A co to takiego ten "duch"?
Moglibyśmy chyba przyjąć roboczo, że jest to samoświadomość.
Zgadzam się w pełni. Tyle tylko że nie sposób mieć pewności, że przekonanie o tym, "co w rozumie najbardziej wartościowe", że to też nic więcej jak tylko wynik tych "szczególnych okoliczności", w których powstał mózg. Nie ma metody, by to sprawdzić.
Jest metoda empiryczna, ale przynajmniej na razie dla nas nieosiągalna. A ja oczywiście nie mam tutaj nijakiej pewności, a jedynie swoje inklinacje i podejrzenia, może z lekką domieszką naiwnego idealizmu;-)
A kto go potem włączy?
Tajmer. Łoczdog.
OK. Ale to jest niejako punkt wyjścia Golema. Zaś ja mówiłem o punkcie dojścia. Jeśli Golem ma nie być li tylko owym automatem do kolekcjonowania wiedzy i jeśli ma być wolny w swych decyzjach, musi zadać sobie pytanie o sens, cel tego, co robi. "Zrozumienie świata" można uznać za wartość, a ciekawość za motywację, ale przecież nie trzeba supermózgu, by dojść do przekonania, ze na długą metę zajęcie to jałowe.
No tak, tyle że to jest manifest nihilizmu, bo takie rozumowanie - "na dłuższą metę zajęcie to jałowe" - można dosztukować do każdego rodzaju działalności. I wcale nie mówię, że jesteś tutaj bez racji. Całkiem możliwe, że tak właśnie sprawy się mają i rozum pozbawiony twardo wszczepionych imperatywów działania skonstatuje bezsens istnienia i bez zawahania z niego zrezygnuje.
W tym "zrozumieniu" widzę krztę jakiejś mitologizacji.
Ciężko byłoby mi się całkiem zaprzeć tej "mitologizacji zrozumienia", bo to dla mnie faktycznie coś na kształt... idealistycznego marzenia(?), choć nie całkiem bez pretensji do przynajmniej częściowego prawdopodobieństwa (jako uniwersalnej wartości, która mogłaby zastępować nasze - określmy to tutaj skrótowo - "ludzkie motywy działania"). Kto wie, może i Lem przystałby na takie sformułowanie tej kwestii...
W Golemie jest bodaj gdzieś mowa o "tajemnicy bytu", czy coś w tym rodzaju. "Tajemnica bytu" to czystej wody metafizyka. Tak samo jak "zrozumienie świata" brane inaczej niż instrumentalnie. Bo niby co to jest "zrozumienie świata"? Zrozumienie/poznanie mechanizmów fizycznych, które kierują światem. Nic poza tym. To jest banał. Im mózg potężniejszy, tym prędzej dojdzie do tego poznania (...)
Po pierwsze, to kwestia tego co rozumiemy przez "tajemnicę bytu". Można traktować to jako czysto instrumentalne poznanie świata, stworzenie spójnej teorii opisującej wszelkie zachodzące we wszechświecie zdarzenia, zbadanie ile z kształtu naszego kosmosu to przypadek, a ile konieczność, albo coś zupełnie innego. Ja wolałbym traktować to jako literacką metaforę i nie dookreślać tego sformułowania. Tu z kolei zabrzmię jak mistyk, ale znów chciałbym podkreślić, że jeśli nasz potencjalny ubermyśliciel faktycznie poszukiwałby jakowejś "tajemnicy bytu" to zapewne byłoby to coś zgoła odmiennego, niż możemy sobie teraz wyobrażać.
Ponownie zaposiłkuję się wyżej już zamieszczonym cytatem, który bardzo mi w tym miejscu odpowiada:
(...)ci zas sposrod nich, ktorym powiodly sie burzace roboty, poznali juz te reszte bytowych spraw, ktora dla nas, czekajacych, jest milczeniem.
Po drugie, istnieje też pogląd, że nauka nigdy nie może "dotrzeć do swego końca", a jedynie asymptotycznie zbliżać się do "pełnego poznania" (z tego co mi się przypomina to i Lem chyba wypowiadał się gdzieś w tym duchu). Wtedy Golem nigdy nie ukończyłby swojego dzieła, nigdy nie mógłby dotrzeć do "granicy poznania".
- w zakresie, który jest możliwy, bo, jak już było powiedziane, bez eksperymentu tej wiedzy zdobyć się nie da, więc ten mózg będzie sobie musiał też dorobić jakiś rodzaj instrumentarium do przeprowadzania eksperymentów, a pewnych rzeczy i tak nie pozna nigdy ze względu na ograniczenia wpisane w naturę - np. prędkość światła. Będzie snuł teorie, ale nie będzie mocen ich zweryfikować. I w końcu może faktycznie pozostanie mu już tylko budowanie własnych światów. I tym sposobem stanie się tym bogiem, o którym mówiłem na początku. Bogiem ograniczonym do własnego podwórka. Oprócz "realności świata zewnętrznego" będziemy mieli też "realność świata wewnętrznego". I to jest to wyolbrzymienie - wszystko już było.
Tutaj też możnaby wyszukiwać różne kruczki w rodzaju wykraczania poza strzałkę czasu, albo ogólnie uniwersalne nie-wiadomo-co-widać-gdy-się-wyżej-wejdzie. Najważniejsze jednak, że to wszystko tylko nasze (i Lema oczywiście) filozoficzne spekulacje i żadnej pewności w tej materii mieć nie możemy i, jak już pisałem, jestem wręcz przekonany, że wszyscy się mylimy;-)