Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1310853 razy)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2130 dnia: Grudnia 28, 2015, 12:08:01 am »
>>SPOILERY - MOGĄ BYĆ;))<<
Kylo Ren to specyficzny przypadek - syn Hana i Lei zwący się jednak Ben, nie Jacen (charakterologicznie krzyżówka tego ostatniego z młodym Kypem Durronem). Straszny emo. Rozbity psychicznie pryszczaty mazgaj (sala się śmiała jak zdjął hełm i nastoletnią, brzydką, twarz pokazał), co demoluje swój gabinet świetlówką. Jest żałosny, ale to nie razi, bo wydaje się celowe.
:))
Racja. Zło Abramsowi nie wyszło - zbyt strasznie;)
Ale nie przesadzaj, że taki brzydki - po prostu emo;))
Niemnie zrehabilitowany w scenie Solo? Hm?
Chociaż przez chwilę pomyślałam - jeśli on wróci do mamusi, to ja wychodzę z kina;)

BB oki - ale C3PO też miał swoje 2 minutki - szkoda, że tylko dwie - Left Red Hand;)
Cytuj
Generał Hux
Kiedy pisałam o śmieszności - to właśnie o nim.
Ta przemowa - z okazji uruchomienia nowej broni - była na granicy Chaplinowego Dyktatora;))
Cytuj
Otóż bowiem Abrams nie tylko, że nie buduje w sumie tla polityczno-technologicznego, tylko żongluje wątkami oryginalnej trylogii
Dokładnie.
Nawet pomyślałam, że ta część to przygotowanie dla "ósemki" - tam przestanie żonglować, mrugać do widza z 30 letnim stażem i zostaną Ci nowi oraz znak zapytania.
Nawiasem - sprawdziłam listę płac "8" - pojawia się Benicio Del Toro - on uniósłby ciężar ciemnej strony mocy...może to ten as z rękawa Snoke'a?
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2131 dnia: Grudnia 28, 2015, 12:14:38 am »
SPOILER

Kim jest Snoke?
Było zawsze 2 Sithów, ostatnimi byli Palpatine i Vader. I ni ma. Nie wracajmy do absurdów książkowych.

Snoke wygląda jak ten gościu z Harrego Pottera. Lepiej, żeby się nie okazało, że to jakiś ocalały cudem zaprzeszły Sith. Palpatinemu ubili coś 5 czy 4? Maul, Saruman i ten robot?

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2132 dnia: Grudnia 28, 2015, 12:39:26 am »
Kim jest Snoke  - tego chyba nie wiedzą nawet twórcy;))
Przeczytałam:
http://naekranie.pl/aktualnosci/kim-jest-snoke-i-inne-informacje-z-ksiazki-gwiezdne-wojny-przebudzenie-mocy-766269
Dużo ludzi obstawia, że to Plagueis - jak np. powyżej Q;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2133 dnia: Grudnia 28, 2015, 01:24:17 am »
Plagueis, w końcu, filmowy (Palpatine o nim wspominał), a w dodatku autor powieści o nim tworzy i nowy kanon.

A co do zła to zaczynam sądzić, że to jest jednak bardzo mądry ruch, choć nie wiem - Abramsa czy Kasdana... Zobaczcie... Po obejrzeniu OT fani kogo pokochali? Vadera. Stał się najbardziej ikoniczną postacią "SW". A jaka organizacja wzbudziła ich największą sympatię - Imperium (Legion 501 się kłania). Czy to była strona, z którą widz miał sympatyzować, utożsamiać się, przebierać za nią? A po PT czyich fanów przybyło? Anakina, który moralnie obsuwał się z Epizodu na Epizod. I Republiki, Republiki, która zapadła się pod ciężarem własnej korupcji. Oraz zakonu Jedi, który stawiał się ponad prawem i przez to upadł.

