Autor Wątek: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)  (Przeczytany 153468 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #30 dnia: Sierpnia 08, 2010, 07:04:52 pm »
Mozesz sobie wzdychac Q...ale jesli mowisz o Tarkowskim a pozniej na poparcie swojej tezy przywolujesz inne nazwiska (Scott, Kubrick ,Lynch) to nie mow ze nadinterpretuje, bo czytam te nazwiska w jednym rzedzie.

Tylko, że dla mnie przyziemnego umieszczenie nazwisk w jednym rzędzie nazwisk (mówię o zdaniu z Tarkowskim i Lynchem), nie twórców. Jeśli czegoś nie powiem wprost to znaczy, że nic takiego powiedzieć nie zamiaruję. (Ale miłe to, że i moje wypowiedzi doczekały się humanistycznej egzegezy ;).)

Niechybnie zachoruje na schizofrenie paranoidalna na tle zaniku umiejetnosci czytania ze zrozumieniem.Tak zaczynasz swoj post w tym topicu :
Cytuj
Ja zaś bronić będę swojej tezy, że "Stalker" jest SF,

Bronię jej, lecz nie forsuję. Przyznasz, że róznica. (Doszliśmy tu, chyba, zresztą do konsensusu.)

Z tym ze do konca tak nie jest jesli polecamy komus film z odpowiednia łatka np SF.W gruncie o to mi chodzi: mowiac mlodemu technikowi  wychowanemy na SF - zobacz Stalkera, swietny film SF...nie myslicie ze jest to wprowadzenie go w blad?

Ależ czemu? Może warto właśnie widzowi "Terminatorów" i "Gwiezdnych wojen" podsunąć pod nos "Stalkera" i powiedzieć: popatrz, SF potrafi też być TAKA! Jeśli rozumny, rozszerzy sobie horyzonty.

ps. nie odbierałem, przynajmniej naszej dyskusji jako burzliwej...

Edit, bo niewarte to osobnego postu:
To się podłożyłem (walka ze szwankującą klawiaturą rozprasza) ;D. Miało być:

Tylko, że dla mnie przyziemnego, samo umieszczenie w jednym zdaniu nazwisk (mówię o zdaniu z Tarkowskim i Lynchem), nie oznacza automatycznie ustawienia twórców w jednym rzędzie.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 12:42:19 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #31 dnia: Sierpnia 08, 2010, 10:41:32 pm »
Tylko, że dla mnie przyziemnego umieszczenie nazwisk w jednym rzędzie nazwisk (mówię o zdaniu z Tarkowskim i Lynchem), nie twórców.

Q
nie podolam interpretacji  ;D  :-*

(
Cytuj
np. kiedy zwiadowca-dziecko, iwan, pełznie przez białoruskie mokradła, kamera "kątem oka" tylko muska "przypadkiem", kawalek czarnego jak sama smierć gigantycznego skrzydla zestrzelonego i zatopionego w bagnisku niemieckiego bombowca; skutkiem jest odczucie bijącej z ekranu stężonej grozy). (na youtube .chmura nie może znaleźć tego ujęcia, może ktoś...). 

.chmura czy chodzi Ci o sceny z prawie konca filmu?Kiedy plyna lodzia, przez bagno i przeplywaja obok wbitego w ziemie samolotu? Hm...mam ten film...moglabym Ci przypomniec ten fragment tylko jak wyciac kawalek filmu? ::)
Ten przypomniany przez Ciebie grymas...nie trzeba psuc slowami:)
P.S. Ten "grymasny" fragment moze byc podpowiedzia do mojej malej zagadki;)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 02:44:31 am wysłana przez olkapolka »
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #32 dnia: Sierpnia 09, 2010, 11:37:06 am »
A czy nie sądzicie, że prawdziwą osią Nieporozumienia jest jasna cholera, która wzięła Lema, kiedy zorientował się, że Tarkowski bynajmniej nie zamierza zrobić "tłumaczenia "Solaris" a wlaśnie potraktować ją jeśli nie jako pretekst, to jako "stół startowy"?

Nie o to szło, że Tarkowski wykorzystał powieść jako punkt startowy (co zresztą nie do końca jest trafnym określeniem), lecz o to, że zrobił z fabuły coś, co było zupełnie sprzeczne z intencjami Lema, i to na wielu płaszczyznach. Jedną z nich jest ta, o której wspomniał Terminus, pisząc: "Filmy AT to prawdziwa sztuka. Nie możesz jej nikomu objaśnić." Bo o ile niemożność objaśnienia bywa cechą sztuki, o tyle zawsze jest cechą czegoś innego: bełkotu. I co gorsza, nie ma metody, by między tymi "właściwościami" przeprowadzić jednoznaczną linię demarkacyjną. Jest o tym trochę w "Tako rzecze...". Również o Stalkerze, i tu nie odmówię sobie przyjemności zacytowania fragmentu.

"(...) Tarkowski zrealizował Stalkera na podstawie Pikniku na skraju drogi i zrobił z niego taki pasztet, którego co prawda nikt nie rozumie, ale jest on w sam raz smutny i ponury."

Terminus

  • Gość
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #33 dnia: Sierpnia 09, 2010, 04:42:14 pm »
Lekko offtopnę: chłopaki na engliszforum wrzucili własnie linki do adaptacji Solarisa z 1968 roku. Fajna sprawa, już myślem jak to ściągnąć y posklejać. Rzućta okiem, kinomani :)

Terminus

  • Gość
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #34 dnia: Sierpnia 09, 2010, 04:42:58 pm »
"(...) Tarkowski zrealizował Stalkera na podstawie Pikniku na skraju drogi i zrobił z niego taki pasztet, którego co prawda nikt nie rozumie, ale jest on w sam raz smutny i ponury."
I jak nie kochać Lema :)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 04:46:03 pm wysłana przez Terminus »

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #35 dnia: Sierpnia 09, 2010, 05:29:37 pm »
Lem każe się mierzyc z rzeczywistością?  no chyba nie, Q... przecież to u Mistrza kelvin rzuca wszystko i w akcie ostatecznej desperacji zostaje na stacji, licząc choćby na jakis ochłap,  "w nadziei, że nie minął jeszcze czas okrutnych cudów"?
chmuro mnie się jednak zdawało, że te okrutne cuda to cuda Kontaktu, nie cuda emocjonalnego dopieszczania Kelvina (zwł, że mają być okrutne. I, że Kelvin sam w nie nie wierzy, po prostu wystarcza mu do zostania cień szansy.
hm. na czym Q opiera swoje przekonanie, że wyczekiwane przez kelvina "okrutne cuda" to raczej KONTAKT niż POWROT UKOCHANEJ? .chmura nie widzi podstaw do tak jednoznacznej, jak zaproponowana przez Q, wykladni zakończenia "solaris"... poza wszystkim .chmura myśli, że w "solaris" Lem perfidnie OŚMIESZA (a nie afirmuje, jak zdaje się sądzic Q) ideę "mierzenia się ludzi z pozaziemską rzeczywistością".  wszak ci wszyscy ziemscy intelektualni i kosmiczni herosi w rodzaju gibariana, sartoriusa, kelvina tak dostają w kość od oceanu, że - pochlipując i drżąc - moczą się, ba! wprost sikają pod siebie, a także zabijają się masowo ze wstydu przed samymi sobą.  więc gdzie tu jakieś heroiczne "mierzenie się z rzeczywistością" a la james bond skrzyżowany z einsteinem?
*
a jesli tak, to powrocic wypada do pytania: na czym Q opiera swoje twierdzenie, że Tarkowski 'nie zrozumiał całej nadbudowy intelektualnej "Solaris" ', co w Jego filmie "jest jednak boleśnie widoczne"?
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 05:36:34 pm wysłana przez .chmura »

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #36 dnia: Sierpnia 09, 2010, 06:00:57 pm »
Mala zagadka: to jest scena o ktorej pisalam:
http://www.youtube.com/watch?v=-pu49SYGRnk&feature=related od 2:30...wiecie kim jest kobieta (z 5:30) w lustrze?:)
.chmura uznała tę Panią za Matkę (zapewne Matkę AT).
*
a scenę z czarnym samolotem z ivan's childhood już znalazlom, :)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 06:02:41 pm wysłana przez .chmura »

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #37 dnia: Sierpnia 09, 2010, 06:30:13 pm »
.chmuro nie potrafie/nie chce w ten posob artykulowac mysli o filmie, bo gina mi w powodzi slow...co nie znaczy ze nie czytam uwaznie tego co piszesz:)
.chmura sadzi, że jednak zainteresowani tematem JAKOŚ o bebechach dzieł AT pisać powinni. alternatywą jest - po pierwsze - kapitulacja a la terminus i oświadczenie, ze się nie da. jednak .chmura wie, ze się da, vide rozbiory engelkinga prac nabokowa. po drugie, inną możliwość wskazuje Q, pisząc, że "wolałby analizę precyzyjną, odwołującą się np. do neurofizjologii". jednak .chmura sądzi, że taki pomysł to po prostu niewykonalna utopia. :)
*
"techniczny" sposob pisania o metodach pracy AT wydaje się .chmurze cenny , bo .chmura pamięta własne zszokowanie, kiedy po raz pierwszy zetknęła się z tymi wszystkimi "chwytami" AT. jakby wtedy ktoś wyłożył .chmurze kawę na ławę, tlumacząc np. dlaczego zdjęcia u AT sa raz czarno-białe, a raz kolorowe, albo np. dlaczego kamera AT (zupelnie inaczej niz np. w przypadku porządnego westernu) potrafi bitą minutę wpatrywac się w jakiś - zdawaloby się  - banalny obiekt, to .chmurze byłoby latwiej zaprzyjaźnić się z AT (do czego i tak doszło).
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 06:32:35 pm wysłana przez .chmura »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #38 dnia: Sierpnia 09, 2010, 06:30:45 pm »
hm. na czym Q opiera swoje przekonanie, że wyczekiwane przez kelvina "okrutne cuda" to raczej KONTAKT niż POWROT UKOCHANEJ? .chmura nie widzi podstaw do tak jednoznacznej, jak zaproponowana przez Q, wykladni zakończenia "solaris"... poza wszystkim .chmura myśli, że w "solaris" Lem perfidnie OŚMIESZA (a nie afirmuje, jak zdaje się sądzic Q) ideę "mierzenia się ludzi z pozaziemską rzeczywistością".  wszak ci wszyscy ziemscy intelektualni i kosmiczni herosi w rodzaju gibariana, sartoriusa, kelvina tak dostają w kość od oceanu, że - pochlipując i drżąc - moczą się, ba! wprost sikają pod siebie, a także zabijają się masowo ze wstydu przed samymi sobą.  więc gdzie tu jakieś heroiczne "mierzenie się z rzeczywistością" a la james bond skrzyżowany z einsteinem?
*
a jesli tak, to powrocic wypada do pytania: na czym Q opiera swoje twierdzenie, że Tarkowski 'nie zrozumiał całej nadbudowy intelektualnej "Solaris" ', co w Jego filmie "jest jednak boleśnie widoczne"?

chmuro, napisac, że Q czuł tak czytajac zakończenie i to mu wystrcza, byłoby kapitulacją, bo sąd tak sformułowany mógłby sie wydać nierozumny. Q jednak czuł tak, bowiem nie postrzegał "Solaris" jako działa wyrwanego z kontekstu, a jako jeden z przejawów myśli Mistrza. Stąd też Kelvin jawił się Q przedstawicielem tej samej rodziny co Pirx, Bregg i Rohan, a zatem człowiekiem jednak twardym i nieobłąkanym. Pamięta też Q "Summę...", a "Summa..." - centrum lemowej twórczości - nie jest to dzieło kapitulanta.

Ponadto pamięta Q zarzut jaki stawiał Mistrz Soderberghowi, czyli wyeksponowanie wątku miłosnego, który dla Mistrza wcale nie był pierwszoplanowy. Pamięta też Q zarzut Mistrza wobec Tarkowskiego, że zrobił on z "Solaris" opowieść o tym, że nasze miejsce na Ziemi i nie ma sie co między gwiazdy pchać, a przecież nie o to Mistrzowi chodziło (czyli, że - wbrew chmurze - "heroiczny trud" nie został wcale obśmiany). Zarzucał mu też Lem amputowanie naukowej i empistemologicznej warstwy swego dzieła, i to Q też pamięta.

Wreszcie. Czy same słowa Kelvina, zakładając, że mówi szczerze, wskazują, że o powrót ukochanej mu chodzi? Może zostaje przez pamięć o niej, to arcyprawdopodobne, ale cel jednak, zdaniem Q przyświeca mu inny:

"Nigdy jeszcze nie odczuwałem tak jego olbrzymiej obecności, silnego, bezwzględnego milczenia, oddychającego miarowo falami. Zapatrzony, osłupiały, schodziłem w niedostępne, zdawałoby się, regiony bezwładu i w narastającej intensywności zatraty jednoczyłem się z tym płynnym, ślepym kolosem, jakbym bez najmniejszego wysiłku, bez słów, bez jednej myśli wybaczał mu wszystko.
Przez cały ostatni tydzień zachowywałem się tak rozsądnie, że nieufny błysk oczu Snauta przestał mnie w końcu prześladować. Zewnętrznie byłem spokojny, w skrytości nie uświadamiając sobie tego jasno, oczekiwałem czegoś. Czego? Jej powrotu? Jak mogłem? Każdy z nas wie, że jest istotą materialną, podległą prawom fizjologii i fizyki i że siła wszystkich razem wziętych naszych uczuć nie może walczyć z tymi prawami, może ich tylko nienawidzić. Odwieczna wiara zakochanych i poetów w potęgę miłości, która jest trwalsza niż śmierć, owo ścigające nas przez wieki finis vitae sed non amoris jest kłamstwem. Ale to kłamstwo jest tylko daremne, nie śmieszne. Być natomiast zegarem odmierzającym upływ czasu, na przemian roztrzaskiwanym i składanym od nowa, w którego mechanizmie, gdy konstruktor pchnie tryby, zaczyna wraz z ich pierwszym ruchem iść rozpacz i miłość, wiedzieć, że jest się repetierem męki, tym głębszej, im staje się przez wielość powtórzeń komiczniejsza? Powtarzać istnienie ludzkie, dobrze, ale powtarzać je tak, jak pijak powtarza oklepaną melodię, wrzucając coraz nowe miedziaki w głąb grającej szafy? Ani przez chwilę nie wierzyłem, że ten płynny kolos, który wielu setkom ludzi zgotował w sobie śmierć, z którym od dziesiątków lat daremnie usiłowała nawiązać chociażby nić porozumienia cała moja rasa, że on, unoszący mnie bezwiednie jak ziarnko prochu, wzruszy się tragedią dwojga ludzi. Ale działania jego kierowały się ku jakiemuś celowi. Prawda, nawet tego nie byłem całkiem pewien. Odejść jednak, znaczyło przekreślić tę, może nikłą, może w wyobraźni tylko istniejącą szansę, którą ukrywała przyszłość. A więc lata wśród sprzętów, rzeczy, których dotykaliśmy wspólnie, w powietrzu pamiętającym jeszcze jej oddech? W imię czego? Nadziei na jej powrót? Nie miałem nadziei. Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz, jaka mi po niej została. Jakich spełnień, drwin, jakich mąk jeszcze się spodziewałem? Nie wiedziałem nic trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów."


(Zresztą o jakimż "powrocie" może być mowa, skoro Q czytał też "Dialogi" i zna dobrze mistrzowe zdanie na temat kopii i oryginału...)

Przy czym oczywiście kelvinowy heroizm nie jawi się Q ani bondowskim, ani einsteinowskim (bo to nie tytan ani ciała, ani intelektu) tylko znacznie bardziej cichym i znacznie bardziej desperackim.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 06:48:47 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #39 dnia: Sierpnia 09, 2010, 06:37:21 pm »
Lekko offtopnę: chłopaki na engliszforum wrzucili własnie linki do adaptacji Solarisa z 1968 roku. Fajna sprawa, już myślem jak to ściągnąć y posklejać. Rzućta okiem, kinomani :)

Rzuciłem i bez ponaglania, jeszcze tak jakoś wczoraj. Fajny staroświecki film (uwierzycie, że równolatek "Odysei..."?) i fajna ta rozkojarzona Harey (zacząłem od zlinkowanych fragmentów, by potem dopiero zabrać się za całość).

Zabawne też, że elementów SF jest tam - jeśłi chodzi o dekoracje - jeszcze mniej niż u A.T. Toż ten pokój Kelvina na stacji zupelnie jak gomułkowska garsoniera wygląda. I akcenty zupełnie inaczej rozłożone. Kelvin reaguje na zjawienie fantoma ukochanej jak bohater staroświeckiego horroru na wejście ducha.

Równie to miejscami archaiczne co "mój" ;) "Star Trek", a zupełnie inne.

Posmakuję jeszcze tego filmu, to cos wiecej napiszę.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 06:41:49 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #40 dnia: Sierpnia 09, 2010, 07:01:37 pm »
"Ani przez chwilę nie wierzyłem, że ten płynny kolos (...) wzruszy się tragedią dwojga ludzi. Ale działania jego kierowały się ku jakiemuś celowi. (...) Odejść (...), znaczyło przekreślić tę, może nikłą, może w wyobraźni tylko istniejącą szansę, którą ukrywała przyszłość. [szansę na co? - pyta .chmura. no chyba kelvinowi chodzi tu wyraźnie o szansę na to, że ocean zrobi coś takiego, co choć w małym stopniu cofnie "tragedię dwojga ludzi" - odpowiada samej sobie .chmura...] A więc lata wśród sprzętów, rzeczy, których dotykaliśmy wspólnie, w powietrzu pamiętającym jeszcze jej oddech? W imię czego? Nadziei na jej powrót? Nie miałem nadziei. Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz, jaka mi po niej została. Jakich spełnień, drwin, jakich mąk jeszcze się spodziewałem? Nie wiedziałem nic trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów." znowu (myśli sobie .chmura), kelvin nie ma nadziei na "jej powrót", ba! nie chce tego powrotu na dotychczasowych warunkach, bo taki powrót niczego nie rozwiązuje. jednak kelvin wyraźnie ma nadzieję, że zdarzy się coś nieoczekiwanego, niemozliwego do przewidzenia, co choć w małym stopniu unieważni "tragedię dwojga ludzi". zauważ, Q, że w tych, kluczowych przecież, wersach, którymi kończy się "solaris", w ogóle nie ma mowy o żadnym "kontakcie" i liczą się wyłącznie Ona i On, a także to, co się między Nimi stało...
*
tak czytając "solaris", .chmura pozostaje przy swoim. .chmura nadal nie widzi argumentow za teza, że AT "nie zrozumiał" "solaris", co - jakoś - obniżylo jakość jego filmu. a że Mistrz nie był zachwycony tym, co mu zrobił AT? no nie był, bo spodziewał się bog wie czego. a tu tymczasem AT potrzebowal "solaris" tylko jako pretekstu do własnej wypowiedzi, i to wypowiedzi sformułowanej w języku, ktorego Mistrz po prostu nie kumał.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 07:07:11 pm wysłana przez .chmura »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #41 dnia: Sierpnia 09, 2010, 07:14:06 pm »
zauważ, Q, że w tych, kluczowych przecież, wersach, którymi kończy się "solaris", w ogóle nie ma mowy o żadnym "kontakcie" i liczą się wyłącznie Ona i On, a także to, co się między Nimi stało...[/b]

Zatem i chmura zamierza amputować z "Solaris" Ocean? (Wbrew słowom Mistrza, że nie jest to żadna "Love Story in Space".)

Edit: i jeszcze jedno, chmuro, jeśli Twoja interpretacja jest ta właściwa i z "tarkowską" zgodna, to gdzież jest w finale filmu Tarkowskiego ta wymarzona Harey? Nie wyszła na zawnątrz bo na kuchni obiad pichci? ;)

(No i przecie finał wg Tarkowskiego to JEST Kontakt, tylko taki Kontakt wykrzywiony, w którym jedna strona się za ojczulka przebiera, a druga na kolana pada...)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 07:22:21 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #42 dnia: Sierpnia 09, 2010, 07:29:41 pm »
zauważ, Q, że w tych, kluczowych przecież, wersach, którymi kończy się "solaris", w ogóle nie ma mowy o żadnym "kontakcie" i liczą się wyłącznie Ona i On, a także to, co się między Nimi stało...[/b]
Zatem i chmura zamierza amputować z "Solaris" Ocean? (Wbrew słowom Mistrza, że nie jest to żadna "Love Story in Space".)
Edit: i jeszcze jedno, chmuro, jeśli Twoja interpretacja jest ta właściwa i z "tarkowską" zgodna, to gdzież jest w finale filmu Tarkowskiego ta wymarzona Harey? Nie wyszła na zawnątrz bo na kuchni obiad pichci? ;)
heh! nie zamierzam niczego amputowac, :). "solaris" jest - zdaniem .chmury - przede wszystkim traktatem wyszydzającym naiwną antropocentryczną nadzieję na tzw. kontakt. jednak autonomicznym wątkiem tego traktatu jest opowieść o miłości i o tragedii harey i kelvina (podobnie np. w "powrocie z gwiazd", a i w "szpitalu przemienienia" filozofia miesza się u Mistrza z Opowieścią o Miłości).
*
owszem, harey pojawia się w końcowce prostackiej holiłódzkiej ekranizacji "solaris". jednak AT był Rosyjskim Geniuszem, a nie Tworcą Terminatora II, i po prostu rozegrał rzecz subtelniej, choć - zdaniem .chmury - w gruncie rzeczy podobnie, co do meritum...

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #43 dnia: Sierpnia 09, 2010, 07:39:32 pm »
.chmura myśli, że w "solaris" Lem perfidnie OŚMIESZA (...) ideę "mierzenia się ludzi z pozaziemską rzeczywistością".  wszak ci wszyscy ziemscy intelektualni i kosmiczni herosi w rodzaju gibariana, sartoriusa, kelvina tak dostają w kość od oceanu, że - pochlipując i drżąc - moczą się, ba! wprost sikają pod siebie, a także zabijają się masowo ze wstydu przed samymi sobą.  więc gdzie tu jakieś heroiczne "mierzenie się z rzeczywistością" a la james bond skrzyżowany z einsteinem?
*
podobnie jest w "niezwyciężonym", gdzie trzeba unicestwienia wielu dziesiątek ludzi i sromotnej klęski "cyklopa", żeby oszolomiony podglądanym przed chwilą wśród "skalnych szczytów krwawiących ostatnim blaskiem słońca" Misterium w Martwej Dolinie rohan uznał, że NIE WSZYSTKO I NIE WSZĘDZIE JEST DLA NAS, i że - niekiedy - najlepsze, co potomstwo  małp z planety ziemia ma do zrobienia, to zrezygnowac z "mierzenia się z pozaziemską rzeczywistością", pozostawić wszechświat w spokoju i zająć się samym sobą. a kto tego nie zrozumie, skonczy jak gibarian lub jak kelvin...
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 14, 2010, 01:42:03 pm wysłana przez .chmura »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: ANDRIEJ TARKOWSKI CZYLI SOLARIS I NIE TYLKO:)
« Odpowiedź #44 dnia: Sierpnia 09, 2010, 07:46:21 pm »
heh! nie zamierzam niczego amputowac, :). "solaris" jest - zdaniem .chmury - przede wszystkim traktatem wyszydzającym naiwną antropocentryczną nadzieję na tzw. kontakt. jednak autonomicznym wątkiem tego traktatu jest opowieść o miłości i o tragedii harey i kelvina (podobnie np. w "powrocie z gwiazd", a i w "szpitalu przemienienia" filozofia miesza się u Mistrza z Opowieścią o Miłości).

Zdaniem Q zaś jest to jednak przede wszystkim opowieść o ludzkich próbach zrozumienia Wszechświata. I o tym, że choć droga poznania wyboista, i przygody trafić się mogą różne należy nią jednak iść do końca, acz bez nadziei. I trwać na posterunku do końca, jak Kelvin.

Miłość zaś osłabia rzekomo antykontaktowe przesłanie, bo choć Kontakt z Oceanem nie okazał się sukcesem, to okazało się, że nawet miłość międzygatunkowa jest możliwa, bo przecie Harey nie jest człowiekiem

owszem, harey pojawia się w końcowce prostackiej holiłódzkiej ekranizacji "solaris". jednak AT był Rosyjskim Geniuszem, a nie Tworcą Terminatora II, i po prostu rozegrał rzecz subtelniej, choć - zdaniem .chmury - w gruncie rzeczy podobnie, co do meritum...

No, jeśli chmurze wszystko jedno: ojciec czy żona, to strach się bać ;).

(Pomijam już fakt, że oba te finały są jednak całkiem wbrew Lemowi, bo u niego Ocean był Obcy-i-Nieprzenikniony, a u obu panów rezyserów ;) patrzy ino jak dopieścić, czyli zna nas jak łyse konie.)

Edit:
i że - niekiedy - najlepsze, co potomkowie małp z planety ziemia mają do zrobienia, to zrezygnowac z "mierzenia się z pozaziemską rzeczywistością" i pozostawic wszechswiat w spokoju i zając się samymi sobą. a kto tego nie zrozumie, skonczy jak gibarian lub jak kelvin...

chmuro, toż Lem wprost powiedział, że wnioskiem który ma płynąć z "Solaris" nie jest właśnie - wbrew Tarkowskiemu - przesłanie jakoby należało siedzieć na Ziemi, na dupie:

"Uważałem, że kosmos jest siedzibą zjawisk i zagadek, które warto poznać, zaś intencją Tarkowskiego było pokazanie, że jest to miejsce bardzo nieprzyjemne, a nawet okropne, i że trzeba stamtąd jak najszybciej wracać na Ziemię"

(Ba, czasem mam podejrzenie - dość potworne - że Harey złożyła się w ofierze. Znaczy, że zabiła się, by Kelvina od jego poznawczych obowiązków nie odciągać. By, nie mogąc być romantycznym kochankiem, stał się na powrót solarystą.)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 09, 2010, 08:12:11 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki