Autor Wątek: Wiara, nauka... co dalej?  (Przeczytany 171118 razy)

paszta

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #135 dnia: Marca 05, 2007, 12:48:49 pm »
Cytuj
1. Zgadzam sie, przynajmniej ja osobiscie. Tj. uwazam ze "prawo czlowieka do zycia" jest swietnym aksjomatem podstawowym.
2. Male problemy zaczynaja sie jesli zaczniemy rozwazac "zycie wieczne" i tego typu sprawy bo dosc powszechne na swiecie jest postrzeganie zycia doczesnego jako niekompletnego.
3. No i nie zdziwilbym sie strasznie gdyby gdziestam w spolecznosci ludzkiej powstal system wartosci nie uznajacy tego aksjomatu. Z tym ze bardziej prawdopodobna jest Twoja wersja tj. najpierw "odczlowieczenie", potem zabicie.

4. Z tym ze rozmowa zaczela sie od uczenia od dziecka racjonalizmu kontra uczenia religijnosci, a nie od zabijania. I tu juz nie jest tak prosto...

ad.1 ja też
ad.2 wiara w życie wieczne oraz inne, b-ej jeszcze, szczegółowe dogmaty danej religii nie jest konieczna by wyznawać ten sam system wartości etycznych
ad.3 żeby w ogóle to bym się zdziwił, raczej zanegowanie prawa do życia jest cząstkowe i dotyczy określonych okoliczności, "innych", słabszych, nie tych co rządzą itp.
System bolszewicki zabijał bez odczłowieczania. Uznawał powyższy aksjomat niesłychanie wybiórczo. Częściowo dlatego, że panował strach.
ad.4 no nie, Dzi, czy ktoś tu coś takiego powiedział !? Kuriozalne zdanie Ci wyszło, na mój gust. Jaka kontra?. Dwóch chłopaków wychowuję i chociaż efektów końcowych pewien nie jestem to jakoś to idzie, jak zresztą od początku cywilizacji. Matmę na razie starszy lubi a na religii "Więrzę w Boga" zaliczył i nie widzę żadnego problemu.

paszta

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #136 dnia: Marca 05, 2007, 01:09:44 pm »
Cytuj
O co mi wlasciwie chodzi? O to by zrozumiec i uznac sensownosc innych kultur a nie uznawac naszej jako jedyną poprawną. O nic wiecej. Zwroc uwage od czego zaczela sie ta dyskusja.

Napisales ze "Nie wszystkie kultury i wierzenia są jednako dla H. sapiensa dobre" a ja sie przyczepilem do "dobre". Nie chodzi mi o to ze powinno byc tak czy siak, chodzi mi jedynie o to ze nie mozesz stwierdzic co jest dobre. Jakie to ma znaczenie praktyczne? Jak zmienia Twoje dzialania? WCALE! Zmienia jedynie podejscie i oceny.

Nie uważam naszej (polskiej, europejskiej, chrześcijańskiej? jak szeroko to określić ?) kultury za doskonałą. Wiele rzeczy bym domieszał czy zamienił z innymi. To kwestia wiedzy o innych kulturach.
Sensowność też jest względna, Dzi. Sensowność w sensie genetycznym, w sensie zdolności kultury do przetrwania w otoczeniu, w sensie zachowania status kwo(uj, kwaknęło mi się), w sensie potencjału rozwoju. O sensowność względem czego Ci chodzi?
Można stwierdzić co jest dobre a co złe. Stwierdzam to na co dzień. Jest mi to potrzebne do życia.
Takie oceny i podejście wpływa oczywiście gruntownie i zasadniczo na moje działania. I, do licha, jakże może być inaczej! Z innymi ludźmi jest tak samo.]
Twoje poglądy są społecznie szkodliwe ale... spoko, nikomu nie powiem. Nie wsadzą Cię za kratki. ;)
Ale poważnie to takie myślenie wiedzie w ślepy zaułek i przyniesie, jeśli się rozpowszechni więcej szkód niż pożytku.
Jak to hasłowo ujął Alan Bloom (po raz kolejny polecam go czytać):
"Tolerancja jest dzisiaj, zbyt często, córą powszechnego relatywizmu"
Nic nam dobrego relatywizm nie przyniesie, mój drogi Dzi.
PS.:
Dziękuję, Nexus, za poparcie, zgadzam się z tym co napisałeś
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2007, 01:44:16 pm wysłana przez paszta »

