No i dotarliśmy do końca.... nie było chyba aż tak źle, co...?
Oto moje pierwsze refleksje:
Hipoteza Learneya mówi o kurczącym się a następnie rozprężającym Kosmosie, który wchłania i następnie emituje z boską siłą neutrinowy sygnał. Słowo Pana zapładniające Wszechświat poddawane interferencjom i dyfrakcjom w końcu trafiło i do nas. Pewnie nie pierwszy już raz odwiedziło naszą Ziemię, lecz dopiero tym razem zostało dostrzeżone przez wyrosłą, kto wiec czy nie dzięki poprzednim odwiedzinom, cywilizację. Cywilizację, która ochoczo zaczęła poszukiwać w szumie informacji, której w nim nie było. Bowiem informacja zawarta w Boskim Przesłaniu nie była skierowana do nikogo konkretnego, my jednak staraliśmy się za wszelką cenę wywieźć z niej uniwersalne przesłanie nadające się do strawienia przez odpowiednio rozgarniętych odbiorców. Jednakże według Learneya odbiorca wcale nie miał być inteligentniejszy od kałuży pełnej ameb. To właśnie miało tłumaczyć biofilność szumu.
Tak bardzo zależało nam na odszyfrowaniu nieistniejących informacji, że nieświadomie w badaniach zaczęliśmy dokonywać kompilacji naszych własnych lęków. Coś czego nigdy nie chcielibyśmy odnaleźć w sygnale stało się naszą obesją. Obawa przed nihilistycznym przesłaniem wiadomości doprowadziła nas prawie do koncepcji broni ultymatywnej. Po prostu staraliśmy się znaleźć w sygnale broń i prawie nam się to udało. Staraliśmy się znaleźć w nim bio-kod nadawców z czego wykluła się dziwaczna zawiesina o niezwykłych właściwościach, nie dająca jednak w efekcie niczego konkretnego. W końcu ekstrapolując wrodzone, lub bardziej odziedziczone po prostu po barbarzyńskich przodkach przesądy, urodziliśmy pokraczny twór wprowadzający w niezwykle taneczny wir pobliskie muchy.
Sinester poszedł jeszcze dalej i bazując na hipotezie swojego kolegi dorobił jej ufologiczny charakter - w końcu tych, których nie bardzo przekonywałby wywód Learneya, możnaby przekonać hipotezą egzystencji obcej i starożytnej cywilizacji. Społeczeństwa świadomego swej kosmogoniczej agonii i na tyle szczodrego i dalekowzrocznego, że wzmacniającego dodatkową mocą odwieczny życio- i śmiercio-dajny impuls.
Na tej podstawie Rappaport podaje nam jeszcze inną teorię o "lesie żywego mięsa", który emituje Głos Pana zupełnie bezwiednie i bez jakichkolwiek intencji.
c.d.n.