Zastanawiam sie, czy to jest jakas zorganizowana, miedzynarodowa akcja ze zmianami w prawie dotyczacymi kwestii homo. W tym samym czasie we Francji, Polsce i UK, nie wiem jak w innych panstwach. Wskazywalo by to na istnienie jakis decyzyjnych centrow ponadnarodowych, albo porozumienie dzialaczy prohomo z roznych krajow.
NEX, jest gorzej niz myslisz... To ani chybi kosmiczny spisek pisarzy SF (i to nawet prawicowych) za tym stoi... Sam popatrz:
"Przy stoliku został niemal do czwartej rano czasu lokalnego i był jednym z ostatnich gości opuszczających salę rekreacyjną. W sąsiednim gnieździe dwóch homków właśnie trzeźwiało po narkotycznym odjeździe, jaki zafundowali sobie nieco wcześniej. Kiedy zobaczyli, że Daniel wstaje zza stolika i schodkami rusza ku górnemu wyjściu z sali, zaczęli machać rękami i wykrzykiwać bełkotliwe słowa pożegnania. Daniel odmachał im na odczepnego i już się odwracał, gdy dostrzegł, jak z projektora, dyndającego na szyi Workowatego, tryska promień światła. Projekcja otoczyła głowę homka, nakładając na jego twarz maskę - szczupłą, śniadą twarz o wydatnych zielonych wargach.
Projekcja zniknęła po kilku sekundach. Daniel jeszcze raz machnął ręką, niby na pożegnanie, a tak naprawdę na znak, że zobaczył, co trzeba. Szybkim krokiem skierował się ku wyjściu z sali."Fragment pochodzi z powieści "Dominium Solarne: Kolory sztandarów" prawicowca i eurosceptyka (!)Kołodziejczaka i pokazuje w jaki sposób Daniel Bondaree (boh. główny) poznaje (grajacego tu trochę komedię, jak nie przymierzajac Yoda w EP V "Gwiezdnych wojen"
) Kalbara - Mistrza Klanu Lotniarzy i - tak jak on - ważnego agenta gladiańskiego ruchu oporu (czyli tych dobrych i prawych), o którym później czytamy:
"Kalbar udawał, że go podrywa, a może, szlag by go!, rzeczywiście chciał poderwać Daniela. Bondaree wiedział, że gdyby okazało się, że wspólny seks jest jedyną chwilą, w czasie której można przekazać ważne informacje, musiałby ulec. Na szczęście Kalbar nigdy nie zasugerował takiej możliwości. Był homkiem, ale jednocześnie żołnierzem, prawdopodobnie z najgłębszego poziomu konspiracji gladiańskiej armii."To znów wspominki bohatera głownego powieści "Gateway - Brama do gwiazd" F. Pohla:
"Jeśli Sam, Dred i Mohamad byli pedałami, a nie miałem powodu w to wątpić, przez pierwsze dni nie obnosili się z tym. Zajmowali się tym, co ich interesowało: czytali, w słuchawkach na uszach słuchali muzyki, grali w szachy, a kiedy udało im się namówić Klarę i mnie - w chińskiego pokera. Nie graliśmy na pieniądze, ale o zwolnienie z wachty (po paru dniach Klara stwierdziła, że prawdziwie wygrany był ten, który przegrał, bo miał więcej zajęcia, które wypełniało czas). Traktowali nas życzliwie, choć stanowiliśmy heteroseksualną mniejszość pośród homoseksualnej większości dominującej na statku. Oddawali nam lądownik dokładnie na połowę czasu, mimo że stanowiliśmy zaledwie czterdzieści procent załogi.
Jakoś się dogadywaliśmy."Tak natomiast wita ludzkość (a konkretnie armia) powracajacych bohaterów "Wiecznej wojny" J. Haldemana, zacznijmy od finału mowy witajacego ich wojskowego oficjela:
"Myślę, że będziecie tam samotni. Aby jednak powiedzieć wam coś o tym świecie, przekażę was kapitanowi Siri, który właśnie powrócił z Ziemi. Kapitanie?
-Dziękuję, generale.
Wydawało mi się, że coś jest nie tak z jego skórą i twarzą; nagle pojąłem, że facet jest uszminkowany i uróżowany. Paznokcie miał starannie opiłowane i pomalowane.
-Nie wiem, od czego zacząć - rzekł, przygryzając górną wargę i marszcząc brwi. - Wszystko tak bardzo zmieniło się, od kiedy byłem chłopcem. Mam dwadzieścia trzy lata i nosiłem pieluchy, kiedy wy ruszaliście na Alepha... Na początek, ilu macie wśród siebie homoseksualistów?
