali przez całe lato i znaczną część jesieni parametry
Tichy ma oddać strzał z Chronoarmaty.
Poprawiać chcieli: nadarzała się tak niesłychana i jedyna w historii okazja, naszą machinę, nasz miotacz miał opuścić nie byle jaki, pierwszy z brzegu elektron, lecz cząstka odpowiednio przerobiona, przekrojona, przefasonowana tak, ażeby powstał z niej Kosmos wielostronnie porządniejszy, znacznie bardziej solidny niż ten, co aktualnie istnieje.
Tichy wymyślał, Razgłaz tłumaczył na ścisły język parametrów fizyki, teorii próżni, teorii elektronów, pozytronów i innych licznych tronów.
Wylęgarnia próbnych cząstek.
Szło, między innymi, o to, żeby Kosmos rozwijał się harmonijnie.
ustalił - człowieka ulistnionego]/i]
Ustanowił po prostu, porozumiawszy się z profesorem, jako fundamentalne prawo ewolucji, co miała zajść w Nowym Niezadłużonym Kosmosie, regułę przyzwoitego postępowania każdego życia względem wszystkich innych.
wyjechał do małej miejscowości kąpielowej.
I przez te przeklęte komary właśnie...

Alojzy Kupa. Rodak - czy tylko? - Razgłaza. Domagał się wciągnięcia na listę stwórców.
Wspolnicy Alojzego: Niemiec Ast A. Roth oraz pół Anglik, pół Holender Boels E. Bubb.
Magister Serpentine skuszony przez Ewę A.
mieli “jak najlepsze intencje” i liczyli też na sławę (!!), zwłaszcza ponieważ było ich t r z e c h. Też mi T r ó j c a!
Ast A. Roth: Heisenberg wyrzucił go z asystentury za wkładanie zdjęć pornograficznych do spektrografu Astona. To przez niego tak zwane słabe oddziaływania nie zgadzają się z silnymi i nawala symetria praw zachowania. Przez tego bałwana nie można też odnaleźć nigdzie kwarków, jakkolwiek z teorii wynika, że powinny być! (A jednak odnaleźli...) Również i to, że interferujące elektrony w żywe oczy zaprzeczają logice, jest jego “zasługą”.
A. Roth wprowadził jednak uranidy na powrót do projektu. Niestety nie dało mu się udowodnić, że działał powodowany przez agentów pewnego imperialnego wywiadu, co łączyło się z planami militarnej supremacji... ale właściwie i tak należałby mu się proces z oskarżenia o ludobójstwo
panu Bubbowi ważniejsze wydały się włosy, ponieważ, uważacie, “było mu ich szkoda”. Ze to można takie ładne plerezy, bokobrody i inne sierściane zakrętasy z nich układać. Tu - nowa solidarystycznohumanistyczna moralność, a tam - walory, dające się mierzyć tylko fryzjerskim kanonem! Zapewniam was, żebyście się nie poznali, gdyby nie p. Boels E. Bubb, który na powrót wkopiował w elektron z kasety wszystkie szkaradzieństwa, jakie dostrzegacie u siebie i u innych.
Co się tyczy wreszcie laboranta Kupy, ten nie umiał wprawdzie sam nic zrobić, domagał się jednak od kompanów, żeby uwiecznili jego udział w stworzeniu świata; chciał tedy - aż mną trzęsie, kiedy to piszę - by nazwisko jego widniało w każdej stronie firmamentu, gdy jednak Roth wytłumaczył mu, że wskutek swych ruchów gwiazdy nie mogą się trwale układać w monogramy czy litery, Kupa zażądał, żeby przynajmniej zostały zgrupowane dużymi rojowiskami, to jest, k u p a m i. To też uczyniono.
Nie miał naturalnie pojęcia, co właściwie stwarza.
Nie wiedziałem, czy mam sobie, czy komuś innemu w łeb palnąć.
Nie uczestniczył nawet w przesłuchiwaniu łotrów.
"Jakiż tam szatan z trzech osłów."

Przyjął rzecz po męsku: "Gdybym chciał szukać usprawiedliwień, powiedziałbym, że winien jest też bombajski farmaceuta, który zamiast uczciwego repellanta komarów sprzedał mi olejek przyciągający je niczym miód - pszczoły. Ale idąc tym trybem, można Bóg wie kogo w następnej kolejności oskarżać o Skażenie Natury Bytu. Nie zamierzam się tak bronić: odpowiadam za świat, jaki jest, i za wszystkie przywary ludzkie, ponieważ leżało w mej mocy zrobić jedno i drugie lepiej.'
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #65 dnia: Grudnia 26, 2011, 09:28:54 pm »
Cytuj
Kosmos istnieje bowiem na kredyt. Jest on ze wszystkimi gwiazdozbiorami i galaktykami jednym potwornym zadłużeniem, jest jakby listem zastawnym, jest obligiem, który musi w końcu zostać spłacony. Wszechświat to nielegalna pożyczka, to dług materialnoenergetyczny, jego pozorne “M a” w istocie przedstawia gołe “W i n i e n”. Tak więc Kosmos, będąc Wyskokiem Bezprawnym, pryśnie jednego pięknego dnia niczym bańka mydlana. Jako anomalia, zapadnie się z powrotem w ten sam Niebyt, z którego wychynął. Dopiero ten moment będzie przywróceniem Porządku Rzeczy!
Lem uniwersalny jednak jest.
Gdyby grecki minister od finansów to znał... ;)
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #66 dnia: Grudnia 27, 2011, 01:04:29 pm »
Gdyby grecki minister od finansów to znał... ;)

Może grecki minister bardziej zaufał optymistycznej wersji rabelaisowskiego Panurga (której przytaczany cytat zdaje się być swoistym rozwinięciem)?

"niechże mnie porwie święty Babolin, poczciwy safanduła, jeślim przez całe życie nie stwierdził, iż długi są prawdziwym łącznikiem i spójnią między niebem a ziemią, iście jedyną podporą ludzkości, bez której (twierdzę to i nie cofam) wszyscy śmiertelni wnet by wygięli. Są one bowiem jakoby wielką duszą świata, która, wedle akademików, ożywia wszystko, co istnieje.
Na dowód, iż tak jest, wyobraźcie sobie pogodnym umysłem istotę i kształt jakiegoś świata (weźcie, jaki macie ochotę, np. trzydziesty z tych, które wyimaginował filozof Metrodorus, albo też siedemdziesiąty ósmy Petroniusza), gdzie by nie było zgoła dłużników ani wierzycieli. Świat bez długów! toż by gwiazdy przestały obracać się regularnym torem! Wszystko przewróciłoby się do góry nogami. Jowisz, przestawszy się uważażać za dłużnika Saturnowego, wyzuje go z jego sfery i swoim Homerowym łańcuchem spęta wszystkie inteligencje bogów, nieba, demonów, duchów, herosów, diabłów, ziemię, morze, wszystkie elementy. Saturn skojarzy się z Marsem i cały świat wprawią w zamieszanie. Merkury nie zechce się poddać pod jarzmo innych, nie będzie już ich Kamilem, jak go w języku Etrusków nazywano; w niczym bowiem nie będzie im dłużnikiem. Wenera nie będzie już wenerowaną, niczego bowiem nie będzie użyczać. Księżyc stanie się krwawy i ciemny: z jakiej racji miałoby słońce udzielać mu światła? Wszak nie jest do tego obowiązane. Słońce nie będzie już zsyłać promieni na ziemię; gwiazdy umkną jej swych dobroczynnych wpływów, ziemia bowiem przestanie im użyczać pokarmu swoich waporów i wyziewów, z których (powiadał Heraklit, dowodzili starożytni, a twierdził Cycero) gwiazdy czerpią swoje odżywienie.
