10861
Akademia Lemologiczna / Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Marca 07, 2013, 01:44:37 am »Q, podział na prawdziwych i atrapy nie stawia pierwszych poza dobrem i złem. Pasuje tu argumentacja Klapaucjusza czy Kerebrona
Zależy co rozumiemy przez atrapę. Ja rozumiem przez nią tylko coś co tak naprawdę ani czuje, ani myśli*, tylko tak jest zrobione by stwarzało ten pozór.
Inna kwestia jednak, że nie wiemy czy istotnie powstanie tak pojętych atrap jest możliwe**, a skoro coś co stworzymy będzie zachowywało się jak rozumne-i-świadome (na tyle, na ile to rozpoznajemy), to wątpliwości zawsze lepiej interpretować na korzyść oskarżonego (ładnie było o tym w jednym z najlepszych odcinków "Star Treka", cytowałem kiedyś). Choć może kiedyś stworzymy sensowną teorię świadomości i wtedy da się to badać z całą pewnością jaką daje poznanie naukowe.
No i nie zapominajmy o zmorze solipsyzmu - tak naprawdę, w sensie absolutnym, NIKT nie jest nam w stanie dowieść, że nie jest atrapą.
Pasuje tu argumentacja Klapaucjusza czy Kerebrona
Może Klapaucjusz był pilniejszym studentem Kerebrona niż Trurl?
* tu zresztą sam sobie muszę przykopać pytaniem co to znaczy "myśleć naprawdę", bo wszak skoro myśli i człowiek, i zwierzę, i mózg elektronowy to trudno uznać za bezmyślne domowego PCta czy pralkę automatyczną nawet (acz jest to rozum, czy raczej rozumek, bezludny, bezosobowy - "GOLEM..." się kłania - i, zwłaszcza w drugim wypadku, b. malutki).
** u przywołanego Dukaja atrapy okazały się koniec końców mało atrapowate i - dla samych siebie - nieodróżnialne od nie-atrap:
"- Zatem jestem atrapą.
- Zatem jesteś Adrianem.
- Odpowiedz!
- Czy istnieje Bóg?
Pal wychodził mu z pleców, w okolicy lewej łopatki, głowa zwisała swobodnie; ja szedłem z prawej — gdy się oglądałem, napotykałem jego ślepe, krwawe spojrzenie: pochylał się nade mną. Nad nami oboma pochylał się żagiel, Stalin i niebo.
- Wyrzuć ten miecz. Dam ci nowy, lepszy.
- Nie.
Minęliśmy Bramę, oddalając się od rzeki.
- Czarny Santana - szepnął.
- Tłaakk?
- Nie żyje.
- Ssammulań ko tosstałł?
- Nie żyje naprawdę, EEG ma płaskie i ciche. Martwy mózg.
- Kiedy umarł?
- Jeszcze zanim go poznałeś. Spojrzałem pod nogi.
- Ja go nie zabiłem - ciągnął wolno. - Ktoś musiał dobrać się do jego ciała w rzeczywistym świecie. Wykorzystałem tylko jego postać i osobowość, przejąłem je w chwili śmierci i dalej symulowałem. Ingerowałem w tę symulację na tyle, na ile było to konieczne: musiałem cię chronić. I choć nikt nie czuje różnicy, on sam nie czuje różnicy. Santana jest już tylko atrapą udającą gracza.
- Jak on może nie czuć różnicy? To...
- Ten Santana, który przetrwał, jej nie czuje, możesz być pewien. Jego żona, Arianne, dziwi się poprawie jego charakteru; jeśli są zmiany, to na lepsze.
Podniosłem wzrok.
- Nie żyje. Dlatego nie może zginąć - pogubiłem się w tych śmierciach, sztucznych i realnych. Ale on oczywiście wiedział, co mam na myśli.
- Śmierć w Irrehaare to między innymi kasacja postaci i przejściowe oderwanie się od systemu. Tylko dla graczy dostępna jest reinkarnacja - ich mózgi muszą wciąż funkcjonować, by mogli się ponownie zaślepić, choć faktycznie odbywa się to automatycznie. Od tego algorytmu nie ma wyjątków, pamiętaj o tym.
Zaśmiałem się.
- Właśnie odpowiedziałeś na moje pytanie!"