No i teraz popatrzcie: mamy Epizod pełen fascynatów idei imperialnej. Kim są? Jeszcze dzieciakami, a już zbrodniarzami. I - prawie wszyscy - giną, nieszczególnie heroicznie. Mamy wielkiego fana Vadera - i co? Śmieszy nas i brzydzi zarazem. I wszystkie te ukochane twory polityczne wracają na śmietnik historii, gdzie ich miejsce. A sympatia widzów wędruje, bo wędrować musi, w kierunku pewnego prostego żołnierza samozwańczej armii, pewnego szwejkowatego dezertera, a nade wszystko w kierunku pewnej ubogiej sieroty i pewnego robota - postaci znajdujących się na totalnym marginesie tego imperialno-republikańskiego życia.
Owszem, jest to policzek w twarz  dla wszelkich fanów Idei Imperialnej(TM) ;), owszem jest to kpina z miłośników Vadera, ale jest to też - bezlitosne* - pokazanie o co chodzi w "SW", a - nade wszystko - pokazanie czym się pewne fascynacje kończą w realnym życiu i jaki typ psychiczny najczęściej im ulega.
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...

Owszem, jest to mało przyjemne dla widza (zwł. jeśli jest fanem mającym swoje ustalone sympatie w świecie SW), ale jest to doprawdy ambitne rozwiązanie, nawet jeśli rozwala worldbuilding (przywracając tym samym pierwszoplanowe znaczenie bohaterom pozytywnym i oryginalnej ideologii EP IV).

* Pisze te słowa facet, który wybrał się do kina w podkoszulce z Kylo i w połowie seansu ukradkiem zapinał guziki koszuli (zasłużona kara za odruch sympatii do darksidera)... ;D

Z kolei gdy mowa o starych, to zauważmy, że cała tzw. Wielka Trójka to są teraz ludzie złamani przez życie, wypaleni... (W EU też los ich nie oszczędzał, ale - mimo wszystko - byli życiowo spełnieni. Tu nie zyskali nic z tego o co walczyli. I zmiażdżyło ich to (choć wiemy, przynajmniej, że Han i Leia bywali ze sobą szczęśliwi, z ich pożegnalnego dialogu to wynika...)

Bo, popatrzmy: Luke popełnił jeszcze raz wszystkie błędy starego Yody i to w ekspresowym tempie. Jego siostra została zepchnięta na margines przez rząd, który sama pomagała tworzyć i toczyła prywatną wojnę z... własnym synem, w dodatku rozpadł jej się związek. A Han? Wrócił w zasadzie na starość do punktu wyjścia i tym razem nie strzelił pierwszy, tylko dał się zabić... Chewie stracił kumpla...
JJ jest bezlitosny dla lucasowskich bohaterów (i robi z nich nieudaczników jakby). Tylko R2-D2 i C3PO póki co oszczędził...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2015, 01:54:15 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2134 dnia: Grudnia 28, 2015, 01:33:55 pm »
* Pisze te słowa facet, który wybrał się do kina w podkoszulce z Kylo i w połowie seansu ukradkiem zapinał guziki koszuli (zasłużona kara za odruch sympatii do darksidera)... ;D
Gorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:
Cytuj
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...
Napisał o Huxie:
Cytuj
Polubiłem tego typa,
:)))
Do remu - nie jestem fascynatką ani przesadną fanką - po prostu lubię te kilka filmów.
I jednak większą sympatią zawsze darzyłam tych z jasnej strony.
Obsuwa Anakina była jednym z naj...o ile nie...najciekawszym wątkiem.
Znacznie ciekawszym niż podanie na tacy młodego emo - w kasku. Jak sam mówi - nie potrzebuje go;)
Anakin przez swoją przegraną walkę był bardzo ludzki.
Nie chodzi o sympatyzowanie z Vaderem. To była po prostu nośna figura. Właśnie: z historią.
Więc nie wiem kogo fani pokochali, ale jest jedna oczywista oczywistość - zło, żeby mogło kusić,  jest zawsze bardziej pociągające, obiecujące, tajemnicze i fascynujące.
Nie powinno też być jednoznaczne - bo skręca w groteskę.
W "7" jest rozmydlone - na właśnie: metrosex dyktatorków - wspieranych emo, którzy beczą przed hologramem;)
Nic ciekawego - tylko pretekst do tych wojen.
Nawet bez szczególnej podbudowy psyche, pochodzenia itd.
Łopatologia.
Nie widzę w tym niczego ambitnego. Nawet wręcz przeciwnie.
Ukłon w stronę popcornowego widza, który już nie musi główkować who is who i dlaczego właśnie tak.
Cytuj
Z kolei gdy mowa o starych, to zauważmy, że cała tzw. Wielka Trójka to są teraz ludzie złamani przez życie, wypaleni...
Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
Więc może dobrze - chociaż bardzo lubiłam tę postać - że Han Solo pożegnał się z wszelkimi światami (nawiasem - zastanawiam się jak udźwignie Indianę;)
Cytuj
JJ jest bezlitosny dla lucasowskich bohaterów (i robi z nich nieudaczników jakby).
Akcent na "jakby" -  bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Odnoszą zwycięstwo. Oczywiście, że nie do końca - ale to prawo serii:)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2015, 01:36:55 pm wysłana przez olkapolka »
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2135 dnia: Grudnia 28, 2015, 02:01:07 pm »
Gorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:
Cytuj
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...
Napisał o Huxie:
Cytuj
Polubiłem tego typa,
:)))

Hux jest drugoplanowy i średnio nadaje się na podkoszulki (nie to, co - kompletnie skopana - Phasma), więc się nie liczy ;).

A serio - zaprzeczyłem sobie, ale wyjaśnię co miałem na myśli, skąd sprzeczność... Otóż Huxa nie lubię "jako człowieka", że tak powiem. W realnym świecie byłaby to postać jednoznacznie obrzydliwa niezależnie od wszelkich możliwych biograficznych powikłań wyjaśniających dokonane przezeń wybory. Nie jest też nośny jako symbol, i nie jest - wobec tego - kusicielski jak Anakin/Vader. Natomiast polubiłem go o tyle, że jako jedyny z tej gromady może - acz nie musi - mieć jakąś ciekawszą (czyt.: o promil mniej sztampową) biografię niż reszta.

Nic ciekawego - tylko pretekst do tych wojen.
Nawet bez szczególnej podbudowy psyche, pochodzenia itd.
Łopatologia.
Nie widzę w tym niczego ambitnego. Nawet wręcz przeciwnie.

Zaklinają się niby, że cala ta nowa gromadka ma jakieś biografie, schowane w szafie jednak, aż do następnej części. Typowy numer Abramsa zresztą. I nieodmiennie irytujący. (Zgadzam się, bowiem, że przykuwanie uwagi widza zagadkami tego typu nie jest niczym ambitnym. Sugeruje raczej, że nic lepszego, by tąż uwagę przyciągnąć, się nie ma...)

Ukłon w stronę popcornowego widza, który już nie musi główkować who is who i dlaczego właśnie tak.

Nie do końca jednak, bo teraz ta popcornożercza widownia zakłady obstawia czyją córką jest Rey i czy Finn Mocą włada, czy nie...

Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
Więc może dobrze - chociaż bardzo lubiłam tę postać - że Han Solo pożegnał się z wszelkimi światami

Z drugiej strony zastanawiam się czy Disney dobrze zrobił odgrzewając ten świat (tak jak i zastanawiam się czy potrzebnie te "StarTreki" kręcą). Tym sposobem, bowiem, z produkcji może i rozrywkowej, może i nie zawsze mądrej, ale pewnym piętnem twórczego indywidualizmu, może nawet artyzmu, dotkniętej, robi się produkowana przemysłowo taśmówka (choć Abrams poradził sobie lepiej niż go posądzałem).

Akcent na "jakby" -  bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Odnoszą zwycięstwo. Oczywiście, że nie do końca - ale to prawo serii:)

No, dobra. Ale wyszło na to, że Wielgi Finał "Powrotu..." służył tylko temu, by za 3 dekady musieli odnosić imponujące sukcesy od nowa ;).

ps. Za wspomnianą sprzedażą Lucasfilmu Disney'owi kryje się zresztą dość smutna historia; oddajmy głos samemu Lucasowi:
http://www.vanityfair.com/hollywood/2015/11/george-lucas-star-wars-jar-jar-binks
http://video.vanityfair.com/watch/george-lucas-on-why-he-s-done-directing-star-wars-movies

Powtarza się - w większej skali - to co miało miejsce w wypadku Roddenberry'ego i "ST - TMP". Daj fanowskiemu betonowi zabawkę, to ci ją zabierze w imię hasła "Więcej Tego Samego!"... Tylko, że w końcu ten sam beton najbardziej na tym cierpi (vide wyznaczenie przez "ST II" fabularnego schematu, który zajechany już został na śmierć, vide - teraz - los starwarsowego EU).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2015, 05:39:28 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2136 dnia: Grudnia 28, 2015, 05:49:34 pm »
Cytuj
Hux jest drugoplanowy i średnio nadaje się na podkoszulki (nie to, co - kompletnie skopana - Phasma), więc się nie liczy ;).
No tja - niedochodowy;)
Phasma - ja byłam niestety na dubbingowanej wersji - ten głosik...jesssuu - muszki owocówki by nie nastraszył;)
Ale:
Cytuj
Nie do końca jednak, bo teraz ta popcornożercza widownia zakłady obstawia czyją córką jest Rey i czy Finn Mocą włada, czy nie...
...pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.
Bo Rey i Finn (pasują Ci razem?) raczej nie obsuną się jak Anakin.
Beprop: Rey Solo miałaby chyba sens gdyby ujawniła się jej tożsamość w tym odcinku. Zresztą rodzeństwo już było.
Stąd stawiam na Skywalker.
Chociaż jaki Kenobi?
Bo przecież nie Yoda;)))
Jasne,  to zdecydowanie najciekawsza nowa postać. Fajnie, że kobieca.
Cytuj
No, dobra. Ale wyszło na to, że Wielgi Finał "Powrotu..." służył tylko temu, by za 3 dekady musieli odnosić imponujące sukcesy od nowa ;).
Ba. W "8" pewnie odniosą spektakularną klęskę - widzę tutaj rolę dla del Toro (on i Rey w sumie zachęcają mnie do kolejnej części) - żeby mogła powstać "9";)
Poza tym wiadomo, że nawet gdyby dobro wygrało do ostatniego klona, to i tak by zwyrodniało w użyciu i historia zatoczyłaby koło;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2137 dnia: Grudnia 28, 2015, 06:43:32 pm »
Ale nie. Szturmowcy też potrafią strzelać na odległość strzału z procy. To już z kałacha się da strzelać na większe odległości. Gwiezdne myśliwce mające możliwości bojowe Kukuruźnika
No ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:



(parę sekund z życia giełdy)

Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2138 dnia: Grudnia 28, 2015, 09:00:54 pm »
Phasma - ja byłam niestety na dubbingowanej wersji - ten głosik...jesssuu - muszki owocówki by nie nastraszył;)

W oryginale to jest skrzek.

...pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.

Kiedy mam wrażenie, że on jest zarazem ambitny i spłaszczający... Pokazywanie, że zło jest żałosne (mogłoby być jeszcze niedomyte ;)), ręczne demontowanie obrazu świata, rżnięcie z oryginalnego filmu, zabawa w tajemnice (z Vaderem takiej zabawy nie było - widz najpierw dowiadywał się z zaskoczenia, potem - w trylogii dokrętkowej ;) - wiedział, co będzie), to jest oczywiście psucie.
Jednocześnie jednak pójście w kierunku, którego nie dało się raczej przewidzieć przed premierą, mocne przesterowanie akcentów, pchnięcie lucasowskich bohaterów i lucasowego świata w dość nieoczekiwanym kierunku... To znamionuje pewną ambicję. Czas, jednak, pokaże czy ambicję dobrą, czy może raczej arogancką dezynwolturę...

(No i wciąż wydaje mi się, że mocne postawienie sprawy w ten sposób, że tylko smętne *uje i nieudaczniki dają się skusić Ciemnej Stronie i snom o potędze ;), i unaocznienie - nawet łopatologiczne - jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich twardym wizerunkiem, a tym co sobą naprawdę reprezentują, może i było jakoś potrzebne w aktualnej sytuacji politycznej naszego świata, i sporo za jednym zamachem dosadnie skomentowało - od islamistów, przez neonazistów, po różne potrząsania szabelkami i imperialne ciągoty...)

Rey i Finn (pasują Ci razem?

Tzw. ekranowej chemii między nimi za grosz. Ale może silna baba, potrzebuje mało wyrazistego chłopa? ;)

Jasne,  to zdecydowanie najciekawsza nowa postać. Fajnie, że kobieca.

Ano. W sumie ten Epizod to Rey. Tylko czy Abrams z jej potęgą nie przedobrzył? Nawet biorąc poprawkę na to, że z bajką obcujemy...

Poza tym wiadomo, że nawet gdyby dobro wygrało do ostatniego klona, to i tak by zwyrodniało w użyciu i historia zatoczyłaby koło;)

Fakt. Oni tam, zresztą, mają dość dziwną cywilizację, co dość wysoko w Skali Kardaszewa zaszła, a nie wyleczyła się z wielu rzeczy, z których chyba my się już wyleczyliśmy/leczymy...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2015, 09:30:45 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2139 dnia: Grudnia 28, 2015, 11:30:46 pm »
/.../No ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:



(parę sekund z życia giełdy)

Niechby strzelali korzystając z radarów na duże odległości.

Acha. W próżni statek jak wyłącza napęd to nie staje, nie?

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2140 dnia: Grudnia 29, 2015, 12:08:57 am »
W próżni statek jak wyłącza napęd to nie staje, nie?

Jak nie ma tarcia, to i nie ma od czego stanąć.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2141 dnia: Grudnia 29, 2015, 12:42:00 am »
O czym Wy tu gadacie, ludzie :o
W oryginale to jest skrzek.
W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)
Cytuj
mogłoby być jeszcze niedomyte ;))
To tylko - dusze;)
Kurczę Q :
Cytuj
Jednocześnie jednak pójście w kierunku, którego nie dało się raczej przewidzieć przed premierą, mocne przesterowanie akcentów, pchnięcie lucasowskich bohaterów i lucasowego świata w dość nieoczekiwanym kierunku...

...ale, że gdzie?;)
Mnie się zdaje, że kierunek w którym poszedł Abrams niezbyt zaskakuje - oparł film na sprawdzonych kliszkach. Te same strony konfliktu - tylko zmieniły się nazwy.
Że siły zła zostały nadszarpnięte: uprzednio - to mamy nowych. Młodych. Że jasna strona wygrała ostatnią bitwę - to przeżyli i są po 30 latach - wiekowi i nieco zmęczeni.
Więc wg mnie niczego nie przesterował - tylko pokazał naturalną kolej rzeczy.
W końcu co? Han Solo miał mieć dalej 40 i żyć szczęśliwie z Leią? Nuda;)
Gdzie ten nieoczekiwany kierunek lucasowego świata? Bo nie bardzo rozumiem?
Jak zwykle - źli zbroją się na jakimś statku/planetce - w kupie, dobrzy rozsypani, poukrywani, mapki dolotu - nihil novi.
Co do tego:
Cytuj
No i wciąż wydaje mi się, że mocne postawienie sprawy w ten sposób, że tylko smętne *uje i nieudaczniki dają się skusić Ciemnej Stronie i snom o potędze ;), i unaocznienie - nawet łopatologiczne - jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich twardym wizerunkiem, a tym co sobą naprawdę reprezentują
Wydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.
Ale poczekaj na del Toro - on nie jest emo (akurat widziałam Obietnicę, w której zagrał epizod - nieźle) - chyba, że się mylę i będzie odkryciem bledszej strony.
Cytuj
Tzw. ekranowej chemii między nimi za grosz. Ale może silna baba, potrzebuje mało wyrazistego chłopa? ;)
Nie ma. I brak tego.
Bo nie mów, że poprzednie kobitki gwiezdne były słabymi kurkami...a panowie wyraziści? Albo odwrotnie? Raczej nie. Raczej fajnie współpracowali. I dlatego tu grzyt.
Cytuj
Tylko czy Abrams z jej potęgą nie przedobrzył?
A w czym taka potężna? Silna psyche, a miecz wybrał ją sam - nie miała nic do gadania (to chyba jednak córka Yody;))
Cytuj
Fakt. Oni tam, zresztą, mają dość dziwną cywilizację
Eufemizm;)
Czego by się nie czepiać - klimat zachowany - w miarę. Lepiej nie będzie;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2142 dnia: Grudnia 29, 2015, 01:00:21 am »
/.../
No i teraz popatrzcie: mamy Epizod pełen fascynatów idei imperialnej.
Kosmiczne Jaja mamy

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2143 dnia: Grudnia 29, 2015, 02:41:37 am »
UWAGA SPOILER wciśnij CTRL-A żeby czytać

Ustalmy podstawowe fakty:

    Sithów było zawsze dwóch i ostatnim był Vader. z kolei jego mistrz Imperator Palpatine miał taki zwyczaj zmieniania swoich uczniów dość często i Vadera miał zastąpić Luke. Ale i Palpatine i Vader zginęli, Vader zresztą miał około 45 lat i mógł jeszcze pożyć. Ale ja nie o tym,
    Wszelakim ocalałym Sithom mówimy zatem NIE. Jeśli Palpatine nie wykończył swojego mistrza Darth Plagueisa (dalej zwnego Plastusiem) to sam nie został mistrzem i cała zabawa na nic. Sithów zatem nie ma i nie potrzeba, żeby byli. Stanowczo przeciwstawiam się też książkowo-komiksowym kontynuacjom w których roi się od różnych Sithów.
    Co innego tzw. mroczni Jedi, czyli Jedi, którzy przeszli na Ciemną Stronę, co było łatwe. Ci mogą być. Informacje o tym, że Obi-wan i Yoda uważają się za ostatnich może być wynikiem ich subiektywnej wiedzy.
    Lucas powinien nie marudzić ale wziąć te wszystkie komiksy, książki, animacje, gry i tak solidnie walnąć się nimi w czoło. Może tam była słuszna idea przewodnia, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku? Doprowadzili jednak do sytuacji, w której wyglądałem klęski Nowej Republiki, takie było to dziadostwo.
    Dlaczego Han Solo zginął? Ano Harrison Ford ma 73 lata i to cud, że cała ekipa dożyła do tej pory. Mogą się posypać w każdej chwili. Nowa trylogia powinna być kręcona zamiast drugiej, która była pierwszą. Wtedy ci starzy mieliby więcej pary. W całym filmie najbardziej wzruszyła mnie scena pojawienia się Lei i R2D2. I o to tu chodzi, żeby ich jeszcze raz zobaczyć przed śmiercią.
    Zauważcie, że Luke był uzdolniony ale trochę trenował, Młody Anakin to całkiem dużo trenował a ci młodzi: Rey i Finn  to nic nie trenowali. Coraz większe staczanie się.
    Z kolei porównajcie tego Kylo do Mula. No porażka. Może te nowe to nie Sithy są?
    I zabawa w zniszczenie kolejnej, jeszcze większej Gwiazdy Śmierci: to coś dla inż. Mamonia, który lubi te piosenki, które już słyszał.
    To na prawdę sie wszystko wyjaśni i zagra.
    Na siłę próbowali odtworzyć klimat Nowej Nadziej i jej znaczenia jako przełomu fabularnego.
    Udało się to z jednej strony dostatecznie biorąc pod uwagę fabułę, ale po refleksji to tu wiele niedociągnięć jest. Jednak może lepiej by było gdyby starym jakoś szło: Luke szkolący Jedi, Leia we władzach Nowej Republiki i tu się pojawia jakieś zagrożenie?  Tak to mamy irytujący schemat, w którym cały czas wygrywają ale przegrywają.
    Historia powtarza się jako farsa. Skutkiem robionego na siłę powrotu do Nowej Nadziei jest karykaturalność Imperium w jego technokratycznym aspekcie, od zawsze znajdującym się w konflikcie z Mocą. Mówiąc krótko to mamy tu tez kontynuację Kosmicznych Jaj czyli parodię, a nie teatr. Nie wygląda to dobrze bo Nowy Porządek to żałosna karykatura Imperialnych z 1 trylogii (która jest drugą). Nowi imperialni nie maja budzić tych uczuć, co starzy ale zgoła inne.
    Miecz Luka zyskuje nawiązanie do pierścienia z Władcy Pierścieni. Podobnie jak on staje się potężnym artefaktem dającym posiadaczowi dodatkowe moce. Najpierw gościnnie wystąpił Saruman a teraz to. Wcześniej tego nie było.
    Przebudzenie opiera swoją atrakcyjność na sygnalizowaniu czegoś, ale nie wyjaśnianiu. W pierwszej trylogii raczej tak nie było. Vader jako ojciec się pojawił nieoczekiwanie jako konieczność fabularna wynikłą z wzrastającej roli Harrisona Forda itp.
    Finn nie zastąpi Hana a Rey zastąpi Leię.  Kim jest Rey to bez znaczenia bo funkcje fabularne ma określone. Czy córka Luka, czy zupełnie nową postacią której ród zastąpi Skywalkerów? Kyle jest ostatnim Skywalkerem, ale po kądzieli. Skąd to znamy.
    Może Vader zapił na imprezie i zabalował, może sam Imperator?
    Midichloriany to jest niewypał i są skreślone. Dajcie se siana z midichlorianami. Nie ma żadnych  midichlorianów.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2144 dnia: Grudnia 29, 2015, 06:17:26 pm »
O czym Wy tu gadacie, ludzie :o

O... tym... no... tarciu 8).

W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)

Że od klonowania przeszli do syntetyzowania kodów z Żabiego Skrzeku? ;)

Mnie się zdaje, że kierunek w którym poszedł Abrams niezbyt zaskakuje - oparł film na sprawdzonych kliszkach. Te same strony konfliktu - tylko zmieniły się nazwy.
/.../
Gdzie ten nieoczekiwany kierunek lucasowego świata? Bo nie bardzo rozumiem?

No właśnie. Z jednej strony strasznie rżnął z oryginału. Z drugiej... w grach, w powieściach, w komiksach "SW" walka Jedi z Sithami i Republiki z kolejnymi inkarnacjami sithijskiego (potem od Sithów wolnego także) Imperium trwała tysiącleciami, on jest jednak bardziej oryginalny. Nazwy chociaż zmienił i pokazał, że nie szlo to aż tak liniowo.

Mamy trochę inną perspektywę, bo Ty oceniasz przez pryzmat samych filmów, ja - licencjonowanych produktów, w których starofilmowy konflikt podniesiony był do rangi constansa. (Znaczy: mam fanowskie spaczenie ;).)

Jak zwykle - źli zbroją się na jakimś statku/planetce - w kupie, dobrzy rozsypani, poukrywani, mapki dolotu - nihil novi.

Tu znowu zgoda - jeśli chodzi o schemat fabularny był znów jeszcze bardziej wtórny niż myślałem.

Wydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.

Tak, tylko tam emu ;)ci dobrzy. Tu, co ciekawe, natomiast po stronie pozytywnej tego nie mamy. Poe jest to typowy amerykański chłopak z lotnictwa myśliwskiego, przeniesiony w ciut inne realia. Finn wypada jak klasyczny poczciwy przeciętniak (nawet nieco dekownik typu szwejkowatego, ale bez przesady) dorastający do bohaterstwa.

A jednocześnie ten infantylizm i zniewieściałość widoczne u głównych złych (w połączeniu z tym co wiemy o wieku żołnierzy First Order i sposobie ich "rekrutacji") sugeruje, że ten cały FO to mali chłopcy - i dziewczynki - z dużymi zabawkami... Może być w tym pewien fabularny sens... To, bowiem, sugeruje, że FO to może być kolos na glinianych nogach - jak Akademia Ciemnej Strony w starym EU - ot, banda dzieciaków (Hux ma ponoć 32 lata, dwulatkiem był, gdy Imperium go osierociło), którym uprano mózgi... A jednocześnie stanowi lepszygorszy komentarz społeczny do wychowywania dzieci/młodzieży na bojowników różnych wątpliwych spraw (proceder częsty do dziś w Trzecim Świecie).
Jasne, to nie są klasyczne, monolityczne, demony zła, ale jak dla mnie to jest element bliższy życia w tej - skądinąd przebajerzonej (Starkiller Base i jej osiągi; wszechstronnie zdolna Rey) - opowiastce...

I skoro przy bedgajach ;) jesteśmy warto zauważyć jedno... A propos metro-generała... Porównywano go z Hitlerem np. tymczasem Hitler i Stalin, owszem, jakieś tam zaplecza mieli, jakieś tam okoliczności im sprzyjały, ale byli - na nieszczęście - samodzielnymi liderami. Hux ma podobny styl bycia (choć - w przeciwieństwie do Vadera - nie widzieliśmy by był surowy wobec podwładnych, może miał powody ich oszczędzać), ale to jest wyraźnie pionek, w dodatku niedojrzały jak na swój wiek. I - zauważmy - awansował wewnątrz organizacji (jak doprecyzowują uchodzące dziś za kanon równy filmom nowe powieści), nie wymyślił/zreformował jej jak Hitler i nawet nie mamy danych, by przepychał się na jej szczyt jak Stalin, raczej prześcigał innych w podlizywaniu się Snoke'owi i wykonywaniu jego poleceń (widać, że nie cierpi Rena, ale ocali mu życie, bo taki dostał rozkaz). To typ wykonawcy - z tego co widzimy - nie lidera.

Ale poczekaj na del Toro - on nie jest emo (akurat widziałam Obietnicę, w której zagrał epizod - nieźle) - chyba, że się mylę i będzie odkryciem bledszej strony.

Różnie może być. W końcu ostatnio w Marvelach grywa...

Bo nie mów, że poprzednie kobitki gwiezdne były słabymi kurkami...

Nie mówię. Leia była świetna. Jej mamuśka też niczego sobie. A najlepiej chyba te powieściowe wspominam:
http://www.ossus.pl/biblioteka/Mirax_Terrik
http://starwars.wikia.com/wiki/Mirax_Terrik_Horn
http://www.ossus.pl/biblioteka/Mara_Jade
http://starwars.wikia.com/wiki/Mara_Jade_Skywalker

A w czym taka potężna?

Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...

Eufemizm;)

Nie chcę kopać leżącego ;).

Lepiej nie będzie;)

Fakt... :]

Kosmiczne Jaja mamy

Mamy. Ale czy oni się nie prosili o takie traktowanie, ci vaderowielbiciele? ;)

Lucas powinien nie marudzić ale wziąć te wszystkie komiksy, książki, animacje, gry i tak solidnie walnąć się nimi w czoło. Może tam była słuszna idea przewodnia, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku?

W sumie tak, można było nakręcić film tak, by nie kolidował ze starym EU, z fabuła poprowadzoną tak, by omijała co durniejsze pomysły zeń... Ale Lucas to EU b. mało czytał, a Abrams - jak już w "ST" pokazał (a pokazał mniej niż chciał i tak) - b. lubi burzyć i zaczynać od nowa....

Dlaczego Han Solo zginął? Ano Harrison Ford ma 73 lata i to cud, że cała ekipa dożyła do tej pory. Mogą się posypać w każdej chwili. Nowa trylogia powinna być kręcona zamiast drugiej, która była pierwszą. Wtedy ci starzy mieliby więcej pary.

Fakt. Acz mogli też wydać więcej i nakręcić np. Trylogię Thrawna ciała każąc grać dublerom, a twarze i głosy odmładzając cyfrowo. W końcu i tak jest to produkt teraz, więc sztuka od renderów nie ucierpi.

Może te nowe to nie Sithy są?

Ano sądzę, że nie. Tzn. może Snoke jest, ale Kylo i reszta tego jego zakonu, co o nim głównie słyszymy - nie są Sithami.

Mamy zresztą na podparcie tego słowa Kanasty... znaczy... Kanaty ;) o tym jak to konflikt Stron Mocy przybiera w czasie rozmaite formy. Zresztą... Kanata zna(ła) Moc, a nie jest Jedi, ani Sithem. Może być więcej takich.

Jednak może lepiej by było gdyby starym jakoś szło: Luke szkolący Jedi, Leia we władzach Nowej Republiki i tu się pojawia jakieś zagrożenie?  Tak to mamy irytujący schemat, w którym cały czas wygrywają ale przegrywają.

Czyli jednak rozwój losów starych bohaterów w dawnym EU Tobie także wydaje się bardziej naturalny, a tu wymuszony/udziwniony by "oryginalniej" było...

Skutkiem robionego na siłę powrotu do Nowej Nadziei jest karykaturalność Imperium w jego technokratycznym aspekcie

Fakt. Strony technologicznej wypada to wszystko dość śmiesznie. Można mieć wrażenie, że Abrams znów nie ma wyczucia technologii i skal. (Podobnie jak w "StarTreku", gdzie wywalił to, co zostało ze zdrowych fundamentów - odstąpił od - w sumie dość spójnej - technologicznej wizji probertowsko-okudowsko-sternbachowskiej nie oferując nic, co by ją przebiło.) W sumie czyni go to kiepskim wyborem na reżysera dla szanującej się SF i pod tym względem stawia nawet poniżej Emmericha chyba...
Acz znów wybitne wyczucie klimatu Sagi czyni go - paradoksalnie - niezłym reżyserem dla "SW" mimo to...

Midichloriany to jest niewypał i są skreślone. Dajcie se siana z midichlorianami. Nie ma żadnych  midichlorianów.

Są. Pod dywanem. Sam widziałem jak zamiatali... ::)

ps. Tymczasem zekranizowali serialowo "Człowieka z Wysokiego Zamku", zekranizowali "Koniec dzieciństwa", ekranizują "The Expanse" (takie czytadło z kosmicznymi zombiakami, pióra m.in. martinowego sekretarza, m.in. - bo w duecie piszą, ale wizja wewnątrzukładowej kolonizacji najlepsza chyba w serialowej SyFy jak dotąd)... Ogląda to kto?
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2015, 01:19:11 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki