Zdaje mi się, że filozof jest dla Ciebie kimś w rodzaju księdza, dla którego takie uniki istotnie byłyby niestosowne.
"FILOZOFIA TO ROZWAŻANIA NAD NATURĄ/STRUKTURĄ ŚWIATA, DĄŻENIE DO USTALENIA PRAWDY, RZECZYWISTEGO STANU RZECZY." - za Sokratesa. Wówczas rzeczywiście z braku fizyków jądrowych, geologów i im podobnych próbowano "zbadać" świat myśleniem o nim, ale nie dało się w ten sposób wykryć promieniowania nadfiołkowego, fal radiowych i deficytu masy. Od kiedy filozof przestał opierać się na swoim jestestwie a zaczął na wynikach eksperymentów powyższa definicja jest mocno naciągana.
Porządny filozof będzie miał kłopot z uczciwą odpowiedzią na pytanie, które można sprowadzić do próby ustalenia, czy "wierzy" w podsunięte mu przez fizyków wyniki eksperymentu.
Przy czym jeśli chodzi o mnie to uważam, że osobiste przyznanie się Kołakowskiego czy w coś wierzy czy nie jest całkowicie pozbawione znaczenia z punktu widzenia naukowego, ponieważ w kwestii wiary nie można wykazać łańcucha przyczynowo-skutkowego (skoro 1+1=2 to 2+2=4). Cóż więc Ci po takowym? Chyba, że brak tej odpowiedzi zawiódł Cię w sensie takim, że podkopał autorytet osobowy Kołakowskiego i to miało osobiście dla Ciebie znaczenie.
Co do pan/prof. to nie wiem o jakiej epidemii mówisz, chodziło mi o wskazanie, że zdanie Kołakowskiego w co wierzy nie miałoby dla mnie żadnego znaczenia, natomiast wywód w rodzaju 1+1=2 więc 2+2=4 - tak. Einstein np. wyprowadził równania kosmologiczne z których wynikało, że Wszechświat się rozszerza, jednak prywatnie "wierzył", że to niemożliwe, więc wprowadził stałą kosmologiczną, aby zlikwidować ten efekt. Z punktu widzenia jak to określiłeś "dążenia do ustalenia prawdy" jego osobiste przekonania i wiara w stałość Wszechświata jest nieistotna (żeby nie powiedzieć, iż w pewnym momencie szkodliwa), natomiast rozumowanie że jeśli a to b trzyma się do dziś