Ja po kilkudniowym odpoczynku od gazet doszedłem do kilku konstatacji, które podam z lenistwa w podpunktach.
- najpierw się mocno zmartwiłem, bo porządek pojałtański jaki był, taki był, ale zawdzięczamy mu ewenement w dziejach Europy, to jest kilkadziesiąt lat bez wojny,
- potem ktoś mi przytomnie zwrócił uwagę, że to nie Rosja narusza ten porządek, tylko najpierw my, potem reszta demoludów, a na końcu bywsze respubliki CCCP (w słusznym dążeniu - ale: naruszają),
- potem uprzytomniłem sobie, skąd ten porządek się wziął. Że tak zwana Europa (ta "stara" czy też "prawdziwa") najpierw zupełnie spokojnie pozwoliła Hitlerkowi zbudować najpotężniejszą machinę wojenną I połowy XX wieku, a potem wespół z USA przehandlowała nas gładko za spodziewaną mniejsza liczbę swoich trupów, to znaczy za otwarcie front Stalina. Poszliśmy za to wszyscy pod skrzydełka generalissimusa Dżugaszwilego wedle jego życzenia, a kto się opierał spłynął krwią. W ten sposób USA zgodziły się bez cienia wahania oddać kilka państw razem z duszami pod rządy krwawego tyrana, który wojnę światową rozpętał na równi z Hitlerem, i którego metody grubo jeszcze przed wojną były doskonale znane (żeby tylko wspomnieć Wielką Czystkę i Hłodomor). Tak oto "stara" Europa bez mrugnięcia okiem (no, podobno Churchill miał biedak wyrzuty) dała Stalinowi więcej niż mógł przypuszczać, że dostanie zaczynając z Adolfem najkrwawszą z wojen. Tylko za to, żeby pomógł bić Niemca. Na utratę Lwowa i inne zgrabne ruchy (Brześć), jak i to, że zostaliśmy "przesunięci" na Niemcy zgodzili się za naszymi plecami nasi cudowni, europejscy i amerykańscy alianci. Zgodzili się, żeby pakt Ribbentrop-Mołotow wszedł w życie w zakresie ustalenia granicy ZSRR z Polską - po tym, jak teoretycznie wygraliśmy wojnę rozpoczętą napaścią Niemiec i ZSRR na Polskę na podstawie tegoż paktu.
- USA przystąpiły do tej wojny z jednego istotnego powodu - nie chciały zmiany parytetów na szczycie świata. Uznały, że nowy mocarz ze swastyką jest nie OK, a Stalin będzie OK, bo łapciami i wołami USA nie pokona, a ujarzmi przy okazji dzikie narody (w tym swój własny) - ale to gdzieś tak daleko, że ciężko sobie wyobrazić. USA się przejechały, ale nie do tego stopnia, żeby za wiele straciły, kto inny płacił krwią i uciśnieniem, oni tylko odpalili parę dolców z zysków od świetnie rozkręconego wojennego biznesu.
- Jak już wyszło jak wyszło to jak wszyscy pamiętamy zmiana w latach 80-90 nastąpiła z jednego zasadniczego powodu - zasapał się trochę Iwan. Gdyby ZSRR się nie zasapał, to guzik by się zmieniło, bo USA i "stara" Europa miała to dokładnie w nosie, jedyne co ich interesowało to zachowanie pojałtańskiego status quo. Było trochę ruchów pozornych ale rzeczowo i na temat nic, bo po co drażnić niedźwiedzia? Nawet w kwestii DDR nic nie robiła. A Polska? Kłopotliwy kraik wiecznie doprowadzający Europę do alergii? A jakaś Bułgaria czy Rumunia? A Ukraina? A gdzie to jest, ta Ukraina? Koło Australii? Skoro można było patrzeć, jak płoną Węgry, w końcu super staroeuropejski spadkobierca c/k-tradycji...
- Rosja się trochę zakiwała (nogami Chruszczowa) z tym Krymem, bo jednak przekazywanie go Ukraińskiej SSR było nieco nieprzemyślane, ale tylko pokąd nie zrozumie się, że dla Chruszczowa ZSRR był w oczywisty sposób wieczny. Ukraina w życiu na Krymie nie była i dostała tę ziemię z nadania, które było elementem typowego dla Stalina i później także mechanizmu przesiedlania ludów z ich ziem rodzinnych na inne, z których wcześniej wysiedlono innych, a w ich miejsce osiedlania jeszcze kogo innego, wszystko, żeby zniszczyć więzi narodowe i kulturalne i stworzyć homogeniczny "naród radziecki". Patrz Azerowie i Ormianie i co z tego wynikło i wynika nadal.
- O co więc ma walczyć Europa i USA? Wisi na rurkach, w które Putin puszcza gaz, a jak wszyscy chyba pamiętamy kanclerz Niemiec najął się do roboty w Gazpromie i co? No, powiedzmy parę osób uważało, że ktoś w towarzystwie puścił bąka ale nic ponad to. Co Europę obchodzi Krym? Czy tam jest jakiś liczący się rynek zbytu? Ukraina to jest rynek zbytu, ale Krym? A co to jest dla Europy Ukraina, skoro Polska niczym nie była od Zaborów po I wojnę, kiedy tylko zrządzeniem losu odzyskaliśmy niepodległość (bo Niemcy i Austro-Węgry przegrały wojnę a Rosja akurat mutowała w ZSRR? Skoro niczym nie była podczas II wojny światowej, ot pionkiem na mapie i ochłapem rzuconym oprawcy? Co Europę obchodzi Krym, który jest tak głęboko w strefie oddziaływania Rosji, na którym nie ma rdzennego ludu, żeby przejmować się innym państwem, też cudem powstałym, z historią państwowości ściśle mówiąc liczącą kilkadziesiąt lat?
- tak więc sądzę, że Europa poszumi, poszumi, i sprzątnie. Putin trochę popuści kagańca i wszyscy będą zadowoleni, że Putin dał się ugłaskać i na tym to się skończy. Tak mi się niestety zdaje. Na środku zostaniemy my i wszyscy będą pokazywać na nas, kto drażnił niedźwiedzia. Czyli na końcu wyjdzie, że jak zwykle straciliśmy szansę aby siedzieć cicho. Na co liczymy, skoro Niemcy mają rurkę, która nas mija? To nam Putin przykręci. W przeciwieństwie do Niemców nie mamy skąd wziąć z drugiej strony.
- Na koniec jak byłem we Lwowie to widziałem maszerujące oddziały UPA w strojach z epoki, starych i młodych i życzliwość ludzi. Pewne sprawy sobie przypomniałem i to mnie trochę bardziej przeraziło niż Katyń.