Stanisław Lem - Forum
Polski => DyLEMaty => Wątek zaczęty przez: Edredon w Sierpnia 22, 2005, 02:20:17 pm
-
Pod wpływem tematu, co wyszedł nam w wątku: Akademia: Głos Pana tworzę wątek nowy.
Nie będę się tu rozpisywał. Po prostu chcę w przejrzysty sposób podać zaintresowanym jak można pomóc.
http://www.maitri.pl/
Osobiście wybrałem coś, co się tam nazywa, może nieco łzawo, ale o to mniejsza: ADOPCJA SERCA. O ile pamiętam są tam różne formy, do wyboru.
Mam zaufanie do tej organizacji bo ją już sprawdziłem.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest komu pomagać i bliżej, w Polsce. Decyzja gdzie i komu pomagać to już sprawa indywidualna.
-
http://www.maitri.pl/adopcja.php
W "adopcji serca" też jest kilka opcji.
W Lublinie patronuje temu Sekretariat Misyjny...
Zobaczę w domu to Wam powiem.
-
Tak to za sprawą Kaczki nasze forum zaczęło pełnic ważną społecznie funkcję :)
-
Te adopcje na odległość to świetny pomysł, sam rozważam podjęcie takiego zobowiązania. Ma się pewność, że pieniądze zostaną dobrze wykorzystane, a wydatek nie taki znowu wielki.
Inna sprawa, że w Afryce przydała by się przede wszystkim antykoncepcja
-
Można spróbować antykoncepcji na odległość ::)
-
Dobre.
Możesz podać przykład rozwiązania antykoncepcji na odległość? ;D
CU
Deck
-
No cóż, sprokurować dziecko na odległość jest łatwiej niźli zapobiec takiemu zdarzeniu. :-[
Są w Afryce rejony gdzie zarażonych HIV jest ok 50 %, dzieci rodzą się już zakażone ale ciupciają się tam na potęgę, no i dla mężczyzny to dyshonor założyć gumkę. Mimo powszechnych zgonów z powodu AIDS nie próbują nawet się zabezpieczyć lecz starają się zaprzeczać faktom. Szukają innych wyjaśnień by nie wiązać śmierci ze stosunkami i już.
Kultura i obyczajowość są tak silne, że tworzą rzeczywistość alternatywną.
-
50 procent? Cholera...
-
A moze sie na AIDS uodpornimy dzieki temu?..
-
Kaczka, a wiesz ile przeciętnie żyje człowiek chory na AIDS od urodzenia?
PS.
Chciałbym wiedzieć, bo nie wiem.
CU
Deck
-
Chyba bardzo malo jest chorych od urodzenia, sa "jedynie" zakazeni virem.
-
Czytałem jakiś czas temu, bodajże w „Polityce”, że firmy farmaceutyczne już dawno mogłyby wynaleźć lekarstwo na Aids, ale nie prowadzą prac nad tym problemem zbyt dynamicznie, bo bardziej opłaca im się sprzedawać latami leki przedłużające życie chorym, bo są one drogie, a zainteresowani nie mają wyboru. Ciekawe ile w tym prawdy, w każdym razie brzmi to dość przekonywująco.
-
Czyli w swiecie "bogatych" nie znalazl by sie nikt kogo by bylo stac by kupic sobie zycie?
Jedna ze slabszych teorii jakie slyszalem...
-
Może są dwa obiegi leków ;)
-
To bardzo malo prawdopodobne, zeby lekarstwo bylo juz wynalezione, tylko ktos je ukrywal. W srodowisku naukowym zespol, ktory opracowalby taka terapie/lekarstwo, moglby byc pewny zdobycia Nobla z medycyny, a zapewniam, ze nie zrezygnowaliby z tego za zadne pieniadze otrzymane od firmy farmaceutycznej, bojac sie ze ktos ich wyprzedzi.
Literatura nt. AIDS jest bardzo rozlegla. Od dawna znany jest kompletny genom wirusa HIV, jest rozlegla i dostepna literatura i artykuly. Nic by sie nie ukrylo.
To moim zdaniem po prostu teoria spiskowa.
PS. Przepraszam za brak polskich znakow, pisze z terminala.
-
Witajcie :)
Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie pojawienie się tagoż oto wątku na naszym forum.
Nie ukrywam także, że pozytywnie mnie zaskoczyło, chociaż jest to dość oryginalne miejsce do prowadzenia takich właśnie rozważań.
O problemach Afryki napisano już mnóstwo artykułów i nakręcono wiele dokumentów, koncertów też nam nie brakuje.
Nie odbierzcie moich słów jako krytyki, wręcz przeciwnie uważam iż o takich sprawach powinno się KRZYCZEĆ jak najwięcej.
Mam jednak taką małą refleksję...
Myślę sobie jak dobrze byłoby zająć się naszym polskim podwórkiem. U nas też nie brakuje potrzebujących.
I jeszcze przyszło mi do głowy, że w 99,9% przypadków mówimy o pomocy materialnej, a jakby się tak mocniej nad tym zastanowić, tio czy wszechrządzący pieniądz jest najważniejszy?
Ehhh... pewnie brzmi to bardzo naiwnie i wieje idealizmem, ale świadomość, że ma się kogoś kto chce Cię wysłuchać jest czasem ważniejsza od pieniędzy :)
Pozdrawiam
-
Mam jednak taką małą refleksję...
Myślę sobie jak dobrze byłoby zająć się naszym polskim podwórkiem. U nas też nie brakuje potrzebujących.
I jeszcze przyszło mi do głowy, że w 99,9% przypadków mówimy o pomocy materialnej, a jakby się tak mocniej nad tym zastanowić, tio czy wszechrządzący pieniądz jest najważniejszy?
Ehhh... pewnie brzmi to bardzo naiwnie i wieje idealizmem, ale świadomość, że ma się kogoś kto chce Cię wysłuchać jest czasem ważniejsza od pieniędzy :)
Pozdrawiam
Hm... właściwie to masz rację, nie ma takiego miejsca na Ziemi, gdzie wszyscy byliby szczęśliwi, zawsze ktoś będzie potrzebował czyjejś pomocy, nie możesz jednak mylic naszej biedy z klęską głodu w Afryce, gdzie ludzie żeby przeży jedzą np. trawę. Oczywiście komukolwiek pomożesz, Afrykaninowi czy Polakowi, będzie to zawsze czyn zasługujący na najwyższe uznanie. A co do pomocy "niematerialnej", którą zasugerowałaś... no cóż, przypomnij sobie najpierw taką piramidkę ilustrującą hierarchię potrzeb człowieka- jak ktoś umiera z głodu, to w pierwszej kolejności zapewnic mu należy właśnie wyżywienie, a dopiero potem można myślec o zaspokojeniu tych "wyższych" potrzeb.
-
Z tą pomocą materialną to różnie bywa. Koleżanka moich rodziców jeździła kiedyś z misjami humanitarnymi do Afryki (niestety nie pamiętam gdzie konkretnie), kiedyś wizytując głodującą wioskę dostrzegła biegające wokół dziesiątki na wpół zdziczałych kur. Zdziwiło ją to trochę i zapytała tubylców dlaczego nie złapią tych kur, żeby im nosiły jajka, lub żeby je po prostu zjeść, a oni na to, że po co, skoro za dwa dni mają dostać żywność od pomocy humanitarnej.
Morał z tej opowieści następujący: nie można tylko dawać, bo w efekcie długofalowym wcale może nie mieć to dobrych skutków.
-
Świetna anegdotka. Ale co tu ukrywac- rzeczywistośc nie zawsze jest tak różowa, jak byśmy chcieli.
-
1. osobiście nie mam szczególnej ochoty na ten temat dyskutować, Rachel, patrz założenie wątku
2. tak naprawdę to Claude dostaje nie pieniądze, on ich nie zobaczy i nie dotknie, i nie pomoc żywnościową bo jest głodny, on dostaje szansę na życie dla siebie i być może swej przyszłej rodziny, na życie, które można będzie nazwać ludzkim,,,,,,
3. ja daję pieniądze i ...nic mnie więcej nie obchodzi ale do Niego należy praca by swoje życie stworzyć, swoją przyszłość. To trudne. On nie dostaje pieniędzy. Tylko szansę. I to pewnie nie na zbyt wiele...
To trudna pomoc. Dla jej odbiorcy. Nie znam lepszej formy pomocy poza pracą tam, na miejscu.
-
2. tak naprawdę to Claude dostaje nie pieniądze, on ich nie zobaczy i nie dotknie, i nie pomoc żywnościową bo jest głodny, on dostaje szansę na życie dla siebie i być może swej przyszłej rodziny, na życie, które można będzie nazwać ludzkim,,,,,,
3. ja daję pieniądze i ...nic mnie więcej nie obchodzi ale do Niego należy praca by swoje życie stworzyć, swoją przyszłość. To trudne. On nie dostaje pieniędzy. Tylko szansę. I to pewnie nie na zbyt wiele...
To trudna pomoc. Dla jej odbiorcy. Nie znam lepszej formy pomocy poza pracą tam, na miejscu.
Oprawiłem w ramkę, jako przykład trzeźwego, sensownego myślenia, w 100% przyznaję ci rację.
-
Dla chcących pomóc na naszym podwórku (jak Rachel) polecam różne formy pracy wolontarystycznej. I nie mam tu na myśli koniecznie róznego rodzaju ekscesywnych wariacji w stylu Greenpeace, ale na przykład to, czym sam się zajmuję, czyli na przykład różne organizacje wspierające pomoc społeczną.
W Polsce rzeczywiście głód nie dotyka tak wielu ludzi jak w Afryce (choć to także się zdarza), ale istnieją obszary nędzy i patologii, na których są spore potrzeby.
Pozdrawiam.
-
Jeszcze 3 grosze:
Rachel, oczywiście masz rację, że łatwiej dać pieniądze a trudniej niekiedy być z człowiekiem po prostu.
Na marginesie: coraz więcej zgadzamy się z Bladyrunnerem również. W tym wątku o definicjach też.
:)
Nie zawsze zaraz piszę jak się z kimś zgadzam. A może powinienem. :-/
-
Mozna tez spojrzec na to tak, ze im wieksze roznice materialne tym efektywniejsza pomoc. Bo gdy okazuje sie ze anglik za 10 minut pracy moze wyzywic 10 ludzi przez caly dzien gdziestam to az prosi sie by to robic. To przemawia za pomoca krajom biednym, np. Afrykanskim z matematycznego, ze tak powiem, punktu widzenia. Ale oczywiscie wszyscy wiemu jak bardzo matematyka nie nadaje sie tu do uzycia, i jak powiedzial Macrofungel kazda pomoc zasluguje na najwyzsza ocene, ze czego logicznie (znowu! ;) ) wnioskowac trzeba, ze nie ma lepszej i gorszej pomocy.
Tak wiec, poprostu pomagajmy :)
-
Zgadza się, nie ma pomocy lepszej i gorszej, jest za to efektywniejsza i mniej efektywna. Oczywiste jest że jakaś suma pieniędzy która nam, mieszkańcom kraju (względnie) rozwiniętego wydaje się znikoma, dla niejednego Afrykanina może oznaczac ocalenie. Pieniędzmi którymi dysponujemy faktycznie moglibyśmy wiele dokonac na rzecz Afryki. Rzecz jasna, są to rozważania czysto teoretyczne.
-
Zgadzam się ze wszystkimi wypowiedziami :)
Możliwe, że troszeczkę "zapożyczyłam" sobie temat aby napisać o tej niematerilanej formie pomocy.
Wiem iż logicznie analizując pomoc materialna ma bardziej namacalne i widoczne dla oka efekty, ale sądzę, że ograniczanie się tylko do takiej formy nie jest właściwe.
Wiem, że nie zawsze mamy taką możliwość, że tak jak wcześniej już ktoś napisał dużo prościej jest zrobić przelew itd....
Nie odbierzcie tego proszę jako krytyki, chciałam tylko podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami :P
-
Polecam akcje PAJACYK organizowaną przez PAH.
1 obiad dla głodnego dziecka kosztuje tylko 2,5zł.
Przemek
-
W temacie pomocy. Wybaczcie odkrywkę, ale praca uchodzi za fundamentalną, a ja się na nią dopiero ze trzy dni temu - jak ostatni ciemniak - napatoczyłem (więc spieszę się podzielić z zapałem neofity*):
https://www.givingwhatwecan.org/get-involved/videos-books-and-essays/famine-affluence-and-morality-peter-singer
https://en.wikipedia.org/wiki/Famine,_Affluence,_and_Morality
* Z cichą nadzieją, że mniej się zawstydzę - znalazłszy w dobrym towarzystwie ;).
-
Brzmi pięknie, nie ma co. Należy jednak pamiętać, że każda piękna lewacka idea na ogół nie tam prowadzi, gdzie wskazuje.
Takie luźne skojarzenie:
Ten autor, którego nazwisko niestety zapomniałem, utrzymywał, że każdego, kto głosi miłość bliźniego i pokój ludziom dobrej woli, trzeba od razu zaprowadzić na najbliższy komisariat policji, żeby ustalić, kto się za tym naprawdę ukrywa.