Między żywiołami nie będzie żadnego porozumienia, obcowania ani wymiany. Żaden nie będzie się czuł względem drugiego zobowiązany; wszak nic mu tamten nie pożyczył. Ziemia nie będzie dawać wody, woda zamieniać się w powietrze, z powietrza nie powstanie ogień, ogień nie będzie ogrzewał ziemi. Ziemia płodzić będzie jeno potworów, tytanów, aloidów, olbrzymów; nie będzie dżdżył deszcz, nie będzie świeciło światło, wiał wiatr, nie będzie lata ani jesieni. Lucyfer uwolni się z pętów i wyszedłszy z głębokości piekieł z Furiami, Niedolami i diabłami rogatymi, zechce wykurzyć z niebios wszystkich bogów, tak większych, jak też i pomniejszych ludów.
Na naszym świecie (skoro nikt nie będzie nikomu pożyczał) powstanie istne psiarstwo, kabała gorsza niż koło paryskiego rektora, szelmostwo ciemniejsze niż w owym dueńskim karnawale diabelskim. Nikt nie przyjdzie drugiemu z pomocą; darmo będzie kto krzyczał ratunku, gore, ogień, woda, mordercy; nikt nie pospieszy go wspomóc. Czemu? Nic nikomu nie pożyczył, nikt mu nie jest nic winien. Nikt nie jest zainteresowany w jego pożarze, w jego rozbiciu, utonięciu, w jego śmierci. Nic nikomu nie pożyczył tedy i jemu nikt niczego nie użyczy. Krótko mówiąc, uleci z tego świata Wiara, Nadzieja i Miłość: ludzie bowiem zrodzeni są ku wspomaganiu i wspieraniu się wzajem. W miejsce ich wstąpi Nieufność, Wzgarda, Nienawiść, z orszakiem wszystkich nieszczęść, przekleństw i niedoli. Rzekłbyś w istocie, iż Pandora rozlała tam swoją butelczynę. Człowiek będzie człowiekowi jakoby wilkiem, wilkołakiem i postrachem, jako był Likaon, Bellerofon, Nabuchodonozor; wszystko się zmieni w zbirów, morderców, trucicieli, złoczyńców, prześladowców, złorzeczników, nienawiść żywiących wzajemną, jako Izmael, Metabus, Tymon Ateńczyk, który dla tej przyczyny nazywany był misanthropos. Tak iż łatwiej by było naturze ryby chować w powietrzu, wypasać jelenie na dnie oceanu niż ścierpieć ten hyclowski świat, gdzie nikt nikomu nie pożycza. Na honor, obrzydzenie mnie bierze, gdy o tym pomyślę.
A jeśli na podobieństwo tego omierzłego i gnuśnego, nie pożyczającego świata, wyobrazicie sobie drugi światek, którym jest człowiek, dopieroż ujrzycie straszliwy galimatias! Głowa nie zechce użyczać władzy swoich oczu ku prowadzeniu rąk i nóg. Nogi nie raczą jej nosić, ręce nie zechcą dla niej pracować. Serce uprzykrzy sobie, iż tyle musi się wytrząsać dla pulsu innych członków, i przestanie im użyczać swej fatygi. Płuco nie udzieli mu swego tchu. Wątroba nie pośle mu krwi do odżywienia. Pęcherz nie zechce być dłużnikiem nerek, tedy uryna przestanie doń spływać. Mózg uważając, iż rzeczy nie szły dotąd jak należy, zacznie sobie marzyć o niebieskich migdałach i nie będzie dostarczał czucia nerwom ani ruchu mięśniom. Słowem, w tym wypaczonym świecie, gdzie nikt nie będzie nic winien, nikt nie pożyczy, nikt nie przyjmie pożyczki, ujrzycie bezrząd straszliwszy od tego, który Ezop wyobraził w swoim apologu. I zginie bez ochyby; i to rychło zginie, choćby to była sama osoba Eskulapa. Ciało podpadnie nieomylnie gniciu; dusza zaś, wielce wzburzona, poleci prosto do wszystkich diabłów, goniąc za mymi pieniędzmi."

"Księga trzecia czynów i rzeczeń heroicznych bogobojnego Pantagruela"

ps. co tak skromnie? tyle kosmologii w tej "Podróży...", a Ty sprowadzasz do pulityki i ekunomii...


Edit: skoro już wspomniałem Rabelais'ego:

"Opilce bardzo dostojne i wy, wielce znamienite przymiotniki (Przymiot - syfilis, z franc. vérole) - (wam bowiem, a nie inszym poświęcone są pisma moje), słuchajcie! Owoż w dialogu Platona zamianowanym "Uczta" Alcybiades, sławiąc swego nauczyciela Sokratesa, bez sprzeczki książęcia filozofów, wśród innych słów powiada o nim, iż był podobny Sylenom. Syleny były to niegdyś małe puzderka, takie jak widzimy dzisiaj w kramach aptekarzów, pomalowane z wierzchu w ucieszne a trefne figurki, jako harpie, satyry, gąski, zające rogate, osiodłane kaczki, kozły latające, jelenie srokate i inne takie malowidła przedstawione uciesznie, aby ludzisków pobudzić do śmiechu, jako był zwykł Sylen, nauczyciel dobrego Bachusa; zasię we wnątrzu zamykano tam zmyślne lekarstwa, jako to balsamy, ambry, amomon, muszkat, zywety, szlachetne kamienie i insze kosztowne rzeczy. Takim ów Alcybiades mienił być Sokrata; ile że, patrząc nań z wierzchu i sądząc z zewnętrznego kształtu, nie dalibyście zań ani łupiny z cebuli, tak był szpetny z członków i pocieszny z postawy: nos spiczasty, spojrzenie jakoby u byka, oblicze, rzekłbyś, głupka, grubaśny w obyczajach, niechlujny w odzieży, ubogi w dostatki, niefortunny u płci białej, niezdatny do publicznych urzędów, zawżdy pośmiechujący się, zawżdy przepijający do każdego pełną miarką, zawżdy wykręcający się sianem, zawżdy tający swoje boskie rozumienie. Ale, otwarłszy ono puzdro, naleźlibyście wewnątrz niebiański i nieopłacony specyfik, pojęcie więcej niż ludzkie, przedziwną cnotę, nieomylną pewność, niepojętą wzgardę wszystkiego tego, dla czego ludzie tyle czuwają, biegają, pracują, żeglują a borykają się.
Ku czemu, wedle waszego mniemania, mierzy owa przegrywka i owo wymacywanie? Ku temu, iż wy, moi mili uczniowie, i niektóre inne pomyleńce, czytając ucieszne nadpisy niektórych ksiąg naszego wymysłu jak to "Gargantua", "Pantagruel", "Trąbiflasza", "Dostojeństwo rozporka", "O grochu ze słoniną", cum commento, sądzicie nazbyt łacno, iż wewnątrz rzecz stoi jeno o błaznowaniach, figielkach i łgarstwach uciesznych: ile że zewnętrzne godło (to jest tytuł) bez inszego pogłębiania wykłada się zazwyczaj ku śmiechowi a trefności. Wszelako nie przystoi z taką lekkością oceniać dzieło człowiecze: toć sami powiadacie: że habit nie czyni jeszcze mnicha, i ten lub ów, chociaż odziany mniszym kapturem może być wewnętrznie bardzo daleki od mnichostwa; toż inny może mieć na grzbiecie hiszpański płaszczyk, zasię, co do swego męstwa, zgoła nie z Hiszpanii się wiedzie. Owo dlaczego trzeba otworzyć tę księgę i pilnie zważyć, co w niej wywiedzione. Wówczas poznacie, że kordiał zawarty wewnątrz cale inszej jest wartości niż to, co zwiastowało puzdro: to znaczy, iż roztrząsane materie nie są tak bardzo płoche, ile to sam nadpis obiecywał."

"Żywot wielce przeraźliwy wielkiego Gargantui ojca Pantagruelowego"

Czy ten opis nie pasuje i do  - płochych tylko  pozoru - "Dzienników..."?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 27, 2011, 02:49:46 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #67 dnia: Grudnia 27, 2011, 05:35:54 pm »
Cytuj
Kosmos istnieje bowiem na kredyt. Jest on ze wszystkimi gwiazdozbiorami i galaktykami jednym potwornym zadłużeniem, jest jakby listem zastawnym, jest obligiem, który musi w końcu zostać spłacony. Wszechświat to nielegalna pożyczka, to dług materialnoenergetyczny, jego pozorne “M a” w istocie przedstawia gołe “W i n i e n”. Tak więc Kosmos, będąc Wyskokiem Bezprawnym, pryśnie jednego pięknego dnia niczym bańka mydlana. Jako anomalia, zapadnie się z powrotem w ten sam Niebyt, z którego wychynął. Dopiero ten moment będzie przywróceniem Porządku Rzeczy!
Lem uniwersalny jednak jest.
Gdyby grecki minister od finansów to znał... ;)

Nie można bowiem spłacić kosmicznego zadłużenia, bez względu na to, co by się robiło o b e c n i e, skoro ono tkwi nie wewnątrz Universum, lecz u jego Początków - Tam, gdzie Wszechświat został najpotężniejszym, a zarazem najbardziej bezbronnym - Dłużnikiem Nicości.

Dlatego będziem długi rolować...bo leżą u podstaw systemu - gdyby chodziło tylko o Grecję to Unia by ją zjadła na lunch;)

Ja sobie tak myślałam nad tą "stwórczą" datą: 20 październik...wystrzelenie cząstki...ażem sprawdziła co się wydarzyło tego dnia: w kwestii inspiracji do strzałów pasuje jeno rok 1961:
W ZSRR przeprowadzono pierwszą w historii udaną próbę wystrzelenia pocisku balistycznego klasy głębina wodna-ziemia uzbrojonego w głowicę termojądrową.

 ::)

Skąd Praatom?

Wygląda na to, że jakkolwiek wszystkiego na Pana Boga astrofizyk zepchnąć nie może, to fluktuacyjny kaprys nicości , który robił za Stwórcę - został zastąpiony: Tichym w roli Ruchomego Poruszyciela, któren nadał ruch przez naciśnięcie guzika oraz Razgłazem i  twórcami z Trójcy. Wychodzimy od kosmogenezy, maszerujemy przez filozofię i rozwiązanie znajdujemy w szatańskim...dogmacie:) Mamy Tichego - Stwórcę i Zbawiciela Świata. Czyli praatom ma swoich ojców i "Pana Boga" jako siły sprawczej nie możemy się pozbyć ?;)

Hm...jakkolwiek lubię "osiemnastkę" (układa się w całość z  "dwudziestką", gdzie po kosmogenezie Tichy robi "porządki" w historii powszechnej) - to co właściwie Tichy spowodował? Spłacił kredyt - saldo winno być równe zero: cząstka będzie dysponowała dokładnie takim zapasem, że się dzięki niej wyrówna dług - twierdzi Tichy. Powinniśmy więc mieć spokojną przyszłość - krach zażegnany i tyle;)
Skąd jednak pomysł by bank w kredytowanym przedmiocie dokonał poprawek? W dodatku gratis? Spłacając samochód nie oczekujemy, że bank go nam ulepszy, odświeży, odnowi itd.:) Właściwie z tego wystrzału powinien powstać świat równoległy...ten nasz z pożyczki i ten zarodek sprawczy eksplodujący poza naszym Początkiem...coś tu nie gra;)

Cytuj
Czy ten opis nie pasuje i do  - płochych tylko  pozoru - "Dzienników..."?

Jednym zdaniem: nie sądź książki po okładce? Pasuje;)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #68 dnia: Grudnia 27, 2011, 11:59:24 pm »
Cytuj
Czy ten opis nie pasuje i do  - płochych tylko  pozoru - "Dzienników..."?
Mi pasuje, a nawet bardzo pasuje, a już to zwłaszcza - iż wy, moi mili uczniowie, i niektóre inne pomyleńce... ;)
Sam skojarzyłeś te fragmenty, czy gdzieś na tacy było?
Tak czy siak, czapozłba.
Cytuj
to co właściwie Tichy spowodował? Spłacił kredyt - saldo winno być równe zero: cząstka będzie dysponowała dokładnie takim zapasem, że się dzięki niej wyrówna dług - twierdzi Tichy. Powinniśmy więc mieć spokojną przyszłość - krach zażegnany i tyle;)
Skąd jednak pomysł by bank w kredytowanym przedmiocie dokonał poprawek? W dodatku gratis? Spłacając samochód nie oczekujemy, że bank go nam ulepszy, odświeży, odnowi itd.:) Właściwie z tego wystrzału powinien powstać świat równoległy...ten nasz z pożyczki i ten zarodek sprawczy eksplodujący poza naszym Początkiem...coś tu nie gra;)
A nie powinien, ten świat będący długiem, zniknąć?
Chyba, że fluktuacyjny kaprys nicości ma rzeczywiście naturę bankiera.
Odsetki za kilkanaście miliardów lat... :o
Więc nie zniknie.
Będzie rósł w nieskończoność.
Faktycznie, coś mam ekonomiczny odchył.
Spróbuję odbić.
W ulisstnienie człowieka...Wspominając niedawny widok stołu, pogodę za oknem...Może ten Belze-bubek nie tak źle zrobił?
Tak czochram się i myślę... :)
Cytuj
Ja sobie tak myślałam nad tą "stwórczą" datą: 20 październik...wystrzelenie cząstki...ażem sprawdziła co się wydarzyło tego dnia: w kwestii inspiracji do strzałów pasuje jeno rok 1961:
A to nie pasowało? ;)
1901 – Uruchomiono komunikację tramwajową w Smoleńsku.
 Albo to
1933 – Nisko uzyskało prawa miejskie
Ciężka sprawa. Równość daty 20-10, wskazuje na przypadek, a jej powtórzenie sugeruje intencjonalność.
Od tego myślenia, wszystkie liście powyrywam z głowy... i czym będę jadł?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2011, 12:38:46 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #69 dnia: Grudnia 28, 2011, 12:50:19 am »
A nie powinien, ten świat będący długiem, zniknąć?

Po spłacie kredytu? Hm...chyba, że to leasing bez opcji wykupu... ::)

Cytuj
Ciężka sprawa. Równość daty 20-10, wskazuje na przypadek, a jej powtórzenie sugeruje intencjonalność.

Brałam jeszcze pod uwagę potajemny powrót Lenina do Piotrogrodu w 1917;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #70 dnia: Grudnia 28, 2011, 01:01:22 am »
Cytuj
    A nie powinien, ten świat będący długiem, zniknąć?
Po spłacie kredytu? Hm...chyba, że to leasing bez opcji wykupu... ::)
Kurcze, w kredytach cienki jestem, gdyż omijam.
Zależy, czy świat powstał na kredyt, czy sam jest tą pożyczką.
 Nielegalną zresztą, odstępstwem od normy.
W tekście raz tak, raz tak.
Stąd wyszło mi, że likwidacja długu, powrót do normy, to bezświat.
Źle, co?
Acha, chyba łapię, ale jak to napisać? :'(
To tak jakby ukraść z banku milion.
Rozmnożyć do dziesięciu.
Oddać milion tak, że nikt nie zauważył. Najlepiej cofając się w czasie.
Zostać z dziewięcioma?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2011, 01:29:50 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #71 dnia: Grudnia 28, 2011, 01:19:05 am »
Wychodzimy od kosmogenezy

I może zostańmy chwilkę, bo to "Podróż..." nasączona żartobliwymi odsyłaczami do całkiem poważnych dyskusji fizyków...

...i nie tylko fizyków, że rzucę cytatami tak na zachętę:

"istotne i elementarne warunki naszego bytu zostały z góry ustanowione i zdecydowane już na początku świata"

"historia świata jest historią rozwoju tego, co w tym początku było założone"

oba: Hoimar von Ditfurth, "Na początku był wodór"

"Zamiast pytać o przyczynę Wszechświata uczony pyta o przyczynę obecnego stadium Wszechświata"
Hans Reichenbach

(Jak by mi się tu Term z maźkiem teraz przydali, a wiedza Ich ścisła...)

"Pana Boga" jako siły sprawczej nie możemy się pozbyć ?;)

Po tipplerowsku de facto: Wszechświat rodzi Boga, który daje mu początek.

Spłacił kredyt - saldo winno być równe zero: cząstka będzie dysponowała dokładnie takim zapasem, że się dzięki niej wyrówna dług - twierdzi Tichy. Powinniśmy więc mieć spokojną przyszłość - krach zażegnany i tyle;)

A przy tym klasyczną pętlę czasową rodem z SF tu mamy. W dodatku minimalno-maksymalną (bo tu atom, tam Wszechświat). Efekt motyla, można rzec.

Właściwie z tego wystrzału powinien powstać świat równoległy...ten nasz z pożyczki i ten zarodek sprawczy eksplodujący poza naszym Początkiem...coś tu nie gra;)

Jednym słowem temporalistyka jak w Startreku ;). (NMSP.)

Mi pasuje, a nawet bardzo pasuje, a już to zwłaszcza - iż wy, moi mili uczniowie, i niektóre inne pomyleńce... ;)

Musiałem to dać w świetle wiadomego cytatu o magnesie i opiłkach ;).

Sam skojarzyłeś te fragmenty, czy gdzieś na tacy było?
Tak czy siak, czapozłba.

Sam, tymy ręcamy. Nie sądziłeś chyba, że tylko SF czytuję? ;D

(Swoją drogą na blogu Hoko czytałem kiedyś o tem, do czego wiersze Elektrybałta piły. Jakże mi tu Hoko z podobną analizą "Dzienników..." brakuje.)

Chyba, że fluktuacyjny kaprys nicości ma rzeczywiście naturę bankiera.
Odsetki za kilkanaście miliardów lat... :o
Więc nie zniknie.
Będzie rósł w nieskończoność.

Albo inflacja dług zje. Taki nowy model inflacyjny ;).

W ulisstnienie człowieka...Wspominając niedawny widok stołu, pogodę za oknem...Może ten Belze-bubek nie tak źle zrobił?

Eeetam, ta pogoda to też przez niego i jego kompanów.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2011, 05:01:10 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #72 dnia: Grudnia 28, 2011, 12:39:38 pm »
Zależy, czy świat powstał na kredyt, czy sam jest tą pożyczką.
 Nielegalną zresztą, odstępstwem od normy.
W tekście raz tak, raz tak.
Stąd wyszło mi, że likwidacja długu, powrót do normy, to bezświat.

Ano. Też pomyślałam o tej opcji - złożyła mi się z tym pociskiem radzieckiem...ale z tego mamy jeszcze większy galimatias: skoro Tichy chce spłacić dług, by się świat nie rozpękł, to dlaczego miałby go anihilować? Poza tym nie posądzałabym pana T. o skłonności samobójcze;)
Jeżeli jego cząsteczka miałby być początkiem tego samego - naszego świata - to co z materią pożyczoną? Hm...może stąd nadmiar produktów i galopująca konsumpcja?;)
Zaczynam podejrzewać, że w całej historii chodzi o przyznanie Tichemu wiecznego tytułu Stwórcy i Zbawiciela Świata ::)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #73 dnia: Stycznia 06, 2012, 02:20:24 pm »
Proponowałem skupić się na wątku:
Wychodzimy od kosmogenezy

Ha, kazał pan musiał sam... Na początek "Kosmologią kwantową" Hellera pojadę:

"Ażeby dobrze określić model kosmologiczny, nie wystarczą tylko prawa fizyki, na podstawie których się go konstruuje. Trzeba ponadto "zadać" warunki początkowe i brzegowe. Prawa fizyki muszą od czegoś rozpocząć swoje funkcjonowanie. To właśnie określają warunki początkowe. Musi być również wyznaczony zakres działania praw fizyki. I to jest zadaniem warunków brzegowych (należy określić, jak prawa fizyki zachowują się na "brzegu" rozważanego układu). Zwykle w fizyce warunki początkowe i brzegowe narzuca sama struktura problemu. Jeżeli na przykład badam ruch wyrzuconego kamienia, to warunkami początkowymi są prędkość początkowa i początkowy kierunek, jakie zostały nadane kamieniowi w chwili jego wyrzucenia. Kiedy badam pole grawitacyjne Słońca, to jako warunek brzegowy mogę przyjąć fakt, że w bardzo dużych odległościach od Słońca pochodzące od niego pole grawitacyjne jest zaniedbywalnie słabe. Ale gdy badam Wszechświat, skąd wziąć warunki początkowe i brzegowe? Jakiekolwiek bym przyjął, natychmiast rodzą się pytania: skąd się wzięły? jak je uzasadnić? Warunki początkowe i brzegowe wprowadzają więc do Wszechświata element dowolności, pewnej przygodności modelu, stanowią lukę w wyjaśnieniu wszystkiego do końca.

A gdyby tak pozbyć się warunków początkowych i brzegowych? Problem zostałby rozwiązany radykalnie. Z warunkami brzegowymi sprawa jest prostsza. Zrezygnował z nich już Einstein w swoim pierwszym modelu kosmologicznym z 1917 roku. Właśnie dlatego przyjął, że świat jest przestrzennie zamknięty, ażeby uniknąć kłopotów z warunkami brzegowymi. Jak pamiętamy, model Hartle'ego i Hawkinga jest również przestrzennie zamknięty, a więc ten problem likwiduje się automatycznie.

A co z warunkami początkowymi? Zauważmy, że model Hartle'ego-Hawkinga de facto nie ma żadnego początku. Dzięki transformacji Wicka w młodym Wszechświecie znika czas, a wraz z nim problemy początku i warunków początkowych.

Ponieważ początek jest także swojego rodzaju brzegiem (czasowym brzegiem modelu), o warunkach początkowych i brzegowych możemy mówić łącznie jako o warunkach brzegowych. Używając tej konwencji, Hartle i Hawking podkreślają, że w ich modelu nie ma żadnego brzegu. "Jedynym warunkiem brzegowym - jak mówią - jest to, że świat nie ma brzegów". Daje to - ich zdaniem - pełne wyjaśnienie Wszechświata.

Czy rzeczywiście? Wyjaśnienie zaproponowane przez Hartle'ego i Hawkinga odwołuje się do praw fizyki. Bez przyjęcia, już w punkcie wyjścia, że obowiązują prawa fizyki (w szczególności prawa kwantów i grawitacji), nie byliby oni w stanie uczynić żadnego kroku badawczego, nie mogłoby być mowy o żadnym modelu kwantowej kreacji. Konieczność wyjaśnienia należy więc rozciągnąć także na prawa fizyki. Ale w takim razie natychmiast rodzą się pytania: skąd się one biorą? dlaczego właśnie takie a nie inne? Dociekliwość i duch krytycyzmu nakazują nigdy nie zaprzestawać stawiania pytań, jeżeli jeszcze o coś można zapytać. Problem natury i pochodzenia praw przyrody jest jednym z najdonioślejszych problemów współczesnej filozofii fizyki.

Chociaż więc model Hartle'ego-Hawkinga nie odpowiada na wszystkie pytania (jak sugerują jego niektóre popularne opracowania), jest on wymownym dowodem na to, jak daleko może sięgnąć matematyczna metoda badania świata. Jeszcze stosunkowo niedawno nikt w fizyce (nie w filozoficznych rozważaniach wokół fizyki, lecz w samej fizyce) nie odważyłby się postawić pytania o genezę Wszechświata, a tym bardziej podjąć próby skonstruowania modelu jego narodzin. Specjaliści (ale nie zawsze autorzy książek popularnych) doskonale zdają sobie sprawę z tego, że model Hartle'ego-Hawkinga jest zaledwie pierwszą próbą, "modelem zabawkowym" (jak powiadają); że jego prowizoryczny sukces opiera się na zbyt wielu, w gruncie rzeczy dowolnych, założeniach. Ale jest to krok w kierunku stawiania coraz ambitniejszych pytań oraz poszukiwania na nie odpowiedzi, i to za pomocą metod, jakimi zwykła posługiwać się fizyka teoretyczna."


Oczywiście model Hartle'go-Hawkinga jast aktualnym zwieńczeniem pewnego procesu poznawczego. Pierwszy o rozszerzaniu Wszechświata przebąkiwał (w 1922 roku) Aleksander Friedmann (uczony - wbrew pozorom, radziecki), któremu z równań wychodziło, że Wszechświat się rozszerza. Niezależnie od niego (w 1927 roku) podobne rzeczy wyliczył sobie również Georges Lemaître, który odpowiada za to całe zamieszanie z praatomem, bo to on postawił hipotezę postulującą tegoż istnienie. W 1929 Hubble odkrył, że galaktyki od nas uciekają, czym - mówiąc w duuużym skrócie - hipotezę Lemaître'a uczynił teorią. Teorię tą rozwijał dalej George Gamow. Odtąd jednym z głównych celów kosmologii stało się odtworzenie historii Wszechświata.

W ramach tego odtwarzania niejaki Robert H. Dicke doszedł (około roku 1961) do wniosku, że parametry Wszechświata zostały dobrane tak, by się on za szybko nie zapadł i umożliwił powstanie życia - stąd cała bieda z dobraniem zapewniającego odpowiednie parametry początkowe praatomu. Od gdybań Dickego poszedł cały nurt rozważań które przyjęły ostatecznie postać tzw. zasady antropicznej (terminu użył po raz pierwszy Brandon Carter, co ciekawe w Krakowie, na sympozjum z okazji rocznicy 500 urodzin Kopernika, w dwa lata po ukazaniu się niniejszej "Podróży..."). W 1986 panowie Barrow (ten co to twierdzi, że Nauka zbliża się do kresu możliwości) i Tipler (ten, co - jak wiemy - Boga chce budować ;) ) - znaczy: oryginały obaj - doprowadzili (w książce "The antropic cosmological principle") tąż zasadę antropiczną do tak radykalnych tez, że gdyby im wierzyć to teraz w istocie tylko Tichego stwórcy czekać ;).

1. Historia kosmologii w skrócie: http://www.aip.org/history/cosmology/index.htm
2. Praca Hubble'a: "A Relation Between Distance and Radial Velocity Among Extra-Galactic Nebulae"
3. Głos Lemaître'a w dyskusji o ewolucji Wszechświata (już z czasów po odkryciu Hubble'a): http://www.nature.com/nature/journal/v128/n3234/abs/128704a0.html
4. Jako i jego wcześniejsza praca "Un univers homogène de masse constante et de rayon croissant rendant compte de la vitesse radiale des nébuleuses extragalactiques" (wersja anglojęzyczna)
5. List Dicke'go do "Nature": "Dirac's Cosmology and Mach's Principle"
6. Pokonferencyjne materiały Cartera: "Large Number Coincidences and the Anthropic Principle in Cosmology"
7. Pomniejszy tekst Barrowa: "Antropic Definitions" oraz takież teksty Tiplera: "Anthropic-principle arguments against steady-state cosmological theories" i "The anthropic principle: a primer for philosophers"

ps. a tu dowód, że niektórzy bez Tichego - Stwórcy i Zbawiciela Świata ani rusz... ;D
http://kazania.awardspace.com/nowafilozofia.htm
« Ostatnia zmiana: Stycznia 06, 2012, 05:00:36 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #74 dnia: Stycznia 06, 2012, 03:46:54 pm »
Heller mnie rozczarował - nie jest dobrym przekładaczem fizyki na język zwykłych ludzi, a poza tym stopniowo robi się to jakieś mistyczne (między innymi ta kwestia znaczenia warunków początkowych).

Wiecie, że w tym roku nagrodę Nobla z fizyki podzieliło między siebie 3 Amerykanów za badania - co do metody identyczne do tych, które prowadził Hubble - tyle że zamiast cefeid jako świece standardowe użyte zostały supernowe pewnego typu? Jest to o tyle istotne, że przyznanie nagrody Nobla jest świadectwem, że wnioski z badań, za które nagrodę przyznano uznawane są za możliwie najbardziej poprawne (czyli potocznie za pewnik). A co one mówią? One mówią, że wszystkie modele kosmologiczne od Friedmanna (dodał bym tu, co prawda w roli negatywnej, ale fermentacyjnej Einsteina i jego stałą - przed Friedmannem) były oparte na wiedzy odnoszącej się do jakichś 4% Wszechświata (masowo, znaczy na wagę). Bez ciemnej materii (22%) i bez ciemnej energii (reszta, czyli 74%).

O ile ciemna materia zaczęła się przebijać nieco wcześniej (jako łatwiejsza do obserwacji) o tyle ciemna energia została dopiero teraz usankcjonowana. Teraz się wiele przetasuje.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).