Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]  (Przeczytany 517018 razy)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #165 dnia: Sierpnia 15, 2012, 09:01:40 am »
Umkla mi wypowiedz Q.

Na chopski rozum to babe trzeba prac, bo albo juz sie puscila, albo sie pusci ;) .

Ja tylko mowie, ze nie ma obecnie znanego doswiadczenia wykazujacego powstanie zycia w sposob, jakby to powiedzial Lem, samowzbudny. Zas mamy doswiadczenia, pokazujace, ze zycie mozna stworzyc (inzynieria genetyczna). Chlopski rozum nie ma tu nic do rzeczy. Zawsze tez wzdragam sie przed mieszaniem religii (ok, filozofii) do twardej nauki. Naukowo nie mozna sie cofnac poza Wielki Wybuch, na tym gruncie wszelkie spekulacje o powody, sily sprawcze i przyczyny sa jalowe i pozostaja spekulacjami.

Z tego co pisze absolutnie nie mozna wyciagnac wniosku, ze zycie stworzyl Pambuk, ale tez trudno obecnym stanem badan podeprzec twierdzenie, jakoby martwa materia wrecz rwala sie do samouorganizowania w jakas amebe (stwierdzenie Q, od którego zaczela sie ta poddyskusja: przedziwny pęd materii do samoorganizacji). Wrecz wychodzi (jak na razie) coraz bardziej na to, ze bylo to (powstanie zycia) wydarzenie ekskluzywne. Nie znaczy, ze nie byla to samoorganizacja, bo nawet jesli to byl bardzo wyjatkowy splot niemozliwych wypadkow przypadkowo zaszly jedynie na Ziemi to per saldo, skoro nie kreacja, byla to samoorganizacja materii (bo nikt jej nie organizowal) - ale zdaje mi sie, ze to co napisal Q milao inny wydzwiek, taki mianowicie, ze kazda grudka materii ma przyrodzone, "zakodowane" w sobie komplikowanie sie za wszelka cene i wyrywa sie wrecz, aby z niej powstaly naczelne (czy ich analogi). Nie bylo wiec ze tak sie wyraze mozliwym najszerszym ograniczniem pojeciowym (na zasadzie wykluczenia: skoro nie kreacja, to samoorganizacja) a wskazaniem cechy takiej jak lupliwosc czy polyskliwosc mineralow (pędu do samoorganizacji).
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #166 dnia: Sierpnia 15, 2012, 10:38:16 am »
Z pewnością godzien byłbym potępienia, przynajmniej doczesnego, gdybym tak powiedział - ale tak powiedziałeś Ty ;) ... Życie oczywiście jest, ale nie ma dowodu, że powstało samorzutnie. Tyle tylko powiedziałem, nieprawdaż?

Solipsysta powiedziałby, że życia nie ma - i nauka nie znajdzie argumentów, by go przekonać. Maźku, bądź konsekwentny, nie zatrzymuj się w pół drogi  :)






maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #167 dnia: Sierpnia 15, 2012, 10:55:49 am »
Konsekwencja nie jest moja mocna strona ;) ... Trzymajmy sie faktow jesli idzie o sprawy techniczne. Nasza zerojedynkowa logika moze sie okazac niepelna (a raczej nie logika, lecz sposob, w jaki ja "nakladamy" na rzeczywistosc) - moze sie okazac, parafrazujac lekko Lema, ze spiny nie sa prawe ani lewe, tylko trzecie. Wiec ja bym z chlopskim rozumem byl ostrozny, jesli idzie o ekstrapolacje na warunki brzegowe czy nawet lekko pozabrzegowe.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #168 dnia: Sierpnia 15, 2012, 11:09:36 am »
Nie no, to ja wiem, że na chłopski rozum chłop w szpitalu umarł. I dla mnie takim klasycznym chłopskorozumowym twierdzeniem jest to o konieczności twórcy, przyczyny, początku etc.

