Ten [Husserl] doskonale rozumiał wartość swoich niepublikowanych prac dla potomności – jakkolwiek nieskończone, chaotyczne i ledwie czytelne by były. W 1931 roku pisał do przyjaciela: „największa i, jak uważam, najważniejsza część pracy mojego życia jeszcze znajduje się w moich rękopisach, którymi ze względu na obszerność trudno gospodarować”. Nachlass sam w sobie był niemal formą życia. Biograf Rüdiger Safranski porównał go do gigantycznego, świadomego oceanu z powieści Stanisława Lema Solaris. Porównanie jest trafne: ocean Lema komunikuje się, narzucając myśli i obrazy umysłom ludzi, którzy się do niego zbliżą; archiwum Husserla wywiera swój wpływ w bardzo podobny sposób.
Sarah Bakewell: Kawiarnia egzystencjalistów
Pani Bakewell chyba nie czytała Solaris.
A Kolega czytał Husserla?
Poza tym, może trochę mojej winy (może ktoś sprawdzi), bo powinienem był dodać: tłumaczyła Aleksandra Paszkowska
Nie bardzo rozumiem, co moje czytanie Husserla ma do rzeczy, ale skoro pytasz - owszem, czytałem, dawno temu. Całe "Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu" oraz fragmenty "Medytacji kartezjańskich". Przebrnąłem z trudem i nie powiem, żeby mi się taki styl uprawiania filozofii podobał, ale to ma jeszcze mniej do rzeczy
I mało tego, czytałem nawet coś Safranskiego, jakąś książkę o złu, ale pamiętam z niej tyle, co nic (co nie świadczy źle o książce, tylko o mnie). Ale to wszystko nie ma znaczenia, bo chodzi tylko o to, że twierdzę, że S. Bakwell nie czytała "Solaris" na podstawie tego, co wypisuje o oceanie, że rzekomo "komunikuje się" i narzuca "myśli i obrazy umysłom", i nie sądzę, aby tłumaczka była tu czemuś winna.