maziek

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #137 dnia: Marca 05, 2007, 01:43:41 pm »
Moim zdaniem aksjomatu "nie zabijaj" można się całkowicie pozbyć patrząc na gatunek ludzki z zewnątrz - jak na walkę mrówek czy na lwa i antylopę. Ponieważ człowiek nie jest mózgiem osadzonym w obudowie ciała tylko nierozdzielną całością to nie można oddzielać biologii od rozumu, wiec elementarny instynkt do życia jako produkt Darwinowskiej podstawowej zasady propagacji własnych genów nie zezwala na na odrzucenie tego aksjomatu w stosunku do siebie, dzieci i (jakoś rozumianej) grupy najbliższych. Tak więc być może Dzi takie stawianie sprawy, że ten aksjomat mozna odrzucić jest błędem - ponieważ wynika on wprost z zasady doboru naturalnego, nie jest więc mozliwy do odrzucenia dopóki rozpatrujemy jakąkolwiek formą życia na Ziemi. Pomijając dewiacje.

Oczywiście rzecz w tym, jak zdefiniujemy JAKOŚ ROZUMIANĄ grupę najbliższych - wg wzorca rodzinnego, rasowego, narodowego, gatunkowego...

paszta

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #138 dnia: Marca 05, 2007, 02:15:00 pm »
Drugą taką zasadą być może wywiedliwą z biologii jest: "Nie czyń bliźniemu swemu czego sam nie chcesz by tobie uczynił". I może trochę jeszcze: czyń to co chciałbyś by dla ciebie zrobił. Z tym, że biologicznie ta zasada jest mocno warunkowa. Może zresztą jest to pierwszy i jedyny (bo szerszy "aksjomat").

Hmm... Przypominam sobie mętnie, że ktoś określił tzw prawa biologiczne:
1. zachowania życia własnego 2. zachowanie życia gatunku. Dawkins dorzuciłby tu zapewne 0. zachowanie istnienia genu a między 1. i 2. też może coś jeszcze jest...

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #139 dnia: Marca 05, 2007, 03:14:54 pm »
Cytuj
ad.4 no nie, Dzi, czy ktoś tu coś takiego powiedział !? Kuriozalne zdanie Ci wyszło, na mój gust. Jaka kontra?. Dwóch chłopaków wychowuję i chociaż efektów końcowych pewien nie jestem to jakoś to idzie, jak zresztą od początku cywilizacji. Matmę na razie starszy lubi a na religii "Więrzę w Boga" zaliczył i nie widzę żadnego problemu.
Jak sie chcesz czepiac kuriozalnych zlepek slownych to sobie przewin i przeczytaj osobiscie o co chodzilo...
Nie jest mozliwe nauczenie Twoich synow zachowan z innej kultury bo sa w tej kulturze.

Cytuj
Nie uważam naszej (polskiej, europejskiej, chrześcijańskiej? jak szeroko to określić ?) kultury za doskonałą. Wiele rzeczy bym domieszał czy zamienił z innymi. To kwestia wiedzy o innych kulturach.
Sensowność też jest względna, Dzi. Sensowność w sensie genetycznym, w sensie zdolności kultury do przetrwania w otoczeniu, w sensie zachowania status kwo(uj, kwaknęło mi się), w sensie potencjału rozwoju. O sensowność względem czego Ci chodzi?
O uzasadnialnosc i wytlumaczalnosc jej istnienia.


Cytuj
Można stwierdzić co jest dobre a co złe. Stwierdzam to na co dzień. Jest mi to potrzebne do życia.
Takie oceny i podejście wpływa oczywiście gruntownie i zasadniczo na moje działania. I, do licha, jakże może być inaczej! Z innymi ludźmi jest tak samo.]
Moga dojsc do innych wnioskow niz Ty, pytanie co o tym pomyslisz.


Cytuj
Twoje poglądy są społecznie szkodliwe ale... spoko, nikomu nie powiem. Nie wsadzą Cię za kratki. ;)
Ale poważnie to takie myślenie wiedzie w ślepy zaułek i przyniesie, jeśli się rozpowszechni więcej szkód niż pożytku.
Jak to hasłowo ujął Alan Bloom (po raz kolejny polecam go czytać):
"Tolerancja jest dzisiaj, zbyt często, córą powszechnego relatywizmu"
Nic nam dobrego relatywizm nie przyniesie, mój drogi Dzi.
PS.:
Dziękuję, Nexus, za poparcie, zgadzam się z tym co napisałeś
O, znowu argument "mimo ze nie ma sie do czego przyczepic to do niczego to nie prowadzi wiec odrzucamy". No tak. Przywyklem. I w sumie mi pasuje bo dyskusja jest conajmniej meczaca. Zauwazam, ze zawsze gdy pisze o tych "problemach" ludzie reaguja obroną tak jakby chcialo sie od nich zmiany zachowan.

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #140 dnia: Marca 05, 2007, 03:20:20 pm »
Cytuj
Moim zdaniem aksjomatu "nie zabijaj" można się całkowicie pozbyć patrząc na gatunek ludzki z zewnątrz - jak na walkę mrówek czy na lwa i antylopę. Ponieważ człowiek nie jest mózgiem osadzonym w obudowie ciała tylko nierozdzielną całością to nie można oddzielać biologii od rozumu, wiec elementarny instynkt do życia jako produkt Darwinowskiej podstawowej zasady propagacji własnych genów nie zezwala na na odrzucenie tego aksjomatu w stosunku do siebie, dzieci i (jakoś rozumianej) grupy najbliższych. Tak więc być może Dzi takie stawianie sprawy, że ten aksjomat mozna odrzucić jest błędem - ponieważ wynika on wprost z zasady doboru naturalnego, nie jest więc mozliwy do odrzucenia dopóki rozpatrujemy jakąkolwiek formą życia na Ziemi. Pomijając dewiacje.

Oczywiście rzecz w tym, jak zdefiniujemy JAKOŚ ROZUMIANĄ grupę najbliższych - wg wzorca rodzinnego, rasowego, narodowego, gatunkowego...
Widzisz, tylko ze ludzie sa na tyle "dziwni" ze potrafia sobie wymyslac dobra wyzsze. Ot np zycie wieczne w raju za to ze beda powiedzmy "dobrzy". I co wtedy robia? Nie chronia nie tylko zycia swoich najblizszych ale nawet swojego (bo na poczatku chcialem napisac ze napewno dziala ochrona conajmniej swojego zycia) i np oddaja je w obozie koncentracyjnym za zycie kogos innego. Jesli rozpatrzymy sprawe w sposob racjonalny jedynie to zachowanie jest bezsensowne.

Czyli moim zdaniem z doswiadczenia wynika, ze nawet ten aksjomat mozna odrzucic. (Tj. teze "nie mozna odrzucic aksjomatu ochrony zycia" obale kontrprzykladem pana Kolbe na przyklad.)

maziek

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #141 dnia: Marca 05, 2007, 04:17:26 pm »
Przykład o. Kolbe jest chybiony, Kolbe poszedł na śmierć "w zastępstwie" ojca gromadki dzieci a chodziło oto, aby on mógł je wychować. Tak sobie Kolbe zdefiniował "JAKOŚ ROZUMIANĄ grupę najbliższych". Altruizm jest całkowicie wytłumaczalny na podstawie teorii Darwina a już na pewno na podstawie teorii gier (czyli wyboru lepszego stosunku wygrana/strata).

Żadna religia, nie chroniąca życia wyznawców i ich dzieci nie potrwa dłużej niż życie biologiczne tychże. Jest więc dewiacją.

paszta

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #142 dnia: Marca 05, 2007, 05:01:12 pm »
Dzi, ja nie reaguję jakoś mocno obronnie. "Reagentem" nie jestem. Sądzę, że rozumiem o co Tobie chodzi Lecz jak mówię nawet w nauce nie ma jakichś niewzruszalnych raz na zawsze podstaw a żyć jakoś trzeba.
Jednak zupełnie poważnie i to niezależnie od religii twierdzę, że z szerzącym się relatywizmem (przybierającym najróżniejsze formy) trzeba walczyć (oczywiście nie zbrojnie lecz słownie, prawnie oraz przykładem wlasnym) bo on już szkodzi Europie. Bronienie się przed zapisem o chrześcijańskich korzeniach Europy w konstytucji unijnej uważam za, delikatnie mówiąc zbytek ostrożności i nadmiar fałszywie rozumianej tolerancji. Zdaje mi się, że generalnie Europa boi się u siebie nie tego co trzeba. Miast fanatyzmu, który nam nie grozi, chyba, że muzułmański, trzeba się bać rozchwiania norm i relatywizmu - i ten trend nieco hamować. Nawet w Polsce Radio Maryja, którego nie znoszę, nazywać czarnosecinnym jak Gazeta Wyborcza to wyraz przesadnego, rozdmuchiwanego strachu. To jednak jest margines.
Poza wszystkim korzenie chrześcijańskie Europy to stwierdzenie faktu historycznego od którego nie uciekniemy. Mimo tej przysłowiowej Inkwizycji i Wypraw Krzyżowych dzisiejsza Karta Praw Człowieka pochodzi właśnie stąd i może jeszcze z cywilizacji Greków.
Który to filozof powiedział o tych gwiazdach na niebie i prawie moralnym w nas (zapomniałem jak to brzmiało).
I otóż to "prawo moralne" w sobie nosimy jako ludzie. Przepisy prawne pochodzą od niego jak matematyka od pewników. Ono nie wymaga logicznych wyjaśnień. Jeśli je w sobie zagłuszamy to stajemy się nie-ludzcy. Jeśli w innych kulturach wedle czynów patrząc go nie widzimy to mamy prawo i obowiązek je tam pokazywać. Ja tak właśnie sądzę.
I cóż, czy mówię już jak kaznodzieja ? Jestem "nienowoczesny" ? To nie szkodzi.
Jeśli miarą nowoczesności ma być stosunek do przerywania ciąży, eutanazji a szczególnie praw homoseksualistów to ja się na takie podziały nie godzę.
Chcę Ci pokazać mój sposób widzenia i myślenia, Dzi. Jeśli Europa potrafi się dziś zjednoczyć właściwie tylko wokół obrony praw homoseksualistów, to bez urazy dla nich, coś z nią niedobrego się dzieje. Unia się tworzy a nawet wobec Rosji jednolitego stanowiska zająć nie potrafi. Dlaczego ? Bo zasady odrzucono w kąt - najogólniej.
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2007, 05:07:19 pm wysłana przez paszta »

paszta

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #143 dnia: Marca 05, 2007, 05:27:31 pm »
Cytuj
Cytuj
ad.4 no nie, Dzi, czy ktoś tu coś takiego powiedział !? Kuriozalne zdanie Ci wyszło, na mój gust. Jaka kontra?. Dwóch chłopaków wychowuję i chociaż efektów końcowych pewien nie jestem to jakoś to idzie, jak zresztą od początku cywilizacji. Matmę na razie starszy lubi a na religii "Więrzę w Boga" zaliczył i nie widzę żadnego problemu.
Jak sie chcesz czepiac kuriozalnych zlepek slownych to sobie przewin i przeczytaj osobiscie o co chodzilo...
1.Nie jest mozliwe nauczenie Twoich synow zachowan z innej kultury bo sa w tej kulturze.

Cytuj
Nie uważam naszej (polskiej, europejskiej, chrześcijańskiej? jak szeroko to określić ?) kultury za doskonałą. Wiele rzeczy bym domieszał czy zamienił z innymi. To kwestia wiedzy o innych kulturach.
Sensowność też jest względna, Dzi. Sensowność w sensie genetycznym, w sensie zdolności kultury do przetrwania w otoczeniu, w sensie zachowania status kwo(uj, kwaknęło mi się), w sensie potencjału rozwoju. O sensowność względem czego Ci chodzi?
2.O uzasadnialnosc i wytlumaczalnosc jej istnienia.

Cytuj
Można stwierdzić co jest dobre a co złe. Stwierdzam to na co dzień. Jest mi to potrzebne do życia.
Takie oceny i podejście wpływa oczywiście gruntownie i zasadniczo na moje działania. I, do licha, jakże może być inaczej! Z innymi ludźmi jest tak samo.]
3.Moga dojsc do innych wnioskow niz Ty, pytanie co o tym pomyslisz.

Cytuj
Twoje poglądy są społecznie szkodliwe ale... spoko, nikomu nie powiem. Nie wsadzą Cię za kratki. ;)
Ale poważnie to takie myślenie wiedzie w ślepy zaułek i przyniesie, jeśli się rozpowszechni więcej szkód niż pożytku.
Jak to hasłowo ujął Alan Bloom (po raz kolejny polecam go czytać):
"Tolerancja jest dzisiaj, zbyt często, córą powszechnego relatywizmu"
Nic nam dobrego relatywizm nie przyniesie, mój drogi Dzi.
PS.:
Dziękuję, Nexus, za poparcie, zgadzam się z tym co napisałeś
4.O, znowu argument "mimo ze nie ma sie do czego przyczepic to do niczego to nie prowadzi wiec odrzucamy". No tak. Przywyklem. I w sumie mi pasuje bo dyskusja jest conajmniej meczaca. Zauwazam, ze zawsze gdy pisze o tych "problemach" ludzie reaguja obroną tak jakby chcialo sie od nich zmiany zachowan.
ad.1 I wcale nad tym nie boleję a Ty ? Tylko trochę wiedzy o innych kulturach chciałbym by liznęli.
ad.2 Taka "sensowność" jest owszem ciekawa lecz to sensowność badacza: etnologa, religio-, kulturoznawcy, socjologa, sinologa i jest OK lecz nie daje sensu ani podstaw do oceny moralnej kultur. To odmienny porządek. Nie mieszajmy.
ad.3 Co pomyślę napisałem w poprzednim moim poście
ad.4 Może i męcząca. Nie tak jest, ja nie odrzucam tego co piszesz, tego Twojego "argumentu" logicznego lecz po prostu on mi się do niczego nie przydaje. Leży sobie i tyle..

TYTAN

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #144 dnia: Marca 05, 2007, 06:03:26 pm »
Cytuj
Jeśli Europa potrafi się dziś zjednoczyć właściwie tylko wokół obrony praw homoseksualistów, to bez urazy dla nich, coś z nią niedobrego się dzieje. Unia się tworzy a nawet wobec Rosji jednolitego stanowiska zająć nie potrafi. Dlaczego ? Bo zasady odrzucono w kąt - najogólniej.

Dodam, że oni tak się boją słowa faszyzm, że wolą hołubić wszelkie zboczenie, niż wystąpić przeciw jakiejkolwiek mniejszości. Co jest hipokryzją i małostkowością, wykazującą na brak jakichkolwiek wartości wyższych niż równouprawnienie miłości. Zaraz za tym idzie dyskryminacja kobiet i dogmaty religii chrześcijańskiej, czyli w skrócie grafik problematyki moralno etycznej w stołówce europejskiej.

edit by Terminus (Ort, Panie! Ort!)
« Ostatnia zmiana: Marca 06, 2007, 10:18:24 pm wysłana przez Terminus »

draco_volantus

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #145 dnia: Marca 05, 2007, 07:20:52 pm »
Cytuj
Cytuj
Jeśli Europa potrafi się dziś zjednoczyć właściwie tylko wokół obrony praw homoseksualistów, to bez urazy dla nich, coś z nią niedobrego się dzieje. Unia się tworzy a nawet wobec Rosji jednolitego stanowiska zająć nie potrafi. Dlaczego ? Bo zasady odrzucono w kąt - najogólniej.

Dodam, że oni tak się boją słowa faszyzm, że wolą hołubić wszelkie zboczenie, niż wystąpić przeciw jakiej kol wiek mniejszości. Co jest hipokryzją i małostkowością, wykazującą na brak jakich kol wiek wartości wyższych niż równouprawnienie miłości. Zaraz za tym idzie dyskryminacja kobiet i dogmaty religii chrześcijańskiej, czyli w skrócie grafik problematyki moralno etycznej w stołówce europejskiej.
Cytuj
Przykład o. Kolbe jest chybiony, Kolbe poszedł na śmierć "w zastępstwie" ojca gromadki dzieci a chodziło oto, aby on mógł je wychować. Tak sobie Kolbe zdefiniował "JAKOŚ ROZUMIANĄ grupę najbliższych". Altruizm jest całkowicie wytłumaczalny na podstawie teorii Darwina a już na pewno na podstawie teorii gier (czyli wyboru lepszego stosunku wygrana/strata).

Żadna religia, nie chroniąca życia wyznawców i ich dzieci nie potrwa dłużej niż życie biologiczne tychże. Jest więc dewiacją.

Głosy inteligentnego racjonalizmu rules. Szczególnie co do zabijania. Europa zwariowała.

nawiązując: http://przekroj.pl/images/stories/30_2006/raczkowski_1.jpg  ;D
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2007, 07:36:42 pm wysłana przez draco_volantus »

ANIEL-a

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #146 dnia: Marca 05, 2007, 09:25:56 pm »
Ed to był Kant - Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #147 dnia: Marca 06, 2007, 10:48:44 am »
Cytuj
Przykład o. Kolbe jest chybiony, Kolbe poszedł na śmierć "w zastępstwie" ojca gromadki dzieci a chodziło oto, aby on mógł je wychować. Tak sobie Kolbe zdefiniował "JAKOŚ ROZUMIANĄ grupę najbliższych". Altruizm jest całkowicie wytłumaczalny na podstawie teorii Darwina a już na pewno na podstawie teorii gier (czyli wyboru lepszego stosunku wygrana/strata).

Żadna religia, nie chroniąca życia wyznawców i ich dzieci nie potrwa dłużej niż życie biologiczne tychże. Jest więc dewiacją.
Fakt, nie pomyslalem o tym. Czyli teza ze ochrona zycia jest podstawowym aksjomatem pozostaje nieobalona, stawiam dyszke ze jest prawdziwa. ;)

Cytuj
Dzi, ja nie reaguję jakoś mocno obronnie. "Reagentem" nie jestem. Sądzę, że rozumiem o co Tobie chodzi Lecz jak mówię nawet w nauce nie ma jakichś niewzruszalnych raz na zawsze podstaw a żyć jakoś trzeba.
Jednak zupełnie poważnie i to niezależnie od religii twierdzę, że z szerzącym się relatywizmem (przybierającym najróżniejsze formy) trzeba walczyć (oczywiście nie zbrojnie lecz słownie, prawnie oraz przykładem wlasnym) bo on już szkodzi Europie. Bronienie się przed zapisem o chrześcijańskich korzeniach Europy w konstytucji unijnej uważam za, delikatnie mówiąc zbytek ostrożności i nadmiar fałszywie rozumianej tolerancji. Zdaje mi się, że generalnie Europa boi się u siebie nie tego co trzeba. Miast fanatyzmu, który nam nie grozi, chyba, że muzułmański, trzeba się bać rozchwiania norm i relatywizmu - i ten trend nieco hamować. Nawet w Polsce Radio Maryja, którego nie znoszę, nazywać czarnosecinnym jak Gazeta Wyborcza to wyraz przesadnego, rozdmuchiwanego strachu. To jednak jest margines.
Rozumiem o co Ci chodzi. I nie neguje Twojej walki. Tak w ogole w tych rozwazaniach wazny jest tez podzial terytorialny. Bo czym innym jest obrona przed wkroczeniem nazwijmy to "obcej kultury" na nasz teren a czym innym atak na ta kulture na "jej terenie". Czyli powiedzmy czym innym jest obrona przed niechcianymi przez nas wplywami wschodu, np. sklonnosci ku duchowosci, a czym innym dazenie do niszczenia sklonnosci do duchowosci u ludzi wschodu.

Cytuj
Poza wszystkim korzenie chrześcijańskie Europy to stwierdzenie faktu historycznego od którego nie uciekniemy. Mimo tej przysłowiowej Inkwizycji i Wypraw Krzyżowych dzisiejsza Karta Praw Człowieka pochodzi właśnie stąd i może jeszcze z cywilizacji Greków.
Mi sie wydaje ze jest tak, ze kazde podejscie, kazda kultura, przez swoje cechy, posiada wady i zalety z nich wynikajace. My oparlismy sie na racjonalizmie, pozwala nam to lepiej motywowac sie do pracy bo wierzymy ze rozwoj technologiczny jest dobry a zycie konczy sie wraz ze smiercia, dzieki temu powiedzmy ze jestesmy silniejsi zbrojnie itd, ale przez to rowniez nie mozemy za bardzo opierac sie na rzeczach nieracjonalnych bo system "wierzen" by byl silny musi byc spojny. I dlatego wlasnie coraz bardziej zanika religijnosc (lub raczej staje sie "praktyczna", "racjonalna", staje sie rodzajem psychologa i tak jest postrzegana) oraz nieracjonalne normy. Dochodzi sie logiką do wnioskow o ktorych piszesz. Bo wszystko ma wady i zalety.
Ja mysle ze jedyna droga by tak sie nie dzialo to "pragmatyzm spoleczny", tj. uznanie ze owszem, costam (dajmy na to homosexualizm) nie jest zły w sensie obiektywnym ale jest niedozwolony bo szkodliwy (powiedzmy jak halasowanie po 22).

Cytuj
Który to filozof powiedział o tych gwiazdach na niebie i prawie moralnym w nas (zapomniałem jak to brzmiało).
I otóż to "prawo moralne" w sobie nosimy jako ludzie. Przepisy prawne pochodzą od niego jak matematyka od pewników. Ono nie wymaga logicznych wyjaśnień. Jeśli je w sobie zagłuszamy to stajemy się nie-ludzcy. Jeśli w innych kulturach wedle czynów patrząc go nie widzimy to mamy prawo i obowiązek je tam pokazywać. Ja tak właśnie sądzę.
Co do pewnych spraw jak chyba stwierdzilismy powyzej to sie zgadza. Ale tylko do rzeczy takich jak ochrona zycia. A wez taki homosexualizm (przy zalozeniu ze jest wadą powstałą w rozwoju płodowym jednostki) i zaczyna byc trudno. Gdyby te sprawy byly proste to naprawde wszyscy mysleliby tak samo i w ogole nie byloby kwestii.

Cytuj
I cóż, czy mówię już jak kaznodzieja ? Jestem "nienowoczesny" ? To nie szkodzi.
Jeśli miarą nowoczesności ma być stosunek do przerywania ciąży, eutanazji a szczególnie praw homoseksualistów to ja się na takie podziały nie godzę.
Chcę Ci pokazać mój sposób widzenia i myślenia, Dzi. Jeśli Europa potrafi się dziś zjednoczyć właściwie tylko wokół obrony praw homoseksualistów, to bez urazy dla nich, coś z nią niedobrego się dzieje. Unia się tworzy a nawet wobec Rosji jednolitego stanowiska zająć nie potrafi. Dlaczego ? Bo zasady odrzucono w kąt - najogólniej.
To sa wady naszego podejscia. Sa tez zalety. I tak to sobie leci... A kazdy powinien miec oczywiscie swoje zdanie i o nie walczyc.

dzi

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #148 dnia: Marca 06, 2007, 10:48:53 am »
Cytuj
ad.1 I wcale nad tym nie boleję a Ty ? Tylko trochę wiedzy o innych kulturach chciałbym by liznęli.
Ja wiem... Byc moze boleje. Ale to jak smucic sie ze deszcz pada. Tak jest i sie nie poradzi wiec nie ma co boleć.

Cytuj
ad.2 Taka "sensowność" jest owszem ciekawa lecz to sensowność badacza: etnologa, religio-, kulturoznawcy, socjologa, sinologa i jest OK lecz nie daje sensu ani podstaw do oceny moralnej kultur. To odmienny porządek. Nie mieszajmy.
Dlaczego. Skoro zasady moralne zdefiniowane sa tez w kulturze to jak mozna oceniac inna swoimi zasadami moralnymi?

Cytuj
ad.3 Co pomyślę napisałem w poprzednim moim poście
Pisales odnoszac sie naszego terytorium. Kwestia jest czy uwazasz, ze Hindusi w Indiach powinni zmienic swoje podejscie na Twoje.

Cytuj
ad.4 Może i męcząca. Nie tak jest, ja nie odrzucam tego co piszesz, tego Twojego "argumentu" logicznego lecz po prostu on mi się do niczego nie przydaje. Leży sobie i tyle..
Bardzo wazne stwierdzenie. ;)

maziek

  • Gość
Re: Wiara, nauka... co dalej?
« Odpowiedź #149 dnia: Marca 06, 2007, 12:34:01 pm »
Cytuj
teza ze ochrona zycia jest podstawowym aksjomatem pozostaje nieobalona, stawiam dyszke ze jest prawdziwa. ;)
Ha, byłby to prawdziwie budujący wniosek. Można powiedzieć dokopanie się do fundamentów. Poradźmy sobie jeszcze z aberacjami nieuznającymi jej a stawiam nie tylko dyszke ale kolejkę wszystkim ;D.