Pewnie zaczynam być nudny, ale wydaje mi się iż fakt, że film tyle a tyle zarabia**, a także, że ma fajne efekty specjalne, a także, że jest realistyczny***, nie zmienia tego, iż po przeczytaniu streszczenia na wikipedii praktycznie nie ma sensu go oglądać. Amerykanie prędko nie nauczą się robić wartościowych* filmów. Sądząc z obecnego tempa, nie dożyję.
Tymczasem, na szczęście, kinematografia ma już ponad 100 lat. Zrobiono naprawdę sporo dobrych filmów.
---
*(Sprecyzuję. Film wartościowy, to taki, po którego obejrzeniu nie żałuję tych kilku godzin życia. Pomocny konstrukt mentalny: wyobrazić sobie siebie na łożu śmierci, odpowiadającego na pytanie, czy wolałbyś/abyś obejrzeć "Atlas Chmur" czy iść teraz na ostatni spacer...)
** Uprzedzająca odpowiedź na atak Wielbicieli "Kina Rozrywkowego" (WKR). Zwyczajny atak: "Ale przecież lepiej oglądać KR niż nic!" lub "Weź k...a wyluzuj chłopie, co chcesz robić w piątek wieczorem!" lub "Ja wiem, wiem, ale teraz wszystkie filmy są do d...y, jest tylko KR, więc...". Otóż nie. Nic nie usprawiedliwia miernego kina, nawet jego wszechobecność. De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR. Dla filmów, które przeszły do kanonu, usnuto nazwę "kino artystyczne", co umiejętnie określa zarazem resztę filmów.
*** Najbardziej realistyczna pozostaje rzeczywistość.