Notabene tutaj tez mieści ten ewolucyjny "postęp" tworzenia form coraz bardziej skomplikowanych, który, wbrew chłopskiemu rozumowi, wynika po prostu z tego, że komplikowanie to droga o najmniejszym oporze - to jest najprostsze.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #169 dnia: Sierpnia 15, 2012, 11:23:36 am »
O, i to jest niezwykle cenne stwierdzenie, tym niemniej jak mi sie zdaje adekwatne jedynie do już żywej materii, w tym sensie, że martwa w ogole zadnej drogi nie pokonuje, tylko jest, ewentualnie zmienia faze.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #170 dnia: Sierpnia 15, 2012, 12:12:25 pm »
To najpierw wyznacz granicę między żywą a martwą  :)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #171 dnia: Sierpnia 15, 2012, 12:26:54 pm »
E, no prosze Cie, oczywiscie mozna sie okopywac na marginesach. Mozna nawet trwac przy tym, ze wszystko zalezy od definicji. A moze Ty mnie tak filozoficznie podchodzisz, ze jak nie ma Stworcy czy tez "sily witalnej" to w oczywisty sposob wszystko jest martwe, tylko niektore przedmioty z wiekszym wdziekiem ;) ... Mimo wszystko trudnosci definicyjne, czy tez ograniczonosc wyslawiania sie czlowieka nie oznaczaja, ze cos nie istnieje. W warunkach ziemskich cala otchlan majaca wyzierac z Twego pytania ogranicza sie do kwestii w rodzaju, czy wirusy sa zywe. Mozna oczywiscie w tym kopac, ale to juz tylko dzielenie definicji na czworo, skad innad ciekawe, ale marginalne dla konstatacji, ze krowa zyje, a kamien nie, nawet nerkowy.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #172 dnia: Sierpnia 15, 2012, 12:34:42 pm »
Oczywiście, tylko że ja odnosiłem do konkretu - Twojego stwierdzenia, że martwa materia żadnej drogi nie pokonuje. Moim zdaniem, pokonuje; jest wiele przykładów samoorganizacji w świecie chemii, są kryształy itp.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #173 dnia: Sierpnia 15, 2012, 01:19:16 pm »
Dlatego napisalem, ze "po prostu jest albo zmienia faze". Oczywiscie krysztaly to znany przyklad, ale nie wymieniaja materii z otoczeniem, krystalizacja to w istocie minimalizacja energii, najnizszy poziom, na jaki moze splynac materia, czego o zyciu nie da sie powiedziec.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #174 dnia: Sierpnia 15, 2012, 01:30:43 pm »
Cytuj
To najpierw wyznacz granicę między żywą a martwą  :)
Wyznaczanie granic to tylko skłonność ludzkiego umysłu. Są przejścia, mniej lub bardziej płynne. Nieuchwytne jednoznaczną granicą. Tak jak nie ma prostych, punktów itp.
 To abstrakcje.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #175 dnia: Sierpnia 16, 2012, 07:30:03 pm »
To ja jestem właśnie na przejściu od niełysego do łysego. I to już ile czasu!

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #176 dnia: Sierpnia 16, 2012, 11:39:44 pm »
To ja jestem właśnie na przejściu od niełysego do łysego. I to już ile czasu!
:)
Na pewno krócej niż z niebytu do bytu i  z powrotem. ;)
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #177 dnia: Sierpnia 17, 2012, 01:10:58 pm »
ps. Zostały nam trzy "Podróże.." w różnym czasie robiące za finalną. Proponujecie omawiać je razem, komparatywnie, czy jednak każdą z osobna?

Wg mnie: Podróż dwudziesta szósta i ostatnia [1954] and Ostatnia podróż Ijona Tichego [1999], są takie krótkie, że można je pospołu. 28 nieco odstaje - nawet pasuje na koniec:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #178 dnia: Sierpnia 17, 2012, 10:13:33 pm »
W sumie bardzo dobry pomysł, ola. Lem komunistyczno-antyamerykański i Lem kapitalistyczno-zamerykanizowany (NASA, penthouse, "Playboy").

Dobra, za lecimy tymi dwiema "ostatnimi".


"Podróż dwudziesta szósta i ostatnia" (1954).

Szybki skok do wstępu późniejszych wydań, gdzie piszą, że: okazała się ostatecznie apokryfem. Udowodniła to grupa pracowników naszego Instytutu, dzięki elektronowej analizie porównawczej tekstów. Nie będzie może od rzeczy dodać, iż osobiście od dawna już uważałem tak zwaną "Podróż dwudziestą szóstą" za apokryf, ze względu na występujące w tekście nieścisłości, dotyczące m.in. Odołęgów (a nie "Odolęgów", jak podawał tekst), także Meopsery, Muciochów i gatunku Powołów (Phlegmus Invariabilis Hopfstosseri).
(Pytanie czy odkrywał ten Hopfstosser, czy jakiś inny?)

Teraz właściwa fabuła:
Piętnaście lat na Ziemi nie był.
Postanowił wrócić (nieźle na tym wyjdzie :P).
Stado meteorów (granice ożywione-nieożywine? ;D).
Tichy spotyka fanfarona (zważywszy na to, którgo barona potomkiem - swój na swego? W dodatku w apokryfie)...
Ciekawy sposób "demaskacji kłamcy" (które to fallacy? :) ).
Spotkał starca - Tarantogę (Tarantoga nie pamietał potem spotkał się apokryficznie, czy realnie? to roztargnienie wielkich uczonych...).
Duchowe biesiady.
Z tych biesiad: mieszkańcy Stredogencji chowają swoich zmarłych w niebie, mianowicie osadzonych w trumnach odpowiedniego kształtu wystrzeliwują z wielką szybkością w przestwór; tak tedy cała planeta otoczona jest rojami grobowców krążących wokół niej niby małe księżyce. - echo opowiadania "Satelita Jamisona"?
Usłyszał o Meopserze i żyjących na niej rozumnych Muciochach (podobno uderzajaco podobnych do ludzi).
Kupił mapę. Pech chciał, że właśnie w pobliżu Meopsery wytarta była do nieczytelności.
Wytyczył kurs linijką. Zaufał doświadczeniu.
Podróż trwać miała dość długo, wziąłem więc na pokład sporą ilość książek, aby uprzyjemnić sobie czas lekturą; były to dzieła o treści podróżniczej i naukowej, opisujące rozmaite wyprawy transgalaktyczne, teorię kosmodromii, astronautykę sportową i wycieczkową i tym podobne. W miarę czytania moje niezadowolenie i pretensje do autorów rosły nieustannie; na koniec, rozgniewany ich niesumiennością, częstymi pomyłkami, przekręceniami, ba, wręcz fałszami - postanowiłem zabrać się do radykalnej zmiany tak fatalnego stanu rzeczy, a działając z właściwą mi impulsywnością, natychmiast zasiadłem do pisania. W ten właśnie sposób narodziły się niniejsze pamiętniki. Pisałem przez cztery tygodnie dniem i nocą i nawet zmożony snem nie wypuszczałem pióra z ręki. Tak bardzo zatopiłem się w tym dziele, tak barwne krajobrazy planet stawały mi przed oczami, tak żywy tłum postaci otaczał nieustannie mój pulpit tłocząc się w niecierpliwej chęci dostania się na karty rękopisu, że całkiem zapomniałem, gdzie jestem i dokąd lecę.
(Czemu mi to pachnie Lemem piszacym/czytajacym SF? ;D)
Uderzenie, myślał, że w meteor, rano się przekonał, że uderzył w planetę (jakoś odlegle przypomina to górską przygodę narratora i Świateckiego w górach w Salzkammergut, koło Zell am See w "Tej trzeciej" Sienkiewicza.
Coś podobnego do drogi (nie uznał, że wylądował na Edenie? ;)).
Istota (jaj prztemocla na zbyciu nie ma ;D).
Skądś znajomy jezyk.
Tichy władający narzeczami trzystu bez mała plemion galaktycznych (C3PO nie przebił, tamten zna ok. 6 milionów).
Kto tu był "med"?
Miejscowy "dok", łowił ryby.
Merkanie posiadają wysoko rozwinietą cywilizację.
Czajna i Rasza.
Nieco planetarnych środków płatniczych.
W drodze do Niuouk.
Na Merce żyją istoty najróżniejszej barwy (niektóre całkiem zielone).
Niszczenie zboża - rozrywka czy obyczaj narodowy?
Ejbom - bóstwo krwiożercze i straszne.
Dojechał.
Olbrzymie, w niebo wznoszące się wieże. Ciżba.
Powietrze rozdarło przeraźliwe wycie syren; równocześnie wszyscy Merkanie rzucili się do ucieczki, wołając: „Ejbom, Ejbom!” Pojazdy stanęły, za to środkiem ulicy przelatywały z olbrzymią szybkością wielkie wozy pomalowane w pręgi czerwone i srebrne, z których wydobywał się potężny głos nawołujący do oddawania czci Ejbomowi przez upadniecie na twarz.
Kapłani.
Jest trupem.
Szamocąc się złamali mu rękę.
Rozmowa z towarzyszem niedoli.
Znaczenie obrzędu.
Ogromny budynek.
Kapłani bóstwa walczącego z Ejbomem?
Trzydziestu kontuzjowanych Merkanów.
Trzy zadeptane staruszki.
"Nic podobnego nie zdarzyło mi się na żadnej z tysiąca planet, jakie zwiedziłem."
KIlkunastu rosłych Merkanów. Wypytywali.
To, co wziął za obrzęd religijny, było tylko próbnym atakiem atomowym.
Kto komu zagraża? Zabawa słowami.
"Widocznie logika, jakiej używacie, jest inna od ziemskiej."
Nie należy mówić takich rzeczy; można za to drogo zapłacić."
Zabrali go Merkanie odziani w grantowe stroje.
"- Pan jesteś Merkan?
- Nie - odparłem - jestem człowiekiem."

"Wiesz doskonale, że nie jesteś na żadnej Merce, tylko przed Komisją do Badania Działalności Antyamerykańskiej w Stanach Zjednoczonych."
Łuski mu z spadły z oczu i włosy stanęły dęba.
"Nigdy jeszcze nie znajdowałem się w takiej opresji. Przeczuwałem, że los mój będzie opłakany, i nie myliłem się; albowiem słowa te piszę w więzieniu śledczym Nowego Jorku, gdzie przebywam już czwarty miesiąc. Obawiam się, że podróż do Meopsery przyjdzie mi odłożyć na czas nieograniczony..."
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 23, 2012, 03:24:55 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« Odpowiedź #179 dnia: Sierpnia 18, 2012, 01:23:44 am »
Celowo oddzielnie:

"Ostatnia podróż Ijona Tichego" (1999)

Prawie sześć lat nie był na Ziemi.
Stosy notatek i kwestionariuszy. (Pomieszane, nieponumerowane - ładna wiarygodność tych "Dzienników...".)
Udał sie do wydawcy.
Roztargniony - stała cecha. Nie zwrócił uwagi na aktualny wyglad Ziemi.
Celnik z uśmiechem podstawił mu nogę. W spódnicy, wąsaty i z bokobrodami.
"Po sześciu latach na Ziemi nastąpiły takie przemiany, wobec których obrazy widziane na wszystkich Księżycach Kasjopei okazywały się coraz bardziej banalne, zwyczajne, a nawet zaledwie godne wspominkowej rekapitulacji.
Niewiasty na ogół albo w spodniach, albo w futrach sięgających prawie do ziemi, zaś na głowach miały coś takiego, czego nie jestem w stanie określić inaczej jak przywołując wyobrażenie zastygłego ogrodu zoologicznego z różnymi zwierzątkami - miniaturami.
Gnający ludzie z siatkami na motyle.
wypadało raczej zasięgnąć wiedzy o całokształcie zaszłych podczas mojej nieobecności przemian kultury, obyczajowości i, last but not least, polityki. (Ogólne skojarzenie - "Powrót..."; zwrot anglojęzyczny - Sapkowski.)
Wywiadywał się o to wiele razy, ale nigdy dotąd na Ziemi.
Tarantoga ma cały szereg kuzynów o raczej ekscentrycznych zainteresowaniach. Jeden jest kolekcjonerem wszystkich światowych napisów (graffitti) na klozetowych ścianach, inny zajmuje się archeologią antropologiczno-kulinarną, czyli stara się dojść tego, kto, kiedy, jak i dlaczego odkrył szpinak, szparagi, kalarepę, a zwłaszcza 695 sposobów przerabiania twarogu tą właśnie, dziś Francuzom znaną dobrze, metodą dającą setki i setki serów, pasją trzeciego była MODA, w jej najrozmaitszych odmianach i przemianach historycznych.
Szofer, penthouse na dachu kolosalnego wieżowca - faktycznie swiat się zmienił. Stosunek Tichego do kapitalizmu też.
Zamiast tablic z ubiorami - obrazy dinozaurów, tyranozaurów, iguanodonów, plezjozaurów, zaś na biurku tricerapots, a raczej jego duży model, bowiem ewolucja była w milionach lat MODYSTKĄ, to wykrył Larwin pospołu z Weinsteinem.
To, co wziął za siatki na motyle, to są w rzeczywistości elektroniczne czepce Radiovirtual Reality (a ci z nimi to akwizytorzy i inspektorzy).
Internet, czyli te sieci elektronicznej łączności, które pan na pewno pamięta z lat dawnych, uległy zarazem prywatyzacji i podziałowi wedle praw komercjalnych rynku: mamy obecnie około szesnastu, a może i więcej Koncernów, jak Worldnet, Cybernet, Metropolitan, Sexotics, Bordelicity i tak dalej.
Nastąpiło też kompletne rozdzielenie tak zwanego dzieciosprawstwa od kopulatorystyki.
Inseminatorium. GENOM z katalogu. I mężczyzna może mieć dziecko.
whisky, Biały Koń (co nie jest koniem ;D), potrzeba pokrzepienia się nią, robot-butler, srebrny colt - kapitalizm pełny.
Nie życzy sobie być złapanym w żadną sieć wirtualnej rzeczywistości.
Tarantogę pochłonęła ostatnio jakaś agenturalna sieć.
Przed fantomatyzacją zapory elektroniczne.
I dziewicy, i bez wszelkiej intymności, i bez gwałtu i erotyki można zrobić dziecko. Jak? Na przykład przez e-mail albo telefonicznie.
Semodemy i spermodemy.
Można zapładniać bezkarnie?
Ekrany filtrowo-ochronne. "Mnie nikt nie zapłodni, proszę pana!"
Akty fantomatyzacji kryminalnej, domena okupowana przez różne gangi, mafie i osoby działające w pojedynkę, jak dawniej terroryści...
Cel tych występków jest materialny, finansowy po prostu.
Ilość występków, jakich można się dopuścić z siecią, jest gigantyczna.
Kapitalizm stoi konkurencją...
"- A dlaczego jest mi coraz zimniej? spytałem może trochę nie do rzeczy, bo nie wiedziałem, czy krew ścina mi się w żyłach od zasłyszanego, czy naprawdę robi się coraz chłodniej.
- Ano tak - odparł mój gospodarz. Proszę spojrzeć na horyzont z łaski swojej, to się pan przekonasz...
Spojrzałem więc z wysokości wieżowca, na którym stał penthouse i zauważyłem w oddali błękitnawe lśnienie.
- Coś tam błyszczy, ale co? - spytałem. - Lodowce - odrzekł krewny Tarantogi. - Bo klimat się ociepla, uważa pan? Już od dawna synoptycy spostrzegli, że im cieplej się robi, tym zimniej.
- Coś pan, przecież to się sprzeciwia logice...
- Jak pan uważa. Meteorologowie umieją to wyjaśnić. Mam nawet nagrane wyjaśnienie jednego dobrego fachowca..."

"Na pana miejscu czym prędzej wyprawiłbym się na powrót w Kosmos"
Niezbędny będzie dom porządnie ekranowany, komputer do żadnej sieci nie podłączony
Software, hardware - anglojęzyczności cd.
Małżeństwo z rozsądku z siostrą byłego hackera (daleko od miłości z "Obłoku..." odeszliśmy).
Bezżenne okłady. Z dziewczynek. Aseksualne (w teorii). (Faktycznie większość abonentów, jak donosi prasa, nadużywa "okładów", lecz i zberezeństwa udowodnić nie jest łatwo.)
Za to, co się z kimkolwiek robi w stanie sfantomatyzowania, tak samo nie można prawnie być ściganym jak za treść marzenia sennego...
Treść snu można ustalić za pomocą łyknięcia odpowiedniej pigułki.
Poszkodowana przez postęp naukowo-techniczny PROSTYTUCJA realna. Ona się najzwyczajniej JUŻ nie kalkuluje. Zresztą to samo będzie dotyczyło i wojen.
Nabył kompletny pancerz rycerski z XVI wieku (fenomen klatki Faradaya).
Spożył zupę rakową, befsztyk, frytki i lody z kremem ananasowym, którego nie znosi - kapitalizm w pełni.
Złożył wizytę przewodniczącemu senackiego komitetu NASA do spraw pozaziemskich.
W miarę uprzejmy starzec.
Wyjątkowo przystojna, może nawet piękna sekratarka.
"Dlaczego mianowicie nie wszystkie kobiety są PIĘKNE? Jak to może być, że seksualny dobór, czyli selekcja oparta na kryteriach głównie chyba cielesnych, /.../ nie doprowadziła do wymarcia niewiast o nogach niekształtnych, krzywych, o twarzach odpychających, o biustach koszmarnych, o nie mniej brzydkim zapleczu i tak dalej, wskutek czego pozostałyby przy życiu i zapełniały miasta i wsie wyłącznie kobiety tak urodziwe jak te, które (raczej rozebrane) można oglądać właściwie tylko na fotografiach w PLAYBOYU w "Gallery", w "Hustlerze" i na filmach jako gwiazdy filmowe; w życiu czasem też, ale dość rzadko? - widać do jakiej gazety powstał tekst :P.
Teza Johnsona: "Nie tylko mężczyźni wybierali dla siebie bogdanki, ale na odwrót też, tj. kobiety nie wszystkich mężczyzn były gotowe aprobować, zaś ponadto w jaskiniach z pewnością było bardzo ciemno. Jak wiadomo, elektryczność wynaleziono jako źródło światła zaledwie gdzieś w XIX wieku."
Facet z siecią. wielki czarny BLASTER, strzały (kapitalizm jak nic, i takaż SF).
Mr Johnson był w pokoju wprawdzie dalej, ale stał się znacznie niższy, jako też odziany w jak gdyby bardziej luźne ubranie, a co gorsza pod jego nosem pojawił się ni stąd ni zowąd wąsik.
Sposoby określenia sposobu jawy. "Jedyną rzeczą, jaka mi przyszła do głowy, było dokonać czegoś zupełnie nie na miejscu, niesłychanego, wręcz niepodobnego do mej z gruntu przyzwoitej i kulturalnej natury."
Sexual harassement.
Szereg grzbietów książek w biblioteczce podręcznej poza plecami sekretarki: Kopulanci, Poliseks, Teoria kopulistyki wsobnie neutralnej, Pamiętnik Ignacego Kopulatrycego..
Maszynopis: ZJAWA SFANTOMATYZOWANEGO IJONA NA TICHEGO.
"Podniósłszy głowę zobaczyłem, że Mr Johnson zaczyna zdejmować marynarkę, a co gorsza, sekretarka, odłożywszy torebkę, również jęła się rozbierać. Bielizna jej była biała jak śnieg. Widząc, jak szuka sobie na plecach zatrzasku biustonosza, jednym susem rzuciłem się w okno i poleciałem z 24 piętra na dół." - ostateczny wyłącznik z "Anioła przemocy".
"Nie potrafię orzec, czy skok mój, zasadniczo instynktowny, był rozsądny czy nie. Dość na tym, że nie wiem, dzięki czemu się uratowałem. Faktem jest jednak, iż napisałem to, co napisałem powyżej, czyli skok z dużej wysokości nic nie zaszkodził. Od czasu do czasu przepływa mi wszakże przez umysł refleksja, że mogłem przez okno wyrzucić Mr. Johnsona, natomiast z tą śliczną i chętną sekretarką zostać sam na sam."
Oddał pancerz.
Skrzynka pocztowa była tak wypchana reklamowymi broszurami modemów, spermodemów, nikodemów oraz innych druków, że dopiero pod sam koniec przeglądania pocztowego chaosu trafiłem na dwa bardziej sensowne i poniekąd istototne wydruki. - kto tego nie zna?
Został przez sekretarkę Mr. Johnsona oskarżony o indecent exposure oraz sexual harussment. (Znów angielski.)
"Sądowe wezwanie stanowiło pierwszy sygnał pobytu na normalnej jawie, zaś w tym stanie rzeczy utwierdził mnie jako dokument ostatni wyciąg z mojego konta bankowego, donosił bowiem, iż ktoś, posługując się podpisanym przeze mnie czekiem, opróżnił moje konto doszczętnie. Obie te wiadomości, natury kryminalno - sądowej i finansowej, wprawiły mnie w nastrój pełen optymizmu. Cogito ergo sum: aby już więcej ani dłużej nie ryzykować, niezwłocznie postanowiłem wystartować w drogę powrotną, gdyż na wszystkich razem wziętych Księżycach Kasjopei nikt nawet o Internetach nie słyszał, a co do kanibali, to wprawdzie ludożerstwo kwitnie tam intensywnie, lecz człowieka ziemskiego nikt nie tknie, ani rosołu na nim nie upichci, ponieważ po pierwsze ich liturgia kulinarna tego nie zezwala, a po wtóre uważają ludzi za jadowitych, a zatem stuprocentowo niejadalnych. Być może ujrzę jeszcze kiedyś któregoś z kuzynów profesora Tarantogi, ale tylko wtedy, gdy on się na Kasjopei pojawi."
Czyli uciekł znów.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 23, 2012, 03:08:06 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki