Pewien pan z Jarzębiej Łąki (taka miejscowość) przysłał do mnie przed chwilą mejla - i tak narodził się patriotyczny problem.
Ów pan bowiem przysłał zamówienie na moją książczynę o "GW" i właśnie zapakowałem mu do bąblastej koperty ostatni posiadany egzemplarz. Według kryminogennych zeznań podatkowych, sprzedało się pierwsze wydanie (1999 - 10 000), potem drugie (2003 - 4000), potem trzecie (2006 - 6 000), a potem jeszcze dwa dodruki (2011 - po 500 sztuk). Przeszukałem dom i mam tylko po jednym własnym egzemplarzu tych wydań. Kuniec. Finito.
Problem patriotyczny nazywa się 1000 zł. Gdybym nimi dysponował, wówczas zaprzyjaźniona drukarnia wydrukowałaby mi cyfrowo od ręki 100 sztuk, i to starczyłoby zapewne na autorskie wysyłanie tej historycznej pozycji indywidualnym zamówieniodawcom przez najbliższe pół roku, kiedy to - mam nadzieję - ukaże się wreszcie (i zrobi furorę, rzecz jasna!!!) bestseller "GW-2".
Ale nie tylko nie mam ani jednego egzemplarza, lecz również tego patyka. Może jakiś patryjota zechciałby tę kwotę wyłożyć na start? Książka kosztuje cztery dychy, proponuję takiemu byznesowemu Patronowi połowę, więc zwróciłoby się Mu w pół roku (po ostatnich wyborach - może szybciej?).
Wzgląd patriotyczny brzmi mniej więcej tak: jest to po dziś dzień (15 listopada 2015) jedyna (tak!) w katalogu Biblioteki Narodowej książka opisująca poczęcie, narodziny i niemowlęctwo, a potem pierwsze lata "Gazety Wyborczej" - flagowego okrętu koncernu Agora, który odegrał demiurgową rolę w kształtowaniu się III Rzeczpospolitej, zwłaszcza jej ładu medialnego. Dlatego uważam, że ta książka powinna być - przynajmniej u autora - stale dostępna dla obywateli-czytelników.
Może ktoś ma jakiś pomysł na tego tysiaka?
R.