Zastanowienia się nad tym, co - mocniej lub słabiej - świętujemy.
Zastanowiłem się
. Świętuję kolejny punkt zwrotny wędrowki Ziemi dookoła Słońca, możliwość poczucia zapachu lasu w domu i pogrzbania rękami w świeżym cieście zanim trafi na stół (tak, lubię tradycyjne dania własnoręcznie wykonane
), świętuję świadomość uczestniczenia w rytuale obchodzonym - w różnych formach - głęboko w tzw. mrokach pogaństwa
, w antycznym Rzymie, w czasach tryumfującego chrystianizmu, a teraz coraz bardziej zeświecczonego - i zmetrkantylizowanego - lecz celebrowanego równie wystawnie. Wszystko to składa się na uczucie spod znaku
panteizmu einsteinowskiego, możliwość wpasowania się w wielowiekową tradycję i paromiliardletni lokalny kosmiczny ład. Wreszcie -
last but not least - świętuję możliwość poczucia większej bliskości z najbliższymi.
Zazwyczaj, bo w tym roku nie jest mi dane świętować, niestety. Wam jednak życzę wesołych, a nawet weselszych
: