Ja sie musze przyznać, że ponieważ Lem był w moim życiu od początku (ojciec mi zamiast bajek Lema opowiadał, cóż, potem nieraz musiał leżeć ze mną w łóżku póki nie usnąłem, takiego miałem cykora
) to jak byłem na studiach, czyli w późnych 80-tych to byłem pewien przez jakiś czas, że Lem już nie żyje (wyjechał wtedy do Austrii bodaj). Jak go zobaczyłem w doskonałej formie w telewizji, to przeżyłem mały szok. A na forum rzeczywiście napisałem pierwszy raz po jego śmierci. Cóż, mieliście pecha
. Pierwsze co mi się skojarzyło po jego śmierci to mistrz Kerebron i ten przycisk na jego grobowcu, który można wcisnąć w razie ostatniej potrzeby i porozmawiać...