Przekaz neutrinami prawdopodobnie już byśmy wykryli, o ile miałyby odpowiednią gęstość.
Z falami grawitacyjnymi kłopot polega na tym, że emisja tej pierwszej wykrytej, która została wygenerowana energią równoważną 3 Słońc była niszczycielską "eksplozją" o wszechświatowej skali, szczytowa moc tego zjawiska była większa niż moc wszystkich źródeł światła w całym obserwowalnym Wszechświecie. I zaszła coś prawie półtora miliarda lat temu. Od takie "radiostacji" trzeba stać dość daleko, żeby emisja sygnału nie zmiotła nadawcy. Odbiorca też nie powinien być za blisko. Przez te odległości zgaśnie ta gwiazda, pod którą siedzi cywilizacja, która chciałaby coś tak nadać, nim przekaz doleci. W tej chwili spekulacje co do używania czegoś takiego do porozumiewania się są mocno fiction. Oczywiście to nie znaczy, że to niemożliwe, po prostu trzeba się bardzo oddalić od tego, co uważa się za ugruntowaną wiedzę. W takim oddaleniu już nie wiadomo, czy ta myśl to jeszcze hipoteza, czy już bajka.
Fizycy raczej niczego nie wykluczają, gdyż nie można udowodnić, że coś nie istnieje tak w ogóle (np. krasnoludki). A czy mają odwagę to trzeba pytać fizyków.