Nikt się nie zgłosił.
-To mnie nie dziwi. Ja, rzecz jasna, jestem homoseksualista. Tak jak chyba jedna trzecia ludności Europy i Ameryki."Tak z kolei witaja się po latach dwaj przyjaciele z dzieciństwa w "Wydziedzicznych" Le Guin:
"Spotkali się następnego dnia wieczorem, aby się zastanowić, czy powinni, czy też nie, żyć ze sobą przez jakiś czas jak za młodych lat. Należało to omówić, ponieważ Szevek był zdecydowanie heteroseksualny, Bedap zaś zdecydowanie homoseksualny, więc przyjemność z takiego związku przypadłaby głównie Bedapowi.
Szevekowi zależało jednak bardzo na odnowieniu starej przyjaźni, gdy się więc zorientował, jak wiele znaczy dla Bedapa jej seksualna strona, że stanowi dlań ona prawdziwe jej dopełnienie, ujął sprawy w swoje ręce i dopilnował, z czułym naleganiem, żeby Dap spędził z nim również i noc. Wprowadzili się do wolnej pojedynki w bloku w śródmieściu i mieszkali tam razem około dekady; potem się znowu rozeszli, Bedap wrócił do swojej noclegowni, Szevek do pokoju numer 46. Żadna ze stron nie odczuwała dostatecznie silnego pożądania, aby ten związek mógł trwać. Odnowili po prostu wzajemne do siebie zaufanie."Tak zaś o swoim życiu seksualnym dyskutuje (z najnowszą kochanka zresztą) Gabriel
aristos kai athanos, bohater tytułowy powieści "Aristoi" W.J. Williamsa:
"- Myślę, że to chemia twego mózgu.
- Decyduje o seksualnych preferencjach? Oczywiście, to nic nowego.
- Nie o to chodzi. Jesteś bezpieczny, chroniony, wszyscy ci ustępują.
Gabriel pozwolił, by jego twarz przybrała wyraz lekkiego zniecierpliwienia.
- Chyba już to omawialiśmy.
- Ale to znamienne. - W jej głosie brzmiał entuzjazm. - Inaczej wybierasz partnerów wśród Aristoi i nie-Aristoi. Gdy podoba ci się równy tobie - przyjmijmy to robocze określenie - wybierasz jedynie kobiety. Wśród osób stojących niżej od ciebie - zarówno mężczyzn, jak i kobiety.
Wiadomo do czego to prowadziło.
- Podejrzewam, że twoja baza danych jest zbyt uboga. Ponadto zaczynałem wskakiwać do łóżek chłopców, jeszcze zanim zostałem Aristosem.
- Ale ilu z tych chłopców zostało Aristoi? Bez względu na swoją klasę społeczną, stali niżej od ciebie, a w takiej sytuacji płeć nie ma dla ciebie znaczenia. Nie robisz różnicy miedzy kobietą a mężczyzną, ponieważ to, co cię pociąga, to podległość.
- Powiedziałbym, że jest w tym coś więcej.
- Pewnie tak. Nigdy nie twierdziłam, że nie ma. - Oparła mu policzek na ramieniu."Mniej natomiast sympatycznie (zwł. dla kobiet) funkcjonują małżeństwa-trójkąty kultury Kavalarów w powieści "Światło się mroczy" znanego Ci G.R.R. Martina toczącej się w wymyślonym przezeń wszechświecie Tysiąca Słońc:
"– Mówisz, że on jej nie kocha?
– Związany dumą kocha swą betheyn tak, jak ty kochasz swoją własność. Nefryt i srebro to mocne więzy, nie można ich złamać, ale opierają się na posiadaniu i zobowiązaniach. Nie na miłości. Tę lokuje się gdzie indziej. Jeśli Kavalarzy w ogóle znają takie uczucie, to jest ono skierowane do wybranego brata, tarczy i pokrewnej duszy, kochanka i bliźniaczego wojownika, zawsze lojalnego dawcy przyjemności, na całe życie połączonego najsilniejszą więzią.
– Do teyna – wymamrotał Dirk lekko odrętwiałym głosem. Jego umysł pracował jednak jak szalony.
– Do teyna! – Ruark kiwnął głową. – Kavalarzy, choć są tak gwałtowni, bardzo cenią poezję. Bardzo często opiewa ona teynów, więzy żelaza i świecika, a nigdy srebra i nefrytu."(Z żelaza zdobionego świecikiem, rodzimym minerałem i ze srebra zdobionego nefrytem robiono tam obręcze naramienne będące odpowiednikiem naszych ślubnych obrączek.)