Ja tylko chciałem wyjaśnić, że nie neguję pojęcia Boga, ani nie uważam, że wiara jest głupia, ani że wręcz odwrotnie, ateiści są głupi itd. Ja doszedłem do wniosku, że nie można rozpatrywać wiary racjonalnie (co do jej przedmiotu, bo co do "przydatków" jasne że tak). Te sprawy sa zupełnie rozłącznie i tu całkowicie nie zgadzam się z Dawkinsem, który uważa, że można je naukowo badać (jak również nie zgadzam się z każdym, kto usiłuje wiarę "naukowo" udowodnić, lub z wiary wyciąga wnioski "naukowe").
Z wiarą nie jest jak z czytaniem, czy jazdą na rowerze. Nie można się jej nauczyć. Chcieć i uwierzyć na zawołanie. Albo się wierzy, albo nie. Jedni zaczynają od wiary a potem ją porzucają, inni wręcz odwrotnie. Nie mam tu na mysli "przydatków" takich jak obrzędy, instytucje oraz efekty ich działania itp., które oczywiście można naukowo opisać.
Z wiara jest taka sprawa, że nie mozna się dowiedzieć, czy ktoś tak na prawdę jest wierzący, czy nie. Kiedyś doszedłem do wniosku, że gdybym mógł zadać papieżowi jedno pytanie i miał pewność, że powie prawdę, to zapytałbym, czy jest wierzący
.
Na tym tle nie gańmy Pascala. Inne czasy, inne tematy. Przecież wiedział, że Boga, jeśli jest, nie oszuka. Więc raczej wyznanie to było próbą pogodzenia się z samym sobą - rozum podpowiadał mu co innego niż tradycja, podówczas znacznie silniejsza niż dziś.